Zły duch, cz.2
Isabel wygładziła materiał sukienki i spoglądając w lustro toaletki, poprawiła czerwoną apaszkę, którą zawiązała na szyi, by ukryć ukąszenie. Błękit jej oczu, okolonych długimi, naturalnie podkręcanymi rzęsami, zmącił strach spowodowanymi nocnymi wydarzeniami.
Kobieta starała się uśmiechnąć do swojego odbicia, ale wynikiem tej próby był jedynie koślawy grymas. Widząc ten niezadowalający efekt, zaczęła potrząsać dłońmi, by pozbyć się napięcia, jakie czuła w każdym mięśniu i wzięła kilka głębokich oddechów. Przecież nie mogła pokazać się w takim stanie swojemu mężowi.
Wtedy ktoś cicho zapukał do drzwi sypialni.
Isabel szybko spojrzała na ogromną szafę stojącą w kącie, w której ukryła ubrudzoną krwią nocną koszulkę.
Tam nikt nie powinien jej odnaleźć, pomyślała, i zapisała sobie w pamięci, by, kiedy tylko zostanie sama, spalić ten niechybny dowód w kominku.
Upewniwszy się, że nic nie powinno wzbudzić podejrzeń kogokolwiek ze służby, przysiadła na skraju łóżka i powiedziała:
- Proszę.
Drzwi uchyliły się ze znajomym skrzypieniem i do środka wszedł lokaj, Michael, ubrany w kamizelkę w kolorze czerwonego wina, białą koszulę i czarne spodnie zaprasowane w kant.
- Dzień dobry – przywitał się służbowym, doskonale wyćwiczonym uśmiechem i skłonił głowę w lekkim ukłonie, a wtedy jego łysa czaszka zalśniła. - Zdawało mi się, że słyszałem dzisiaj pani krzyk – dodał, wpatrując się w nią intensywnie zielonymi oczami, jakby chciał ujrzeć jej duszę.
Isabel poczuła się nieswojo pod spojrzeniem lokaja, ale starała się tego nie zdradzać.
- Miałam koszmarny sen – odparła obojętnym tonem.
Po części mówiła prawdę. Kiedy rano się obudziła, naprawdę myślała, że to, co miało miejsce w sypialni, było tylko senną marą.
- Czy mój mąż już wrócił? - zapytała, chcąc uniemożliwić lokajowi dalsze zadawanie ciekawskich pytań.
- Naturalnie, proszę pani – odpowiedział profesjonalnie mężczyzna. - Pan Howard czeka w jadalni.
Kobieta uśmiechnęła się szczerze po raz pierwszy tego ranka i jak najprędzej zapragnęła zobaczyć Paula, który był niczym balsam dla niej poranionej duszy.
Kiedy mijała Michaela w drzwiach, dostrzegła niedyskretny wzrok służącego, który przemknął po sypialni.
Schodząc po ogromnych drewnianych schodach na parter, cały czas myślała o tym spojrzeniu. Czyżby służący wiedział o tym, co się tutaj stało? Przecież to on opowiedział jej tą historię o upiornym mieszkańcu posiadłości, co niekoniecznie musiało oznaczać, że naprawdę w nią wierzył.
Isabel poczuła się skołowana. Nie wiedziała, co miała o tym wszystkim myśleć. Jednej rzeczy była stuprocentowo pewna: nie zniesie kolejnej samotnej nocy.
Gdy otworzyła przeszklone, dwuskrzydłowe drzwi prowadzące do jadalni, jej oczom ukazał się ukochany, którego tak bardzo pragnęła ujrzeć od wczorajszego wieczora.
Paul, w granatowym garniturze, stał do niej tyłem, lecz kiedy usłyszał stukanie jej pantofli na marmurowej podłodze, odwrócił się przodem. Mimo zmęczenia odbijającego się na jego twarzy, uśmiechał się.
Przez myśl Isabel przeszło, że nawet gdyby Michael chciał opowiedzieć jej mężowi o „złym duchu”, ten drugi z pewnością by mu nie uwierzył. Jej ukochany, wzięty adwokat, był mężczyzną twardą stąpającym po ziemi.
- Witaj, kochanie – powitał ją tymi słowami i kładąc dłonie na jej ramionach, pocałował ją najpierw w lewy, potem w prawy policzek.
Chwilę później zrobił kilka kroków w tył i popatrzył na nią swoimi brązowymi oczami tak, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. Jego śnieżnobiały uśmiech poszerzył się.
- Wyglądasz przepięknie – skomentował jej ubiór i roześmiał się.
W tej chwili Isabel miała ochotę podejść do niego, wpleść swoje dłonie w jego gęste, czarne włosy i namiętnie pocałować, ale w ostatniej chwili powstrzymała się od zrobienia tego. Przecież jego komplementy niosły za sobą zaszyfrowaną wiadomość, mówiącą: „Odniosłem sukces!”. Jak mogła o tym zapomnieć?
***
Zasiedli razem do śniadania przy długim stole, na którym poukładane były ciepłe jeszcze bułeczki, pachnące masłem croissanty i ulubiony przysmak Isabel, którego smak znała z dzieciństwa: waniliowa chałka.
Paul, siedzący u szczytu stołu, sięgnął po jednego rogala i przeciął na pół, po czym posmarował go marmoladą. Mimo wysokiego statusu społecznego, mąż Isabel nie był wybredny w kwestiach jedzenia, dlatego też na jakikolwiek przyjęciach organizowanych przez niego rzadko kiedy pojawiały się jakieś nietypowe przysmaki.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytała go, wyciągając dłoń po kromkę chałki i kładąc ją na talerzyku. - Moglibyśmy się razem gdzieś wybrać.
- Przepraszam, kochanie, ale nie mogę. Po południu wyjeżdżam na dwa dni.
Łzy momentalnie stanęły w oczach Isabel. Ogarnął ją niepokój, który sprawił, że zaczęły drżeć jej ręce. Paul był tak bardzo zajęty śniadaniem, że nie dostrzegł jej reakcji.
Jej myśli od razu powędrowały ku potworowi, który ugryzł ją w szyję i zaczęła wyobrażać sobie różne scenariusze tego, co dzisiaj może się stać; każdy kolejny był gorszy był od poprzedniego.
- Słuchasz mnie? - z zamyślenia wyrwał ją głos męża.
Zamrugała kilkakrotnie i spojrzała w jego brązowe oczy.
- Wiem, że chciałabyś, żebym był przy tobie cały czas, ale to niemożliwe – tłumaczył się Paul, po czym chwycił jej lewą dłoń i z szacunkiem ucałował jej wierzch. - Ktoś musi zarabiać na utrzymanie domu – dodał z uśmiechem, sprawiając, że poczuła delikatne poczucie winy, które po chwili zostało zduszone przez złość.
Marne usprawiedliwienie, pomyślała z przekąsem, ale nim zdążyła skontrować jego wypowiedź, mąż wstał od stołu.
Isabel z nienawiścią spojrzała na kromkę chałki leżącą na talerzyku. Apetyt przeszedł jej na dobre.
Komentarze (10)
Dalej widzę sięsięja :) "dodał, wpatrując ( zbędne się) w nią intensywnie zielonymi oczami, jakby chciał ujrzeć jej duszę."
"Paul, w granatowym garniturze, stał do niej tyłem, lecz kiedy usłyszał stukanie jej pantofli na marmurowej podłodze, odwrócił się przodem" - skoro stał tyłem, a potem się odwrócił ( nie obrócił) to wiadomo, że do przodu :)
Też wolałabym wampira niż małżonka szowinistę co nawet nie wkłada uczuć w powitanie. Tak to się z babcią wita :) Jestem ciekawa co tam dalej będzie. Mam nadzieję, że opiszesz nam wampira, ciekawe jaką masz wizję.
W każdym razie, pisz.
KainaBref :Racja. Właściwie mam wrażenie, że jest więcej pisarzy, niż czytelników.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania