Wschodnie rubieże cz.7
Skierował to pytanie do Krystyny.
- Jak zwykle dwuznaczne - odparła zapytana.
- Ale wydaje mi się, że unikała walki. Dostrzegła te trzaski i bała się ryzykować. W dodatku te słowa. Czasami wydaje mi się, że jest równie rzeczywista jak wy teraz.
- Mówiła o Wiktorii, jakby ona żyła, a jednocześnie... - Podniosła wzrok. - Ją muszą dręczyć wyrzuty sumienia.
- Nadal boli, prawda?
Pytanie rozległo się wśród pustych ścian pokoju spowitego półmrokiem.
- Jak cholera - odpowiedziała Maria, choć sama nie wiedziała, po co udziela odpowiedzi. Po co wciąga się w nieistniejącą rozmowę, skoro zawsze się starała unikać rozmówczyni. Odwinęła bandaż z boku, zaciskając zęby, gdy odklejała od skóry ostatnią warstwę opatrunku.
- Myślisz, że ona nie pozwala ranie się zagoić? Przecież gdyby chciała cię zabić, zrobiłaby to inaczej...
- Nie zrobiłaby to właśnie tak - poprawiła ją. - Zadałaby mi długą i męczącą śmierć.
Maria przełamała się, by spojrzeć na przybysza. Ciemnowłosa kobieta w białej lnianej sukience siedziała na krześle w taki sposób, by oparcie było z przodu. Przyglądała się jej z zaniepokojoną miną i zainteresowaniem, niczym mała dziewczynka wyglądająca zza oparcia i czekająca na naganę.
- Powinnaś być zadowolona - orzekła. - Słyszałam, że Aleksandra zgodziła się na warunki Maksymiliana.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania