Poprzednie częściŚladami

śladami 10.

Związek

 

„Co za cisza, gdy tutaj jesteś. Jaka

piekielna cisza.

Siedzisz, siedzę.

Stracisz, stracę” - Janos Pilinszky

 

EKS

 

Podobno Pan Tadeusz Różewicz nie chciał dostać się do nieba, marzył o dotarciu do siebie, z tej przyczyny pożyczył drabinę Junga. Tak mniej więcej zapewniał Rymkiewicz w jednym ze swoich wierszy.

 

Byliśmy mężu na różnych szczeblach, niestety tej samej drabiny. Groził upadek pod ciężarem. Potykałam się o ciebie, potykałam się o siebie. Nasze nogi były niespokojne. Czy nasz dorastający syn podobnie będzie się bawić?

Chciałam być twoją Pretty Woman. Chciałam jeść z twoich dłoni pyszne, soczyste truskawki.

Wiem, popełniłam błędy. Wybacz: moje nocne ucieczki z domu, gdy w towarzystwie ciemnej twarzy księżyca, biegałam po polach, które kiedyś należały do mojego ojca. Wybacz moje wyprawy na cmentarz. Potrzebowałam powietrza, gdy ty tymczasem dawałeś zatrzaśnięte drzwi i okna za kratami. Aż nie wytrzymałam – rozrzuciłam kości po podwórku. Zbiegły się wściekłe psy. Musiałam, musiałam cię oddalić. Nie było wyjścia.

 

***

Rano zadzwonił eks. Szczęśliwy. Oglądał w TV Trwam Akt Zawierzenia. Był w kościele na sumie. Na szczęście nie zadawał pytań czy ja byłam. Uff! Powiedział, że dziś ważne święto – Matki Bożej Królowej Polski. Kończyłam robić obiad, ziemniaki już dochodziły.

– Agnieszka – mówił. – Tylko Polska katolicka długo przetrwała. Tylko naród o silnym duchu przetrwa.

Zaczęłam mówić o TO, że odwiedza mnie wieczorami późnymi silna, zła siła.

– Agnieszka, ja ci mówiłem wiele miesięcy o czymś. I co? Nie skorzystałaś z porad.

– Tak?

– Mówiłem ci przecież, że na wszystko, na niszczycielskie duchy najlepsza jest woda święcona. Zobacz, ostatnio było przez dwa tygodnie źle ze mną. Rana po oparzeniu się paprała i co? Wszystko zaczęło się goić. Modlitwa. Modlitwa, Agnieszka i woda święcona, znasz chyba modlitwę do Anioła Stróża? Pomódl się, proszę. Ja codziennie przed wyjściem z domu zanurzam dłoń w wodę święconą. Tak, że Agnieszka, nim skończysz robić obiad idź na tamtą stronę i przeżegnaj się wodą święconą.

Podczas tego monologu uśmiechałam się lekko. Kuwa, nie będę przy nim głośno się śmiać, ale po odłożeniu telefonu, poszłam na tamtą stronę (tak nazywamy dwa pokoje po babci, z boazerią na podłodze, gdzie przebywali zmarli mieszkańcy domu) i przeżegnałam się święconą wodą, delikatnie oglądając się za siebie. Szybko to zrobiłam, jakby w obawie, że ktoś może zobaczyć.

Po obiedzie znowu zadzwonił eks. Tym razem chciał porozmawiać z synem o grach – pasji, albo nawet uzależnieniu młodego. Podczas obiadu młody zapytał czy „suchego przestwór oceanu” - to hiperbola. Odparłam, że chyba oksymoron. Uczył się „Stepów Akermańskich” na pamięć, kilka miesięcy temu. Nie wiem, po co dziś nawiązał do Mickiewicza.

 

Czerwiec 06, 2020 20:05

 

W czasach zarazy dzień pomylił się z nocą.

W nocy, czyli jakby w dzień dochodzą szepty, najcichszy stuk. Warczą koła przejeżdżającego pociągu w oddali. Ktoś biega po dachu, ktoś biega po balkonie. W nocy jesteśmy zajęci własnymi koszmarami, albo wyczerpani upiornym dziennym „snem”, śpimy kamiennym snem. Zaraza odmieniła role.

Dziś dobry kolega powiedział, że mam wiele twarzy. Na każdym zdjęciu inna. Kiedy byłam najszczęśliwsza? Kiedy najładniej wyglądałam? Gdy mama wyjeżdżała do sanatorium. Zostawałam z tatą i bratem. Tata chodził do sąsiadki niby po przepisy, a ja i tak sama gotowałam. Robiłam ktolety mielone tzw. jeże, bo były z kolcami. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że trzeba przed uformowaniem kotleta moczyć dłonie w wodzie. Tak, to były najpiękniejsze chwile. Gdy tata zmarł wpadłam do głębokiej kopalni, zabrakło tlenu, omal nie straciłam przytomności.

 

Czerwiec 07, 2020 21:40

 

Słucham teraz „Ile głodów, ile bied”. Śpiewa Elżbieta Towarnicka z orkiestrą i chórem polskiego radia w Krakowie. Tekst napisała Papusza czyli Bronisława Wajs. „Krwawe łzy”. Tłumaczył Jerzy Ficowski. Papusza już dawno temu zrobiła na mnie duże wrażenie. Wspaniała żywa poetka, wciąż, o dziwo, aktualna. Zaczęła pisać po czterdziestce. Czytać w późnym wieku nauczyła ją pewna żydówka, dla której Papusza łapała kury.

„(...) Ile głodów! Ile bied!

Tyle smutków! Dróg niemało!

Tyle ostrych kamieni w stopy się wbijało!

Ileż koło uszu kul nam przeleciało!

Ile błot! Jakie deszcze!

Ile krwawych łez jeszcze!

Ile włosów z głów, z warkoczy

rwały nam gałęzie w nocy!”

Nie nosimy maseczek w przestrzeni otwartej. W sklepie u nas też nie zakładają. Jak się czuję? - pytam komputera. Uśmiecham się, i zaraz wpiszę, że... dobrze. Wyciszone myśli, wyciszone emocje. Ale jutro nie wiem, co będzie. Tak jest właśnie z niespokojnym umysłem. Może pojawi się chmura gradowa, która przyciśnie mój umysł, może bukiecik mleczy w zieloności rowu. Taki cudny, żółty, jak słońce, ciepły jak słońce. Może bukiecik uśmiechnie się do mnie. Może pozwoli się zerwać.

Czasem widzę dużą łąkę. Na niej kroczą moi przodkowie i bliscy: mama, tata, babcia, ciocia Władzia, Edo. Biegnę ku nim z świetlistym bukietem mleczy, szczęśliwa. Biegnę, czasem się odrwacam, czasem potykam, ale biegnę.

Mijam różnych ludzi, różne pojazdy. Mijam różne autobusy. Mój jest koloru czarnego. Na zaparowanych szybach widać narysowane kółko, kwiatek, serduszko, albo słowo:”koham”. Nieraz wzbudza przerażenie wśród przechodniów. Od czasu do czasu zatrzymuje się koło mojego domu i wychodzi mężczyzna niemodnie ubrany. Podaje rękę. Mówi: Rodzice już nie piją, zapraszamy. Jesteś numerem 10298756430000.

Trochę przerażona wchodzę, ja – numer. Tam siadam obok chłopca w niebieskiej czapce z daszkiem.

– Wiesz, że mam brata – mówi chłopiec, uśmiechając się lekko.

– Tak? Jak ma na imię?

– Jowisz. On chroni mnie przed meteorytami. Gdzie jedziemy?

– Jeszcze nie wiem

Następne częściśladami 11.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • laura123 29.11.2020
    Pogmatwane życie bohaterki na maksa. Dobry kolega, niedobry mąż, urojenia... i jeszcze w tym wszystkim dziecko - przytlacza ta powieść, ciężko się czyta.
  • Agnes07 29.11.2020
    Musi być dobrze i źle bo jeśli jest tylko dobrze to znaczy że jest źle - Ks. J. Twardowski
  • Agnes07 29.11.2020
    Lauro dziękuję za ślad :))) to ostatnia część "śladami" na tym portalu. Więcej już wklejać nie będę. Odpoczniecie :)

    Ten dziennik ta proza, jak zwał tak zwał, została nagrodzona wyróżnieniem w konkursie zorganizowanym przez Instytut Literatury w Krakowie :) w tym roku.:)
    Dziękuję ślicznie za wszystkie komentarze Wszystkim :)
    Pozdrawiam
  • laura123 29.11.2020
    Na poczatku nie wiedzialam jak podejść do tej prozy. Wydawala się taka autentyczna. Z jednej strony nie pidobala mi się, ze względu na wszechobecny chaos, czyli przeskakiwanie z tematu na temat z szybkością światła. Z drugiej strony, jesli to pisane z zycia autorki, jak wyrazić " niepodobanie", żeby nie urazić osoby z takimi problemami? To bylo trudne...
    Rozumiem, ze konkurs itd, ale ja nie przepadam za taką tematyką, wolę lektury przy ktorych odpoczywam. Tutaj irytację wnosił fakt, ze te "wariacje" dzieją się na oczach dziecka. Mnie to przytlaczalo.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania