Poprzednie częściOpiekun Rozdział 1: Powrót

Opiekun Rozdział 7: Ty i ja

[16 lat temu...]

- Gleeeenn! Gleeen. Glenn? - Do moich uszu dotarł znajomy głos, który przy akompaniamencie padającego deszczu zdawał się tracić z każdą sekundą na ostrości. Siedziałem wtedy w małej szopie na narzędzia, leżącej na małym wzniesieniu skierowanym w kierunku pobliskiego lasu w taki sposób, że przy każdym wyprostowaniem nóg, lewitowałyby nad niewielką przepaścią - Glenn! Tu jesteś, myślałam, że znowu poszedłeś do lasu...

- Nie mam ochoty na rozmowę, Mary... - Odparłem, zapadając następnie w głębokie zamyślenie, podczas, gdy ona usiadła obok mnie, brudząc tym samym materiał czerwonej sukienki, którą otrzymała od taty w dzień swoich poprzednich urodzin - Po co tu przyszłaś?

- Jak to "po co?"? - Zakrzywiła się jakby usłyszała głupotę -Przyszłam zabrać cię do domu, braciszku...

- Domu? Nazywasz to domem? Matka mnie nienawidzi nawet nie wiem za co, a ojciec....ojciec całe dnie pracuje za granicą...

- Czyli jeszcze nie słyszałeś... - zaczęła Mary.

- Niby czego?

Mary podniosła się i starła niewielką rzepę z lewego buta...

- Tata wraca dziś wieczorem, podsłuchałam rozmowę mamy z tatą - rzekła entuzjastycznie, ale ja wciąż pozostałem bez mowy - Dlaczego się smucisz? Przecież to fajnie !

Z kieszeni wyciągnąłem kawałki zepsutej plastikowej lokomotywy, która była moją ulubioną zabawką z dzieciństwa.

- Matka to zrobiła...zepsuła ją o-o tak...

- Jak tata przyjedzie to dostaniesz nową ! Oj Glenn, aby młodsza siostra musiała się tobą opiekować!

- Huh... - Odparłem, czasami dobrze jest mieć taką siostrę...

 

[TERAZ]

Minęło półtora miesiąca odkąd odebrałem Alice ze szpitala, jednak do tego czasu jej stan nie poprawił się ani na trochę, wciąż ma zanik pamięci i przez to nie pamięta nic co się wydarzyło. Zapomniała o mnie i o swojej matce, a nawet o swoim dziadku i wspólnie staraliśmy się jej o wszystkim przypomnieć, lecz efekt był taki sam; nic się nie zmieniło.

Powiedziałem swojemu ojcu o chorobie oraz o obecnym stanie, co przybiło go do reszty i zajęło mu kilka dni aby na mnie spojrzeć, choć myślę, że powoli dochodzi do siebie, a nawet czasami się do mnie odezwie. Wiem, że nie byłem w domu przez parę dobrych lat, i nie byłem idealnym synem, ale to nie znaczy, że nie będę się starał. Ludzie potrafią się zmienić, trzeba im tylko na to pozwolić...Mój ojciec zadecydował, że potrzebuje czasu by wszystko przemyśleć, na co przystałem. Byłem mu w końcu to winny...

Wróciłem więc z Alice do swojego małego mieszkania, w którym kurz sprawił, że trudno było mi oddychać, otworzyłem więc okno. Porządnie odkasłałem ulatujący na wolność pył, a sam w stanie byłem dostrzec piękno słońca, które opadając na dół, wskazywało wczesne popołudnie. Alice włączyłem telewizor, a sam (kaszląc) rzuciłem się na łóżko aby odpocząć...

- Ty niewdzięczny mały sk---

Zaczęła boleć mnie głowa. Słyszałem coś, co zdawało się przypominać zniekształcony kobiecy głos. Był znajomy, zupełnie jakbym go gdzieś już słyszał...

- Tak, do ciebie mówię...mam nadzieję, że było to tego wartę! - Głos powrócił, tym razem jednak przybrał na intensywności, przyprawiając mnie o zawroty...

- Kim jesteś? - Spytałem, a Alice zwróciła na mnie uwagę, pewnie myślała, że mówię do niej, ale uśmiechem i skinięciem głową pokazałem, że wypowiedź nie była skierowana do niej...

- "Kim jestem?" Pewnie nie powinnam się dziwić, skoro to przez ciebie stało się ze mną to, co się stało...- odezwał się w myślach głos, myślałem, że narastający wciąż ból, rozsadzi mi głowę - Pewnie zaopiekowanie się dzieckiem nie jest takie proste, co? Ciągle gada, przeszkadza, ogranicza?...

- Mylisz się...

- Czyżby? Kiedy ostatnio zrobiłeś co chciałeś? Dla niej nie znalazłeś pracy, dla niej musiałeś się męczyć, to z nią spędzałeś cały swój czas...

Złapałem się za głowę, spoglądając w kąt pokoju.

- Taaak...Wiesz, że mam rację...tak samo miałam z tobą, to przez to, że właśnie TAKI byłeś moje małżeństwo się rozpa---

- Zamknij ryj! - nie mogłem już znieść tej tragedii, więc krzyknąłem w głowie - Dobrze wiesz jak było...

 

[16 lat temu]

Przechodziłem wtedy obok sypialni rodziców, gdy dotarły do mnie krzyki...

- Mam już dosyć tych gnojków ! Nic im nie pasuje...Nie mogę już nic robić, zgadza się, NIC! To tylko banda małych niewdzięczników!

- Uspokój się kobieto! - powiedział ojciec równie agresywnie co moja matka - Nie zapominaj, że to są też moje dzieci, a doszły mnie słuchy co ty im robisz!

Kobieta zamilkła na chwilę, a potem wykonała gest podobny do wyrywania sobie włosów ze złości...

- Że niby skąd masz ta--

- Mamy przecież sąsiadów, skarżyli mi się, że słyszą wrzaski i inne plugastwo...- Ojciec też chwilowo zamilkł - Mary, Mary mi powiedziała co zrobiłaś z zabawkami Glenn'a...

- Zabawkami? Była to jedna, pierdolona lokomotywa, wielkie mi halo...

Ojciec zaczął łazić w kółko po pokoju, aż w końcu przemówił:

- Źle postąpiłem zostawiając tu dzieci same, źle postąpiłem, że zostałem z tobą...

To ostatnie zdawało się uderzyć ją najbardziej....

Po paru minutach spokoju, tata kazał się mi oraz Mary pakować, po czym we trójkę wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do krewnych...Był to ostatni dzień, w którym widziałem swoją matkę...

 

[TERAZ]

- Wszystko przez tę zabawkę, ten pociąg zniszczył rodzinę....

Pociąg? Jakiś czas temu Alice wspomniała, że lubiła pociągi...

- Pewnie chciałbyś ją teraz uderzyć, co ? Zasługuje na to po tym co to---

- Mówiłem już, zamknij się!

- Ha ha, Zostało ci ile? Parę dni życia? CO masz zam---

Złość przejęła nade mną kontrolę, chciałem wstać i wydrzeć się na cały głos, jednak to obecność dziewczynki sprawiła, że się powstrzymałem...

- Ta mała dziewczynka jest pod moją opieką! Przeszedłem z nią więcej niż sobie wyobrażasz ! Koło licha lata mi czy umrę, czy nie, byle ona mogła żyć normalnym życiem... Słyszysz mnie?!

Odpowiedzi nie było, a sam poczułem się senny...

- Jeszcze nie teraz...muszę...

Zmęczenie zaczęło przejmować nade mną władzę, powieki stawały się ciężkie niczym ołów...

"Wszystko przez tę zabawkę, ten pociąg--"

POCIĄG ! WŁAŚNIE! Alice była szczęśliwa kiedy razem nim jechaliśmy...Może zabierając ją tam, coś zdziałam...

Moje ciało zdawało się odmawiać mi posłuszeństwa, będąc drętwe jak nigdy przedtem. Lewą ręką wsparłem swoje ciało, które z bólem wznosiło się ku górze, niesamowity wysiłek, jeśli mogę tak to nazwać...

- Alice ! - powiedziałem zachrypniętym głosem.

- Wujku? - przekręciła głowę...

- Zabiorę cię w pewne miejsce...

 

***

Obraliśmy drogę na skróty i dotarcie na stację kolejową zajęło nam nie więcej niż dwadzieścia minut. Miejsce to nie zmieniło się ani trochę. W oddali stały ustawione równo kosze na śmieci, a wszędzie pełno było ławek. Zachód słońca również wpływał na estetykę tego miejsca, wprowadzając zbliżone do koloru pomarańczowego światło, które łagodnie, ale kapryśnie wpadało do oczu.

- Wujku, co my tu robimy? - Spytała zaciekawiona, a ja spojrzałem na tablicę elektryczną z wyświetloną godziną przyjazdu pociągu, od przyjazdu maszyny dzieliło nas parę minut...

- Alice...pozwól, że coś ci powiem... - ukląkłem naprzeciw niej po czym delikatnie chwyciłem ją za ramiona - Jakiś czas temu znałem pewną młodszą ode mnie dziewczynę, która zmieniła moje życie na zawsze; bawiła się ze mną, gdyż nie miałem znajomych, chroniła mnie przed złymi ludźmi a nawet się mną opiekowała...Ta dziewczyna była moją siostrą, a twoją matką...To dzięki niej nauczyłem się jak być dla ciebie oparciem, byłem takim opiekunem, jakim ona była dla dla mnie...Można więc powiedzieć, że to ona - młodsza siostra - nauczyła mnie wszystkiego co wiem...Gdy zmarła, ja i twój dziadek opłakiwaliśmy ją długo, ale musiałem być silny...dla ciebie...Prawda jest taka... - Zamknąłem na chwilę oczy po czym otworzyłem je - Zanim cię poznałem, dowiedziałem się, że niedługo umrę...Gdy się o tym dowiedziałem, odciąłem się od reszty świata, wtedy jednak poznałem ciebie... To ty nadałaś sens memu życiu; pokazałaś mi co znaczy byś sobą, co znaczy kochać, a co znaczy dla kogoś żyć... Więc cokolwiek się stanie, chcę abyś wiedziała, że jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało...

Naszą rozmowę przerwał odgłos zbliżającego się do stacji pociągu... Alice - Jakby pod wpływem wstrząsu - Odwróciła się i spojrzała na zbliżającą się lokomotywę, a następnie podbiegła do niej z radością...

Zostałem w tyle, wpatrując się w jej cudny uśmiech, gdy zobaczyłem, że ktoś stoi obok mnie. Była to ledwie widoczna sylwetka kobiety, młodszej ode mnie o parę lat...

- Mary...Mam nadzieję, że sprostałem roli opiekuna...

Opadłem bezwładnie na ziemię, a przed moimi oczami rozwijała się ciemność, zaczęło mi się robić zimno...

- A więc tak to jest umierać, co? - pomyślałem...

Wtem usłyszałem krzyk...

- Wujku! Wujku!

Alice klęknęła, łapiąc mnie za dłoń, po jej policzkach spływały łzy...

- Uśmiechnij się - powiedziałem cicho - Masz całe życie przed sobą...

Nastała cisza, przerywana jedynie przez płacz i gwar obcych osób...

 

[Przez miesiąc zastanawiałem się jak ma wyglądać ten rozdział, jednak ciągle go zmieniałem...I wtedy... wpadł mi do głowy taki pomysł, że musiałem go zrealizować jak tylko wrócę do domu...Mam nadzieję, że dobrze wypadł(bo wypadł, prawda?)

Widzimy się w epilogu ! Zobaczcie jak skończy się seria w rozdziale 8 ! ]

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Shogun 21.02.2020
    A jakże, wypadł, i to bardzo :). Kurcze, bardzo dobry rozdział. Pełen emocji, wspomnień, przeszłość pomieszana z teraźniejszością w świetny sposób.
    Minęło już tyle czasu. Glenn niedługo umrze, albo już umiera. Naprawdę smutna to historia, ale no nic zobaczymy jak się zakończy. Z niecierpliwością wyczekuję ostatniego rozdziału/epilogu.
    Pozdrawiam ;).
  • DEMONul1234 21.02.2020
    Glenn umarł...i to nie spojler...Istniało wiele wersji tego rozdziału, które chodziły mi po głowie...W większości z nich Glenn umierał, a różnił się jedynie sposób...Były jednak dwie wersje, nad którymi myślałem jakiś czas... W pierwszej z nich to Alice miała umrzeć, w drugiej Glenn miał stracić pamięć... Jednak myślałem, że śmierć Glenna ma tu najwięcej sensu.... Po epilogu, który będzie pewnie jutro wieczorem, napiszę posłowie, w którym dokładnie napiszę skąd pomysł na fabułę się wziął(bo pewne zdarzenie skłoniło mnie do napisania tej historii).
  • Shogun 21.02.2020
    O kurcze, rzeczywiście umarł? Szkoda, bo zdążyłem go polubić :(. Jutro wieczorem? Super :). O proszę, posłowie. Jestem strasznie ciekaw w takim razie co skłoniło cię do napisania tej historii. Teraz będę czekał z jeszcze większą niecierpliwością na twoje publikacje.
  • Clariosis 13.09.2020
    Hm, został mi jeszcze epilog do przeczytania, więc na razie wstrzymam się z dłuższą opinią, by wszystko spiąć w całość. Choć cała historia zadała mi się bardzo prędko "przemykać", przez co nie mogłam zbyt mocniej wczuć się w bohaterów, to bardzo podoba mi się przekaz. No i to, co spotkało Glenna... naprawdę, żaden człowiek nie zasługuje, by zostać tak potraktowanym przez własną rodzicielkę, która powinna w życie wprowadzić i być tą, która nauczy młodego człowieka kochać. Dobrze, że przed śmiercią zdołał zaznać tego uczucia od innej osoby - choć żył tak krótko, wierzę, że umarł spełniony. Być może jedyne czego żałował to tego, że musi Alice zostawić samą.
  • DEMONul1234 13.09.2020
    Dzięki za przeczytanie! Była to tak naprawdę pierwsza seria, którą napisałem i której zawdzięczam swoją rozpoznawalność (chyba^^) więc przeminęła szybko. Napisałem parę uzupełniających rozdziałów(rozwiń u góry). Już dwukrotnie chciałem napisać sequel do historii, ale nigdy z tego nic nie wyszło. Chyba zostawię wszystko tak jak jest i kiedyś dopiszę coś dodatkowego do tego.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania