Poprzednie częściW ciele wilka - Lea (1)

W ciele wilka - Sky/Lea (13)

Sky

 

Bieg mnie mocno zmęczył. Razem z chłopakami zrobiliśmy obchód całego terenu. Jestem padnięty, ale pewny, że teren jest bezpieczny.

W drodze złapała nas mżawka, więc futro nie prezentuje się zbyt dostojnie. Jestem mokry i brudny od błota i liści. Nie mam jednak siły, by cokolwiek z tym robić.

Po wejściu do domu watahy kieruję się prosto do sypialni Lei. Skoro ostatnio nasze stosunki się ociepliły, to nie zamierzałem spać bez niej.

Cały bieg wspominałem drobne dłonie sunące po futrze i oczy, które z troską sprawdzały, czy podczas walki nie doznałem poważnych obrażeń. Gdy polizałem jej szyję, a ona jęknęła z przyjemności, wiedziałem, że to właśnie tego dźwięku chcę słuchać do końca życia. Już nie mogę się doczekać powrotu do ludzkiej formy i osiemnastych urodzin dziewczyny. To będzie wspaniała noc. Jedna z wielu wspaniałych nocy. Zakładając, że czarownica będzie wiedziała i chciała mi pomóc.

Jeszcze nie zdążyłem dojść do schodów, gdy usłyszałem głos Lei.

– Ej, a ty gdzie idziesz? – pyta.

Patrzę na schody, potem na nią i znowu na schody.

– Nie ma mowy, że wpuszczę cię do łóżka w takim stanie. Wyglądasz, jakbyś stoczył walkę na śmierć i życie z runem leśnym.

Wzdycham, robię kółko wokół własnej osi, po czym patrzę na nią z lekko przekrzywionym łbem. Chodzenie w kółko mnie uspokaja. Wygląda żałośnie, ale uspokaja, a ja potrzebuję spokoju. Jestem zmęczony. Zmęczony wilk to zły wilk. Nie chciałem, żeby Lea się o tym przekonała.

– Idziesz się wykąpać, potem spać.

Warczę cicho. Nie lubię, gdy ktoś mi rozkazuje. Nawet jeśli to ona. Jestem alfą. Sam decyduję o sobie. Chociaż…

– Co warczysz? Co warczysz? Przecież i tak cię nie rozumiem. – Wstaje z kanapy. Podchodzi bliżej. Widzę, że jest zdenerwowana. – Albo kąpiel, albo śpisz na podłodze. Ewentualnie możesz spać w swoim pokoju, ale obydwoje wiemy, że tego nie lubisz. Poza tym, Anny chyba do końca życie nie doprałaby się po tobie pościeli. Więc jak?

Chłopaki śmieją się za moimi plecami. Zapomniałem o ich obecności, a przecież weszliśmy do domu niemal jednocześnie. Warczę na nich groźnie. Nie mogli się ze mnie śmiać. Ani z niej.

– Blake, Hunter marsz do swoich pokoi. – Wskazuje ręką schody. Koledzy patrzą po sobie zaskoczeni, ale bez szemrania wykonują polecenie. – A ty – pokazuje na mnie palcem – nie warcz, bo nie robisz na nikim wrażenia. Marsz do łazienki. – Ponownie macha ręką w stronę schodów.

Baba mną rządzi. I to jeszcze człowiek. Eh, trudne życie partnera. Nie mam wyboru. Przecież nie będę się kłócił z towarzyszką. Nie mogę mówić, więc już na starcie jestem na straconej pozycji. Idę za nią potulnie, choć czuję, że coś nie jest w porządku. Nie zdarzyło jej się być tak złą.

Wchodzimy do łazienki. Lea nalewa do wanny sporo ciepłej wody. Nienawidzę kąpać się w wilczej postaci. Jedyną kąpiel, jaką uznaję w takich warunkach to ta w rzece lub jeziorze. Wanna jest za mała, niewygodna. Zresztą, jak miałbym się w niej niby sam wykąpać?

– Wskakuj – nakazuje już trochę spokojniej, gdy zakręca kran.

Powoli wchodzę do wanny. Woda jest przyjemnie ciepła i relaksująca. Kładę się i czekam na ruch dziewczyny.

Lea wylewa mi na grzbiet dużą ilość szamponu. Zaczyna delikatnie wmasowywać go w futro. Teoretycznie szampon dla ludzi nie jest dobry dla zwierząt, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Poza tym, ruchy dziewczyny są tak odprężające, że nawet się nad tym nie zastanawiam. Kładę łeb na brzegu wanny i cicho skamlę z przyjemności. Mam opuszczone uszy, a wywieszonym językiem delikatnymi muśnięciami liżę bark dziewczyny. Jeśli tak ma wyglądać każda kąpiel, to codziennie będę przychodził brudny.

Po kilku minutach całe futro pokrywa piana. Czuję się jak bałwan. Lea spłukuje ze mnie białą substancję. Wilcze odruchy biorą górę nad rozumem i otrzepuję się z wody, ochlapując Leę i wszystko dookoła.

Dziewczyna piszczy i rękami stara się osłonić twarz.

– Musiałeś to zrobić? – Wkurza się, ale po wyjściu z wanny dokładnie wyciera sierść i podsusza suszarką.

Ona chyba nie czerpała tyle przyjemności z kąpieli, co ja. W pokoju kładzie się na łóżku i zwija do pozycji embrionalnej, trzymając się za brzuch. Widzę, że ją boli, więc trącam pyskiem włosy, by na mnie popatrzyła. Podnosi wzrok. Skomlę, ostrożnie ocierając nos o dłonie.

– Nic mi nie jest – szepcze zmęczona.

Nie podoba mi się to. Kłamie. Jeszcze kilka godzin temu była pełna energii, wesoła i z miłością wypisaną na twarzy. Teraz ewidentnie boli ją brzuch, a ja jestem bezradny.

Przykładam pysk do jej rąk, które trzyma na podbrzuszu. Obwąchuję i szybko podnoszę łeb. Przekręcam go, intensywnie wpatrując się w dziewczynę. Mam nadzieję, że zrozumie, że nie dam się tak łatwo zbyć.

– Oj, okres mam i źle się czuję. – Przewraca oczami. – To wszystko. Nie umieram. Nie musisz się martwić. Jeszcze dwa dni i będzie po wszystkim.

Okres. Coś, co zawsze było dla mnie czarną magią. Jedyne, czego byłem pewny w tej kwestii to to, że na większość dziewczyn w tym czasie zbawienny wpływ miały słodycze. Muszę to wykorzystać.

Wyszedłem z pokoju, odprowadzony zaskoczonym spojrzeniem Lei.

– Blake, chodź do kuchni w trybie na wczoraj – mówię przez łącze.

Gamma zjawia się dosłownie po dwóch minutach. Ma ręcznik przewiązany na biodrach i mokre włosy. Musiałem wyciągnąć go spod prysznica.

– Co się dzieje? – pyta zdezorientowany.

– Podaj mi z szafy coś słodkiego – niemal rozkazuję.

– Coś słodkiego? Po co? – Marszczy brwi.

– Bo cię o to proszę.

Mimo niezrozumienia, gamma wyciąga z górnej szafki czekoladę i kilka batonów.

– Chipsy też chcesz? – Sięga ręką w głąb półki.

– Też. – Dla kogoś z boku nasza rozmowa musiała wyglądać trochę komicznie. Ja mówiłem przez łącze, a Blake normalnie. Ale kto nigdy nie gadał do jakiegoś zwierzęcia, niech pierwszy rzuci kamieniem.

– Wiesz, odnoszę wrażenie, że jako wilk jesteś dla niej bardziej ludzki, niż jako człowiek. Rób tak dalej po przemianie, a może faktycznie cię pokocha. – Wrzuca wszystko do reklamówki, zerkając na mnie przez ramię.

Biorę worek w zęby i bez tłumaczenia biegnę do pokoju towarzyszki. Dziewczyna leży na łóżku dokładnie w takiej samej pozie, w jakiej ją zostawiłem. Ostrożnie wskakuję na materac. Nie chcę, by nagłe ruchy wywołały silniejsze bóle. Kładę reklamówkę obok jej głowy.

– Co to? – Siada i zagląda do środka. Pełne wargi układa w szeroki uśmiech. Trafiłem. – Och, Sky, to takie słodkie. Dziękuję. – Otula ramionami moją szyję.

Zatapiam pysk we włosach. Wdycham aromat szarlotki. Odkąd poznałem moją partnerkę, to właśnie ten placek jest moim ulubionym. W zasadzie od zawsze go uwielbiałem. Może to nie był przypadek?

Lea całuje mnie w czoło. Otwiera tabliczkę czekolady. Wkłada do ust mleczną kostkę i przymyka oczy, rozkoszując się smakiem. Mógłbym patrzeć na to całymi godzinami. Z uśmiechem otwiera też paczkę chipsów i podstawia mi pod nos. Czekolady nie mogę jeść, ale chipsy to co innego.

Poprawiłem jej humor. Pochłonęła całą tabliczkę i teraz wtula się we mnie. Zasypia z głową na łapie, a ja kładę pysk nad głową i znowu zaciągam się zapachem szarlotki. To uzależniający zapach. Jestem w domu.

 

Lea

 

Kroję mięso na obiad. Tutaj nigdy nie gotuje się tylko dla siebie, bo zawsze zaraz przychodzi ktoś głodny. Blake i Hunter siedzą przy stole i omawiają trasę patrolu granicy. Nagle czuję szturchnięcie.

– Sky! Czy ty zawsze musisz się tak skradać? Chcesz, żebym zawału dostała? – ganię wilczura siedzącego przy moich nogach.

– Mamy to w genach. Tak prościej złapać ofiarę – informuje mnie Hunter, nie odrywając wzroku od mapy.

– Mam nadzieję, że nie chcesz mnie zjeść na obiad. – Patrzę na wilka. – Mam już swoje lata i moje mięso raczej nie przypadłoby ci do gustu.

Sky prycha, potrząsając łbem. Przystawia nos do deski, na której leży mięso do gulaszu i wystawia kły, by capnąć ukrojony kawałek. Klepię go lekko w łeb.

– Gdzie mi z tym pyskiem? Nie ruszaj tego. Przecież to surowe, brzuch cię będzie bolał.

Sky patrzy na mnie oniemiały, a za moimi plecami chłopaki wybuchają śmiechem. Nawet Hunter. Już zaczynałam się zastanawiać, czy on w ogóle potrafi się śmiać. Ich reakcja jednak uświadamia mi, jaką palnęłam głupotę. Wilki z natury jedzą surowe mięso. Czuję, że twarz zaczyna mi się rumienić, a raczej zmienia się w dorodnego buraka. Sky warczy ostro na chłopaków. Natychmiast cichnął, ale wyraz rozbawienia nie zniknął z ich twarzy. Rozbawione oczy wilka wracają na mnie.

– Zasłużyłam na wyśmianie. Powinnam już się czegoś nauczyć – stwierdzam z rozbawieniem.

Odkrawam plaster mięsa i kładę go na dłoni. Podstawiam pod pysk Sky`a. Wystawia kły i delikatnie, by mnie nie zranić, zabiera przekąskę. Patrzę chwilę, jak przeżuwa, uświadamiając sobie, że bez trudu mógłby mnie skrzywdzić, a jednak tego nie robi i wiem, że nie zrobi.

Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie przeszłam od panicznego strachu do zaufania i pewności, że jestem bezpieczna? Więź jest naprawdę niesamowita. Potrafi czynić cuda, nawet gdy nie jest się tego świadomym.

Po obiedzie Sky musiał załatwić kilka wilczych spraw związanych z watahą, a przynajmniej tak twierdził Hunter. Obydwoje zniknęli w gabinecie alfy.

Nie chcę marnować pięknego popołudnia, więc wyciągam Blake`a na spacer. Idziemy jedną z uliczek. Podziwiam rosnące na czyimś balkonie kwiaty. Są duże, czerwone i dorodne. Muszą ślicznie pachnieć. Czuję, że ktoś łapie mnie za rękę. Spoglądam w dół i widzę uroczą, małą dziewczynkę. Nie miała więcej niż cztery latka.

– Luna, to dla ciebie! – piszczy radośnie.

Luna? Kolejny raz słyszę to określenie, ale nie wiem, co oznacza. Spoglądam zdezorientowana na Blake. On tylko z uśmiechem kiwa głową. Kucam przed dziewczynką. Biorę do rąk kartkę z obrazkiem. Namalowała kredkami szarego wilka i, jak się domyśliłam, mnie. Stoimy koło domu watahy.

– Dziękuję, jest śliczny. – Uśmiecham się do dziewczynki.

– Lola! Tu jesteś! Wszędzie cię szukałam! – Podbiega do nas około trzydziestoletnia kobieta. Gdy tylko mnie widzi, łapie za kołnierzyk koszulki, odsłaniając szyję i obojczyk. – Och, luno, gammo, przepraszam za nią. Mam nadzieję, że nie sprawiła kłopotów.

– Nie, skądże. Jest cudowna – mówię z szerokim uśmiechem.

– Luna, to plawda, ze jesteś czlowiekiem? – Dziewczynka sepleni uroczo, drepcze w miejscu i chowając ręce za siebie.

– Lola! – upomina ją matka.

– Tak, to prawda. Jestem człowiekiem, a to źle?

– W przedskolu pani mówiła, ze ludzie nas zabijali. Ale ty chyba jesteś miła i nas nie zabijes. Plawda?

Widzę, że twarz kobiety czerwienieje. Słyszałam o masowym wybijaniu wilkołaków, jednak nie myślałam, że do tej pory odbija się to na dzieciach, znaczy szczeniakach. Patrzę w oczy dziewczynki.

– Lolu, nie wszyscy ludzie są źli. Większość jest miła i dobra. Ja nigdy nikogo nie skrzywdziłam i nigdy nikogo nie skrzywdzę. Zapamiętaj to, dobrze?

Lola wesoło kiwa głową. Biorę ją w ramiona i mocno przytulam.

– Lubię cię, luno. – Całuje mnie w policzek.

– Ja ciebie też, Lolu. – Głaskam ją po głowie.

– Chodź, musimy już iść. – Kobieta bierze córkę za rączkę. – Luno, gammo. – Ponownie pokazuje szyję. Widzę, że Blake kiwa głową, a ja się uśmiecham. Obie odchodzi w stronę placu.

Patrzę na obrazek. Wracając do spaceru.

– Naprawdę uczy się dzieci o mordowaniu wilkołaków? – Podnoszę wzrok na przyjaciela.

– Tak jak wasze dzieci uczy się o wojnach, tak nasze szczeniaki o rzezi na wilkołakach.

– Ale one potem boją się ludzi.

– W pewnym sensie o to chodzi. Nie po to odgradzaliśmy się od ludzi, by teraz zawierać z nimi przyjaźnie.

– A ja?

– Ty jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę. Bezpieczniej jest dla nas, gdy twój świat o nas nie wie.

– Może masz rację. – Wzdycham. – Dlaczego one mówiły do mnie „luna”?

Uśmiecha się.

– Luna to partnerka alfy. Sky jest alfą, ty jego partnerką, więc nosisz tytuł luny – tłumaczy niczym małemu dziecku, ale chyba takiego tłumaczenia potrzebuję. W tym świecie wszystko jest dla mnie nowe i inne.

– A o co chodzi z tym gestem? – Łapię za kołnierzyk i odsłaniam szyję oraz obojczyk. – Ty też tak czasem robisz, gdy rozmawiasz ze Sky`em.

– Nie rób tak w stosunku do mnie. – Poważnieje.

– Bo? – Marszczę brwi.

– To jest znak poddaństwa, posłuszeństwa i uległości. Wilki mają dwa strategiczne miejsca: szyję i brzuch. Pokazując komuś szyję, mówisz, że jesteś mu posłuszna, nie chcesz walczyć lub wyrażasz szacunek. Pokazuje się to zazwyczaj w stosunku do wilkołaka, który stoi w hierarchii wyżej od ciebie: mieszkańcy wobec nas, a ja i Hunter wobec ciebie i alfy.

– A ja tylko wobec Sky`a? – dopytuję.

– Nie do końca. Wy stoicie na szczycie hierarchii, więc ogólnie rzecz biorąc, nie uniżacie się przed nikim. Możecie wobec siebie nawzajem, lecz to się rzadko zdarza.

– A jeśli ja tak zrobię do ciebie?

– Oprócz wściekłego alfy nic się nie stanie, ale nie spotyka się, żeby luna okazywała komukolwiek szacunek w ten sposób. To działa tylko z dołu do góry. Z góry na dołu raczej nie.

– Czyli mogę wyrazić w ten sposób szacunek dla kogoś, kto jest niższej rangi, ale wszystkie luny uznają się za wspaniałe cuda natury i nie zniżają się do tego zachowania?

– Yyy… – waha się. – No, w zasadzie tak.

– Ok, a brzuch też się pokazuje?

Blake zaczyna się śmiać.

– Nie. Nie pokazuje się nikomu brzucha. Jego się chroni podczas walki. Chociaż, kiedyś dziadek mi opowiadał bajkę. W tej bajce alfa watahy zwariował. Nikt nie mógł sobie z nim poradzić. Zdziczał i stracił nad sobą kontrolę. Wtedy luna, żeby go uspokoić, położyła się na plecach i pokazała mu swój nagi brzuch w geście poddaństwa. Alfa widząc to, uspokoił się i wrócił do normy. Ale nie wiem, czy to działa w praktyce.

– Czy w rzeczywistości alfa mógłby zdziczeć? – Patrzę na niego poważnie.

– Wilki dziczeją w trzech przypadkach. W pierwszym, gdy traci swojego partnera. To tak jakby umierała połowa twojej duszy. Najpierw się wariuje, potem dziczeje, a następnie umiera. Całość trwa od kilku godzin to kilku dni. Co prawda nie zawsze, ale często są takie sytuacje. Drugi przypadek jest połączony z trzecim: gdy zbyt długo przebywa się w swojej wilczej formie, np. przez czar czarownicy tak jak Sky lub najczęściej, gdy się zostaje wygnanym i staje się łotrem. Łotr przebywa większość czasu w wilczej formie i potem trudno mu jest zapanować nad zwierzęcym instynktem, gdy jest człowiekiem.

– Czyli Sky możesz zdziczeć? – Mogę się założyć, że Blake dostrzega przerażenie w moich oczach, bo kładzie ręce na moich ramionach w uspokajającym geście.

– Luno, Lea, to się dzieje rzadko. Dopóki będziesz przy nim, nic mu się nie stanie. Musiałabyś zniknąć na kilka dni, żeby Sky mógł poczuć jakieś objawy zdziczenie. Teraz nic mu nie grozi. Twoja obecność trzyma go przy ludzkich instynktach.

– Jesteś pewny?

– Tak. Na sto procent – mówi z przekonaniem.

Oddycham z ulgą.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • MKP ponad rok temu
    Bieg mnie mocno zmęczył. Razem z chłopakami zrobiliśmy obchód całego terenu. Jestem padnięty, ale pewny, że teren jest bezpieczny.
  • MKP ponad rok temu
    Niechcący kliknąłem zapisz:)
    "Bieg mnie mocno zmęczył. Razem z chłopakami zrobiliśmy obchód całego terenu. Jestem padnięty, ale pewny, że teren jest bezpieczny." - lepiej brzmi Bieg mnie wykonczył i może zrobiliśmy obchód wzdłuż całej granicy
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Jeszcze lepiej brzmiałoby, gdyby bieg w ogóle nie zmęczył wilka, one są przecież długodystansowe i kilkadziesiąt kilometrów nie robi na nich wrażenia. No ale to wilkołaki, mogą mieć inaczej. W serii książek o magicznych kotach koty wstają rano i idą na całodzienny obchód terenu, po czym wracają na noc i kładą się grzecznie spać... Nie trzeba mieć kota, żeby wiedzieć, że to totalna bzdura :)
  • MKP ponad rok temu
    Vespera
    Nie wiesz jak wielki jest teren, więc można założyć, że spory? No chyba, że było powiedziane, a ja zapomniałem.
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Wciąż mi zgrzyta, że potężny, silny alfa zmęczył się rutynowym patrolem :) Chyba że ćwiczył sprint, to insza inszość.
  • MKP ponad rok temu
    "Poza tym, Anny chyba do końca życie nie doprałaby się po tobie pościeli." - bez się

    " odchodzi w stronę placu." - odchodzą?

    "Wilki mają dwa strategiczne miejsca: szyję i brzuch. Pokazując komuś szyję, mówisz, że jesteś mu posłuszna, " - gdyby to był brzuch to chciałbym tam żyć ?
  • Vespera ponad rok temu
    Chciałbyś pokazywać mi brzuszek przy każdym spotkaniu? ;)
  • MKP ponad rok temu
    Vespera
    A ty mi?
    Wyzwanie przyjmuję!
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Jak ty mi, to ja tobie nie muszę, bo stoję wyżej w hierarchii, czego nie rozumiesz, omego?
  • MKP ponad rok temu
    Vespera
    Wyżej, ha!
    Proszę cię idź lepiej ugotuj owsianki.
    W stadzie byłabyś wystawiana pod granicą w roli przynęty???
  • Vespera ponad rok temu
    MKP I byłabym najlepszą przynętą, jaką kiedykolwiek miało to stado. Ciebie trzeba byłoby ponadgryzać, żeby zapach krwi zwabił wrogów, bo tak to by cię minęli i poszli dalej.
  • MKP ponad rok temu
    Vespera
    Albo zakopali?
  • Vespera ponad rok temu
    MKP Eee, szkoda by im było rąk sobie brudzić :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania