Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica - część 83

Natan, Anna (Tara Nagbo), Bardo

 

Natan ślęczał czwartą godzinę, wertując kilka ostatnich rozdziałów Tybetańskiej Księgi Umarłych, kiedy usłyszał pukanie. Tutaj wydało mu się to conajmniej dziwne. Po cichu odłożył książkę i zbliżył się do drzwi. Nadstawił uszu. Znów pukanie. Tym razem trzy krótkie stuknięcia po dwa razy. Dochodziły z dolnej części futryny. Odczekał kilka kolejnych sekund.

- Otwórz! – z drugiej strony doszedł go chropowaty, niski głos.

I znów trzy stuki po dwa razy.

- Otwórz! – wciąż to samo.

- Kim jesteś? – Zdecydował się nawiązać kontakt.

- Ja do babci – chropowaty głos wydał się dziwnie modulować. Unosił się, aby następnie z wysiłkiem spadać w dolne rejestry. – Otwórz!!!

Natan cofnął się. Instynktownie zaczął szukać jakiejś broni. Za drzwiami można było teraz usłyszeć więcej, aniżeli jeden głos.

- Otwórz!!! My do babci! – naliczył przynajmniej kwartet, by wkrótce stracić rachubę. Pod drzwiami kłębiło się od, jak ocenił, wysokich na metr, dziwnych istot, które coraz agresywniej domagały się wizyty u babci.

- Otwórz! – zakrzyknął chór głosów. Drzwi naprężyły się pod ich naporem. Tłum zdawał się wypełniać cały korytarz. – Otwórz!!! – Bum, rozpoczęły się próby wywarzania – My do babci!!! – Buuum. – Coraz większy napór. Natan chwycił ciężki, metalowy wazon i przyjął pozycję obronną. Szamotanina tylko się nasiliła. Chropowate głosy przekrzykiwały się nawzajem. – My do babci, my do babci, my do babci!!!! – Dolne zawiasy zaczęły puszczać. Bum, bum, bum... Mała, aczkolwiek grubawa ręka przedostała się przez szparę i wywijała esy w powietrzu. Zanim zdążył zareagować, tuż przed nim, z sufitu zsunęła się Anna.

- Odsuń się – krzyknęła.

Natan ustąpił kilka kroków, dając jej pole do manewru. Z pleców wyrosły jej dwie dodatkowe pary rąk, a głowa znów zamieniła się w bliżej nieokreślony maszkaron. W jej paszczy tlił się mały ogienek, który podsyciła do rozmiarów ognistego podmuchu. W międzyczasie istoty zdążyły wyważyć drzwi. Okazały się stadem korpulentnych karłów, mierzących nie więcej niż metr. Wszyscy wyglądali niemal identycznie. Pierwsze zajęły się ich długie do podłogi brody, później korpusy. Cała zgraja zaczęła wycofywać się wgłąb korytarza.

- Jaaak śśśśmieszzz???!!! MyyyYYyyy doOOOoo Baabciiii!!!!! – krzyczały.

- Skończ z tym przedstawieniem. Myślałam, że mamy umowę, Daimonosie! – odezwała się Tara.

- Umowa skończyła się. Nowa koronacja jest w trakcie. – odpowiedział chór. – Nie wiedziałaś?

- Szybko przystępujesz do roboty! – odparła, po czym z jej pyska wylał się strumień gorącej lawy, palący kolejne kilkadziesiąt karłów. – Odstąp, nie masz ze mną szans!

Karły zaczęły rozpierzchać się po korytarzach.

- Chciałem się tylko przywitać. Do następnego razu, Taro! – odkrzyknęło parę ostatnich.

- Nie będzie następnego razu, Daimonosie – zakończyła, a jej ciało ponownie przybrało postać Anny.

- Co to było, do cholery!? – wydarł się Natan, kiedy doszedł już do siebie.

Anna, już zupełnie normalna, podeszła do niego, by go objąć. Odskoczył prawie pod okno.

- To demon czeluści. Mamy tu z nimi nielichy problem. Musimy się spieszyć! Niestety nasi przeciwnicy działają sprawniej niż mi się wydawało.

- Miałaś mi wszystko opowiedzieć!

- Odpowiem na każde twoje pytanie. Tak jak obiecałam. Mamy jeszcze odrobinę czasu.

- Oby, Anno. A może jednak Taro?

- Sam zdecydujesz, jak mnie nazywać... – Anna podniosła rękę. Pod jej dyktat drzwi na nowo zajęły swoje miejsce, a w pokoju zapanował spokój.

- Zapewne pamiętasz dzień wypadku?

- Niestety. Nigdy nie zapomnę twojej twarzy, kiedy wypowiadałaś ostatnie słowa.

- Nawet nie wiesz, jak to jest po drugiej stronie. Nagle tracisz kontrolę, stoisz obok, ale nikt cię nie widzi, nikt nie słyszy! Natan! Ja... Krzyczałam, szeptałam, chodziłam za tobą, ale byłam tylko powietrzem. Umarłam tego dnia. Anioły zjawiły się dopiero wieczorem. Przyszły z moim ojcem. Wtedy zrozumiałam, że moje życie się skończyło. Czułam, jak bije od nich ciepło. I wtedy pojawiło się coś jeszcze. Z tęczy wyrosło coś na kształt tego w co się zamieniam obecnie. Anioły ściemniały, zauważyłam, że wdały się z tym czymś w ostrą dyskusję. Dziś wiem, że to był jidam, buddyjski strażnik. Nie minęła nawet minuta, kiedy poczułam, jak jakaś przemożna siła wciąga mnie w tunel. Następną rzeczą, której wtedy doświadczyłam było Bardo. Nikt mnie tu nie przywitał, nikt nie wprowadził w arkana. Włóczyłam się więc, poznawałam kolejne korytarze i ich mieszkańców. Z czasem nauczyłam się zasad i stałam kim jestem. Wierz mi, lub nie, ale cały ten czas nosiłam was w sercu, Natan.

- Nas?

- Przecież ci już powiedziałam. Byłam w ciąży, a wypadek wszystko przerwał. Dziecko jednak nie odeszło, jak powinno. Jest ze mną cały czas, nawet teraz. Czuję, że czeka, aby wrócić na świat. I wróci, obiecałam mu to. – Na policzkach Anny pojawiły się łzy. Zawinęła włosy do tyłu i spięła w kok. – Teraz mi wierzysz?

Natan przez dłuższą chwilę siedział jak sparaliżowany. Coś w jego wnętrzu boksowało się z emocjami. Układał to wszystko na nowo. Czyżby naprawdę miał szansę, aby przywrócić przeszłość, aby dawna miłość wróciła? Czy znów mogliby cieszyć się pełnią życia, zostawić to wszystko za nimi, założyć rodzinę?

Annie rozbłysły oczy. Choć się nie przyznała, słyszała każdą jego myśl. Serce, od dawna puste, wypełniło się nadzieją. Przypomniała sobie, że kiedyś potrafiła kochać. Zanim to miejsce nie zmieniło jej aż do samego rdzenia. W swojej zapobiegliwości, pozostawiła jednak gdzieś w sobie ostatnią ludzką cząstkę. Nie karmiła jej. Prawie o niej zapomniała. Tak długo była Tarą, że wyparła ją prawie całkowicie. Potrzebowała jej tylko ze względu na matczyne instynkty, inaczej nie dała by rady. A teraz, w tym zapomnianym zaułku mandali, przekształconym w odwzorowanie ich przeszłości, wszystko zaczęło się odwracać. Koło Samsary zatoczyło krąg. Znów byli razem, we troje. Na zawsze.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 04.07.2020
    Napierające dziwne istoty i głosy wydobywające się zza drzwi wyglądały dosyć tajemniczo. No i oznajmienie, że przychodzą do babci. Nic dziwnego, że Natan był przestraszony. A Anna dopełniła już wszystkiego. Moc jej była ogromna skoro karły zaczęły znikać i ta gorąca lawa z jej ust. Demon czeluści… przyniósł złą wiadomość. Koronacja.
    Wyjaśnienia Anny w sprawie jej śmierci i ciągłej wędrówki po Bardo, samotnej wędrówki rzucają inne światło na całą sprawę. Jej ciąża i dziecko które czeka i chce powrócić… Czyżby Rose nosiła to dziecko. Historia zatoczyła kolo.
    No, no coraz wiecej odkrywania zagadek.
    Milego dnia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania