Poprzednie częściOpiekun Rozdział 1: Powrót

Opiekun Rozdział 6: Dzień duszy

Pośrodku blado białego pomieszczenia znajdowało się duże, jednak prosto przygotowane łóżko. Nie posiadało ono w sobie nic szczególnego: nie było szerokie, miało ono biedne posłanie, składające się z białego prześcieradła, kołdry oraz błękitnej poduszki. Ten mebel miał nogi w kształcie cienkich walców, a przy nim stały untensile medyczne...

Było to bowiem szpitalne łóżko...

Tamtego wieczoru zawiozłem Alice do szpitala i wychodzi na to , że przypadkiem zasnąłem w pokoju dziewczynki. Ze snu zbudził mnie delikatny powiew wiatru, będący następstwem otwarcia przez pielęgniarkę okna...

- Oh! Obudziłam pana? Przepraszam...

Uniosłem się z niezbyt wygodnego krzesła w taki sposób, że moja twarz skierowana była wprost na nią.

- To nic - odparłem ziewając -I tak już chyba za długo spałem... - dodałem, kierując nerwowo wzrokiem na tarczę zegarka, zawieszonego tuż nad drzwiami wyjściowymi pokoju...

Skinęła głową z udawanym uśmiechem, dając do zrozumienia, że sytuacja jest nie tyle komiczna co smutna...

- No dobrze...Mogłaby mi pani powiedzieć co będzie z nią?

- Cóż... - powiedziała, kierując się do łóżka pacjętki by wyciągnąć z jednej jego strony tabliczkę z małym drukiem - Alice Strand, lat siedem, system odpornościowy wydaje się słabszy niż przeciętny, co dowodzi, że strata przytomności wynika z jego nadwyrężenia...Czy córka nie była ostatnio podatna na czynniki środowiskowe, które mogły spowodować ten stan?

- Ona...ona nie jest moją córką... Nie wiele naprawdę wiem o jej stanie zdrowia, ani czy ma słaby system odpornościowy...jestem chyba...aby...opiekunem...Żaden byłby ze mnie oj-- Zanim zdążyłem dokończyć, poklepała mnie po ramieniu. Z bliska wyglądała na jakieś dwadzieścia parę lat, chyba zadbane rude włosy i perłowe oczy mi na to wskazują.

- Nie mi oceniać - odparła - Nie znam pana na tyle dobrze aby oceniać, ale to pan ją tu sprowadził, a teraz może być pod naszą opieką... Prosiłabym pana o odpoczęcie na zewnątrz, w tym czasie ja sprawdzę jej stan, hmm?

Podążyłem za jej wskazówką i opuściłem pokój Alice by udać się na zewnątrz aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Pogoda była wspaniała w pełni tego wyrazu znaczeniu; Słońce zaczęło się unosić wysoko, przebijając się przez bujne korony drzew, które mimo zbliżającej się jesieni nie utraciły ani grama swego piękna. Gdzieś w oddali ćwierkało stado ptaków, a na niebie zaczęly się pojawiać leniwe chmury...

DRING!

DRING!

DRI---

- Tato? - Zawołałem, uwalniając przy tym niechcący osfry kaszel...

- Glenn, nic ci nie jest?

- N-nic tylko kaszel, wczoraj cały czas byłem na dworze...

- Rozumiem...A co z Alice? Wcześniej mówiłeś, że zasłabła...

Jego głos na chwilę ucichł, powstrzymywając kolejną falę kaszlu, odpowiedziałem :

- Jeszcze nie wiem...Pielęgniarka powiedziała, że Alice ma słaby system odpornościowy...

- Widzisz, nawet o tym nie wiedziałem...

- Nawet mi nie mów... - Usiadłem na ławcę tuż przy wejściu do szpitala, po mojej lewej spacerowali staruszkowie trzymając się za ręce, a po prawej był parking z niewielką ilością samochodów...

- Obecnie jestem poza domem - Ojciec przerwał martwą ciszę - Wieczorem jednak będę z powrotem, wpadnij kiedy będziesz miał czas, weź Alice ze sobą...

Rozmowa trwała jeszcze przez chwilę, ale postanowiłem ją przerwać pod pretekstem kupienia czegoś do jedzenia, choć nie do końca była to prawda... Tak bardzo chciałem powiedzieć mu prawdę, powiedzieć, że jego syn umrze za jakieś dwa miesiące...

Powiem mu... Gdy wrócę z Alice do ojca, powiem im obu o mnie, powiem, że czeka mnie...

- Kurwa...Nie myśl o tym!

Wszedłem do szpitala i po poinformowania pracowników, udałem się windą na pierwsze piętro, gdzie znajdował się pokój Alice. Gdy winda dojechała na miejsce, wysiadłem, a następnie obrałem pierwsze drzwi na lewo. Powitało mnie to samo pomieszczenie co przedtem; Ciasne i zawierające minimum funkcjonalności.

- Czuje się pan już lepiej? - Spytała mnie pielęgniarka.

- Tak... Co z Alice? - podszedłem do dziewczyni i przejechałem palcami po jej ciemnych włosach.

- To silna dziewczyna, nic jej nie będzie...

- Jest twarda jak jej matka... - powiedziałem szeptem do siebie, ulegając delikatnej pokusie uśmiechnięcia się...

- Przez jakiś czas będzie musiała odpoczywać, ale nic jej nie powinno być... Niech pan patrzy, budzi się !

Alice leniwie uniosła powieki, a jej oczy starały się przejąć kontrolę nad światłem. Podniosła się i zadała pytanie, które zmazało uśmiech z mej twarzy...

- Kim jesteście? - spytała...

 

[ Historia skończy się za dwa rozdziały... Czekajcie na finał ! ???]

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Shogun 19.02.2020
    Koniec za dwa rozdziały? Z tego co pamiętam, to szybciej niż na początku planowałeś. Będę czekał na finał :). Kurcze, dobry rozdział, ale ostatnie pytanie całkowicie mnie dobiło. Uszkodzenie mózgu? Amnezja? Naprawdę smutne. Glenn za dwa miesiące umrze, Alice ma amnezje. Gorzej już chyba być nie może. Cóż, z niecierpliwością wyczekuję następnego rozdziału.
    Pozdrawiam ;).
  • DEMONul1234 19.02.2020
    Powiem, że miałem lepsze "gorsze pomysły", ale myśle, że ten będzie dobry. Następny rozdział pojawi się w piątek lub sobotę i będzie baardzo długi...Coś wielkiego się stanie...
  • Shogun 19.02.2020
    O proszę. W takim razie szykuję się rozdział "niespodzianka" :). Już nie mogę się doczekać :D.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania