Poprzednie częściWschodnie rubieże

Wschodnie rubieże cz.8

Wszystkie dzieci spędzono do największego pokoju w rezydencji. Pilnował ich tylko jeden strażnik z dłonią na jelcu miecza. Pozostali przeszukiwali pokoje beztalenci.

Maluchy łkały cicho, przytulając się do siebie.

Błażej wiercił się nerwowo. Nie próbował nikogo pocieszyć. Jego oczy świdrowały na wskroś Olka, który rysikiem ołówka drapał się po ręce.

Błażej pochylił się lekko w jego stronę.

- Olek, co robimy? - szepnął. - Nie ma już cioci Oli....

- Cisza tam! - krzyknął strażnik, patrząc ostrzegawczo w ich stronę.

Zapytany chciał odpowiedzieć, ale wskazał głową w stronę drzwi. To przy nich kręcił się strażnik. Błażej wrócił na swoje miejsce i skulił się pomiędzy innymi.

Kolejne uderzenia serca upływały w denerwującej ciszy przerywanej od czasu do czasu odległym hukiem przewracanych mebli. Błażej czuł złość mieszającą się z żalem. To on był odpowiedzialny za tę katastrofę. Mateusz siedział nieco dalej ze spuszczoną głową. Po jego policzku ciekły łzy.

Byli unieruchomieni. Plan spalił na panewce. Strażnicy podwyższą rygor, Maciej się wścieknie. Nigdy stąd nie uciekną. Zapędzili się w ślepy zaułek. Nie mogli już wrócić.

Błażej siedział tak, atakowany ze wszystkich stron czarnymi myślami, gdy nagle poczuł, że ktoś go szturcha. Podniósł głowę. To Olek znalazł się tuż przy nim.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • MKP rok temu
    Pisałem już to, ale się powtórzę: za króciutkie fragmenty. Nie zdążę rozruszać trybów wyobraźni, a tu ciach i koniec🙃😉
    No cóż, będę kumulował części najwyżej🤣

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania