Poprzednie częściW ciele wilka - Lea (1)

W ciele wilka - Sky (16)

Sky

 

– Oprócz moich braci. Domyślasz się, o kim mówiła czarownica? – Patrzy na mnie z nadzieją, gdy wsuwamy się do śpiwora.

– Pomyśl. Bracia, jeden cię bardziej lubi, drugi mniej, ale każdy uratował ci życie.

Myśli chwilę. Nagle na jej twarzy maluje się wyraz wielkiego zaskoczenia.

– Blake i Hunter? – szepcze.

Przytakuję.

– Czarownica powiedziała mi, że twoja przemiana przebiegła szybciej, bo miałaś ukryty w sobie gen bety. Wasz ojciec był betą mojego ojca. Wszystko się zgadza.

– Więc nie będziesz już warczał na Blake`a, gdy mnie będzie przytulał. – Cieszy się i wtuliła w moje ciało.

Dwa dni później docieramy do watahy. Postanawiamy wejść jako wilki, by wszyscy wiedzieli, że ich luna od teraz jest taka sama jak my. Niestety nasze wejście jest zgoła inne, niż sobie wyobrażaliśmy.

Już z daleka słyszymy warczenie, szczekanie, skomlenie. Z Leą wymieniamy się spojrzeniami, wiedząc, co to oznacza.

Napadli nas!

Rozglądam się i widzę spore zagłębienie pod jednym z drzew. Idealne.

– Lea, schowaj się tam. – Pyskiem wskazuję dziurę.

– Ani mi się śni! To także moje stado! – warczy, a ja pękam z dumy.

Mimo wszystko nie mogę jej narażać. Nie potrafi się bić i bronić. Nie poradzi sobie. Posyłanie jej w środek walki jest jak prowadzenie na pewną śmierć.

– Bez dyskusji! – warczę najgroźniej, jak potrafię. – Nie pozwolę ci się narażać!

– Ale…

– Nie ma „ale” – nie pozwoliłem jej skończyć. – Masz tam siedzieć, aż po ciebie nie przyjdę, zrozumiałaś?

Góruję nad nią z wyszczerzonymi kłami. Kuli się, opuszcza ogon i z nisko pochylonym łbem idzie się schować.

Z myślą, że moja partnerka jest bezpieczna, biegnę w stronę domu watahy, wokół którego toczyło się najwięcej potyczek.

– Hunter? Szczegóły – łączę się z betą.

– Spora wataha. Zakradli się w poszukiwaniu pożywienia – mówi zdyszany. – Damy sobie – urywa. Namierzam go kilkanaście metrów dalej. Zwala z grzbietu łotra i wbija kły w szyję – radę – kontynuuje niewzruszony. – Jak luna?

– W porządku – mówię, waląc łapą burego wilka. – Kazałem jej się schować.

– Słusznie. Nie ma jeszcze doświadczenia.

Zrywam połączenie, gdy jakiś wilk wbija mi pazury w grzbiet. Odwracam się do niego. Walę łapą prosto w szyję. Tek kuli się i skomle, ale nie pada. Za lekko, kurwa. Skaczę na niego, przewracamy się, chwilę turlamy, gryząc i kopiąc. W końcu poprawiam poprzedni nieudany zamach. Wilk ląduje na ziemi, z krwią cieknącą z gardła.

Rozglądam się, widząc, że wygrywamy. Łotry, które przeżyły, uciekają w stronę lasu. Na szczęście w przeciwną stronę niż kryjówka Lei. Biorę głęboki oddech, na moment tracąc czujność.

Za sobą słyszę wściekły warkot. Odwracam się. Czarny jak noc wilk leci prosto na mnie z wyciągniętymi pazurami. Nim zdążę jakkolwiek zareagować, z boku widzę szarą kulkę futra, która wybija się i łapie wilka w locie. Pada na niego, tym samym przygwożdżając go do ziemi. Jest mniejszy od niej, ale ma więcej siły. Robi zamach i zostawia czerwoną szramę na łapie Lei. Wydaje mi się, że ona nawet tego nie zauważyła. Szczerzy kły i wbije je w szyję wilczura. Ten jeszcze przez moment próbuje się ratować. Bezskutecznie. Uchodzi z niego życie, tak jak wylewająca się z tętnicy krew.

Patrzę zaskoczony na Leę. Ma brudne futro i zakrwawiony pysk. Czy ona jeszcze przed chwilą nie brzydziła się takimi rzeczami? Zabicie sarny to jedno. Zabicie człowieka to drugie.

Podchodzę do niej. Wtulam pysk w partnerkę, niemo dziękując za uratowanie życia. Chwilę parzymy sobie w oczy. Nie potrzebujemy słów. Wiemy, co czuje każde z nas. Jesteśmy bezpieczni i obydwoje dumni z siebie nawzajem.

Cofam się o krok. Dostrzegam watahę, która w lepszym lub gorszym stanie nas otacza. Kilka osób przygląda nam się z zaciekawieniem, jednak wszyscy pokornie odsłaniają przed nami szyję.

W salonie domu watahy spotykamy betę i gammę. Gdy nas widzą, wstają i patrzą z niedowierzaniem. Ich spojrzenia skaczą między mną a moją partnerką.

– Jak klony. – Uśmiecha się Blake. – Czy pozwolisz mi, luno, cię pogłaskać?

Lea dumnie podchodzi do niego, a on gładzi ją za uchem. Znowu łapa wędruje prosto w to miejsce, żeby się podrapać. Będzie musiała zacząć panować nad tym tikiem. Wszyscy wybuchamy śmiechem.

Zmieniam się w ludzką postać. Nakrywam Leę kocem. Zmienia się i owija materiałem. Patrzy na chłopaków z wielkim uśmiechem i tęsknotą wypisaną w oczach. Wiem, co chce im powiedzieć, jednak to będzie musiało zaczekać.

– Chodź, skarbie. Wykąpiesz się i wrócimy im wszystko opowiedzieć – mówię, wyjmując z jej włosów zielony liść.

Następne częściW ciele wilka - Lea (17) - ost.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • MKP ponad rok temu
    "Zabicie człowieka, w ciele wilka, ale jednak to drugie." - tu coś nie gra w tym zdaniu.

    ??

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania