Niesamowita przygoda w krainie Tolkiena Rozdział 10

Rozdział 10

Na czele, na wielkim łosiu, rozpoznałam króla Thranduila. Na jego głowie spoczywała korona ze złotych liści. Jego srebrną szatę, pokrywała zbroja. W ręku trzymał miecz. Widać było, że zamierza z kimś walczyć. Czyżby jechał na jakąś wojnę?

Chyba mnie spostrzegł, bo podjechał dwa kroki do przodu w moją stronę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, kiedy zdążyłam naciągnąć łuk w jego kierunku. Nim go opuściłam, przed Thranduila wjechał czarny koń, a na nim blond włosy elf. Był bardzo podobny do króla, jedynie jego głębokie, niebieskie oczy były niepowtarzalne. Celował we mnie swoim łukiem.

- Rzuć ten łuk - wycedził przez zęby. - Czyż nie widzisz przed sobą króla Mrocznej Puszczy?! - spytał donośnym głosem wskazując na Thranduila.

Stałam oniemiała. Oto mówił do mnie sam Legolas, którego tak zawsze pragnęłam poznać. Jednak teraz miał taki morderczy wyraz twarzy, że aż odwróciłam wzrok. Łuk sam wypadł mi z rąk.

- Daj spokój synu - odezwał się Thranduil. - bardzo zaciekawiła mnie ta osóbka, dajmy jej dojść do słowa. - Powiedział z ironią w głosie. Na jego twarzy zagościł złośliwy uśmieszek.

Legolas spojrzał na niego powstrzymując ogarniającą go złość.

Tym razem to ja zebrałam się w sobie:

- Wybacz, Panie - Powiedziałam w stronę króla. Opadłam na jedno kolano kłaniając się, na co Legolas tylko przewrócił oczami. - W tym świetle nie spostrzegłam iż to sam władca jedzie na swym Łosiu. Myślałam, że zbliża się niebezpieczeństwo, orkowie, rzecz jasna. Zastrzeliłabym z nich kilku i powiadomiła resztę towarzyszy. - Na moje ostatnie słowa, król uniósł do góry brwi.

- A co taka mała dziewczynka mogłaby zrobić przeciwko całej armii orków?! - Nie wytrzymał Legolas. Thranduil był wyraźnie poirytowany, że ktoś mu przerwał rozmowę. Uniósł do góry dłoń, co łagodnie miało oznaczać - zamknij się wreszcie.

Król ponaglił mnie, abym mówiła dalej.

- No cóż, mam dobrą nauczycielkę - kontynuowałam. - Zdaje się, że Wasza Wysokość ją zna - spojrzałam na Legolasa, przy tym podkreśliłam tytuł Wasza Wysokość. W księciu aż się gotowało ze złości. Miałam wrażenie, że elf zaraz chwyci po strzałę do kołczanu i przeszyje mnie nią w mgnieniu oka.

Zawahałam się. Czy warto ryzykować? Jednak sam się oto prosił.

- Niezwykła wojowniczka Tauriel, czyż nie?

Po tych słowach Legolas zarumienił się, lecz zaraz opanował się i przyjął na pozór kamienną twarz.

- Niech się więc pokaże - rozkazał, bowiem pomyślał, że kłamię.

Odwróciłam się w kierunku skąd przyszłam. Właśnie zastanawiałam się jak im mam to udowodnić. Jednak przeszkodziła mi w tym postać, która wyszła zza drzew. To była Tauriel, miała w ręku sztylety. Błyskawicznie podrzuciła je z małym obrotem i schowała. To była jej jedna z wielu sztuczek filmowych. Uwielbiałam gdy to robiła. Lecz teraz tylko wzdrygnęłam się z lęku.

Pokłoniła się królowi. Wyglądała na złą. Chyba niezbyt była zadowolona, że o niej wspomniałam. Rzuciła mi gniewne spojrzenie, co chyba zauważyłam tylko ja i niebieskooki elf. W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami. Dała mi sygnał abym odeszła na jakieś 10 metrów skąd nie usłyszałabym toczącej się rozmowy.

Tauriel długo o czymś rozmawiała z królem. Za to Legolas bacznie mi się przyglądał. Śledził każdy mój ruch. Co prawda nie przysłuchiwałam się rozmowie, lecz elf był wyraźnie zaniepokojony moją obecnością. Trudno - pomyślałam - niech mnie pilnuje - uśmiechnęłam się sama do siebie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania