Opiekunowie snów cz.1
Od kiedy pamiętam, bałam się ciemności. Gdy w całym mieszkaniu gasły światła, a wszyscy domownicy leżeli w łózkach, naciągałam kołdrę na głowę i z zaciśniętymi powiekami starałam się zasnąć mimo przeczucia, że coś jest w moim pokoju. Czasem to poczucie wzmacniał jakiś szelest, szmer czy szept. Czasem byłam wręcz przekonana, że ktoś stoi w najciemniejszym zakamarku. Rodzice wszystkiemu zaprzeczali, gdy tylko zaczynałam zwierzać się z moich obaw. Pewnego dnia jednak wszystko stało się jasne.
Jak zawsze rano zjadłam śniadanie. Rodzice krzątali się po mieszkaniu szukając to portfela, to kluczyków do samochodu, to kluczy z domu, jakichś papierów do pracy, czy nawet skarpetek do pary. Mama wyszła z domu pierwsza i zostaliśmy z tatą we dwoje.
Od samego rana byłam jakaś nieswoja. Nie mówiłam nic rodzicom ale w nocy miałam najgorszy koszmar, jaki kiedykolwiek mi się przyśnił. Wciąż czułam strach, a na samo wspomnienie chciało mi się płakać. Gdybym potrafiła, może opowiedziałabym im o tym wszystkim, ale gdy już zdobyłam ich uwagę, brakowało mi na to sił. Uśmiechali się do mnie ciepło, gładząc po włosach i wracali do swoich poszukiwań na czas.
Pamiętam, że w szkole tego dnia, byłam bardzo zmęczona. Na lekcji oparłam się głową o ścianę i przysypiałam. Koleżanki, z którymi wtedy siedziałam, nie budząc mnie chichotały cicho, rozbawione kimś lub czymś, a ja nie miałam nawet siły, by otworzyć oczy. Zmuszona byłam do tego, gdy nauczycielka uderzyła dziennikiem o stolik, przy którym siedziałam. Podskoczyłam z piskiem, a cała klasa wybuchnęła śmiechem. Moje koleżanki rechotały najgłośniej i już wiedziałam, że wcześniej to ja je tak bardzo rozbawiłam. Za karę, że nie uważałam na lekcji, musiałam się przesiąść, choć bardzo tego nie chciałam.
W pierwszej ławce przed biurkiem nauczycielki, gdzie miałam usiąść, zawsze siedział pewien chłopiec- Bogumił. Nikt się z nim nie bawił, a on sam prawie nigdy się nie odzywał. Bardzo wyróżniał się na tle pozostałych dzieci, dlatego często śmiano się z niego i dokuczano mu. Bojąc się, by i mnie nie zaczęli tak traktować, nie chciałam usiąść obok niego.
Nauczycielka ponaglała mnie, stojąc obok. Próbowała uciszyć klasę ale to wszystko było dla nich zbyt zabawne, ja natomiast nie przypominałam sobie, by przytrafił mi się kiedyś gorszy dzień.
Usiadłam jak najdalej chłopca odsuwając od niego krzesełko ale i to nie pomogło. Na przerwie nikt nie chciał się ze mną bawić i nawet moje koleżanki uciekały ode mnie. Zrobiło mi się tak przykro, że chciałam zapaść się pod ziemię. Kiedy chciałam z powrotem z nimi być w ławce, przewróciły krzesło bym nie mogła na nim usiąść. Niechętnie wróciłam do Bogumiła, który również odsunął się ode mnie. Od tamtej chwili przez cały dzień odzywano się do mnie jedynie wtedy, gdy chcieli się ze mnie pośmiać. Gdy wychodziliśmy już do domu, Bogumił zaczepił mnie na korytarzu zapewniając, że może się ze mną bawić, jeśli inni nie chcą. Byłam na niego tak zła, że jedyne czego chciałam, to by przestał istnieć.
- Nie mów do mnie! To wszystko przez ciebie!- wykrzyczałam mu w twarz.- Przez ciebie mnie już nie lubią!
- Dlaczego? Przecież się odsunąłem- zdziwił się, smutno patrząc w podłogę.
- To nie wystarczy!- Poczułam gorące łzy na policzku rozgrzanym od zdenerwowania.
- Proszę, nie płacz. Nie chciałem sprawić ci przykrości.
- Za późno. Zniknij!- krzyknęłam na niego i uciekłam wycierając twarz do rękawów swetra. Na placu czekała już na mnie mama. Dobiegłam do niej, wtuliłam się w nią, po czym usiadłam na tylnym siedzeniu i z nadąsaną miną nie odzywałam się do nikogo nawet w domu.
Po obiedzie usiadłam przy biurku, by zrobić zadanie domowe i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziła mnie dopiero mama, która z wyrzutami pytała, czemu śpię przy biurku a nie w łóżku. Wytłumaczyłam jej, że nie mogłam w nocy spać przez koszmar, więc w szkole byłam niewyspana. Opowiedziałam jej również o tym, jak to się stało, że nikt nie chciał się ze mną w szkole zadawać. Chwilę milczała kiwając głową, jakby jeszcze nie do końca zrozumiała, o co mi chodziło, a następnie powiedziała, że to jak traktują mnie inne dzieci nie powinno zależeć od tego, z kim rozmawiam, tylko od tego jaka jestem, a jeśli ktoś jest tak niemądry, by śmiać się ze mnie bez powodu, nie jest widocznie dobrym kolegą. Rozpłakałam się i przekonana, że wcale mnie nie rozumie, nakrzyczałam na nią, czego zaraz pożałowałam. Bez słowa wyszła z pokoju, co zabolało mnie bardziej niż wyśmiewanie mnie jakiego doświadczyłam tamtego dnia. Mimo wszystko uważałam, że mama się myliła. Nie wiedziała, jak to jest, kiedy wszyscy się od ciebie odwracają i kiedy jest się samemu. Nie ma się z kim pobawić, porozmawiać i jedyne, co można, to patrzeć jak inni są szczęśliwi. Starać się jak najmniej zwracać na siebie uwagę, by za często się ze mnie nie śmiali. Tak ciężko pracowałam na to, by zaakceptowali mnie najfajniejsi koledzy z klasy i wszystko straciłam przez głupi koszmar. Poszłam do pokoju i wyrwałam tacie z ręki pilota od telewizora. Zmieniłam kanał i naburmuszona usiadłam na drugim końcu kanapy.
- Ciężki dzień?- zagadał po chwili wpatrywania się we mnie ale udawałam, że tego nie widzę.
- Tak- burknęłam.
- Eh... Mój też- westchnął ciężko.- Co oglądamy?
- Nie wiem. Reklama jest.
- Faktycznie- przyznał uderzając się w czoło.
Po godzinie mama przyszła oznajmić, że muszę jeszcze odrobić zadanie do końca. Nie patrząc na nią, wróciłam do swojego pokoju i na odczepnego zrobiłam, co było zadane. Kiedy wróciłam do salonu, tata słysząc już, że idę, oddał mi pilota.
Siedzieliśmy przed telewizorem do późna. Mama upominała nas, byśmy poszli już do łóżek ale mnie wcale nie chciało się spać. Usiadła między nami czekając, aż skończy się bajka i gdy znów była przerwa na reklamy wyłączyła telewizor. W pokoju nagle zrobiło się ciemno. Tato wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju narzekając, że robię się coraz cięższa. Ucałował mnie w czoło i życzył miłych snów. Z przedpokoju mama również życzyła mi dobrej nocy i zgasili światło zamykając drzwi mojego pokoju.
Przewracałam się z boku na bok nie umiejąc się ułożyć. Wcale nie chciało mi się spać przez to, że zasnęłam przy biurku na godzinę. Tej nocy księżyc w pełni świecił wprost w moje okno, przez co bałam się nieco mniej. Choć tyle dobrze- pomyślałam, próbując nie wiercić się dłużej.
Twarzą do ściany, szczelnie zakryta kołdrą od stóp do głów wmawiałam sobie, że nikogo prócz mnie w pokoju nie ma. Bo któż mógłby być? Wszystkie starania poszły na marne, gdy zaczęłam słyszeć coraz wyraźniej szmery. Skuliłam się pod kołdrą i przewróciłam na drugą stronę. Przekonana, że cokolwiek by nie było obok, nie zauważy mnie, gdy przez szparkę w kołdrze trochę się rozejrzę.
Komentarze (10)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania