Niesamowita przygoda w krainie Tolkiena Rozdział 8
Rozdział 8
Ona jest naprawdę spostrzegawcza - pomyślałam. Szybko się zorientowała, że podążam za nimi. Jednak zdziwiłam się, bo była nadzwyczaj spokojna kiedy mnie zobaczyła. Może właśnie tego się spodziewała?
- Jesteś gotowa? - spytała Tauriel, która przed chwilą weszła do namiotu.
- Na co? - zdziwiłam się.
- No na ten trening - powiedziała trochę znudzonym głosem. Elfka przemyślała sprawę. Tak jak wcześniej postanowiła odeśle mnie z powrotem. Lecz najpierw musi mnie trochę poduczyć podstawowych rzeczy w walce, abym podczas powrotu umiała się obronić.
- Czyli jednak? - rozpromieniłam się.
Tauriel w odpowiedzi wyszła z namiotu. Wskazała tylko łuk oparty o posłanie.
Chwyciłam go jednym ruchem, a następnie pobiegłam za elfką.
Czekała na mnie w głębi lasu. Było tam sporo przestrzeni, co ułatwiło szybkie ruchy, uniki, czy też strzały do celu.
- Masz w ogóle jakieś pojęcie o walce? Umiesz cokolwiek? - zaczęła Tauriel.
Pokiwałam przecząco głową.
- Nic a nic? - Elfka westchnęła ciężko. Nie będzie z nią łatwo - pomyślała.
- Zaczniemy od łuku. Chwyć go w ten sposób. Lewą ręką. - Zademonstrowała.
Wykonałam to samo.
- W porządku. Teraz weź strzałę i spróbuj nałożyć ją na cięciwę. - Podała mi strzałę, a ja próbowałam wykonać polecenie. Jednak na próżno. Strzała za nic nie chciała się nałożyć. Cały czas opadała bezwładnie na ziemię.
Tauriel patrzyła na to z rozbawieniem. W końcu wyciągnęła rękę.
- Daj, to nie tak - powiedziała powstrzymując śmiech. Następnie pokazała jak prawidłowo zakłada się strzałę na cięciwę.
- Było tak od razu - wysyczałam przez zęby.
- Nie denerwuj się tak - powiedziała pogodnie i strzeliła w najbliższą tarczę. Idealnie - w sam środek.
Tylko westchnęłam i również naciągnęłam łuk. Wystrzeliłam w tarczę obok. Trafiła, co prawda nie w środek, ale trafiła!
- Brawo! - Tauriel pochwaliła mnie.
Uśmiechnęłam się i powtórzyłam jeszcze kilka razy strzał. Wychodziło mi coraz lepiej, lecz nadal nie oddawałam takich idealnych strzałów jak Tauriel.
Przyszedł czas na walkę sztyletami.
Chwyciłam je w odpowiedni sposób i próbowałam naśladować Tauriel. Starałam się jak tylko mogłam, ale cały czas opadałam na ziemię.
- To mi się nigdy nie uda! - krzyknęłam wycieńczona.
Tauriel tylko podała mi rękę, aby pomóc mi wstać.
- Nie mów tak. Wystarczy ćwiczyć. - powiedziała. - Na dziś to wszystko. Może jeszcze jutro poćwiczymy, jak będzie czas. - dodała kierując się w stronę namiotu. Zostawiła mi tylko łuk, kołczan pełen strzał i sztylety, jakbym chciała sobie sama poćwiczyć.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania