Poprzednie częściW ciele wilka - Lea (1)

W ciele wilka - Lea (3)

Lea

 

Budzę się, ale nie mogę poruszyć rękami. Powoli otwieram oczy. Rozglądam się ostrożnie. Każda ściana jest surowa, betonowa. Posadzka również. Leżę na pryczy. Ręce mam przykute do ściany nad głową. Z sufitu zwisa jedna mała żarówka, dając nikłe światło. Odnoszę wrażenie, że się zaraz przepali i ponownie otoczy mnie ciemność. W powietrzu czuję smród stęchlizny. Przechodzi mnie dreszcz od chłodu, który mnie otacza.

Ostatnia noc zaczęła do mnie docierać. Ucieczka, wilk, więcej wilków i ten nagi mężczyzna. Automatycznie patrzę na swoje ciało, ale na szczęście jestem w pełni ubrana. Na nodze mam zawiązany bandaż. O dziwo nic mnie nie boli. Pewnie podali mi jakieś leki przeciwbólowe. To nie zmienia jednak faktu, że jestem przykuta do ściany w jakimś obskurnym lochu i nie mogę się ruszyć.

Czemu ktoś mnie tu zamknął? Przecież ja nic nie zrobiłam. Policyjne więzienia raczej tak nie wyglądają. Piwnica w ośrodku to to też nie jest. Siedziałam tam wystarczająco długo, by być tego pewna.

Próbuję się poruszyć, jednak łańcuch na nadgarstkach skutecznie mi to uniemożliwia. Wbija się w skórę, na co cicho jęczę z bólu.

Słyszę ciche kroki w korytarzy. Ktoś zatrzymuje się przed drzwiami. Przekręca klucz w zamku i popycha drzwi, wchodząc do środka. Zatrzymuje się jak wryty tuż przy drzwiach, uważnie się we mnie wpatrując.

Jest wysoki na przynajmniej metr dziewięćdziesiąt i bardzo dobrze zbudowany. Czarna koszulka i równie czarne spodnie podkreślają jego mięśnie. Ma czarne włosy z kilkoma srebrnymi pasemkami. Nie siwymi, ale srebrnymi. Nigdy się jeszcze nie spotkałam z takim zjawiskiem. Jego szare oczy tylko potęgują tajemniczy wygląd. Zaciska szczękę, gdy łapiemy kontakt wzrokowy. Widzę jego poruszające się jabłko Adama, gdy ciężko przełyka ślinę.

Patrzę na niego, a po moim ciele przebiega dziwny dreszcz. Dziwny, przyjemny dreszcz. Moje ciało domaga się jego dotyku. Chcę poczuć na sobie jego ręce, wydatne wargi na moich ustach. Moje serce przyspiesza. Co się ze mną dzieje? Ten człowiek mnie porwał, przetrzymuje i zapewne będzie chciał skrzywdzić, a ja się ślinię na jego widok? Szarpię rękami, potęgując ból nadgarstków.

Krzywię się i opuszczam wzrok, nie mogąc znieść, jego spojrzenia przesuwającego się po mojej twarzy i ciele. Czuję jak mnie ocenia. Czekam aż coś zrobi. Podejdzie, zgwałci, uderzy, rozkuje, pocałuje, dotknie... Czuję pulsowanie między nogami i skurcz w żołądku. Kulę się na pryczy, próbując unormować przyspieszony oddech.

Lea, ogarnij się. Co ty, do cholery, robisz? Przywołuję się do porządku.

– Ładnie pachniesz – mówi cicho, jakby zamyślony.

Że co, proszę? Ja tu umieram ze strachu i chyba podniecenia, a on mi mówi, że ładnie pachnę? Biorąc pod uwagę, że ostatnie kilka godzin spędziłam na bieganiu po lesie i leżeniu w obskurnym lochu, szczerze wątpię w mój ładny zapach.

Potrząsa lekko głową i chrząka. Odzywa się po długiej ciszy, jakby dopiero teraz się ocknął z zadumy.

– Jak masz na imię?

Na dźwięk jego twardego, głębokiego głosu, przez kręgosłup przechodzi mi kolejny przyjemny dreszcz.

Nie odpowiadam mu, tylko przekręcam głowę w stronę ściany. Po co mu wiedzieć, jak mam na imię, skoro i tak pewnie zaraz mnie zabije albo zgwałci?

Czuję, że siada na pryczy tuż obok mnie. Odsuwam się najdalej, jak dam radę. Słyszę, że cicho wzdycha z irytacją.

– Może tak będzie łatwiej. – Pochyla się nade mną i sięga do moich nadgarstków. Przed oczami mam jego klatkę piersiową okrytą opiętą koszulką. Przełykam głośno ślinę. Ściąga łańcuch krępujący moje ręce.

Błyskawicznie siadam i wciskam się w róg pryczy oraz ściany. Mężczyzna podnosi ręce w obronnym geście.

– Mam na imię Sky. Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy. – Stara się wyglądać przekonująco. – Pewnie jesteś głodna. Mam kanapki dla ciebie. – Wyciąga rękę, podając mi małą, papierową torbę, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi.

Dopiero teraz czuję, że mój brzuch zwija się z głodu. Ostatnie, co jadłam to wczorajsze śniadanie. W ośrodku nie karmili nas zbyt często.

Nie ufam temu człowiekowi, ale wyciągam rękę po torbę. W środku znajduję kilka kanapek zawiniętych w papier śniadaniowy. Wyciągam pierwszą i powoli odwijam pakunek. Waham się przed pierwszym gryzem. A co, jeśli są czymś zatrute? Mój brzuch nie rozumie pobudek mózgu i zaczyna głośno burczeć. Sky chyba to słyszy, bo mruży niepokojąco oczy.

– Jedz, śmiało. – Waham się przez chwilę. – Jeśli nie lubisz, przyniosę ci coś innego. – Wyciąga rękę do torby.

– Nie – mówię od razu, przyciągając torbę do piersi i ściskając ją mocno, bojąc się, że mi zabierze i już nic nie zjem.

– Już myślałem, że jesteś niemową. – Uśmiecha się delikatnie.

Po raz pierwszy widzę jego uśmiech i muszę przyznać, że jest piękny. Chciałbym oglądać go zawsze. Chyba uderzyłam się w głowę, skoro mam takie pragnienia.

Powoli biorę pierwszy gryz kanapki. Ser, szynka i pomidor. Prosto i na temat. Lubię takie zestawienie. Lubię wszystko, czym tylko można zaspokoić głód. Szybko zjadam pierwszą kanapkę, potem drugą i trzecią. On nie spuszcza ze mnie wzroku. Uważnie śledzi każdy mój ruch. Na początku mnie to krępuje, ale po chwili głód wygrywa ze wstydem i pochłaniam wszystko, nie zwracając na niego uwagi. Trochę zapycham się kanapkami i z trudem połykam ostatni gryz. Podnoszę wzrok na mężczyznę.

– Smakowało? – pyta beztrosko, widocznie z siebie zadowolony.

Kiwam jedynie głową, ponownie wciskając się w ścianę. Nie wiem, czego ode mnie chce i nie mam zamiaru z nim rozmawiać ani tym bardziej mu ufać.

– Chcesz coś do picia? Kawy? Herbaty?

Patrzę w jego duże szare oczy. W pierwszym momencie wydawał mi się poważny i groźny. Teraz za to dostrzegam, iskierki radości w jego oczach. Ale gdyby był miły, nie trzymałby mnie tutaj.

– Przyniosę ci kawę – mówi zdecydowanie, kierując się do drzwi.

– Herbatę – wyrywam się, szybciej niż myślę.

Odwraca się i patrzy na mnie z zadowoleniem.

– Herbatę. – Powtarza. – Z cytryną i cukrem? – Podnosi brew.

Ponownie tylko kiwnęłam głową. Uśmiecha się i wychodzi. Ku mojemu zaskoczeniu, jedynie zamyka drzwi na klamkę, nie przekręca klucza.

Czekam chwilę. Zrywam się na równe nogi. Podchodzę do drzwi, cicho je uchylam i ostrożnie wychylam głowę na korytarz. Nikogo nie ma. Wychodzę z celi i idę korytarzem. Muszę stąd uciec. Mimo że mężczyzna wzbudził we mnie kilka nieuzasadnionych dobrych uczuć, to nie jest normalne miejsce i normalny człowiek. Uciekłam już z ośrodka, teraz czas na kolejną ucieczkę.

Skręcam za róg. Na końcu korytarza widzę schody, prowadzące do drzwi. Mogę się założyć, że tam jest wyjście. Nagle ktoś jedną ręką łapie mnie w pasie od tyłu. Wpadam na umięśniony tors. Przez moje ciało przechodzą przyjemne iskierki. Wzdrygam się na to uczucie.

– Nie szarp się. – Głos Sky`a jest groźny, ale bardzo spokojny, zważywszy na to, że właśnie złapał mnie na próbie ucieczki.

Nie stosuję się do jego prośby. Próbuję się wyszarpać z jego silnego ramienia oplatającego moje ciało.

– Powiedziałem, nie szarp się – powtórzył groźniej, zaciskając mocniej uchwyt na moim ciele. – W drugiej ręce mam gorącą herbatę i nie chcę cię nią oparzyć. – Zastygam w bezruchu. – Świetnie, a teraz razem wrócimy do celi.

Trzymając rękę na moich lędźwiach, kieruje mną z powrotem do więzienia. Siadam na pryczy wciskając się ponownie w kąt. Sky siada obok i podaje mi kubek z herbatą. Niepewnie biorę go od niego. Piję powoli, ponownie czując na sobie jego przenikliwe spojrzenie. Po kilkunastu minutach ciszy, trzymam w dłoniach pusty kubek. Całą swoją uwagę skupiam na naczyniu. Nie chcę patrzeć na tego człowieka, ani z nim rozmawiać.

– Jak masz na imię? – pyta spokojnie, zabierając ode mnie porcelanę.

Nie ruszam się. Tkwię w bezruchu.

– To ja ci kanapki przynoszę, herbatę robię, a ty nie chcesz mi nawet zdradzić swojego imienia? Za tę próbę ucieczki powinienem cię ukarać. – Mówi surowo i groźnie, a mnie przechodzi dreszcz. – Nie zrobię tego, bo wierzę, że wynikała ze stresu i zdezorientowania. Jednak moja cierpliwość ma swoją granicę i uwierz mi, nie chcesz jej przekroczyć. – Dodaje spokojniej.

Kulę się, chowając głowę w kolanach. Sky ciężko wzdycha. Wstaje i wychodzi. Zostaję sama. Kładę się na pryczy i staram się uspokoić walące serce. Co się ze mną dzieje? Dlaczego tak na niego reaguję? Dlaczego mnie tu trzyma?

Tego dnia Sky przychodzi do mnie jeszcze dwa razy: z obiadem i kolacją. Za każdym razem próbuje wyciągnąć ze mnie jakieś informacje, ale ja uparcie się nie odzywam. W jego oczach widzę urazę i zawód, jakby liczył, że mu zaufam. Widzę rozczarowanie i chęć rezygnacji, którą coś powstrzymuje.

Próbuję zasnąć, wpatrując się w betonowy sufit. Problem w tym, że gdy tylko zamykam oczy, widzę Sky`a. Widzę jego umięśnione ciało, czuję twardy tors i silne ramię, którym mnie otoczył. Chciałabym, żeby objął mnie nim do snu. Potrząsam głową. Nie. Ja muszę się stąd wydostać, a nie fantazjować o człowieku, który mnie porwał. Przekręcam się na bok i powoli odpływam.

Budzi mnie szczęk zamka w drzwiach. Pewnie Sky ma dla mnie śniadanie. Nie ruszam się. Niech myśli, że śpię. Może zostawi mi jedzenie i pójdzie.

– Cześć. – Słyszę za sobą ciepły, wesoły głos. – Wiem, że nie śpisz. Siadaj i jedz.

Powoli siadam na niewygodnej pryczy.

Przede mną stoi przystojny blondyn o jasnoniebieskich oczach. Jest trochę mniej umięśniony niż Sky i chyba kilka centymetrów niższy, ale za to sprawia wrażenie bardziej miłego i otwartego.

– Wcinaj, bo nam tu padniesz z głodu. – Podaje mi talerz z jajecznicą. W ręce trzyma jeszcze kubek. Domyślam się, że z herbatą. – Jak się czujesz? – Pyta, gdy przełykam pierwszy kęs.

Nie odpowiadam, tylko dłubię widelcem w talerzu.

– Noga cię już nie boli? – Nie poddaje się.

Kręcę przecząco głową, mieląc w ustach kolejny kęs. W zasadzie zapomniałam, że w ogóle byłam ranna. Wszystko wraca, gdy patrzę na bandaż. Przecież ugryzł mnie wilk. Cała się spinam. Mężczyzna musiał to zauważyć.

– Nie bój się. Tutaj nic ci nie grozi.

Podnoszę na niego wzrok. Uśmiecha się ciepło. Z jego bladoniebieskich tęczówek bije delikatność i troska. Jest w nim coś, co sprawia, że chcę z nim rozmawiać. Może on mógłby mi wyjaśnić, dlaczego tu siedzę.

– No tak. Do takiej celi żaden wilk raczej nie wejdzie. – Kpię delikatnie.

Mężczyzna dziwnie się spina, lecz szybko odzyskuje rezon.

– Tak, zgadza się – mruczy nie wyraźnie. – Blake jestem, a ty?

– Lea – mówię niepewnie po przełknięciu kolejnego kęsa.

– Co tutaj robisz, Leo?

– Zgubiłam się. – Wzruszam ramionami. – Dlaczego mnie tu trzymacie?

– Ten – chrząka – wilk, który cię ugryzł… Widziałaś go wcześniej? – Pyta, ostrożnie dobierając słowa i lekceważąc moje pytanie.

Kręcę przecząco głową.

– To zwierzę – dziwię się trochę. – Usłyszałam wycie, a potem on mnie zaatakował.

– Dobrze, a dlaczego weszłaś na nasz teren? – Podaje mi kubek, zabierając pusty talerz.

– Wasz?

– Przekroczyłaś ogrodzenie, prawda? – Patrzy na mnie ze szczerym zainteresowaniem. Odnoszę wrażenie, że mnie bada. Analizuje to, co mówię i jak się zachowuję.

– Myślałam, że będę bezpieczna. – Spuszczam głowę.

– Czego się bałaś?

Odwracam głowę i znowu wciskam się w kąt, jakbym tylko tam była bezpieczna. Blake delikatnie dotyka mojego podbródka i zmusza mnie, bym popatrzyła mu w oczy. Są ciepłe, przyjazne, spokojne.

– Przed kim uciekałaś, Leo? – dopytuje.

– Uciekłam z ośrodka – szepczę, spuszczając wzrok.

– Opiekuńczego?

Kiwam głową.

– Ile masz lat?

– Za miesiąc mam osiemnastkę. – Uśmiecham się mimowolnie na myśl, że będę dorosła. Będę mogła robić, co chcę i kiedy chcę. Pod warunkiem, że stąd ucieknę. Moja mina od razu się zmienia. – Czego chcecie ode mnie? Dlaczego mnie tu trzymacie?

– Musimy wiedzieć, czy nie stanowisz dla nas zagrożenia – odpowiada spokojnie.

– Ja dla was? – dziwię się.

– Wypij herbatę, a ja pogadam ze Sky`em. Może nie będziesz musiała tu siedzieć. – Uśmiecha się ciepło i wychodzi, zostawiając mnie z bałaganem w głowi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • MKP ponad rok temu
    "Próbuję się poruszyć, jednak łańcuch na nadgarstkach skutecznie mi to uniemożliwia. Wbija mi się w nadgarstki, na co cicho jęczę z bólu." - może "wbija się w skórę"?

    "W środku znajduję kilka kanapek zawiniętych w papier śniadaniowy. Wyciągam pierwszą i powoli odwijam papier." - może "odwijam pakunek"?

    "Powoli biorę pierwszy gryz kanapki. Ser, szynka i pomidor. Prosto i na temat. Lubię takie zestawienie. Lubię wszystko, czym tylko można zaspokoić głód. Szybko zjadam pierwszą kanapkę," - pierwszą kanapkę bym wywalił

    "Na początku mnie to krępuje, ale po chwili głód wygrywa z samopoczuciem i..." - z zażenowaniem, albo ze wstydem. Samopoczucie jakoś mi nie pasuje do krępacji.

    "jak na to, że właśnie złapał mnie na próbie ucieczki." - "zważywszy na to"

    "powtórzył groźniej, zaciskają mocniej uchwyt na moim ciele." - zaciskając

    "Trzymając rękę na moich lędźwiach, kieruje mnie z powrotem do mojego więzienia. Siadam na pryczy wciskając się ponownie w kąt. Sky siada obok mnie i podaje mi kubek z herbatą." - zaimki tylko wtedy kiedy coś wnoszą: nie dopowiada u oczywistego? "Trzymając rękę na moich lędźwiach, kieruje mną z powrotem do więzienia. Siadam na pryczy wciskając się ponownie w kąt. Sky siada obok i podaje mi kubek z herbatą.
  • MKP ponad rok temu
    Cdn...
  • Bugenhagen24 ponad rok temu
    MKP Mam nadzieję :) Zapraszam do mnie :)
  • MKP ponad rok temu
    Bugenhagen24

    "Kręcę przecząco głową, mieląc w ustach kolejny kęs. W zasadzie zapomniałam, że w ogóle byłam ranna. Wszystko wraca, gdy patrzę na bandaż. Ugryzł mnie wilk. Cała się spinam." - "ugryzł mnie wilk" wypadałoby jakoś podkreślić, że to myśli

    "– Za miesiąc mam osiemnastkę. – Uśmiecham się mimowolnie na myśl, że będę dorosła. Będę mogła robić, co chcę i kiedy chcę. Pod warunkiem, że stąd ucieknę. Moja mina od razu się zmienia. – Czego chcecie ode mnie? Dlaczego mnie tu trzymacie?" - pytanie jakie mi się nasuwa: po co uciekała skoro za miesiąc mogłaby wyjść z tego ośrodka jako osoba pełnoletnia?

    Scenki dynamiczne są ładnie prowadzone:)
  • MKP ponad rok temu
    Nie tej osobie odpowiedziałem niechcący :)
  • MKP ponad rok temu
    Bugenhagen24
    Następne w kolejce:)
  • Vespera ponad rok temu
    Te wilki to muszą mieć dopiero silne feromony... A czarne włosy ze srebrnymi pasemkami miał mój mąż - miał, bo teraz to już ma raczej srebrne przetykane ciemnymi.
  • MKP ponad rok temu
    Taka erogenna poświata zapachowa:)
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Zupełnie jak aura moich wampirów jak im się zachce... pić, bo przecież nie seksu z człowiekiem, fujka.
  • MKP ponad rok temu
    Vespera Jak ja bym roztaczał taką aurę jak chce mi się pić, to w piątek po pracy nie mógłbym się opędzić od adoratorek :):):)
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Jakby to przełożyć na twoje picie, to butelki z odpowiednią cieczą same by do ciebie przychodziły, wyskakiwały ze sklepowych półek i wpadały prosto w twe ramiona.
  • MKP ponad rok temu
    Vespera Ehhh... Rozmarzyłem się, a tu poniedziałek już prawie w progu :(
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Masz jeszcze czas do jutra do 8:00 rano.
  • Nysia ponad rok temu
    MKP Jakbyś jednak stwierdził, że chcesz się napić, to zgarnij mnie po drodze. Jutro najwyżej weźmiemy L4 albo urlop na żądanie :)
  • MKP ponad rok temu
    Nysia
    Nie
    Niedziela dzień adaptacji do rzeczywistości dni pośrednich?
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Niedziela jest dniem wyparcia poniedziałkowej rzeczywistości - przynajmniej dla mnie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania