Próba Anioła - Uczucia (tom I) - Rozdział 2.
Rozdział 2.
13 czerwiec roku Pańskiego 780
Ciekawe, co w tej sytuacji zrobiłaby Tarina.
Czy, gdyby naprawdę była wiedźmą, jak o niej mówiono, spaliłaby mieszkańców wioski za pomocą ognia ze stosów, które dla nas przygotowali?
Czy mogłaby, tak jak my, wielokrotnie doprowadzić do niekontrolowanych pożarów?
Czy mogłaby użyć magii, by spowodować zniszczenie?
Czy zostałaby monstrum, którym ja jestem?
Nie.
Ona wolała spłonąć jako jedyna z naszej piątki, choć była tylko zielarką.
Magia.
Przekleństwo.
Ładne słowo okrywające obrzydliwą prawdę.
Zastanawiam się, dlaczego przez naszą karę cierpią inni. Albo dlaczego jesteśmy karani. Co zrobiliśmy, będąc dziećmi? Jeśli to kara za to, że uciekliśmy, to dlaczego umierają inni?
Brat Franciszek mówi, że to kara boża, ale dla mnie nie jest sprawiedliwa.
***
Nataniel
» AK « ► Zalogował się.
» Inferno « Ludzie żyją otoczeni przez to, co przyjęli za prawidłowe i prawdziwe. Tak
właśnie określają rzeczywistość. To wszystko jednak może być iluzją.
» Queen « Służby specjalnie celowo umniejszają ilość informacji, która jest przekazana
do odbioru cywili. Prawda jest taka, że jakby ludzie chcieli wyjść ze swojego
idealnego świata, już dawno sięgnęliby po odpowiednie środki do zdobycia
wiedzy. Lenistwo to zła cecha dla tego, który ją posiada, ale ratuje drugiego
przed niepotrzebnym wścibstwem.
» Laght « Queen, okrutnico~
» Inferno « Tu nie chodzi jedynie o informacje państwowe, czy światowe. Miałem na
myśli całkowicie co innego. Jak wszystko najpierw rodzi się w nas, tak i na
światło dzienne wychodzi.
» AK « Sami niszczymy swoje życie. “Piekło na człowieka w jego sercu czeka.”.
» Inferno « Otóż to, AK. Znowu lekcje samoobrony cię zatrzymały?
» Laght « Yo, AK~
» Queen « Witaj, AK.
» AK « Rutynowe badania.
» Laght « Ciężkie jest życie HIV-owca. :’c
» Queen « Wspieramy Cię, Laght. <3
» Inferno « XDDDD
» Inferno « AK, nie zastanawiałeś się nad ucieczką? Pozwalają ci wyjść na zewnątrz w
pobliżu posiadłości. Już nic gorszego ci nie zrobią przez samą próbę.
» Laght « Queen, twoje wsparcie byłoby mile widziane w innej postaci. ;)
» AK « Znaleźliby mnie, a jak nie, to wiedzą gdzie jest moja rodzina. Inferno, teraz,
gdy minęło 5 lat całego tresowania, nie potrafię uciec. ^^
» Queen « Nie spoufalam się z ludźmi reprezentującymi gorsze cechy ludzkiego gatunku.
Wybacz, Laght. Możesz być pewien, że jest mi ciebie żal. QQ
» Laght « Chodziło mi o dofinansowanie mojego leczenia, zboczuszku. xD
» Inferno « AK, jest wiele możliwości. Nie rozumiem dlaczego jeszcze nie
skontaktowałeś się z policją.
» AK « Równie dobrze mógłbym sam na siebie donieść.
» Laght « Do tego twój stary jest jakąś wielką szychą w świecie polityki. Masz
przewalone, AK. #przegryw
» Queen « Laght, wiesz, jak podnieść morale.
» Amber x « ► Zalogował się.
» Amber x « http://niekreatywniekreatywne.blogspot.com
» Amber x « http://niekreatywniekreatywne.blogspot.com
» Amber x « http://niekreatywniekreatywne.blogspot.com
» Amber x « ► Przerwano połączenie.
» Inferno « Wszędzie spamerzy, czasami się zastanawiasz, czy to nie boty. -.-
» AK « Inferno, głosy ustały?
» Inferno « AK, po sierocińcu będę mógł od razu skierować się do wariatkowa. Pewnie
brakuje im jednego schizofrenika.
» Laght « Inferno, przynajmniej nie będziesz samotny. Dobrze mieć z kim pogadać.
» Queen « Laght, dostaniesz honorarium za bycie debilem bez licencji.
» Laght « Każda fucha lepsza niż nic. xD
» AK « Wiecie może coś o czwórce pierworodnych dzieci najbardziej wpływowych
ludzi na świecie? Konkretniej chodzi mi o rodziny: Monsun, Aristow,
Clemons i Maeno.
» Laght « Kojarzę jedynie dwa nazwiska. xD
» Queen « Pierworodni. Jeśli chodzi o Aristow, to będzie to Aleksandr. Co chcesz
wiedzieć? Wygląd, charakter, życie osobiste? Wszystko to możesz znaleźć w
necie.
» AK « Mam zablokowane dane o nich. A do tego nie chcę ryzykować. On jest w
stanie przejrzeć całą moją historię przeglądania. Nie prosiłbym was o pomoc,
Queen, jakbym sam mógł sobie wyszukać. Powiedz wszystko co
wiesz.
» Queen « Ogólnie to nazywa się Aleksandr Konstantin Maksim Rafaił Siewastjan
Eduard Christian II Aristow. Urodzony (...) w Rosji. Jego matka Mary (daruję
sobie dalsze imiona) Aristow. Jego ojciec Christian Aristow. Prowadzą wielką korporację ropy naftowej. Ma dwóch braci: Gabrijela Aristow i Marka Aristow. Gabrijel jest w twoim wieku. Mark młodszy. Wracając, Aleksandr ma około 185 cm wzrostu. Czerwone włosy i bursztynowe oczy, ukrywane pod szkarłatnymi soczewkami. To co się orientuję, to generalnie nie interesuje się znajomościami. Raczej każdego zbywa i skupia się jedynie na nauce. Jak to bogacze, odziedziczy wszystko po ojcu. Zaręczony jest z Haruką Maeno. Całkowity sztywniak, ale przystojny. Wystarczy? Powszechne informacje krążące po internecie.
» AK « Dostatecznie. Co z Nikolą Monsun?
» Laght « Nikola (pierdyliard imion dalej) Monsun: Całe 170 cm i 50 kg seksapilu
doprawionego narcyzmem. Nawet się nie jorgniesz, jak ta laska kopnie cię w
dupę, bo uzna, że twoja facjata idealnie komponuje się z ziemią. Prawdziwa
królowa lodu. Nie masz szans, bracie, chodzą podejrzenia, że jest lesbą, ale
jednak jest zaręczona z tym Gabrijelem Aristow. Pewnie zmyłka, by nie było
skandalu.
» Queen « AK. Jest to przykład rozpieszczonej dziewczynki. Czarne włosy sięgające do
pasa, jak i srebrne oczy. Skupiona na sobie. Dziewczyna z przenikami
inteligencji. Ubiera się ponętnie. Jest kokietką.
» AK « Joshua Clemons?
» Queen « Amerykański dzieciak aktorów. Prawdziwy klejnot we wszystkim. Słyszałam,
że jest uważany za genialne dziecko. Joshua William Matthew James Travis
Mike Oliver Clemons. 179 cm wzrostu. Szatyn z zielonymi oczami. Nic dodać,
nic ująć. Przystojniak, a do tego inteligentny. Ma młodszą siostrę, Emily.
» Laght « D’oh! To pewnie pedał. Nie jest z nikim zaręczony.
» Queen « Laght, dla ciebie każdy jest nieheteronormatywny. Słyszę w twoim zbolałym
serduszku chęć akceptacji twojej dewiacji seksualnej.
» AK « Tak, tak. Ja jestem biseksualny, ale me serduszko zacznie krwawić, jak nie
przestaniecie się przekomarzać i nie powiecie mi nic o Mitsuru Maeno. Tak
więc, proszę. Za niedługo cisza nocna.
» Laght « Dobrze, dziecino, jeszcze zdążysz na wieczorynkę. Jest to albinoska. Wygląda
niewinnie, ale krążą plotki, że ma już na swoim koncie kilka morderstw.
Psiapsiółką jej nie zostaniesz, AK.
» Queen « AK, Laght miał przez to na myśli, że jest to dziewczyna z ubytkami w
psychice. Jej wzrost wynosi 165 cm. Ma jasnoniebieskie oczy. Jako
mieszkanka Japonii ma 6 rodzeństwa. Większość dziewczynek. 4 w kolejce
jest chłopiec. Rodzice są bardzo wpływowymi personami. Zarządzają firmą,
jak i fabrykami. Kupują, ulepszają i minimalizują różne towary, tworząc od
rozrywek, po bomby. Tutaj masz kilka nagłówków:
www.informator.tx/45623/mitsuru-maeno-zabójstwo-morze-niewyjaśnione-ok
oliczności.pl, www.newscca.tte0/mitsuru-maeno-arrest.com.
» AK « Dziękuję. Ja już muszę iść. Do następnej rozmowy.
» Inferno « AK! Po co ci były te informacje?!
» AK « Z ciekawości.
» Inferno « Trzymaj się od nich z dala.
» AK « Dlaczego?
» Inferno « Nie wiem… Tak mi “on” powiedział.
» Laght « Głos w twojej głowie? XD
» Inferno « AK, nie wchodź w jeszcze większe gówno.
» AK « Tkwię już w nim po uszy, Inferno.
» AK « ► Wylogował się.
***
Nikola
Wchodząc do dużego pokoju o kremowych ścianach, pierwszą rzeczą, która przykuwała uwagę każdego nowo-przybyłego, był okrągły drewniany stół konferencyjny. Automatycznie się wyprostowałam i formalnie przywitałam z odświętnie ubranymi dorosłymi: średniego wzrostu czarnowłosym mężczyzną o szarych oczach - moim ojcem, wysokim mężczyzną o szkarłatnych włosach przylegających do karku, sięgających ramion i równie szkarłatnych oczach - Christianem Aristowem, niską blond kobietą o niebieskich oczach - Reiko Maeno oraz wysokim jasnym szatynem o zielonych oczach - Jonathanem Clemonsem. Kierując się ku krzesłom, które zajmowali równie odświętnie ubrani Joshua, Aleksandr i Mitsuru, lekko pochyliłam głowę, mijając po drodze liczne mapy, umieszczone na ścianach oraz regały z książkami.
- Danielu, twoja córka mogłaby się przynajmniej nie spóźniać. - usłyszałam głos ojca Joshuy, po czym westchnięcie mojego taty.
- Wybaczcie jej. Miała pilną sprawę. - odchrząknął. Dalszą część mówił już w języku angielskim. - W tym roku szkoła znajduje się w Polsce, więc…
Dźwięki rozmowy prawie całkowicie znikły z mojego zasięgu, kiedy siadałam na krześle przy Joshule. Jak zwykle miał pogniecione ubranie i spięte brązowe włosy, sięgające łopatek. Odrzuciłam moje długie czarne włosy do tyłu.
-Zajęta byłaś, tak? Zajęta zapewne szybkim dorabianiem nowych linii twojego rodu. - powiedziała po angielsku kąśliwym tonem Mitsuru, siedząca obok Aleksandra, poprawiając dłonią swoje krótkie śnieżnobiałe kłaki.
- No cóż, to nie ja mam trzodę krewnych w domu. - odpowiedziałam po polsku i spojrzałam w jej jasnoniebieskie oczy.
Joshua jęknął i się skrzywił. Wyprostował swoje ramię w celu objęcia osoby siedzącej po jego lewej, ale poniewczasie zorientował się, że jest tam Aleksandr, nie Mitsuru. Ten wysłał mu krótkie spojrzenie swoich czerwonych oczu i skrzyżował ręce.
- Od razu mówię, byś nie próbował żadnych swoich gierek ze mną, Joshua.
- Wybacz, twoje ogniste włosy tak na mnie podziałały. Ta czerwień wręcz topi me serce.
- I najwidoczniej rozum. - wtrąciła się nieproszona Mitsuru.
Znudzona odchyliłam się do tyłu na krześle i spojrzałam w górę. Zamiast sufitu zobaczyłam nocne niebo obsiane gwiazdami. Niemal czułam doskonale czyste powietrze - nie do końca wiejskie, ale też zdecydowanie nie miejskie.
- Żyjesz tam?!
Mrugnęłam moimi szarymi oczami i zamiast pięknego nieba zobaczyłam, muszę przyznać, dość piękną twarz Joshuy.
- Nie. Wegetuję gdzieś między krainami. - usiadłam prosto. - Może wrócisz już na krzesło?
- Zdecydowanie wygodniej mi będzie na podłodze obok ciebie. - powiedział, przechodząc na polski.
- Joshua, właśnie uprzejmie powiedziałam ci, byś spadał.
- Chętnie upadnę do twych stóp.
Uśmiechnęłam się.
- To nawet kusząco brzmi. - przetaksowałam go wzrokiem. - Sługa, który sam prosi się o ten status. Dogodny nabytek.
- Ty byś chciała, żeby wszyscy się przed tobą korzyli. - powiedziała Mitsuru.
- Znaliby wtedy…
- Chyba zaczęli ciekawy temat. - przerwał nam Aleksandr, wskazując podbródkiem na dorosłych.
W towarzystwie zapadła cisza i nawet Joshua usiadł na swoim miejscu. Pochyliłam głowę i odchyliłam się na krześle. Niewiele interesuje mnie to, o czym mówią. Zamknęłam oczy i próbowałam wrócić do widoku wsi.
- W naszej szkole będzie syn jednego z prezydentów? - usłyszałam ożywiony głos Joshuy. Mogłam sobie już wyobrazić błysk w jego zielonych oczach.
- Tak. Alberta. Będzie w pierwszej klasie. - odpowiedział mu spokojnie Aleksandr.
- Może nawet na niego trafię.
- Rodzice o to zadbają. Mogłeś posłuchać rozmowy, zamiast zalecać się do dziewczyn.
Boże, ale irytujący. Rodzice nie wezwali nas tu, żebyśmy podsłuchiwali rozmowę. Jesteśmy tutaj tylko dla dekoracji i prezentacji. Cicha wojna w koalicji większej wojny. Uważałam Aleksandra za mądrego, ale nawet on nie dostrzega tej najważniejszej rzeczy. Trochę się na nim zawiodłam…
- Super, przyjadę jako pierwszy! Brawa dla króla balu!
- Joshua, czasem naprawdę zachowujesz się jak pajac.
- Gdyby kiedyś nie było minstreli, jak sądzisz, Aleksandrze, czy świat byłby taki piękny?
- Świat nie jest tak piękny, jakim ci się wydaje.
- Dla pajaca może być piękny nawet wtedy, kiedy jest przysypany popiołem.
- I będzie wtedy szczęśliwy? - zapytał lekko znudzony Aleksandr.
- Jeśli jest prawdziwym pajacem, to grunt, by inni byli szczęśliwi.
Usłyszałam śmiech Joshuy i ponownie postanowiłam spróbować przestać słuchać ich rozmowy. Bezsensowna gadka na bezsensowne tematy. Człowiek musi zadbać na pierwszym miejscu o siebie, nie o innych. Każdy, kto będzie przejmował się bardziej cudzymi problemami, w końcu zatraci się w swoich własnych. A te własne przyprawione będą tymi cudzymi, prawda?
- Lauviah? - był to głos ojca Joshuy, Jonathana.
- Tak. Już od jakiegoś czasu nic nie możemy o nim znaleźć. - powiedział Christian, ojciec Aleksandra. - Minęło już prawie siedemdziesiąt lat i ciągle nic nowego.
- Może tym razem to nareszcie był koniec? - wtrącił się mój ojciec.
- Jest o wiele za wcześnie na koniec…
Reiko, matka Mitsuru, nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż rozległo się pukanie do drzwi. Kiedy mój ojciec pozwolił wejść, drzwi się uchyliły i ukazały średniego wzrostu barczystego mężczyznę, wchodzącego do sali.
Owym mężczyzną okazał się William Crow , dyrektor szkoły, o której była większość tej rozmowy. Szatyn o ciemnobrązowych oczach podszedł do stołu i stanął obok Christiana, mając dobry widok na resztę dorosłych. Odchrząknął, by delikatnie przerwać powstałą z jego winy ciszę.
- Chyba przyszedłem nie w porę.
- Will, ty nigdy nie jesteś nie w porę. - odpowiedział mu Christian. - Dzięki, że odpowiedziałeś na nasze zaproszenie.
- Jak mógłbym odmówić Założycielom szkoły? - odpowiedział z autentycznym zdziwieniem.
- Założycielom może i nie, ale przyjaciołom… - wtrącił się mój ojciec.
- Tym bardziej. - dokończył Will. - Domyślam się, że całe to spotkanie powstało przez jednego z przyszłych uczniów…
- Dokładnie. - odezwała się Reiko, po raz pierwszy od wejścia Williama. - Albert Fantom postanowił przysłać swojego adoptowanego syna do naszej szkoły. I nie wierzę, by nie wiedział, że jest ona NASZA.
Zamierzałam powrócić do niezwykle kreatywnego analizowania sufitu, ale nie udało mi się to przez dwie rzeczy. Pierwszą był głośny gwizd Joshuy, który całkowicie zagłuszył naszej części stołu słowa wypowiedziane właśnie przez Williama, a drugą - wejście średniego wzrostu rudej kobiety do sali.
Spiorunowała wzrokiem Joshuę, a po reszcie z nas tylko przebiegła oczyma. Całkowicie ją zignorowałam, co, mam nadzieję, doceniła. Nieważne, kim jest. Na nas się tak nie patrzy, nawet będąc nie do końca świadomym naszej natury.
- No. Zaokrąglona tam, gdzie trzeba. Przy jej wzroście bez problemu ją przerosnę. Nawet z oczu jej dobrze patrzy.
- Nie używaj powiedzeń, których nie rozumiesz, Joshua. - dogryzła mu Mitsuru.
- Ale spójrz na nią. - ciągnął dalej, nie zważając na uwagę. - Popatrz tylko i powiedz, czy nie wygląda niczym anielica? - odwrócił głowę w stronę Aleksandra i spojrzał na niego błagalnie. - Aleksandr, wspomóż mnie.
- Twoja anielica zemsty idzie właśnie w naszym kierunku, godząc cię morderczym spojrzeniem.
- Twa pomoc jest nieoceniona. - wyraz twarzy Joshuy zmienił się teraz na pełen wdzięczności. Odwrócił się i spojrzał na rudą kobietę, coraz bardziej zbliżającą się ku nam. - Witaj w naszych skromnych progach po drugiej stronie stołu. - rozłożył ręce. - Możesz zająć miejsce gdziekolwiek zechcesz.
Dziewczyna stanęła obok mnie, patrząc swoimi jasnobrązowymi oczami na Aleksandra.
- Nazywam się Samantha Crow. Korzystając ze sposobności, postanowiłam przedstawić się wam jako wasza przyszła dyrektorka. Na razie będę prowadzić tylko żeńską placówkę, ale za dwa lata prawdopodobnie całkowicie przejmę urząd ojca.
- “Korzystając ze sposobności”? - prychnęłam. - Nie jesteś tu potrzebna. Zaproszony został tylko Pan Crow. Przyznaj się, że przyszłaś tu jedynie dla swojej osobistej zachcianki.
Samantha patrzyła na mnie wpół zdziwiona, wpół przerażona.
- Uważaj na słowa! Będę twoją zwierzchniczką w szkole. Poza tym jestem od ciebie o dziesięć lat starsza!
- Ty? Zwierzchniczką? - zaśmiałam się. - To my dziedziczymy tytuł “Założycieli”.
- Tak, ale to moja rodzina od pokoleń prowadzi szkołę. - powiedziała już lodowatym tonem. Muszę jej przyznać to, że szybko zamaskowała pierwotną reakcję. - Nie będę z tobą dyskutować. Dziękuję, że poświęciliście mi swój cenny czas, a teraz…
- Zostań z nami. - powiedział Aleksandr. - Nie wszyscy jesteśmy tak niedelikatni jak Nikola.
- I jak na razie dla żadnego z nas nie odezwała się po angielsku. Gratulacje dla ciebie. - dołożył swoje grosze Joshua.
- Nie. Pójdę. - powiedziała spokojnie. - Nie chcę nikomu przeszkadzać, a muszę jeszcze porozmawiać z waszymi rodzicami na temat tegorocznych zabezpieczeń. To sytuacja wyjątkowa, a więc potrzebne są nieoczekiwane rozwiązania. Właśnie dlatego ojciec mnie zabrał.
- Tegoroczne zabezpieczenia? Są już jakieś pomysły? - dopytywał się Aleksandr.
- Kilka. Oczywiście będzie powiększona ilość kamer i czujników ruchu. Zamierzamy też ustanowić bardziej rygorystyczne zasady, jeśli chodzi o akademiki. - spojrzała na niego poważnie. - Zasady, które już znasz, nie będą obowiązywać. Internaty będą całkowicie podzielone: ze względu na klasę, majętność i płeć.
Joshua ponownie zagwizdał.
- Po co to komu? - zapytał.
- Syn prezydenta to bardzo poważna sprawa. W tej sytuacji nie możemy być pewni niczego, co się stanie.
- Kierunek - niepewność. Cel - całkowita porażka. - Joshua pstryknął palcami i odchylił się na krześle. - Czemu zaraz wszyscy zakładają, że prezydent przysyła swojego syna z niecnych pobudek? To najlepsza szkoła na świecie. Każdy chciałby mieć tam swoje dziecko.
- “Pojednanie powstać nie może tam, gdzie nienawiści śmiertelnej rany wnikły tak głęboko.” - powiedziałam i spojrzałam poważnie na Joshuę.
- No i nie pozwolicie mi być samotnym poetą. Ale ja przynajmniej mówię własne kwestie. - patrzył na mnie z wyrzutem w oczach.
- Kogo zacytowałaś? - zapytała się mnie Samantha.
- Miltona. - odpowiedziałam jej krótko i znów spojrzałam na sufit. I ona ma być dyrektorką?
Słyszałam później jeszcze krótką rozmowę, a potem odejście córki Williama i całkowicie zatraciłam się w widoku gwiazd.
- To niesamowite. - powiedział głos Joshuy.
- Co takiego? - zapytał się głos Aleksandra.
- Od pół godziny obserwuję sufit i zauważyłem, że nie ma tam nic niezwykle zajmującego.
- To z jakiego powodu się na niego gapisz, błaźnie? - zapytała Mitsuru.
- Chciałem odkryć sekret Nikoli.
Spojrzałam na niego.
- Wypraszam sobie.
Joshua rozłożył ręce i zakręcił się na krześle. Niemal nie uderzył dłonią ojca Aleksandra, który podszedł do syna.
- Możemy cię prosić?
Nastąpiła chwila ciszy, po której Aleksandr wstał i poszedł ze swoim ojcem.
- Też bym chciał być poproszony. - powiedział Joshua zamyślonym tonem.
- Zostaniesz poproszony, kiedy osiągniesz pełnoletność.
- Wtedy nikt go nie będzie o nic prosił, idiotko. - dogryzła mi Mitsuru.
- Gdybyś czasem używała mózgu i nie pozwoliła swoim szarym komórkom całkowicie wymrzeć, wiedziałabyś, że jednak zostanie poproszony.
- Poproszą go do siebie jak krowę do rzeźni. Ale czego ja oczekuję? Rozpieszczony bachor nie zrozumie tak subtelnych zagrywek.
Spojrzałam na nią z nienawiścią w oczach.
- Ja nie rozumiem, jakim cudem Gabrijel wytrzymywał z wami dwoma naraz. - obie spojrzałyśmy krzywo na Joshuę. Ten odsunął się na krześle i szybko wyrzucił ręce w górę. - Dobra, kiepskie wyczucie czasu. Rozmawiajcie dalej.
Westchnęłam lekko kręcąc głową i wstałam. Joshua wlepił we mnie swoje ślepia, podczas gdy inni starali się rzucać tylko ukradkowe spojrzenia, kiedy szłam w kierunku wyjścia pod moim cudownie rozgwieżdżonym niebem. Właśnie sięgałam do klamki, gdy zatrzymał mnie głos ojca.
- Nikola, Mitsuru, Joshua, pozwólcie do nas na chwilę.
Jako pierwsza znalazłam się za krzesłem mojego ojca, chociaż mi się nie spieszyło. Joshua i Mitsuru dołączyli po chwili i również stanęli za swoimi rodzicami. Dopiero teraz zauważyłam, że w pokoju nie ma już Williama Crowa i jego córki, którzy najwidoczniej wyszli wcześniej. Przez chwilę nikt nic nie mówił, tylko wszyscy patrzyli się na Aleksandra, który pisał coś na kartce. Kiedy, jak mi się zdawało, złożył swój podpis na dole kartki, odezwał się Christian.
- Chciałbym oficjalnie ogłosić, że w niedalekiej przyszłości nastąpi przejęcie funkcji głowy rodziny Aristow oraz Rodu Ognia przez mojego najstarszego syna, Aleksandra Konstantina Maksima Rafaiła Siewastjana Eduarda Christiana II Aristow.
Komentarze (6)
Gdyby coś było niezrozumiałe etc. to pisz. Razem z siostrą bardzo nam zależy na tym, by wiedzieć, czego czytelnik nie rozumie (w tym momencie dowiemy się, czy dalej wszystko będzie wyjaśnione. Bo może się zdarzyć tak, że coś zrobimy, ale same nie wzięłyśmy pod uwagę tego, że jest niezrozumiałe).
Raz jeszcze ogromnie dziękuję ^.^
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania