Poprzednie częściW ciele wilka - Lea (1)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

W ciele wilka - Lea (17) - ost.

Lea

 

Wszyscy siedzimy w salonie. Razem ze Sky`em streściliśmy chłopakom naszą podróż. Czekam niespokojnie na dobry moment, by wyjawić, czego jeszcze się dowiedzieliśmy, choć brakowało mi jakiegoś elementu tej historii. Teraz już wiem, dlaczego są dla mnie ważni. Od początku wiedziałam, że łączy nas jakaś więź. Wszystko nabrało sensu.

– Jest jeszcze coś – zaczął Sky, patrząc na mnie. – Dowiedzieliśmy się czegoś o waszej siostrze.

– Wiedzieliście, że macie siostrę? – pytam zaskoczona.

– Tak. Podróż, podczas której zginęli nasi rodzice, miała miejsce osiemnaście lat temu. Mama była wówczas pod koniec ciąży. Gdy znaleziono ich ciała, okazało się, że mama urodziła, ale po dziecku nie było śladu. Nie wiemy, kto ją zabrał, ani nawet, czy na pewno to była dziewczynka. Na spotkaniu alf była jeszcze w ciąży, więc musiała urodzić w drodze powrotnej – wyjaśnia Hunter z boleścią na twarzy.

– Czego się dowiedzieliście? Może teraz uda się ją odnaleźć? – docieka podekscytowany Blake.

Sky patrzy na mnie, dając znak, żebym mówiła. Ja jednak siedzę, wpatrzona w chłopaków, nie mogąc wydusić słowa. To jest ta część, której mi brakowało. Urodziłam się tuż przed śmiercią rodziców. Nikt nie wiedział, co się ze mną stało, więc szukanie było kompletnie bezowocne.

– Wasza siostra została oddana do ośrodka opiekuńczego. Uciekła z niego niedługo przed swoimi osiemnastymi urodzinami i jakimś cudem trafiła to swojej rodzinnej watahy. – Alfa lekko ściska moją dłoń.

Blake i Hunter patrzą zdezorientowani na siebie, potem na Sky`a i w końcu na mnie.

– To nie możliwe – zawyrokował Hunter.

– Tak samo myślałam, gdy powiedzieliście mi o wilkołakach. – Śmieję się, wyrwana z chwilowego transu.

– Jej gen bety był głęboko schowany. Na szczęście magia czarownicy go wydobyła i dzięki temu Lea nie miała dużych problemów z przemianą.

– Mamy siostrę! – krzyczy Blake, łapiąc mnie z ręce, ciągnąc, bym wstała i zamykając mocno w ramionach.

Hunter też się rozweselił. Ze śmiechem zaczął nas przytulać. Całą trójką tkwimy w uścisku, aż zaczyna mi brakować powietrza.

–Chłopcy – szepczę – też się cieszę, że was mam, ale zaraz mnie udusicie.

– Wybacz – mówią wraz, gdy się odsuwają.

– My też mamy dla was wiadomość, choć ona nic już nie zmieni. – Beta patrzy na nas uważnie. – Odkryliśmy tożsamość wilka, który cię zaatakował. – Wyciąga w moją stronę zdjęcie przedstawiające…

– Nie – szepczę, z rozmachem siadając na kanapie.

– Kto to? – Sky siada obok i otacza mnie ramieniem.

– Pan Jon. – Napinam mięśnie, gdy nieprzyjemne wspomnienia uderzają z podwójną siłą. – Opiekun z ośrodka. Nie był dobrym człowiekiem – dopowiadam, aby moi bracia mieli pojęcie, o kim mówię.

Moi bracia. Mam braci. Chyba jeszcze to do mnie nie dociera.

– Był łotrem, który znalazł miejsce wśród ludzi. – Blake kuca przede mną. – Już nic ci nie zrobi. Tutaj jesteś bezpieczna, siostrzyczko. – Całuje mnie w czoło.

Bezpieczna, w domu, z braćmi, z partnerem. Bezpieczna.

Kolejne dni spędzam na doskonaleniu moich wilczych umiejętności. To szybka szkoła, bo już dzisiaj odbędzie się przyjęcie z okazji urodzin moich i trzech innych wilków.

Zgodnie z obietnicą daną wiedźmie, zaprzestaliśmy polować na jej ulubione zające. Dlatego polowanie zostało przeniesione z północnej granicy, na tereny południowe. Przyjęcie miało odbyć się w sali balowej domu watahy. Pomieszczenie ozdobiono mnóstwem balonów i kwiatów. Stoły uginają się od jedzenia i oczywiście alkoholu.

Wychodzę z łazienki, ubrana w długą do ziemi czarną suknię. Opina mnie w talii i rozchodzi się ku dołowi. Do tego ma rozcięcie z boku, sięgające do połowy uda.

Sky stoi przed lustrem i kończy wiązać krawat. Gdy mnie widzi, podchodzi bliżej, obejmuje w pasie i zatapia nos w szyi.

– Pięknie pachniesz – szepcze.

– Pomalowałam się, ubrałam w najpiękniejszą sukienkę, jaką w życiu widziałam, nigdy tak pięknie nie wyglądałam, a ty mówisz, że ładnie pachnę, choć nawet jeszcze nie psiknęłam się perfumami. Co jest z tobą nie tak? – Śmieję się, patrząc mu w oczy.

– Zapominam, że część wilczych zwyczajów jest ci jeszcze obcych. U nas, jeśli samiec powie do samicy, że pięknie pachnie, to jest to najlepszy komplement, jaki może powiedzieć.

– A no, chyba że tak. W takim razie – obwąchuję go tak samo, jak on mnie – ty też pięknie pachniesz. Sosną i świeżo skoszoną trawą.

– A ty szarlotką z dużą domieszką cynamonu. Mógłby cię zjeść już teraz. – Gładzi plecy, przyciągając mnie jeszcze bliżej.

– W zasadzie, czemu nie? – Uśmiecham się zalotnie, ciągnąc lekko za krawat.

– Nie, bo zaraz masz przyjęcie urodzinowe. Dopóki nie odbędziesz rytuału wprowadzenia, nie mogę cię dotknąć – przypomina z kwaśną miną.

– Szkoda – wzdycham. – W takim razie chodźmy. Im szybciej będzie po wszystkim, tym szybciej tu wrócimy.

Ciągnę go za rękę w akompaniamencie naszych śmiechów.

Po wstępnych przemowach, przedstawieniu mnie i trzech młodych wilkołaków nadszedł czas na rytuał wprowadzenia. Obawiam się go, bo podczas ćwiczeń polowanie szło mi średnio. Gdyby mi się nie udało, będę musiała powtórzyć rytuał za rok, a to oznacza kolejny rok czekania na Sky`a. Nie będę mogła też oficjalnie przejąć posady luny stada. W tym świecie dorosłym stawało się po przejściu rytuału. Gdyby nie moja zmiana, bez polowania byłabym dorosła, a tak to, teraz muszę coś złapać. Sky uspokaja mnie, że w razie problemów mi pomoże, jednak ja nie chcę oszukiwać. Nie czułabym się z tym dobrze.

Wchodzimy na plac przed domem. Stoją tam cztery budki. Wilkołaki przyzwyczajone są do nagości podczas przemiany, jednak w tak ważnym dniu, zapewnia się im trochę prywatności. To dobrze, bo chyba nie potrafiłabym stanąć przed tymi wszystkimi wilkołakami bez ubrania. Sky uśmiecha się do mnie pokrzepiająco tuż przed wejściem do budki.

Zmieniam się w budce i wychodzę. Staję dumnie tuż koło wilka Sky`a i moich rówieśników. Hunter daje znać do rozpoczęcia polowania i każde z nas biegnie w swoją stronę. Mamy dokładnie trzy godziny na upolowanie zdobyczy. Zadaniem alfy jest pilnowanie, by nikt nie oszukiwał.

Po kilkudziesięciu minutach słyszę pierwsze wycie. Jeżeli ktoś upolował już swoją zdobycz, miał głośno zawyć, oznajmiając innym swój sukces. Uśmiecham się na myśl, że pierwszy wilkołak wykonał zadanie.

Mijają już dwie godziny. Na polu bitwy zostaję ja i jeszcze jeden wilk. Alfa przybiega do mnie i oferuje pomoc, jednak stanowczo odmawiam. Słyszę wycie. Czyli zostałam tylko ja. Wsłuchuje się w otoczenie. W końcu wyłapuję pluskanie i znajomy zapach sarny. Kieruję się do jeziora, w którym pływałam ze Sky`em. Nieświadoma mojej obecności sarna, pije wodę. Przypominam sobie wszystkie wskazówki mojego partnera: ciało nisko, ogon prosto, łeb przy ziemi. Skradam się bezszelestnie. Odbijam się z łap. Po kilku chwilach sarna wisi w mojej szczęce. Kładę ją na ziemi i głośno wyję. Łapię sarnę i szybkim krokiem wracam na plac. Gdy tylko wychodzę zza drzew, witają mnie okrzyki euforii i brawa. Kładę sarnę na drewnianej płycie koło ogniska tuż obok dwóch zajęcy i dzika. Jako luna powinnam przynieść duże zwierzę i tak też uczyniłam. Wilk Sky`a podbiega do mnie i radośnie liże po pysku.

Przemieniam się w budce. Zaliczyłam rytuał wprowadzenia, więc oficjalnie stałam się prawowitą członkinią stada i jego luną. Widzę dumę w oczach mojego partnera. Przez ostatni miesiąc wiele się zmieniło. Przeszłam długą drogę od upokorzenia, strachu, paniki po miłość, zaufanie i bezpieczeństwo. Została jeszcze jedna kwestia, której nie mogę się doczekać.

Na przyjęciu jestem witana jako luna. Wszyscy ukazują swoją szyję, okazując mi szacunek, gdy kroczę obok Sky`a do głównego stołu. Kompletnie nie skupiam się na przyjęciu. Mechanicznie przyjmuję wszystkie gratulacje i sama gratuluję trzem wilkom, którzy chwilę temu wykonali zadanie. Nie mam pojęcia, o czym było przemówienie alfy, ani nie wiem, o czym rozmawiałam, tańcząc z moimi braćmi. Chciałam tylko jednego.

Tuż po północy, gdy już część gości nie zwraca na mnie uwagi, chwytam dłoń Sky`a i ciągnę go do jego, a raczej już naszej sypialni. Z trzaskiem zamykam drzwi.

– Ktoś tu się niecierpliwi. – Śmieje się Sky, gdy obejmuje mnie w pasie.

– Twój wilk jest piękny, ale zdecydowanie wolę cię w ludzkiej wersji. – Kładę dłonie na umięśnionym torsie. Przesuwam paznokciami po mięśniach, które napinają się pod tą pieszczotą.

– Skoro tak, moja luno. – Dotyka wargami moich ust.

Tak długo na to czekałam. Sky uparł się, że nie złamie żadnej granicy, póki nie osiągnę pełnoletności. Choć całowanie nie było zabronione, twierdził, że po takim celibacie będziemy siebie jeszcze bardziej spragnieni.

Nie mylił się. Czułe muśnięcie szybko przeradza się w namiętny pocałunek, gdy bada językiem moje usta. Zapiera mi dech, gdy jedną ręką sunie po moim udzie, wsuwając palce pod materiał sukienki. Drugą ręką muska szyję.

Powoli rozpinam guziki koszuli. Chcę go poczuć bez żadnych przeszkód. Jego całego. Odsłaniam potężne barki, sunąć palcami po wyciętych mięśniach. Nieznośnie powoli rozsuwa zamek sukienki, gładząc przy tym plecy. Czarny materiał ląduje na podłodze z cichym szelestem. Nie mam stanika, więc oczy Sky`a nie mogą oderwać się od nagich piersi. Muska kciukiem sterczącą brodawkę. Drugą bierze w usta i lekko zasysa, wywołując mój cichy jęk.

– Jesteś taka piękna – szepcze, nie odrywając się od skóry.

Wyznacza ustami ścieżkę od piersi przez obojczyk, szczękę, aż do ust. Łapie mnie za uda i podnosi. Kieruje nas na łóżko, po czym delikatnie mnie na nim układa.

– Już nie mogę się doczekać, żeby cię poczuć, skarbie. – Muska nosem moją szyję. – A tutaj – zasysa fragment skóry – zostawię mój znak.

– Tak, Sky, proszę – szepczę z zapartym tchem.

Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale każdy jego dotyk wywołuje masę iskierek i ciepło kumulujące się między udami. Nie mogę się nim nasycić. Dotykanie jego ciała to za mało. O wiele za mało. Powoli zdejmuje moją bieliznę i patrzy na mnie z zachwytem.

– Sky, proszę, zrób to.

– Zaraz, spokojnie. Mamy całą noc. – Uśmiecha się.

Ponownie ląduje ustami na moich piersiach, a dłonią sunie wzdłuż brzucha. Zatrzymuje się na wzgórku i wraca pod żebra. Powtarza czynność kilka razy, a ja odnoszę wrażenie, że zaraz zwariuję.

– Sky! – Oburzam się, gdy zawraca po raz kolejny.

– Tak, dokładnie tak będziesz zaraz krzyczeć. – Całuje mnie w usta. Głęboko, aż zapominam, jak się oddycha.

Jego palce muskające łechtaczkę. Przez chwilę zatacza tam kółka, po czym zatrzymuje palec tuż przy wejściu. Wsuwam dłoń w jego włosy, przyciągając bliżej. Zatapia we mnie jeden palce. Powoli. Ostrożnie. Nie chcąc mnie skrzywdzić. Jęczę cicho.

Bałam się, że jego dotyk przywoła wspomnienia o tym, co robił pan Jon, ale tak się nie dzieje. Jestem tu i teraz. Przeszłość nie ma już żadnego znaczenia.

Odprężam się pod czułym dotykiem partnera. Gdy wsuwa drugi palec, robi mi się nadzwyczaj gorąco. Przenosi pocałunki z ust na szyję, piersi, brzuch, aż w końcu czuję je na najwrażliwszym punkcie ciała. Zasysa łechtaczkę i trąca ją językiem.

– Sky, proszę – jęczę cicho, dociskając jego głowę do swojego ciała.

– O co prosisz. – Droczy się.

– Ja...ja. – Nie jestem w stanie wydusić z siebie sensownego zdania.

– Chcesz dojść?

Kiwam tylko głową. Słowa grzęzną mi w gardle, gdy czuję, że jestem na krawędzi. Ciepło kumulujące się w podbrzuszu, usilnie pragnie się wydostać.

– Wedle życzenia, moja luno.

Przyspiesza ruchy palcami, a ustami zasysa mocno czuły punkt. To wystarczyło, bym zacisnęła się na nim, niczym imadło. Rozsypuję się na drobne kawałki. Zamykam oczy i tonę w czystej ekstazie. Wszystko wokół mnie znika. Jestem tylko ja i Sky.

Gdy odzyskuję zdolność kontaktowania, widzę oczy alfy wpatrzone we mnie. Uśmiecha się zwycięsko, jakby wygrał życie.

– Co cię tak cieszy? – wyduszam z siebie.

– Twój widok, gdy dochodzisz. Jesteś taka piękna – szepcze, całując mnie w czoło.

Policzki zachodzą mi rumieńcem, a żołądek ściska się ze szczęścia.

Sky prostuje się. Ściąga spodnie wraz z bokserkami, a mi zasycha w ustach. Jest większy, niż sobie wyobrażałam. Dreszcz przebiega mi po plecach. Mężczyzna rozszerza mi uda i mości się wygodnie między nimi. Ponownie czuję napięcie budujące się w ciele. Chcę go poczuć. Drżę na myśl, że zaraz on będzie mój, a ja jego. Ociera się o mnie, dając mi jeszcze chwilę na odpoczynek. Nie przestaje scałowywać każdego centymetra skóry.

– Gotowa? – pyta w końcu.

– Tak, Sky, gotowa. – Uśmiecham się od ucha do ucha.

– Jakby cokolwiek było nie tak, masz mi od razu powiedzieć. Słyszysz? – Ociera czubkiem penisa o wejście.

– Yhm. Tak. – Obejmuję jego szyję i przyciągam go do pocałunku dokładnie w momencie, w którym we mnie wchodzi.

Zaciskam mocno palce we włosach. Praktycznie nie czuję bólu. To tylko lekki dyskomfort, który znika, gdy Sky łączy nasze języki. Porusza się powoli, dając mi czas na dostosowanie się do nowego uczucia. Jest trochę dziwnie, ale nieziemsko przyjemnie.

– Wszystko dobrze? – dopytuje.

– Yhm.

Błądzę dłońmi po twardym ciele. Czuję, jak mnie lekko przygniata, jak tors ociera się o wrażliwe sutki. To takie przyjemne, kojące, relaksujące. Przyspiesza. Wchodzi mocniej i szybciej. Też pragnie uwolnienia, choć stara się kontrolować swoje zapędy. Ssanie w podbrzuszu pragnie uwolnienia. Gorąco rozlewa mi się po ciele.

– Ja, ja zaraz. – Chaotycznie łapię powietrze.

– Wiem, czuję, jak się na mnie zaciskasz. Dalej, skarbie. Zrób to dla mnie. – Sunie ustami po szyi. Trąca ją zębami.

Gdy zatapia kły w skórze, napinam wszystkie mięśnie, a przed oczami widzę gwiazdy. Szuram paznokciami po plecach mężczyzny, wyginając plecy w łuk. Czuję, że i on pulsuje. Warczy mi do ucha i pada na mnie z szybkim oddechem.

Dopiero po kilku minutach muska językiem ślad, który zostawił na szyi. Wywołuje to kolejną falę iskierek. Przesuwa się na swoją stronę łóżka, wciągając mnie na tors. Nasze oddechy powoli wracają do normy. Tulę się do niego, kreśląc opuszkiem palca niewidoczne wzory na umięśnionej klatce.

– Od teraz oficjalnie jesteś moja – szepcze.

– A ty mój. – Uśmiecham się.

– Wyłącznie twój. – Całuje mnie w czoło.

Po osiemnastu latach znalazłam dom. Mam partnera, braci, własnego wilka, a nawet watahę. Mam ciepło, bezpieczeństwo, schronienie. Mam wszystko. I kto by pomyślał, że w ciągu jednego miesiąca moje życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Vespera ponad rok temu
    Może scena erotyczna nie do końca w moim guście (bardzo dosłowna), ale jak to ostatnia część? To nie będzie więcej???
  • Nysia ponad rok temu
    Czuję, że ta historia powinna się zakończyć w tym miejscu. Jest happy end, wszyscy są szczęśliwi i tak powinno zostać. ?
    Aktualnie mam zaczęte jeszcze dwa opowiadania, w tym jedno o wilkołakach, więc coś się pojawi, ale dopiero za jakiś czas. ?
    Chwilowo zapraszam do moich pozostałych historii.
    No i dziękuję za każdą ocenę i komentarz ?
  • Vespera ponad rok temu
    Nysia A to sobie zerknę do innych twoich kawałków w tak zwanym wolnym czasie, no i będę oczekiwać na kolejne.
  • MKP ponad rok temu
    "Zapiera mi dech, gdy jedną ręką sunie po moim udzie, wsuwając ją pod materiał sukienki" - tu akurat moim jest zbędne, ale pasuje i ja bym zostawił, natomiast ją mozna wymienić na dloń lub palce.

    "Zsuwam koszulę z barków mężczyzny" - może: "Odsłaniam potęzne barki, sunąć palcami po wyciętych mięśniach" - pozbywasz się i powtórzenia koszuli i słowa mężczyzna, które bardziej pasuje do nieznajomego.

    "Obejmuję jego szyję i przyciągam go pocałunku dokładnie w momencie, w którym we mnie wchodzi." - do albo pocałunkiem

    Dobra scena erotyczna, taka ludzka moim zdaniem:)
  • Nysia ponad rok temu
    "Dobra scena erotyczna, taka ludzka moim zdaniem." Spodziewałeś się, że zmienią się w wilki i pójdą do lasu? :)
  • MKP ponad rok temu
    Nysia Nie w tym znaczeniu ludzka: nie była przerysowana jak w tanim porno i nie była tez romantyczna do zemdlenia. Po prostu dwoje napalonych ludzi uprawiających dobry sex:)
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Dla mnie odrobinę zbyt "anatomiczna" - tylko odrobinę. Nie chcę czytać w literaturze o łechtaczkach i penisach; wolę seks ubrany w delikatniejsze słowa.
  • MKP ponad rok temu
    Vespera No tak, w sumie racja:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania