Opiekun Rozdział 3: Koszmar
1
- Wstawaj niewdzięczny darmozjadzie ! - usłyszałem znajome wołanie, które obiło się echem po moim małym pokoju. Ściany były inne niż te, które obecnie posiadam, a zewsząd panoszyła się ciemność. Wstałem niechętnie z podłogi, a następnie ruszyłem w kierunku drzwi, zza których niosła się żałosna poświata światła - Lepiej otwieraj gnojku, bo pogadamy inaczej! - ponowne wołanie, głos był identyczny co poprzednio.
Nie wiedząc co może mnie czekać za tymi tajemniczymi drzwiami, ruszyłem powoli do przodu i każdy stawiany przeze mnie krok wydawał się coraz to cięższy, zupełnie jakby moje ciało zaczynało powoli przybierać ciężar ołowiu . Gdy dotarłem na miejsce, usłyszałem delikatne pęknięcie, a więc spojrzałem pod nogi... Moja lewa stopa zdeptała coś, co wyglądało dokładnie jak pomniejszona dwudziestokrotnie lokomotywa, odgłos pęknięcia sugerował, iż była to...
- Plastikowa zabawka...? - powiedziałem na głos.
- Dobra dość tego! - usłyszałem wołanie po raz trzeci, tym razem jednak następstwem wołania nie była grobowa cisza, lecz odgłos otwierających się z impetem drzwi - Mówiłam, że jeśli nie otworzysz tych pieprzonych drzwi to spotka cię kara - spauzowała na chwilę - a to co ma być? Zabawka? - odparła podnosząc plastikowy model lokomotywy.
- Jest mo-moja - odparłem, choć wcale tego nie chciałem...
- Ależ urocze - powiedziała, jednak po kilku sekundach rzuciła ją w ścianę, powodując lekkie jej wgłębienie - A teraz wiesz co powinieneś zrobić? Idź kup swojej mamie wódę i pety, rozumiesz? Jeśli nie wrócisz to podzielisz los zabaweczki, rozumiesz?
Byłem spetryfikowany, nie mogąc wyrzucić z siebie ani jednej myśli wpatrywałem się w jej beznamiętną twarz, która zdawała się kipieć złością na kilometr...
- Na co czekasz wstawaj !
Cisza.
- Wstawaj,wstawaj, wstawaj, w---
- Wujku. wstawaj ! Wstawaj !
- Aaargh! - odparłem otwierając szeroko oczy oraz łapiąc się za zalane potem ramiona. Alice stała tuż przy mnie i wyglądała jakby zobaczyła prawdziwego ducha. Miała na sobie to samo ubranie co wczoraj, ale jej twarz zmieniła odcień z dziecięcej obojętności na podejrzliwość.
- Nic ci nie jest, wujku? - spytała, przekrzywiając się - dziś musimy iść do szkoły...
- Szkoły?! A która godzina? - Alice pobiegła pędem do blatu kuchennego i truchtem przyniosła stojący na nim zegar - Jezu...Szósta trzydzieści, zerówka zaczyna się o ósmej - położyłem się plecami na łóżko, starając się odespać dziwny sen...
- Miałeś koszmar?
- Hmm?
- Krzyczałeś, więc wstałam, miałeś smutną minę...
- Koszmar, hmmm? - Odparłem, cokolwiek to było, mój mózg zdołał się tego wyprzeć w tej samej chwili co wstałem. Nie mogę powiedzieć, że śniło mi się coś złego czy dobrego, czasami zapomnienie wydaje się być świętością - Być może, przepraszam, że cię obudziłem...
- Skoro już wstałam...- oparła się o łóżko - to może pójdziemy do szkoły...
- Nie ma mowy!
- Dlaczego?
- Zbyt wcześnie!
- Ws-wsta-waj ! - odparła wskakując na łóżko, starając się mnie z niego zepchnąć, daremny wysiłek...
- He he, nie ma szans, że mnie zepchniesz, a teraz pozwól, że się pr----
BRZDĘK!
- AAAAAAaaaaaaaaaaaaaa!
2
Wraz z nadejściem września, rozpoczął się kolejny rok szkolny, w którym to młodzież będzie musiała uczęszczać na zajęcia lekcyjne, i marnować czas odrabianiem prac domowych, mając równocześnie mniej czasu na to, co dla dzieci powinno być najważniejsze, czyli na zabawę, oglądanie telewizji oraz zabawki. Kiedy byłem uczniem chciałem właśnie tak spędzać czas, jednak presja rodziców i przyjaciół sprawiała, że chodzenie do szkoły stało się obowiązkiem, a nie przyjemnością, ale czy nie jest tak z nami wszystkimi?
- Daaaaleko jeszcze? - spytała Alice, kręcąc głową tu i tam.
- Zrzuciłaś mnie z łóżka aby wcześniej iść do szkoły... - wymamrotałem z dziwnym uśmiechem - jesteśmy na miejscu ! -powiedziałem po paru minutach.
Szkoła podstawowa wyglądała na ogromny kompleks, składający się z trzech budynków, odgrodzonych od siebie placami zabaw, zaprojektowanych pewnie z myślą o najmłodszych. W oddali widać było boisko szkolne z dwoma bramkami oraz niskimi trybunami, a przy bramie wjazdowej stały dziesiątki dzieci ze swoimi rodzicami, podobnie jak Alice, miały rozpocząć swoje szkolne życie właśnie w tym ośrodku...
- Coo jest? Wygląda aż tak strasznie ? - spytałem głaszcząc ją po czarnej czuprynie.
- A co jak inne dzieci mnie nie polubią?
- Bądź sobą i staraj się być dla nich miła, wtedy zapoznasz się z innymi !
Pokiwała twierdząco głową.
- Wszystkie dzieci zapraszam tutaj - powiedziała kobieta z długą białą kartką - zaprowadzę was do klas !
- Słuchaj, Alice, idź teraz do tej pani, a ona zaprowadzi ciebie oraz innych na lekcje...
- Kiedy po mnie przyjedziesz? -spytała ponuro...
- Jak skończysz zajęcia ! lekcje kończysz o piętnastej, prawda ? Przyjdę po ciebie krótko potem...
Gdy ruszyłem z powrotem do domu, zaczęła mnie boleć głowa, ból początkowo wydawał się być znośny, lecz wkrótce stał się nie do zniesienia, usiadłem na ławce i i złapałem się za głowę....
- T-ty mały gnojku ! Ani mi myśl iść do szkoły póki mi wódy nie załatwisz - powiedziała kobieta głośno - jesteś tu na mnie skazany, czy tego chcesz czy nie, ty mały sk---
- Spierdalaj! Odwal się ! Nic dla mnie nie z----
Straciłem przytomność
Komentarze (10)
Pozdrawiam ;).
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania