Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Pod osłoną nocy - prolog (horror)

Gatunek literacki - Trochę horroru, trochę romansu, szkolne

 

PROLOG

 

Noc dawno już zapadła, a panująca wokół głucha cisza, aż bolała. Od czasu do czasu przeszywało ją tylko ujadanie jakiegoś psa. Świecący w pełni księżyc, który czasami wysuwał się zza chmur, oświetlał swym zimnym blaskiem niską, ubraną na czarno, szczupłą postać, która przemykała pustymi, brukowanymi uliczkami. Jej pełne gracji i płynności ruchy, przywodziły na myśl egzotycznego drapieżnika, skradającego się do swojej ofiary. Była już bardzo blisko mocnego, duszącego zapachu, który stawał się coraz intensywniejszy. Uspokoiła oddech, widząc przed sobą wejście do parku. Bezszelestnie przemknęła przez ogrodzenie i wylądowała po drugiej stronie z cichym tupnięciem. Zamarła na chwilę, wsłuchując się w odgłosy nocy, a nie usłyszawszy niczego niepokojącego, ruszyła dalej. Do jej nozdrzy wdarł się metaliczny zapach - krew. Zaklęła w duchu, tym razem się spóźniła. Przemykając od drzewa do drzewa, coraz bardziej zbliżała się do niebezpieczeństwa. Wkrótce jej oczom ukazał się makabryczny widok. Na ziemi, leżało rozszarpane na strzępy ludzkie ciało. Dostrzegła jasne pasma włosów, umazane częściowo w posoce, oraz bladą, wypielęgnowaną dłoń. Nad tym co zostało z kobiety, pochylało się odrażające monstrum. Nie było wątpliwości, że to męski demon. W dodatku olbrzymi. Miał wyłupiaste oczy, duże wystające zęby, obwisły pomarszczony brzuch, a po długich ramionach, zakończonych trującymi szponami, gęsto spływała świeża krew. Jego skóra zmieniła kolor z czerwonego, na żółty - Rakszas. Okrutny demon, żywiący się surowym mięsem, znany z okrucieństwa i gwałtów na kobietach. Przed oczami stanął jej inny widok, inna dziewczyna i powoli ściekająca stróżkami krew oraz towarzyszący temu przeraźliwy odgłos chrupnięć. Poczuła ogarniające ją mdłości, a potem wściekłość, ale szybko się opanowała. W tym zawodzie nie ma miejsca na emocje.

Wyciągnęła z paska przymocowanego do uda sztylet i pokonała ostatnie parę metrów. Broń wykonana była ze srebra, a jego powierzchnię pokrywały runiczne znaki. Czuła uspokajające ciepło w miejscu, gdzie metal dotykał skóry. Gdy znalazła się już na odpowiedniej pozycji, zamachnęła się i rzuciła. W tym samym momencie zauważyła błysk. O sekundę wcześniej, coś uderzyło w demona, który wydobył z siebie przeraźliwy wrzask i zajął się ogniem, po czym spłonął w męczarniach. Jej ostrze przeleciało przez płomienie i wbiło się w drzewo po samą klingę. Zdumiona wpatrywała się w resztki demona przemieniające się w popiół i powoli opadające na trawę, kiedy po prawej stronie zauważyła ruch. Zza drzew wysunęła się wysoka męska postać i podeszła do tego, co pozostało po Rakszasie. Schyliła się i chwyciła sztylet.

- Możesz już wyjść, nic ci nie grozi.

Jawna kpina w jego głosie, sprawiła, że poczuła gniew. Zdecydowanym krokiem wyszła na niewielką polanę i szybko minęła osobnika, który jej przeszkodził. Mężczyzna był naprawdę dobrze zbudowany, nawet w podkoszulku, który miał na sobie dało się to zauważyć. Dojrzała jeszcze, że jego włosy są ciemne, zanim minęła go i dumnie podeszła do drzewa, jednym szarpnięciem wyciągając sztylet.

- Następnym razem zachowuj się ciszej. To cud, że Rakszas cię nie usłyszał, widać zbyt był zajęty ofiarą, żeby zwracać uwagę na otoczenie. Dziewczynki powinny siedzieć w domu, a nie wybierać się na polowanie, to nie zabawa dla dzieci.

Jego słowa sprawiły, że ogarnęła ją furia, a na twarzy pojawił się zdradliwy rumieniec. Odwróciła się i podeszła bliżej, mierząc go gromkim spojrzeniem.

- Że co?! Nie dość, że wszedłeś mi w paradę i zabiłeś MOJEGO demona, to jeszcze na dodatek śmiesz twierdzić, że nie byłam ostrożna?!

Przecież zachowywała się bez zarzutu! Kim on jest i jak w ogóle śmie ją krytykować?! Chłopak wzruszył ramionami, co ją jeszcze bardziej rozsierdziło.

- Mówię tylko prawdę. Nie wiem kim jesteś, ale to mój rejon, więc radziłbym ci trzymać się z daleka – odparł, po czym jakby nigdy nic, odwrócił się i zniknął wśród drzew.

Dziewczyna aż zadrżała z gniewu. Co za bezczelny typ! Skąd on się w ogóle urwał? Był łowcą, to oczywiste. Problem w tym, że nie słyszała o żadnym w tej okolicy. Miała ochotę pobiec za nim i powiedzieć mu jasno i dobitnie co o nim sądzi, ale zrezygnowała. Dość miała przygód na dzisiaj. Pięknie zaczął się jej powrót do miasta, nie ma co.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania