Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica, część 68

***

 

- No dobra, ale mówiłeś coś o miłości, a do tej pory to raczej jakaś historia o Bruce’ie Lee.

- Jaka ty jesteś niecierpliwa! Powinienem ci zadać pokutę.

- Uważaj, żebym to ja ci zaraz czegoś nie zadała. - Dłoń Żanety znów powędrowała w dół, jednak Przeor ścisnął ją w nadgarstku tak, że dziewczyna omal nie pisnęła.

- Wydaje mi się, że to była miłość.

- Czyli nie jesteś pewien? - spytała, jednocześnie rozmasowując przegub dłoni.

- Życie twardo się ze mną obeszło. Zrozumiałem, że bez ludzi takich jak ja, miłość straciła by sens. Przestałaby lśnić. Nie miałaby komu wybaczać.

- To przez to, co tam się stało?

- Po części tak. Udało się nam wtedy zbliżyć do mandali na tyle, aby...

 

***

 

- Prawie skończyli, popatrz! – szepnął Antonio.

Wikary skinął w jego stronę. W kapturze jego oczy wyglądały jeszcze mroczniej niż zwykle. Antonio pomyślał, że gdyby byli w świecie „Władcy Pierścienia”, Dariusz robiłby za uruk-hai.

Jazgot trombit wciąż zagłuszał wszystko dookoła. Szpalerem, pomiędzy ustawionymi w rzędach instrumentami, w trójkątnym szyku, trzech dzierżawców krzyża posuwało się powoli naprzód. Po chwili kawalkada zatrzymała się na progu mandali, a trombity jeszcze bardziej nasyciły brzmienie. Trzech starców odsunęło się od swojego dzieła, z kolei czwarty usypał ostatni, środkowy element. Kiedy skończył, muzyka urwała się, a mnisi zamilkli. Echo niosło dzwięk jeszcze przez chwilę, po czym w ogrodzie zapanowała niespodziewana cisza. Dzierżawcy krzyży rozstąpili się, robiąc miejsce dla profesora. Dopiero teraz dało się zauważyć, że przez cały czas, pod połami płaszcza miał schowaną małą inkrustowaną skrzyneczkę. Z drugiej strony mandali, czterej starcy ustawili się w prostym rzędzie. Jeden z nich wyciągnął przed siebie czarną koronę. Wyglądało na to, że wszyscy oczekiwali kolejnego ruchu. Kiedy profesor zrobił krok naprzód, różnokolorowe rowki mandali zaczęły chrzęścić pod jego stopami. W odpowiedzi, czterej starcy również postąpili do przodu. Misternie usypane, pięknie odwzorowane fraktale, w które włożyli wszystkie swe siły, stawały się na powót pustką. Jeden ze starców sięgnął po żółtą czapkę profesora, drugi zaś, dostojnym królewskim ruchem, nałożył mu na głowę czarną koronę. Profesor zachwiał się, jakby przez jego ciało przeszła błyskawica. Kiedy już odzyskał równowagę, bez najmniejszych problemów otworzył relikwiarz i wyciągnął z niego bochenek chleba, którego kęsy złożył na usta klęczących przed nim starców. Następnie wystawił go do góry i pokazał wszystkim zgromadzonym. Kiedy Nowy Król Sikkimu oraz Pan Pięciu Szczytów Kanczencongi zamknął bochen ponownie w relikwiarzu, dźwięk trombit wystrzelił w przestrzeń ze strojoną siłą, a władcy zajęli miejsce na kamiennych tronach. Profesor wyglądał teraz na pełnego sił, ale jednocześnie jego włosy całkowicie posiwiały. Widać było, że przejął na swoje barki jakiś niewyobrażalny ciężar.

- To chyba jeszcze nie koniec - zauważył Antonio, a wikary skinął głową.

Zaczęło się udzielanie błogosławieństwa. Mnisi ustawili się w kolejce, jednak niektórzy próbowali wymuszać miejsce, nie mogąc się już doczekać. Kilka minut później, tłum wciąż napierał, jednak stało się jasne, że nie każdy otrzyma przekaz. Profesor wstał z tronu i wraz z pozostałymi władcami udał się ścieżką na tyły dębu. Tumult wokół nich był niewyobrażalny, ponieważ mnisi, w desperacji, wszelkimi sposobami próbowali przedostać się do bezcennej transmisji mądrości.

- Antonio, musimy się w to wmieszać teraz, bo później będzie za późno! - krzyknął przez jazgot wikary, po czym ruszył w tłum, torując sobie drogę łokciami i nie tylko. Szło mu to całkiem wprawnie. Serwował tu i uwdzie lewy, bądź prawy sierpowy, a mnisi na jego drodze padali jak muchy. Wkrótce nie musiał się już szarpać, ponieważ pozostali zauważyli, że nie ma co z nim bojować i ustępowali miejsca. Dzięki temu, po niespełna minucie zbliżyli się do profesora na wyciągnięcie ręki. Wikary schylił się ostatni raz i sprawnym ruchem przepchnął tuż przed niego. Nataniel położył mu rękę na głowie. Potężny strumień energii przeszył nagle jego ciało, a kolana ugięły się. W strugach światła, usłyszał jedynie: „Myślałeś, że nie wiem kim jesteś? Zaczekajcie na mnie w kapliczce pod dębem”. Bokser stał oszołomiony, dopóki tłum nie wypchnął go poza krąg. Wydarzenia wydawały mu się teraz snem. Obserwował je jakby z góry. Jego ciało chwyciło Antonio i przebili się razem na tyły. Zeszli drabiną na dół. Antonio mówił coś do niego, a odpowiedzi automatycznie wydobywały mu się z ust. Odpowiadał wedle potrzeby. W tym stanie wszystko do siebie pasowało. Nie musiał się o nic martwić. Tylko czekać. Wkrótce pozna wszystkie odpowiedzi. Nie wiedział ile czasu minęło, wkrótce jednak wszystko znów zaczęło wracać do normy. Kapliczka była pusta. Ołtarzyk i malunki nad nim wyglądały dokładnie tak, jak przekazał im to kardynał Perucci. Małe oliwne lampki sprawiały, że prawie zupełnie zapomnieli o harmidrze panującym na zewnątrz. Wkrótce i on się uciszył, a na drabince pojawił się profesor, w towarzystwie czterech pozostałych władców. Zupełenie lekceważąc gości, przemaszerowali przez pomieszczenie, i zniknęli za kotarą prowadzącą do ukrytego korytarza. Profesor jednak zatrzymał się i odwrócił. Byli teraz w kapliczce tylko we troje.

- Czyli jednak - odezwał się pierwszy - Karol wysłał was, żebyście przemówili mi do rozsądku. Dlaczego nie przyjechał tu sam, z Krystianem i Nikodemem?

- Nawet nie wiesz profesorze, ile musieliśmy włożyć wysiłku w to, aby nasza wyprawa pozostała incognito - odpowiedział Antonio - Bez zbędnych szczegółów, wszyscy uznaliśmy, że będzie najlepiej, abyśmy to my po ciebie pojechali.

- Moje uszanowanie zatem, ale nie sądzicie chyba, że tak po prostu z wami wrócę?

Dariusz doszedł już nieco do siebie. Jedna kwestia nurtowała go od początku.

- Dlaczego profesor wybrał akurat mnie? Mógł profesor równie dobrze przekazać wiadomość bezpośrednio, a naraził pan całą swoją pracę i reputację wplątując w to obcego księdza?

- Nic nie dzieje się przypadkowo. Nie macie pojęcia, jak silne jest pole mocy tego tandemu – Nataniel wskazał gestem koronę i relikwiarz – Kiedy użyłem ich po raz pierwszy, na Natanku – Można było zauważyć, że powieka naukowca drgnęła – Przed oczami pojawił mi się obraz całości. Trudno to ubrać w słowa. A raczej nie da się. Przestaje się być wtedy człowiekiem. Znika ciało. Nie ma słów. Stamtąd widać wszystko. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Byłeś w to wpisany od samego początku, Dariuszu. Przestrzeń skierowała mnie właśnie do ciebie. Twoja dusza jest stara. Chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę kim naprawdę jesteś.

- Wiem kim jestem, profesorze. - W tym momencie, masa krytyczna cierpliwości wikarego osiągnęła stan wrzenia. Rzucił się na Nataniela najszybciej jak umiał. Zanim zdążył go jednak pochwycić, nowo obrany król Kanczencongi zniknął za kotarą.

Czas reakcji Antonio nie był już tak dobry. Kiedy dobiegł do zasłony, uderzył w litą skałę. Nic nie dało zerwanie materiału ze ściany. Nie było tam żadnego przejścia. Nawet ukrytego. W kapliczce został sam. Wkrótce do pomieszczenia wtoczyli się mnisi, instruując go czystym sikkimskim akcentem, aby zawiesił kotarę spowrotem. Antonio patrzył na nich jeszcze przez chwilę, po czym stracił przytomność. Rzeczywistość ponownie przerosła jego oczekiwania. Po raz kolejny nikt nie ostrzegł go, aby wyzbyć się ich wszystkich, ponieważ były jak małpy w zoo. Wystarczyło otworzyć klatkę, a wszystkie uwiesiły się na nim bez ostrzeżenia, folgując sobie za wsze czasy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pasja 25.04.2019
    Witam
    Przeskok do czasów przeszłych i Profesora Natana. Koronacja Profesora bardzo podniosła i jak się okazuje też niebezpieczna. Podszyta intrygami. Duże znaczenie odegral tutaj Dariusz. Antonio i końcowe wydarzenie budzi niepokój i tajemniczość.
    Pozdrawiam
  • drohobysz 11.05.2019
    dziękuję ;p
  • 00.00 11.07.2019
    Trochę się nie odnajduje w tych walkach. Reszta się zazębia, przeskoki czasowe wprowadzają uzasadnione wybicia ze strefy teraźniejsze, dobry zabieg.
  • drohobysz 11.07.2019
    Haha, korciło mnie żeby postawić boksera przed mnichem szaolin :) specjalnie się z bokserem konsultowałem!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania