Śladami 2.
Wszędzie ślady... Matka zakurzona w piwnicy - ukryła się w szarych słoikach z konfiturami. Od lat ich nikt nie otwiera. Po prostu są. Im i mnie to nie przeszkadza.
Ojciec gdzieś się przemieszcza. Słyszę jakby jego donośny głos w dużych szerokich wierzejach stodoły, które skrzypią uderzając o skrzydła wiatru.
Jesień. Lato czmychnęło jak przepiórka. Niedługo zima.
Im głębiej sięgam w cudze ślady, tym mniej wiem. To jak z czytaniem. Ciągle mało, mało, mało.
Wiem, że nic nie wiem - to mądra sentencja. Toniesz w pomysłach, zastanawiasz się czy lepiej tutaj, czy po drugiej stronie. Aż w końcu szlag Cię trafia, bo uzmysławiasz sobie, że nagle skończyły się zapałki i musisz wyjść do sklepu i nic po górnolotnych myślach. A droga do sklepu to też ścieżka znaczeń. Mijasz śmieci, małe butelki po wódce, schylasz się po nie i jeb coś strzela w kręgosłupie.
Krótka droga, a tak wiele kosztuje.
Dlatego nie mam dużej pewnosci jeśli chodzi o jakość dróg, korytarzy, labiryntów i meandrów. Może droga do nieba jest najbardziej wartościowa. Ale to chyba nie dla mnie, nie dla mnie z lękiem wysokości.
Ktoś się włamał ostatnio do mojego domu. Uszkodził drzwi. Biedny zamek chwiał się chwiał w przeciągu. Kuwa! Ktoś powiesił mój zamek! Co czułam? Brak poczucia bezpieczeństwa, strach, bezradność. Otworzono moje drzwi - ten ktoś wyciągnął frazy i wersy. Poplamił.
Słone są rany... Jednak jest też nadzieja, bo przecież wokół psiej budy z czasem odrasta trawa.
Złodziej wyniósł wszystko, ale zlitował się: zostawił tabletki, bez których nie mogę normalnie funkcjonować. Brak snu zabija.
Nie przejmuję się aż tak bardzo. Czasem sobie wyobrażam jak leżę na przeciwko Pałacu Kultury. Z okna widzę czerwone fajerwerki. W mieście żmij czasem tańczą ich języki. Dotykają. To minie, jak wszystko.
Może nie dorastam do chmur, nawet do wierzchołków jabłoni w moim sadzie.
Ostatnio poznałam miłego starszego pana.
Posyłam mu wysoko konfetti, jakbym chciała zmniejszyć dystans. Posyła plasterki na wyrwy uczynione przez wirusa. Srebrne wiórki osiadają na ziemi.
Słyszę groźne słowa pewnego księdza: - A teraz posprzątaj! Posprzątaj! Posprzątaj!
Komentarze (46)
"Matka zakurzona w piwnicy - ukryła się w szarych słoikach ze starymi konfiturami." - Przyjrzyj się temu zdaniu. Koślawe okrutnie i za cholerę nie mogę sobie wyobrazić, jak wlazła do tych słoików...
"Biedny zamek, jak zamek z piasku się chwiał w przeciągu."- widziałaś zamek z piasku, który się chwieje?
Takich "kwiatków" jest sporo.
" Złodziej wyniósł wszystko, ale zlitował się. Zostawił moje tabletki..." - źle zastosowana interpunkcja zrodziła dziwny twór narracyjny - w/w "kwiatka".
Nie pomyślałem, że może to być proza poetycka i rzeczywiście, czytanie sprawia mi pewną trudność.
Rację mają przedmówcy. Tutaj nawet od groma przecinków brakuje, nie wspominając już nawet o konstrukcji niektórych zdań.
To do następnej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania