Przekleństwa anorektyczki [4]
https://www.youtube.com/watch?v=9ky6HfTioqY
Z każdą chwilą zaczynam odczuwać coraz więcej. Mgła znika, podobnie jak mroczki przed oczami i nieprzyjemne odrętwienie. Poruszam palcami, a potem całą dłonią, nieustannie wpatrując się w dwie obce osoby, które zastygły nade mną, jakby na coś czekając. Gdzieś dalej dostrzegam sześć, może siedem pustych łóżek, oddzielonych białymi parawanami.
– Jak się czujesz? – pyta ciepły, męski głos. Orientuję się, że należy do lekarza, który spogląda na mnie zza okularów z czarnymi oprawkami. Przez moment nie jestem jeszcze w stanie odpowiedzieć, ale w końcu całkiem dochodzę do siebie i nabieram sił. Mój oddech nadal jest nierówny, ciężki, ale czuję się nieco lepiej.
– Źle – orzekam, w tym samym czasie dostrzegając plaster na prawej ręce, niebieski koreczek i rurkę biegnącą spod koreczka, aż do uwieszonego na metalowym wieszaku worka, z którego kapią kropelki przezroczystej cieczy. Wenflon i kroplówka. Pięknie. Oby to nie była glukoza.
– Jesteś odwodniona. I bardzo chuda, powiedziałbym, że wręcz wychudzona – stwierdza mężczyzna w kitlu. – Głodzisz się?
Nie wiem, co powiedzieć. Czy to, co robię, to głodówka? Raczej zdrowa dieta.
– Nie. Tylko trochę schudłam – mówię.
– Posłuchaj, Alicjo – lekarz klęka przy moim łóżku, ściszając głos, niemal do szeptu – Trafiłaś na pogotowie, bo jesteś wygłodzona i zemdlałaś. To na tyle niepokojące, że dostaniesz skierowanie do psychiatry i to on zadecyduje, co dalej będzie się z tobą dziać. Ale musisz wiedzieć jedno, jeść trzeba i nic z tym nie zrobisz. Rozumiesz?
Kiwam głową, mimo że nie zgadzam się z jego słowami. Nie rozumiem, o czym mówi. Psychiatra? Nigdy nie byłam u psychiatry i nie czuję potrzeby, by się do niego kierować. Nie mam problemów, a przynajmniej nie z tym, z czym inni myślą, że mam. Źle sypiam, miewam koszmary, lęki, ale odżywiam się tak, jak każda normalna nastolatka. Nie widzę kłopotu.
– Teraz przewieziemy cię na pediatrię i zostaniesz tam do jutra – kontynuuje. – Dasz radę sama wstać?
Chciałabym westchnąć, ale z moich ust wydobywa się tylko chrapliwy kaszel.
– Tak – mówię i próbuję zejść z łóżka, ale znowu zaczyna kręcić mi się w głowie i prawie tracę przytomność.
– Czyli nie. Siostro, nosze.
Przymykam oczy, czując, jak ładują mnie na coś trochę twardego i przypinają nogi. Kolejny raz zasypiam, nie wiedząc nawet kiedy.
Gdy się budzę, pierwsze, co widzę, to babcia, która siedzi na taborecie po mojej lewej stronie. Patrzy na mnie i płacze, trzymając moją rękę.
– Alu, przecież ja tak bardzo cię kocham... Czemu to robisz? – szepcze przez łzy. Gdy zauważa, że mam otwarte oczy, wydaje z siebie płaczliwy jęk.
– Alicjo, kochanie – ze zdenerwowania rysuje palcami niewidzialne szlaki na wierzchu mojej dłoni. Jej ręce są gorące, w porównaniu do moich, lodowatych i zdrętwiałych. – Obiecaj mi, że jak wrócisz do domu, będziesz jeść. Obiecaj mi, proszę...
Robi mi się jej żal.
– Dobrze, babciu – kłamię, mimo że bardzo chciałabym powiedzieć jej prawdę. Zasługuje na to, ale nie mogę złamać jej serca. Straciła męża, córkę, zięcia. Jeśli straci wnuczkę, nie będzie miała po co żyć. Nie chcę jej utwierdzać w złych przekonaniach, chociaż to niewłaściwe.
– Chciałabym ci wierzyć... Musimy iść do lekarza, wiesz? Do psychiatry. Mamy termin akurat za trzy dni, w poniedziałek.
– Już za trzy dni? Słyszałam, że do psychiatrów są tragicznie długie kolejki. Jak to możliwe, że za trzy dni?
– To pilna wizyta, z zaleceniem szpitala. Twój stan jest bardzo poważny.
– Serio? Przecież czuję się już o wiele lepiej. Skoro jest poważny, to czemu mnie stąd wypuszczają?
Milczy. Przenoszę wzrok z sufitu na jej zamyśloną twarz, ale wtedy ona znowu zaczyna płakać.
– Och, Alicjo... Dlaczego?
Wzdycham i zamykam oczy. W zasadzie, to same mi się zamykają. Jestem zmęczona. Mam ochotę znowu zasnąć. Zasnąć i nigdy, ale to nigdy się nie obudzić.
Komentarze (20)
Bohaterka współczuje babci, ale wie, zakładu od razu, że i tak, kiedy się tylko lepiej poczuje, dalej będzie robić tak jak wcześniej. Nie zdaje sobie sprawy, że babcie, rodzice w takich sytuacjach za całą sprawę obwiniają siebie, doszukują się czegoś w relacjach z dzieckiem, co sprawiło, że postępuje tak a nie inaczej. Pozdrawiam :)
Kiedy wiesz, co chcesz napisać, to już dużo. Ale jeśli wiesz co i wiesz jak, to już ogromny sukces. Takie smaczki, jak
rysowanie niewidzialnych szlaków na dłoni, są fenomenalne.
Pozdrawiam :)
Pisanie to kwestia doświadczeń i słownictwa, moim zdaniem nic trudnego, ale jednak, tak jak mówisz, trzeba wiedzieć co i jak, prawdopodobnie mieć jakiś tam "talent" (szeroko pojęte stwierdzenie). Również pozdrawiam.
Może to ja chodziłam to jakiś lipnych szkół, ale scenariusz, w którym szkoła dzwoni na pogotowie po omdleniu uczennicy brzmi jak fantastyka. W liceum, po tym jak wpadłam w nałóg nikotynowy, schudłam w 12 kilo w niespełna rok. Higienistka na bilansie, oczywiście, próbowała mi wmówić, że mam problemy z odżywianiem (co było nieprawdą, jedzenie kocham ;D). Niedługo po tym zdarzyło mi się omdleć na przerwie i pomimo bacznego oka, który miała na mnie higienistka, trafiłam na kozetkę w jej gabinecie. Piguła polożyła mi mokrą ścierę na twarz i wysłała do domu. Ale to tylko moje doświadczenia ze szkół publicznych ;D
Przy drugiej kwestii będę upierać się mocniej, a dokładniej: skierowaniu do psychiatry.
"Chociaż psychiatra posługuje się badaniami z zakresu neuronauki, psychologii, medycyny, biologii, biochemii i farmakologii, uznaje się, iż stanowi ona naukę pośrednią między psychologią a neurologią. Inaczej niż inni lekarze i neurologowie, psychiatrzy specjalizują się w utrzymaniu stałej relacji z pacjentem i są wykwalifikowani w używaniu psychoterapii i innych terapeutycznych technik komunikacyjnych. Psychiatrzy różnią się od psychologów faktem, że ich edukacja bazuje na medycynie, posiadają także tytuł lekarza." - wikipedia
Myślę, że bohaterka w pierwszej kolejności zostałaby wysłana do psychologa, by ustalić podłoże jej zachowań, aniżeli z grubej rury do psychiatry. Najczęściej nastolatki ulegają presji ze strony społeczeństwa, reklamowanych przez mass media wybujałych kanonów piękna itp. Dopiero psycholog po wstępnych rozmowach mógłby skierować ją do psychiatry.
To takie moje wywody, nie musisz się nimi specjalnie przejmować ;D
Czytam dalej, pozdrowionka.
A z psychiatrą, to też moje doświadczenie. Wysłali mnie do psychiatry, nie do psychologa (którego już mam, tak czy tak).
Chylę czoła i wracam do czytania.
Powiem Ci, że przyszłam tu w sumie ot tak, żeby tylko przeczytać jeden rozdział, ale historia Alicji wciągnęła mnie i nie chce wypuścić :)
Coś, co urzeka w jej historii to realizm - (nie wiem, czy o tym już pisałam) . Daję Ci 5 do kolekcji no i idę czytać dalej ;)
Alicja musi zrozumieć, że sama chce odebrać siebie babci... Anoreksja zawsze mnie przerażała. Owszem, większość dziewczyn i kobiet ma zaburzenia związane z postrzeganiem siebie, wiem, bo sama widzę to po sobie, ale nie potrafię zrozumieć tego głodzenia się... I chyba nie chcę zrozumieć, bo inaczej musiałabym mieć taki problem. Niestety.
Hm, może i większość, ale jednak nie u wszystkich przybiera to postać choroby psychicznej. I to tak ciężkiej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania