Autobiografia, rozdział: Pan Ireneusz

Pana Ireneusza poznałem, szlajając się z Młodą w okolicach Placu Zamkowego. W związku z tym, że Biedroneczki rzadko przemieszczały się, idąc ramię w ramię, zahaczył Młodą niosącą akurat Kasjo, kiedy ja byłem parę metrów za nią.

-Grasz na tym? - zapytał.

-Gramy. - odpowiedziałem, wpierdalając się nieelegancko między wódkę a zakąskę.

Młoda miała w końcu 15 lat, a Pan Ireneusz na oko z 60. Od słowa do słowa dogadaliśmy się, że przyjedziemy do niego na Bemowo. Pokaże nam swoją zajebistą pianolę, zaśpiewamy mu kilka piosenek i zagramy być może koncert w jego knajpie. Byłem wtedy w okresie raczej manicznym - te wszystkie plany wydawały mi się bardzo realne, chociaż:

a) nie umieliśmy grać, ani śpiewać,

b) nie mieliśmy materiału,

c) nie opuszczała mnie myśl, że Pan Ireneusz wygląda raczej na bosa mafii pedofilskiej, niż mecenasa sztuki.

Zanim pojawiliśmy się na jego włościach, sprzedałem Młodej kilka frazesów o ostrożności i bezpieczeństwie. O tym, że na propozycje spożywania jakichkolwiek subtancji, oferowanych przez gospodarza, należy reagować kategoryczną odmową, a na panów z kijami bejzbolowymi karkołomnym spierdalaniem.

 

*

 

Słońce świeciło w zenicie. Toczyliśmy się przez opustoszałą ulicę pełną domków jednorodzinnych, z których tylko jeden zwrócił naszą uwagę. To była kicz-wariacja na temat miłości gospodarza do starożytnej Grecji. Kolumny ze styropianu wraz z fasadą w kolorze piasku. Pistacjowa, albo seledynowa - nie pamiętam już - dachówka. Obrazek tak pastewny, że aż przyjemnie sielankowy. Nie zaskoczyło nas, że numer na jego bramie był zbieżny z tym, zanotowanym przez nas na kartce papieru.

 

*

 

Przy basenie znajdującym się po drugiej stronie domku Pan Ireneujsz sprzedał nam na dzień dobry spiskową teorię o tym, że to on zadecydował o zamachu na prezydenta Kaczyńskiego oraz informację o tym, że szykuje się do dżudockiej walki z Putinem, która zadecydować ma o losach świata. Wyświetlił nam w skrócie jaki jest obecnie rozkład sił dobra i zła na Ziemi oraz poinformował bez przesadnej pychy w głosie, że jest Mesjaszem. Zwisało mi to równie bardzo jak fakt, że członek mafii pedofilskiej (jednak częściowo miałem nosa) wytłukł mu rzekomo parę dni wcześniej wszystkie zęby oraz że Pan Ireneusz jest, jak twierdzi, właścicielem muzeum na śródmieściu i hangaru pełnego antyków nie wiadomo gdzie. Nie wiem, czego szukała u niego Młoda, ja najprawdopodobniej kasy oraz przygód - w trudnej do ustalenia kolejności.

 

*

 

Przez około miesiąca z hakiem przez twierdzę Pana Ireneusza przewinęły się wszystkie Biedroneczki. Młody, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy stwierdził, że wygląda jak początek, albo schyłek imperium. Coś w tym było, chociaż ja stawiałem raczej na koniec. Powoli, ale konsekwentnie wchodziłem też w zawiłość relacji rodzinnych, sąsiedzkich i w ogóle biznesowo-towarzyskich gospodarza, a przy jego chaotycznym sposobie opowiadania, którego emocjonalna amplituda przypominała rolerkołster, nie było to wcale łatwe.

Dowiedziałem się między innymi, że:

a) portret kobiety, który obecnie dla niego maluję przedstawia żonę prawnika. Prawnik ten ma mu pomóc w odzyskaniu trzystu milionów złotych zagrabionych gospodarzowi przez Państwo Polskie, czy też inną, równie niepoważną instytucję.

b) od czasu do czasu, nachodzi go młoda sąsiadka, wraz z nożem w dłoni i amfetaminą w sobie, a także trudnymi do ustalenia intencjami.

c) Pan Ireneusz ma dwójkę kilkuletnich dzieci i sądowny zakaz zbliżania się do nich oraz maczetę, którą groził już nieraz matce dzieci - swojej drugiej, ale byłej już najprawdopodobniej żonie.

d) Istnieje gatunek muzyki, którą lubią wszystkie kobiety.

 

Tak tedy muzyka diskopolo sączyła się jak nektar z głośników, a my rozmawialiśmy, pracowaliśmy, jedliśmy i piliśmy. Piliśmy, bo zagrożenie zgwałcenia i wywiezienia Młodej za granicę odeszło razem z Młodą. Młoda odmówiła współpracy, kiedy postawiłem jej warunek mieszkania u mnie. Miała skontaktować się z rodzicami i poinformować, że żyje. Przy naszych popeliniarskich tendencjach istniało spore prawdopodobieństwo, że w końcu capnie nas na mieście policja, a poszukiwana Młoda sypnie w końcu swoimi prawdziwymi danymi. Ryzyko było. Młoda miała w końcu 15 lat. Ja 25. Pamiętam, że nie była to moja autonomiczna decyzja. Wszystkie ważniejsze sprawy przegłosowywaliśmy w zespole demokratycznie, a w związku z tym, że Młody szlajał się akurat z jakąś panną po Mazurach, Młoda przegrała 2:1. Ja przegrałem tablet - wyniosła go najprawdopodobniej nad ranem przy wyprowadzce, chociaż nigdy za rękę jej nie złapałem i nigdy też się do tego nie przyznała.

 

Pan Ireneusz pokazał nam po jakimś czasie swoją knajpę. Nie była skończona i nie wyglądało na to, żeby nadzór budowlany miał kiedykolwiek wyrazić na jej temat inną opinię. Podłoga piętra, na którym miał znajdować się hostel była wyłożona płytami OSB - gospodarz stwierdził, że to styknie. Cecha, którą ceniłem w nim najbardziej i którą określiłbym go, gdyby ktoś poprosił mnie o jeden epitet charakteryzujący tego człowieka to była niezłomność - mimo, że widywałem go czasem w wodospadach łez, zwykle, kiedy opowiadał o dzieciach, za chwilę trzymał już w ręku nóż lub maczetę i odgrażał się całemu światu. Był też inspirującym majsterkowiczem. Na co dzień przemieszczał się na trójkołowej hulajnodze, bardzo, na moje oko, jego wiek i tuszę, szybko, ale miał też w zanadrzu elektryczną dwukołówę, do której postanowił podczepić wózek inwalidzki, którym chciał przewieźć sporych gabarytów aluminiowe segmenty kuchenne z domu do knajpy. Udało mu się to prawie bezkolizyjnie. To "prawie" uniemożliwiało mu najprawdopodobniej ogarnięcie swojego życia. W każdej dziedzinie, w którą się angażował brakowało kropki nad "i" - znałem to z autopsji. Był raczej typem wizjonera - chociaż na pewno bardzo chciał bić się z tym Putinem, wystarczała mu, jak podejrzewałem, romantyczna wizja tej walki.

 

A imperium znikało na naszych oczach.

 

Muzeum zostało podobno okradzione na ciężkie miliony, dom i knajpa na setki tysięcy, drogocenne meble ze składu zalewał systematycznie deszcz, a gospodarza fale coraz gorętszej krwi. Posesję odwiedziła podczas jego nieobecności młoda sąsiadka - tym razem w wersji bez noża, ale mocno jednak pobudzona. Wyprosiłem ją najgrzeczniej jak umiałem po tym jak zagroziła mi, że mnie zajebie. Poskutkowało. Pod jego obecność odwiedziła nas była żona - próbowałem nawet przez godzinę między nimi mediować - chciał ustalić warunki widywania się z dziećmi i chociaż kobieta zrobiła na mnie wrażenie osoby opanowanej i skłonnej do kompromisów i tak ostatecznie skończyło się na wymachiwaniu maczetą.

 

Znikały Biedronki.

 

Młody bujał się ciągle z panną, Piotrek pokłócił się z maczeciarzem, bo ten opierdalał go ciągle o byle co, więc kiedy ja pracowałem, Piotrek leżał całymi dniami na chacie, a słuchawki na jego uszach raczyły go pięknym, monotonnym housem. Ostatecznie z robót plastycznych zostałem przeniesiony na budowlane, a że nie miałem o budowlance zielonego pojęcia, historia znajomości z Panem Ireneuszem dobiegła końca. Skończyła się kasa, skończyła się Warszawa.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Nuncjusz 09.02.2019
    Przekroczyłeś limit dwóch na dobę, dlatego nie ma na Głównej
    Przeczytam później
  • NihiluśSmurf 09.02.2019
    Okej, dzięki za info.
  • Nuncjusz 09.02.2019
    Jest okejos. Dajem pieńć
  • Wrotycz 09.02.2019
    Aha, dzięki, Nuncjo:)

    Ot, luzak - autobiografista - w przeciwieństwie do Ireneusza - taa, biedroneczko leż do nieba, przynieś nam czego trzeba, tak?
    Byków w zapisie multum, alem nie charytatywna korekta, w końcu to sobie uświadomiłam:)
    Narracja wciąga, jest w trakcie czytania chęć znalezienia innej odsłony narratora, nie tylko luźno obserwacyjnej, no ale zbrakło.
    Pozazdrościć w zasadzie.
  • NihiluśSmurf 09.02.2019
    Po co zazdrościć jak można praktykować? Dzięki, Wrotko. Cenię uwagi ogólne, acz i korektą nie pogardzę. :*
  • Wrotycz 09.02.2019
    Z korektą - praktykować zaczęłam, nie licz więc:)
  • NihiluśSmurf 09.02.2019
    Nie liczę, bom nie matematyk.
  • Oczka 10.02.2019
    Dokładam jeszcze jedną gwiazdkę, razem 4. Wciągające, chce się czytać dalej. Wątek Młodej zgrabnie wpleciony. Szkoda, że nie pełnoletnia. Zapowiedź na coś kolejnego?
  • NihiluśSmurf 10.02.2019
    Niedługo pewnie wrzucę wcześniejsze rozdziały, trochę z czapki to wrzuciłem od końca jakby. Ale pisanie kolejnych też w planach.
  • Canulas 10.02.2019
    Mieszane uczucia. Treść zachęca, błędów dużo. Plus taki, że błędy można ogarnąć, a treść trza mieć, więc jesteś po tej dobrej stronie.
  • NihiluśSmurf 11.02.2019
    Nie jesteśmy w szkole, żebyśmy se błędy wytykali. Rozumy wszystkie pozjadać prosta sprawa, tylko potem niestrawność mieszaniem uczuć zwieńczona może dopaść. Dobrze się Pan czuje?
  • Canulas 11.02.2019
    NihiluśSmurf, wybornie. Rozumiem że najwłaściwiej w tym przypadku skupiać się na samych pozytywach?
  • NihiluśSmurf 11.02.2019
    Czy ja wyglądam na charytatywne biuro wręczania porad? Ludzie pytają mnie o różne rzeczy a hajsu na stole jakoś nie widzę, więc zaczynam się zastanawiać, czy ktoś na mieście dał jakiś lewy cynk na temat mojej działalności gospodarczej.
  • Lamb 13.02.2019
    Bardzo fajne, mnie się czytało dobrze i bawiło.
    Trafia w moje poczucie humoru, to jest bycze:

    ,,Byłem wtedy w okresie raczej manicznym - te wszystkie plany wydawały mi się bardzo realne, chociaż:

    a) nie umieliśmy grać, ani śpiewać,

    b) nie mieliśmy materiału,

    c) nie opuszczała mnie myśl, że Pan Ireneusz wygląda raczej na bosa mafii pedofilskiej, niż mecenasa sztuki.

    Zanim pojawiliśmy się na jego włościach, sprzedałem Młodej kilka frazesów o ostrożności i bezpieczeństwie. O tym, że na propozycje spożywania jakichkolwiek subtancji, oferowanych przez gospodarza, należy reagować kategoryczną odmową, a na panów z kijami bejzbolowymi karkołomnym ''


    Ogólnie muszę Cię poczytać więcej, póki co wygląda mi to na inteligentne robienie sobie jaj xd.
  • NihiluśSmurf 13.02.2019
    Nie jestem producentem jaj. Nie mam ambicji pisania dla beki, ale jeżeli ktoś się dobrze bawi, czytając tekst, to spoko.
  • Lamb 13.02.2019
    ,,Wyprosiłem ją najgrzeczniej jak umiałem po tym jak zagroziła mi, że mnie zajebie. Poskutkowało. Pod jego obecność odwiedziła nas była żona - próbowałem nawet przez godzinę między nimi mediować - chciał ustalić warunki widywania się z dziećmi i chociaż kobieta zrobiła na mnie wrażenie osoby opanowanej i skłonnej do kompromisów i tak ostatecznie skończyło się na wymachiwaniu maczetą.''

    xd, nie no, naprawdę, mnie się tam to podoba.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania