Poprzednie częściŚwiadek - Prolog

Świadek ~ 6

- Nic Ci nie jest? - Podszedł do mnie Richard, w momencie, gdy wysiadłam z samochodu Leo. Pokręciłam przecząco głową i zamknęłam drzwi - Lepiej zacznij myśleć, co wciśniesz Whitford'owi - Powiedział, a Leo odjechał.

Razem z Richardem, skierowałam się w stronę domu. Byłam już na schodach, z zamiarem udania się do swojego pokoju. W pewnym momencie zawahałam się i przystanęłam na pierwszym stopniu. Ten patrzył na mnie z zaciekawieniem.

- Po co to wszystko? - Zapytałam.

- Każdy Cię chce. Jesteś nadzwyczajnym źródłem wiedzy. Gangi robią wszystko, żeby Cię znaleźć i mieć w swoich szeregach.

- To dlaczego jestem, tu gdzie rządzi jeden z najgorszych?

- Ponieważ nikt, nie odważy się szukać w paszczy lwa. Jesteś potrzebna również nam.

O nic więcej nie pytałam. Wspięłam się po schodach i zanim spostrzegłam, już leżałam w łóżku.

Pech chciał, że impreza była w tygodniu, dlatego nie mam wyjścia i muszę iść do szkoły.

***

Naszykowana zeszłam na dół.

Stojąc na werandzie, zauważyłam jak czarny Mercedes, gwałtownie wyjeżdża z garażu. Przez przyciemnione szyby nie rozpoznałam osoby siedzącej za kierownicą, ale mogłam się domyślić, że był to Richard. Z domu wybiegła rozbawiona Letti, lekko mnie szturchając. Zaraz za nią podążył, nieśpiesznym krokiem Oscar, a na końcu wyszła Bella, w ręku trzymając jasnofioletowy i granatowy tornister. Uśmiechnęła się w moją stronę. Wsiadłam do samochodu za dziećmi. Przez całą podróż, zastanawiałam się, jak wytłumaczyć moje tajemnicze zniknięcie Ericowi. Chwila zawahania i wysiadłam pod szkołą Oscara i Letti, tłumacząc Richardowi, że się przejdę. Szłam nie śpiesząc się. Mrowienie na karku, które cały czas czułam, odkąd wysiadłam z samochodu, świadczyło tylko o jednym. Ktoś mnie obserwuje!

***

Wychodząc ze szkoły, mrowienie na karku, ponowiło się. To znaczy, że ktoś cały ten czas, czekał na mnie. Niepewnie udałam się w kierunku przystanku autobusowego. Nie byłam nawet w połowie drogi, gdy czarne cudeńko, zajechało mi drogę. Z tępą miną wpatrywałam się, jak przyciemniana szyba, zjeżdża w dół.

- Wsiadaj! - Warknął. Po moim ciele przeszły ciarki, ale nie te które zawsze czuję, gdy jest blisko. Te były nieprzyjemne - No już! - Dodał zniecierpliwiony Eric.

Z mnóstwem wątpliwości, usiadłam na miejscu pasażera. Jechał z niesamowitą prędkością. Milczeliśmy, a on nawet nie raczył na mnie spojrzeć, z resztą ja na niego również. Mimowolnie popatrzyłam w boczne lusterko. Zmarszczyłam brwi, kiedy w odbiciu lusterka zobaczyłam, jadący za nami samochód. Szary Aston Martin Vanquish. Tylko jedna, znana mi osoba jeźdź tym samochodem. Ale jak on mnie znalazł? Starałam się zachowywać normalnie, tak by Eric, o nic nie pytał.

- Chyba się martwiłem - Odparł cicho, kiedy silnik samochodu zamilkł.

- Niby dlaczego? - Zapytałam, analizując przez okno, miejsce w którym się znajdujemy.

- Wczoraj zrobiło się niebezpiecznie, a Ty tak po prostu zniknęłaś - Popatrzył przed siebie, w bliżej nieokreślony punkt.

- Wróciłam z Leo, do domu.

- Z Leo?

- Źle się poczułam, poprosiłam żeby mnie odwiózł, to tyle... O co chodziło z tym Collinsem? - Zapytałam, udając że nie znam prawdy.

- Nie musisz tego wiedzieć. Wysiadaj. Pójdziemy na spacer.

Odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu. Na swoim ciele poczułam przyjemny podmuch wiatru. Przejechaliśmy pół stanu Waszyngton, by znaleźć się u wybrzeży Oceanu Spokojnego. Przymknęłam oczy i całą sobą łapałam tą cudowną chwile. Wszystko zniknęło, kiedy przypomniałam sobie o istotnym fakcie. Rozejrzałam się i w końcu, w oddali dostrzegłam, szary samochód.

Fale rozbijały się o skały. Byliśmy w części, mniej odwiedzanej przez ludzi, co bardzo mi pasowało. Wzrokiem wodziłam po cudownym krajobrazie. Poczułam jak chłopak splata nasze dłonie i ciągnie mnie za sobą. Czując się nieswojo, dorównałam mu kroku.

Te cholerne ciarki. Nie mogę się zakochać... nie ja!

Zobaczyłam przed sobą porozrzucane kamienie, które spoczywając jeden na drugim, tworzyły niewielki mur. Widząc idealną okazję, by oderwać się od Erica, wskoczyłam na "mur" i z rękami odchylonymi na boki, starałam się złapać równowagę, idąc po nim.

- Co Ty wyprawiasz? - Zaśmiał się chłopak i podszedł bliżej mnie.

- Nic - To co teraz robię, sprawiało mi dziwną radość. Czułam się jak dziecko.

W pewnym momencie coś poszło nie tak. Jedna stopa osunęła mi się w dół. Było za późno, nie zdołałam złapać równowagi. Wylądowałabym na twardej powierzchni, gdyby nie refleks Erica. Chłopak w odpowiednim momencie zareagował, dzięki czemu, wylądowałam w jego ramionach. Ustabilizowałam nogi i uspokoiłam walące serce. Podniosłam wzrok do góry i natychmiastowo owiałam się rumieńcem. Oczy chłopaka, z troską analizowały, czy nic mi nie jest. Nie mogłam się ruszyć, nie chciałam... Tkwiłam w jego objęciu, a drażniące ciarki, przestały mnie interesować. Moje ręce, już dawno spoczęły, na jego klatce piersiowej. Eric jedną ręką obejmował mnie w tali, a drugą wysunął, by z mojego policzka odgarnąć, niesforny kosmyk włosów. Dotyk jego palców, sprawił nasilenie się rumieńców. Spuściłam wzrok, a chłopak uśmiechnął się. Byliśmy tak blisko, za blisko... Eric nachylił się lekko. To oznaczało tylko jedno.

- Cholera! - Skarciłam się w myślach. Ile bym dała, żeby nie przerywać tego momentu. Ale nie ważne, jak bardzo chciałam, żeby chłopak mnie pocałował, to nie mogłam.

Z żalem odsunęłam się od niego, ale żeby nie musieć nic wyjaśniać, przybrałam postawę "nie tak prędko". Zaśmiałam się w miarę naturalnie i zaczęłam biec, w stronę niewielkiego lasu, zmuszając chłopaka do tego, żeby mnie dogonił.

Biegłam między drzewami, nie patrząc nawet, czy chłopak za mną biegnie. Kilka razy rozbawiony wołał moje imię, ale to tylko sprawiało, że przyśpieszałam. Zatrzymałam się gwałtownie, gdy dostrzegłam stojącego przede mną chłopaka. Czarna bluza, nieodłączny zarost i włosy postawione na żelu. Nic się nie zmienił.

- Samantha? - Zapytał z niedowierzaniem. Zrobił krok w moim kierunku. Nie myśląc długo, sięgnęłam za swoje plecy.

- Nie zbliżaj się do mnie! - Krzyknęłam. Rękę sztywno skierowałam przed siebie. W dłoni trzymałam pistolet, który jakoś nie po drodze było mi, oddać Richardowi.

- Mała Sam, w swoim żywiole - Zaśmiał się chłopak, a moje poczynania wcale na niego nie działały - Nie zrobisz mi krzywdy.

- Zdradziłeś mnie! Dla zdrajców, nie mam skrupułów! - Warknełam, przesuwając palec, coraz bliżej spustu.

- Teraz Ty też jesteś zdrajcą.

- Ja nie miałam wyjścia! Uciekłam pzez Ciebie!

- Nie chodzi o ucieczkę. Kolejna, która polubiła Whitford'ów, co?

- To tylko zadanie do wykonania! Nic więcej!

- Raczej tak nie wygląda - Miał racje, to już przestało być tylko zadanie - Sami...

- Nie mów tak do mnie! Samantha, to już nie jest moje imię! - Chłopak podszedł do mnie, na odległość wystawionej ręki z pistoletem. Końcówka broni dotykała jego klatki piersiowej.

- Zawsze będziesz małą Sam - Wyszeptał, a ja w tym momencie przeładowałam pistolet - Zrozum, że nie miałem wyjścia. Musiałem mu powiedzieć, że idziesz się z nim spotkać. On był zdrajcą!

- On się tylko zakochał! - Ręka zaczęła mi drżeć, z resztą jak i całe ciało.

- W wrogu, w byłej żonie Collinsa!

- Przez Ciebie on nie żyje! - Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Jak nigdy nie płaczę, tak teraz już nad tym nie panuję.

- Nie żyje przez twoje nieposłuszeństwo! Gdybyś mnie posłuchała, do niczego by nie doszło! To był też mój ojciec! Ja również musiałem patrzeć, jak Collins z zimną krwią, celuje w głowę, swojego najlepszego przyjaciela i naciska spust!

- Simon! - Wtuliłam się w klatkę piersiową brata.

- Przepraszam Sami - Wyszeptał mi do ucha. Jeszcze bardziej się w niego wtuliłam - Jak sprawa z Tobą ucichnie, jak już wszyscy przestaną Cię szukać, zabiorę Cię do siebie i razem wyjedziemy. Zgoda? - Zapytał, a ja jedynie pokiwałam twierdząco głową - Zostałaś ciocią. Urodziła w tamtym tygodniu. Mam cudowną córeczkę - Uśmiechnął się jeszcze szerzej - Rose.

- Po mamie. Pewnie jest piękna.

- Cat! - Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam swoje imię, wypowiadane przez Erica.

Następne częściŚwiadek ~ 7 Świadek ~ 8 Świadek ~ 9

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • lea07 06.08.2016
    O Jezu, zakochałam się w tym opowiadaniu <333. Boże jest takie cudowne <333. No po prostu bark mi słów, aby opisać to jak bardzo mi się podoba <3. Zostawiam 5 bo nie mogę 1000 :(
  • Zozole 06.08.2016
    Haha. Dziękuję. ;*****
  • Tina12 06.08.2016
    Brak słów. Nie wiem co napisać. To opowiadanie jest cudne
    5 bo 6 dać nie umie. Czekam na cd.
  • Zozole 06.08.2016
    Dzięki ;D ;**
  • Margerita 06.08.2016
    pięć mnie też się podoba i zapraszam na przyszłą wojowniczkę
  • Zozole 06.08.2016
    Zaczęłaś czytać. Dziękuję za zerkniecie. Napewno wpadnę.
  • Cudowne <3 Przeczytałam wszystko i jestem pod wrażeniem Zozuś, bardzo mi się podoba. Daję super mocne 5.
    Jeśli masz ochotę to zapraszam na Faize :D
  • Zozole 07.08.2016
    Dziękuję. Czekam na dalsze losy An.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania