Świadek ~ 10
- Ale przecież to nie moja wina, po co się tak przejmować? On miał dla mnie nic nie znaczyć. Ja nie wierzę w miłość. Więc o co chodzi? Dlaczego to tak boli? Dlaczego, mimo stłumienia emocji, nadal coś czuję? Czemu czuję coś do niego? - Myślę.
Z głębokiego letargu wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu, który o dziwo zarejestrowałam. Denerwujące wibracje ustały, dopiero w momencie naciśnięcia zielonej słuchawki. Nie mam siły, ani ochoty wypowiedzieć choćby jednego słowa. Cicho oddycham i czekam, aż osoba po drugiej stronie, jako pierwsza rozpocznie rozmowę.
- Cholera Samantha jesteś tam?! - Usłyszałam zdenerwowany głos, którego właścicielem jest mój brat.
- Uspokój się - Mruknęłam.
- Jakie uspokój?! Mówię do Ciebie od pięciu minut, a jedyne co słyszę to oddech! - Warknął Simon.
- Zamyśliłam się.
- Gdzie jesteś? Mam dla Ciebie kilka ciekawych wiadomości.
- W parku, niedaleko szkoły - Odpowiedziałam beznamiętnie i rozłączyłam się.
Po jakichś dziesięciu minutach pojawił się samochód. Wsiadłam do szarego Astona Martin Vanquish i popatrzyłam wyczekująco na brata. Simon bez słowa odpalił samochód i nawrócił, tak by ponownie znaleźć się na jezdni.
Jechalismy w ciszy. Wiedziałam, że zatrzymamy się gdzieś na skraju, jakiegoś lasu i dopiero tam chłopak, powie mi o co chodzi. Zawsze tak robi. Szuka zacisznego miejsca, w którym moja złość, głośne krzyki i przekleństwa nikomu nie będą przeszkadzać. Po dwudziestu minutach jazdy, wjechał w jakąś leśną uliczkę i zatrzymał samochód
- O co chodzi? - Zapytałam nie patrząc na brata.
- Zostałaś porwana - Westchnął, po dłuższej chwili ciszy. W samochodzie rozbrzmiał mój głośny, paniczny śmiech - Posłuchaj Samantha! FBI Cię szuka! Wszyscy Cię szukają - Na te słowa zamilkłam.
- To niemożliwe! Przecież już pracuje dla tych z Federalnego! - Krzyknęłam, patrząc na Simona, jak na wariata.
- To był podstęp! - Zatanowił się chwilę - Oszukali Cię. Brown faktycznie jest agentem, zajmował się Twoją sprawą, ale wywalili go, kiedy okazało się, że współpracuje z Collinsem. Leo też pracuje dla Collinsa... Przejęli Cię w starym domu, kiedy poszłaś po rzeczy. Zatuszowali ślady i wykorzystali Twój potencjał. Wiem co zrobiłaś i w posiadaniu jakich informacji jesteś, a tak właściwie to oni są. Chodzi o Ciebie, niezłe pieniądze i zemstę na Whitford'ach...
- Przeszedłeś? - Przerwałam Simonowi.
- J-ja... - Zawahał się.
- Pracujesz dla Whitford'a?! - Pokiwał twierdząco głową - Chcę pomóc!
- Sam...
- Zawieź mnie do domu Browna, muszę odzyskać laptopa.
Simon nie protestował, po prostu zrobił, to, o co go poprosiłam.
Przymknęłam powieki, żeby móc się lepiej skupić. Nerwowo błądziłam w swoich myślach.
„… blisko Whitford ‘a, za blisko…”
„… narazili mnie na zdemaskowanie…”
„… zaangażowali w sprawę…”
„…. oczekiwali mojej pomocy…”
„… przyzwolili na hackerstwo…”
- Zła? Zdziwiona? Zdradzona? Zagubiona? Nie, nie, nie i nie. Czuję jedynie chęć zemsty... - Myślę.
Simon zatrzymał się jedną przecznicę wcześniej. Szybkim krokiem poszłam w stronę swojego dotychczasowego miejsca zamieszkania. Bezszelestnie przeszłam przez próg domu i od razu wiedziałam, kto jest w gabinecie. Postawiłam pierwszy krok, na drewnianych schodach. Czyjś wzrok utkwiony w moich plecach, zmusił mnie do zaprzestania dalszego wchodzenia na górę i odwrócenia się. Niechętnie spojrzałam przez ramie i dostrzegłam sylwetkę Richarda. Odwróciłam wzrok i wzięłam głęboki oddech, tak by zaraz się na niego nie rzucić. Odwróciłam się w jego stronę. Promienny, a może tak naprawdę, sztuczny uśmiech i ufne spojrzenie, świadczyły o tym, że się niczego nie domyśla.
- Leo powiedział Ci, że już nie musisz spoufalać się z Erickiem? - Zapytał unosząc jedną brew do góry. Na wzmiankę o szatynie zamarłam. Po moim ciele przeszła fala gorąca. Szybko wyrwałam się z dziwnej hipnozy, spowodowanej tym imieniem. W drzwiach gabinetu, zobaczyłam opierającego się o framugę Leo. W głowie zabrzmiało kilka przekleństw. Rękę zacisnęłam w pięść. Ostatnimi siłami powstrzymywałam się, przed brutalnym pobiciem chłopaka. Uśmiechał się arogancko, a nagły błysk w jego oku, sprawił, że moja złość przybrała na sile.
- Taa... Wytłumaczył mi to, aż za dobrze - Syknęłam przez zęby. Nie czekając długo, po prostu odwróciłam się i poszłam na górę. Z dna szafy wygrzebałam torebkę, do której mógłby zmieścić się laptop. Wzięłam jeszcze kilka rzeczy osobistych i wyszłam z pokoju. Przy schodach nadal stał Richard, a obok niego Leo. Przełknęłam głośno ślinę. Sądziłam, że już dawno siedzą w gabinecie, a ja niezauważalnie będę mogła wyjść. Niestety grubo się pomyliłam.
- Wychodzisz? - Zapytał przyjaźnie Richard, kiedy zobaczył mnie stojącą na schodach.
- Tak. Ja wróciłam tylko po bluzę - Uniosłam lekko do góry rękę, pokazując ubranie które w niej trzymam - Idę na spacer.
- Po co Ci torebka? Co w niej masz? - Zapytał zaciekawiony Leo. Momentalnie cała spięłam się. A co jeśli on coś podejrzewa? Nie, na pewno nie! Potwierdzeniem ich niewiedzy, był śmiech Leo. Chłopak śmiał się ze mnie, a tak konkretnie to z wyrazu mojej twarzy.
- Nie interesuj się! - Warknęłam i gwałtownie pokonałam dwa ostatnie schodki - Wrócę późno - Dodałam na odchodne, tak by wszystko wyglądało wiarygodnie.
Albo oni są ślepymi głupcami, albo wiedzą co kombinuję.
Niemalże wbiegłam do samochodu brata i natychmiast kazałam mu odjechać. Z doskonałą precyzją przyłączył się do ruchu drogowego. Gdyby nie to, że jest świetnym kierowcą, oboje zginęlibyśmy pod kołami ciężarówki, której chłopak zajechał drogę. Jednak to nie było teraz istotne... Wyciągnęłam z torebki laptopa i od razu go uruchomiłam.
- Daj mi dostęp do systemu - Mruknęłam, szybko stukając w klawiature urządzenia - Nieważne, już mam!
- Co?! - Usłyszałam zdziwienie w głosie brata. Czy on mnie nie zna i nie wie do czego jestem zdolna? Nie odrywając wzroku od ekranu komputera, uśmiechnęłam się na reakcję chłopaka - Przecież to było hasło, składające się sponad dwudziestu znaków!
- Tak, wiem...
- Połowa to greckie liczby...
- Tak, wiem...
- Przecież to jest bilion kombinacji...
- Tak, wiem...- Westchnęłam po raz trzeci - Możesz przestać?! Nie mogę się skupić! - Warknęłam, a Simon natychmiastowo umilkł.
Z łatwością przebrnęłam przez wszystkie zabezpieczenia. Zablokowałam Brown'owi dostęp danych i sama włamałam się do systemu jego i Collinsa. Po dwugodzinnej podróży jęknęłam zrezygnowana. Cichy, krótki dźwięk, wydobywający się z laptopa, uświadomił mnie, że pozostało zaledwie dziesięć procent baterii. W tym momencie samochód zwolnił, a następnie zatrzymał się na czyjejś posesji. Simon wyszedł z samochodu i skierował się w stronę domu.
- Kto tu mieszka? - Wygramoliłam się z laptopem z samochodu i podążyłam za bratem.
- Ja - Uśmiechnął się.
- Co?! Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że kupiłeś dom?
- Nie kupiłem - Popatrzyłam na niego zdezorientowana.
- To...
- Agnes odziedziczyła go po babci - Wtrącił szybko.
Pokiwałam głową, na znak, że rozumiem i razem z bratem weszłam do środka. Od razu na szyi Simona zawisła szczupła, niska blondynka. Pocałowała go, na co mimowolnie uśmiechnęłam się. Gdy odsunęła się od chłopaka, zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Gdzie Rose? - Zapytał Simon swojej narzeczonej.
- Śpi - Uśmiechnęła się lekko do niego i jeszcze raz przytuliła - Tak jak prosiłeś, przywiozłam wszystkie rzeczy - Mówiła do chłopaka, ale patrzyła na mnie.
- Jesteś cudowna - Pocałował ją w czoło - Sam, w salonie masz swoje zabawki - Uśmiechnął się, gdy zobaczył moją reakcje na te słowa. Moje oczy zabłysły, a na ustach pojawił się cwaniacki uśmiech. Pierwszy raz jestem w tym domu, ale bez problemu trafiłam do salonu. Nie zwracałam uwagi na wystrój pomieszczenia, liczyła się tylko duża czarna skrzynia leżąca w kącie. Odłożyłam laptopa na podłogę i podłączyłam do ładowarki, gdy tylko znalazłam gniazdko. Przykucnęłam przed skrzynką. Delikatne ręką, przejechałam po jej powierzchni, zatrzymując się na wgnieceniu, układającemu się w dłoń. Nie minęła chwila, a usłyszałam charakterystyczne trzaśnięcie zawiasów. Otworzyłam ją i z uśmiechem przeglądałam się jej zawartości. Kilka pistoletów, granaty, bomby, dwa telefony, jeszcze jeden laptop, jakieś papiery, podsłuchy, kamery i mnóstwo gadżetów, umożliwiające chociażby skok na bank.
- Przywiozłam też kilka Twoich ubrań, gdybyś chciała się przebrać - Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą Agnes. W ręce trzymała butelkę z kaszką dla małej - Schodami na górę, drugie drzwi po prawej - Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i ruszyłam.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam schludną sypialnię. Jednoosobowe łóżko, jasne kolory ścian i ciemne meble. Na łóżku leżała niewielka walizka. Rozsunęłam zamek i otworzyłam walizkę. Tak jak się spodziewałam, widziałam samą czerń. Wyciągnęłam czarne rurki i tego samego koloru luźną koszulkę. Wzięłam pięciominutowy prysznic i przebrałam się. Z dna walizki wygrzebałam czarną, skórzaną, przylegająca do ciała kurtkę. W reklamówce znalazłam swoje ukochane czarne adidasy i szybko je założyłam. Podeszłam do lustra.
- Wróciłam! - Westchnęłam beznamiętnie. Ze swojej torebki wyjęłam niewielki pokrowiec, w którym znajdowały się moje okulary, jednak na razie ich nie zakładałam...
Komentarze (12)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania