Nawiedzona Część 9
Bardzo byłam zdziwiona tym, jak zachował się Kastaniel, nie wiem dlaczego i to mnie denerwuję. Od dwóch godzin próbuję się do niego dodzwonić, ale cały czas odrzuca moje połączenia. Obraził się?- zapytałam sama siebie. Położyłam się na łóżku mimo, że udaję że jestem silna to tak naprawdę rozwala mnie od środka. Każdy głos, zapach poruszenie sie zasłony przyprawia mnie o dreszcze.
-Czujecie się jak u siebie?-zapytałam nerwowo bawiąc się dłońmi. Zero odzewu. Może i dobrze? Nie chcę znów przeżywać tego samego szoku co kiedyś. Zamknęłam zmęczone oczy wyobrażając sobie, że jestem na łące pełnej kwiatów, zwierząt. Niebo jest lekko zachmurzone, wieje lekki wiatr a z oddali słychać wycie wilka. Niestety to nie prawda. A szkoda.
-Ayra...- usłyszałam szept. Kobieta, po zapachu który ulatniał się w pokoju mogłam nie omylnie stwierdzić, że to zły duch. Próbuję mnie wpędzić do grobu, mimo, że jestem jeszcze młodą dziewczyną o wielkich marzeniach i planach na przyszłość. Nadal nie przestałam myśleć o samobójstwie, kiedyś to nastąpi... Jestem tego tak pewna jak tego, że 2+2=4. Jeśli nie ja to one. Ktoś musi ustąpić, a nie zapowiada się na to, że będą to one. Co mnie jeszcze bardziej przeraża. Nie wiem jak sobie z tym poradzić.
-Ayra...-znów ten szept
-Spierdalaj- odpowiedziałam cicho. chciałam mocno i stanowczo pokazując, że się nie boję, ale wyszło jak zawsze.
-Dlaczego udajesz, że wszystko jest w porządku?- zapytał roześmiany głos kobiety. usiadłam na łóżku otwierając powoli nie pewnie oczy, bojąc się tego co zobaczę. Nie myliłam się. Przy lustrze stała kobieta w czarnych podartych spodniach i białej uplmionej bluzce. Po dłoniach spływała jej krew równie cuchnąca jak jej właścicielka.
-Czego wy chcecie?-zapytałam
-Twojej śmierci.
-Co wam to da? No co?!
-Karmimy sie waszym strachem więc...
Opadłam na łóżko po raz kolejny, nagle dopadła mnie myśl. Wstałam szybko z łóżka i udałam się do łazienki, z półki zdjęłam żyletkę. Nabrałam powietrza w płuca i wypuściłam głośno. Usiadłam na wannie z ostrą żyletką i nie zastanawiając się czy to dobry pomysł przecięłam sobie skórę na nadgarstku. Krew skapywała mi powoli po dłoni a potem cicho uderzała o ziemię, czy to możliwe, że kiedykolwiek zrobiłabym to gdyby nie "one"? To jest naprawdę ciekawe...
Kilka minut i z rany przestała cieknąć krew. Umyłam obolałą dłoń i zasłoniłam ją rękawem. Nie jadłam śniadania. Pragnęłam tylko spokojnie zasnąć i obudzić się za kilka lat, gdy te istoty wreszcie dadzą mi spokój...
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania