Poprzednie częściW ciele wilka - Lea (1)

W ciele wilka - Lea/Sky (15)

Lea

 

Wchodzimy do kuchni. Siadam przy stole. Nakładam na talerz tosty, trochę warzyw i kilka winogron. Patrzę na Sky`a, który kręci się niespokojnie. Chcę zaproponować mu surowe mięso z lodówki, ale w tym momencie dostrzegam w drzwiach Huntera i Blake`a. Ciągnął za sobą martwego dzika. Rzucają go na środek kuchni.

– Tropiciele go dzisiaj upolowali specjalnie dla ciebie. Smacznego, bracie. – Blake klepie Sky`a po łbie, a ten z zapałem zabiera się do zatapiania kłów w zwierzęciu.

Czuję, że moje śniadanie podchodzi mi do gardła.

– To ja zjem w salonie – mówię, szybko zabieram talerz, kubek z herbatą i idę do dużego stołu. Tu przynajmniej nie będę widzieć tej masakry.

Po śniadaniu w czwórkę wychodzimy przed dom watahy. Hunter podaje mi plecak. Wygląda trochę inaczej niż przeciętny.

– Jest stworzony specjalnie dla wilkołaków. Dzięki tym szelkom nie rozrywa się podczas przemiany – informuje.

– Ok, dzięki. A w zasadzie, czym będziemy jechać? – Patrzę na nich, nie widząc żadnego samochodu.

– Na nim. – Blake wskazuje mojego partnera, który kładzie mi się u stóp.

– Serio?

– Serio. Wsiadasz, łapiesz za szyję i dalej już z górki. – Śmieje się Blake. – Jak nauczysz się go ujeżdżać w wilczej formie, z ludzką nie będziesz miała problemów.

Wilk prycha, moje policzki zachodzą czerwienią, a Hunter wtóruje śmiechem bratu.

Zakładam plecak, powoli dosiadam wilka. Uda mocno zaciskam na futrze. Rękami ledwo otaczam szyję. Sky ostrożnie się podnosi. Kiwa głową w stronę chłopaków i ruszamy do lasu. Z każdym jego krokiem czuję się coraz pewniej, a on wyczuwając to, zmienia chód na bieg. Dzień jest przyjemnie ciepły. Zatrzymujemy się w południe koło rzeki, by Sky mógł się nawodnić. Kolejny przystanek jest dopiero wieczorem. Niby wilki są zwierzętami bardziej nocnymi, jednak po całym dniu biegu widzę, że Sky ma ochotę tylko odpoczywać. Zjadam kanapkę zrobioną przez Anny i kładę się na śpiworze. Sky kładzie się tuż przy mnie. Gładzę futro. Wygląda na spokojnego. Cieszę się, że w końcu nie jest kłębkiem nerwów i zasypiam.

Drugiego dnia schemat się powtarza. Ruszamy wcześnie rano. Przystanek w południe i wieczorem przerwa na sen. Zatrzymujemy się w małej jaskini. Ta noc jednak jest o wiele zimniejsza, w dodatku zaczyna padać rzęsisty deszcz. Kulę się pod śpiworem, ale nie wiele to daje. Czuję zimny wiatr muskający skórę. Sky patrzy na mnie. Skomli cicho, wiedząc, że marznę. W końcu staje nade mną. Znajduję się pomiędzy jego łapami.

– Co ty robisz? – pytam zaciekawiona.

Ostrożnie kładzie się, tak by okryć mnie swoim futrem. Podsuwa łapę pod głowę. Osłania mnie ciałem przed wiatrem i chłodem. Wilki mają wyższą temperaturę ciała niż ludzie, więc Sky`a jest idealnym grzejnikiem. Wtulam się w niego. Chwilę obwąchuje szyję, aż spokojnie kładzie łeb obok mojej głowy.

– Pamiętasz, jak mówiłam, że chciałabym mieć z tobą szczeniaka? – szepczę mu przy uchu.

Macha uszami na znak, że słucha.

– Może być z tym mały problem. – Podnosi łeb i patrzy na mnie. – Widzisz, w ośrodku był taki pan Jon. – Już na samo jego wspomnienie spinam się, a Sky warczy. – On lubił wykorzystywać dziewczyny. Nie zgwałcił mnie – mówię szybko, bo widzę, że szczerzy kły – ale co sobie po dotykał to jego. – Milknę na chwilę. Pod powiekami czuję zbierające się łzy. Szybko mrugam, by je odgonić. Pociągam nosem. Wspomnienia, które tak bardzo chciałam odgonić, wróciły ze zdwojoną siłą. Nim na dobre zatracę się, biorę głęboki oddech z zamiarem kontynuacji. – Teraz chyba mam małą traumę i boję się tego, co będzie, gdy się do mnie zbliżysz w ten sposób.

Wilk patrzy na mnie przez chwilę, a potem liże po policzku i przykłada głowę do mojego czoła. Mnie to uspokaja tak samo, jak jego głaskanie za uszami. Wiem, że co by się nie działo, dopóki on będzie obok, dam sobie radę. Razem sobie poradzimy ze wszystkim. Sky chyba też tak myśli, bo ciaśniej do mnie przylega. Wtulam się i skupiam już tylko na głębokim oddechu. Ciche pomruki wilka powoli kołyszą mnie do snu.

Ruszamy wraz ze wschodem słońca. Za kilka godzin powinniśmy być na miejscu. Gdy wędrujemy przez las, Sky nagle się zatrzymuje i zaczyna węszyć. Kładzie się, nakazując mi tym samym z niego zsiąść. Wskazuje pyskiem na pobliskie duże drzewo. Cicho chowam się za nim. Obserwuję otoczenie, jednak nic nie widzę, ani nie słyszę.

Sky napina całe ciało, obniża się prawie do ziemi i prostuje ogon. Skrada się powoli. Dopiero teraz dostrzegam, że wywęszył dzika. On, w przeciwieństwie do mnie, ostatnie, co jadł, to śniadanie w domu watahy. Zbliża się ostrożnie i bezszelestnie. Gdy jest już wystarczająco blisko, wyskakuje, robi kilka błyskawicznych kroków, przygniata ciałem do ziemi piszczącego dzika i wbija kły w szyję. Zakrywam oczy. Jakoś nie lubię patrzeć na takie sceny. Gdy słyszę już tylko mlaskanie, wychylam się zza drzewa. Sky podnosi zakrwawiony pysk. Uśmiecham się do niego i wracam za pień. Tu mi jest dobrze.

Kilkanaście minut później wilk uśmiecha się do mnie wilczym uśmiechem, informując, że możemy ruszać dalej. Dobrze, że chociaż umył pysk w rzece.

Idziemy pod górę. Wygodniej nam jest, gdy idę samodzielnie. Już nie musimy się spieszyć. Nie wiemy dokładnie, co nas czeka na szczycie, więc jesteśmy bardziej ostrożni.

Docieramy do celu późnym popołudniem. Widzimy spory równy plac i starą, drewnianą chałupkę przy linii drzew. Podchodzimy bliżej domu, gdy wychodzi z niego kobieta koło czterdziestki, ubrana w czarną suknię.

– Witajcie, spodziewałam się was. – Uśmiecha się przyjaźnie. Zupełnie nie wygląda jakby w ramach zapłaty za przemianę w wilkołaka, miałaby cieszyć się moim bólem.

– Dzień dobry, więc wiesz, po co tu jesteśmy? – pytam.

– Ależ naturalnie. Chcesz zmienić się i uwolnić swojego partnera od zaklęcia. Chcesz też poznać prawdę o swojej rodzinie. Mogę pomóc i w jednym i w drugim. Ceną będzie twój ból podczas przemiany. Zgadzasz się? – Trajkocze radośnie. Cierpienie, ból i łzy innych chyba pomieszały jej w głowie, jednak nie mam wyjścia.

Sky warknął.

– Tak – mówię pewnie.

– Świetnie. – Klaszcze w dłonie.

Czarownica podchodzi bliżej. Dotyka mojego wilczego wisiorka. Wzdrygam się, gdy jej zimne palce muskają moją skórę.

– Nawet nie wiesz, jak blisko rodziny jesteś. Twoi bracia martwią się o ciebie. Jeden bardziej to okazuje, drugi mniej, ale też dba o twoje bezpieczeństwo. Każdy z nich cię uratował i choć twój partner często na nich warczy, podświadomie wie, że nie musi być o nich zazdrosny – mówi z uśmiechem, po czym macha ręką.

Sky odlatuje kilka metrów i ląduje na trawie. Otacza mnie mglista kula. Widzę, że Sky bierze rozbieg. Z całej siły uderza w kulę, lecz odbija się od niej. Czuję ból rozdzierający ciało i widzę uśmiech czarownicy. Padam na kolana. Krzyczę i zwijam się. Każda kość łamie się boleśnie powoli. Wzrok się zaciera przez napływające łzy. Sky kuli się tuż obok. Musi czuć mój ból, bo zaczyna skomleć i wyć. To ostatni, co widzę. Potem jest już tylko ciemność.

 

Sky

 

Nie mogę nic zrobić. Sam zwijam się z bólu, a to tylko więź godowa. Leę musi boleć sto razy bardziej. Widzę, że raz za razem traci przytomność i odzyskuje ją przy kolejnym łamaniu kości. Słyszę wrzaski, docierające aż do szpiku. Dlaczego ja się na to zgodziłem? Nie powinno nas tu być. Gdyby nie powiedziała wtedy o tym szczenięciu, pewnie w życiu bym nie pozwolił jej tak ryzykować. Teraz nie było już odwrotu. To musiało trwać aż do końca. Mam jedynie nadzieję, że moja partnerka przez to przejdzie. Słyszę kolejne łamanie kości i kolejny przeraźliwy wrzask. Wyję boleśnie, wystawiając pysk ku niebu i wtedy czuję, że coś się dzieje. Czuję mojego wilka i czuję siebie, jako człowieka. Unoszę się minimalnie nad ziemią. Kości zmieniają położenie. Futro znika na rzecz skóry. To działa. Wracam do ludzkiej postaci. Padam nagi na trawę. Czarownica podchodzi do mnie i kuca.

– Poszło szybciej, niż się spodziewałam. Jej gen bety był głęboko ukryty, ale się obudził . Możecie się sobą cieszyć. – Znika. Rozpływa się w powietrzu.

Gen bety? No tak, jak mogłem być taki ślepy?

Patrzę w stronę Lei. Mglista kula zniknęła. Na trawie leży duża wilczyca. Powoli podchodzę bliżej. Wygląda niemal identycznie jak ja. Też ma srebrno-szare futro, tylko jest trochę mniejsza. Ma przyspieszony oddech, ale wygląda jakby spała. Głaszczę ją delikatnie po pysku. Otwiera oczy. Wpatruje się we mnie. Nawet jej tęczówki stały się szare.

– Już po wszystkim, malutka.

Mruga, kłapie pyskiem i prycha. Uśmiecham się, widząc jej zdezorientowanie.

– Spokojnie, wszystko jest dobrze. – Rozgląda się, gdy łączę się z nią umysłem. – Zmieniłaś się w wilka, więc możemy rozmawiać przez łącze. Pamiętasz, jak ci o nim opowiadałem?

Znowu kłapie i prycha. Widzę, że chce coś powiedzieć, ale nie ma pojęcia, jak się tym obsługiwać.

– Pomyśl o mnie. Pomyśl, co chcesz mi powiedzieć. – Chwila ciszy.

Czuję, że próbuje się ze mną połączyć. Daję jej jeszcze moment. I tak!

– Sky? – Uśmiecham się. – Sky, słyszysz mnie? – Wpatruje się we mnie.

– Tak, słyszę. Brawo, mała. Jak się czujesz?

– Inaczej. Wszystko jest wyraźniejsze i huczy mi w głowie od tego hałasu. Nawet ciebie ledwo słyszę przez ten huk.

Znajdowaliśmy się między drzewami. Słyszała szum drzew, zwierzęta leśne, wiatr, a nawet chodzące robaki. Mogła słyszeć wszystko, nawet najmniejszy szmer z odległości kilku kilometrów. Wilki od dziecka uczą się kontrolować swoje umiejętności, więc nie jest to dla nas takie kłopotliwe, jednak dla niej musiało być koszmarem.

– Skup się na jednym dźwięku, na moim głosie. Spróbuj odsunąć od siebie inne. Patrz na mnie – biorę łeb w dłonie – i skup się tylko na mnie. Wsłuchaj się w mój głos. Usłysz bicie mojego serca. To, jak pompuje krew. Spokojnie. – Przymyka oczy i stara się uporządkować wszystko w swojej głowie.

– Chyba działa. Wszystko przycichło.

– Super, o to mi chodziło. Możesz wstać?

Chce się podnieść, jednak gdy patrzy w dół, prycha zaskoczona. Musiała zobaczyć swoje łapy zamiast rąk. Podnosi jedną i uważnie się przygląda. Potem powoli wstaje, przekręca łeb do tyłu i robi kółko wokół własnej osi, goniąc swój ogon.

Patrzę na nią rozbawiony. Zatrzymuje się.

– Mam futro takie, jak ty – mówi.

– I oczy też – dopowiadam.

– Sky, jak wyglądam? – pyta trochę niepewnie.

– Jak najpiękniejsza wilczyca na świecie. – Spuszcza łeb. Mogę się założyć, że w tym momencie na ludzkich policzkach pojawiłby się rumieniec. – Chodź piękna, trzeba cię nakarmić. Twoja wilczyca raczej nie naje się starą kanapką. – Zarzucam plecak na nagie ciało.

Lea chyba dopiero teraz zauważyła, że nie miałem ubrań, bo odwróciła wzrok, gdy wstałem z kolan. Gładzę ją za uchem, a tylna łapa automatycznie kieruje się do tego miejsca i się drapie. Po chwili patrzy na mnie zaskoczona.

– To nawyk, z którego się wyrasta – wyjaśniam. – Chodź, zapolujemy na coś.

– Ale ja nie umiem polować. – Wstaje i powoli idzie, lekko się chwiejąc. Nawet chodzić musi nauczyć się od nowa.

– Ale ja umiem i cię tego nauczę. Do twoich urodzin zostało trzy tygodnie, więc musisz szybko przyswoić wiedzę, jeśli chcesz przejść rytuał wprowadzenia.

– Będę musiała sama zabić zająca? – Zatrzymuje się.

– Jako luna powinnaś złapać sarnę lub jelenia, ale myślę, że w drodze wyjątku, możemy zadowolić się zającem.

– Świetnie – prycha.

Zmieniam się w wilka. Schodzimy z góry. Zagłębiamy się w las. Idziemy spokojnie, by Lea mogła nadążyć. Do wieczora dochodzimy do linii drzew blisko jeziora. Wilczyca zatrzymuje się i wącha powietrze.

Tak, mała. Ucz się swoich nowych zmysłów.

– Coś ładnie pachnie – mówi przez łącze.

– To „coś”, to sarna przy jeziorze. – Wskazuję pyskiem zbiornik wodny, nad którym pochyla się zwierzę. – Nie widzi nas, więc mamy okazję. Ciało nisko, ogon prosty, łeb przy ziemi. – Mamy to w genach, więc wilczyca instynktownie przyjmuje odpowiednią pozycję. – Gdy ci powiem, biegniesz za nią, ile sił w nogach, jasne?

– Jak słońce. – Oblizuje się. Czyli już nie jest pacyfistką. To dobrze.

Zbliżamy się do sarny powoli i bezszelestnie.

– Teraz!

Lea startuje, jak z procy i pędem biegnie do sarny, która zaczyna uciekać. Bieganie wygodzi dziewczynie lepiej niż chodzenie. Dużo lepiej.

Ja odbijam w bok. Otaczam zwierzę. Zamiast się na nią rzucić, pozwalam, by Lea pierwsza wbiła w nią swoje kły. Czyni to. Z dużą precyzją wbija się w szyję sarny. Zwierzę przez chwilę się szamota, ale w końcu pada bez tchu.

– Brawo! Jestem z ciebie dumny! – Chwalę swoją partnerkę, szturchając jej pysk swoim.

Zabieramy się do jedzenia. Nie mogę się napatrzeć, jak z zapałem wyrywa kolejne kawałki mięsa. Już się nie krzywi i nie odchodzi. Zwierzęcy instynkt działa teraz i zadziała jeszcze nie raz. Będę musiał ją wszystkiego nauczyć. I to szybko, by przez przypadek nikogo nie skrzywdziła.

Po kolacji znajdujemy jamę pod korzeniem drzewa i w niej postanawiamy przenocować. To był długi dzień i obojgu nam przyda się porządny sen. Zmieniam się w człowieka i wyciągam z plecaka ubrania oraz śpiwór. Lea patrzy na mnie zmieszana.

– Gdy chcesz się przemienić, musisz myśleć o tym, jak wyglądasz jako człowiek. Skup się na swoim ludzkim wyglądzie i zmysłach. – Tłumaczę spokojnie.

Zamyka oczy. Oddycha głęboko. Po chwili jej ciało zaczyna się zmieniać. Słyszę trzask kości i ciche skomlenie. Chwilę później Lea naga leży na ziemi.

– Wszystko dobrze? – Podaję ubranie.

– Tak, chyba tak. – Uśmiecha się i ubiera lekko zawstydzona.

Przyglądam się uważnie. Wygląda trochę inaczej.

– Czarownica miała rację, że twój wygląd się zmieni.

– A co się stało? – pyta zaskoczona, spoglądając na siebie.

– Masz czarne włosy ze srebrnymi pasemkami i szare oczy. Ciało też masz bardziej umięśnione.

– Wyglądam podobnie do ciebie. – Przygląda się pasemkom włosów.

– Osobiście nie mam nic przeciwko. Jeszcze jeden znak, żeby wszyscy facecie trzymali się od ciebie z daleka.

– Oprócz moich braci. Domyślasz się, o kim mówiła czarownica? – Patrzy na mnie z nadzieją, gdy wsuwamy się do śpiwora.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Vespera ponad rok temu
    Niby wilki są zwierzętami bardziej nocnymi, jednak po całym dniu biegu wiedzę, że Sky ma ochotę tylko odpoczywać. - literóweczkę sobie popraw, "widzę" tam być powinno.
    Spore te wilkeły muszą być, skoro się da na nich jeździć :)
  • Nysia ponad rok temu
    Genetycznie modyfikowane ;)
  • MKP ponad rok temu
    Ja musiałem zwiększyć skalę po tej części, ale to lepiej?
    Takie wielkie są lepsze.
  • MKP ponad rok temu
    Kilkanaście minut później wilk uśmiecha się do mnie wilczym uśmiechem, informując, że możemy ruszać dalej. Dobrze, że chociaż umył pysk w rzece. - to bardzo ładnie pokazuje, że dobrze kontrolujesz sytuację w tekście. Bo byłem niemal pewien, że on zostanie taki umazany krwią?
  • MKP ponad rok temu
    Każda kość łamie się boleśnie powoli. Wzrok się zaciera przez napływające łzy. Sky kuli się tuż przy obok - tuż przy lub obok.

    Fajne to, ich relacja się fajnie rozwija?
  • Nysia ponad rok temu
    Przed korektą tam było "tuż przy moim boku". Jak zmieniałam to tego nie zauważyłam ?
  • MKP ponad rok temu
    Nysia Luz. Jak się wkleja coś to tak się czasami dzieje:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania