Autobiografia, rozdział: Ostatnia transza
Kiedyś na ulicy zaczepił mnie, dobrze już porobionego, dżentelmen, że głodny.
Poszliśmy do Sabłeja. W Sabłeju do kolejki wepchał się jakiś typek z koleżanką.
-Najpierw zjem, - pomyślałem. -potem się wkurwię.
Po konsumpcji zostawiłem dżentelmena przy stole i wystartowałem. Zbyt agresywnie,
zbyt nieroztropnie.
-A Ty, co się wpierdalasz do kolejki? - zapytałem, kładąc dłonie na stoliku,
przy którym typek jadł.
-Przepraszasz, czy wpierdol?-usłyszałem w bardzo spokojnej odpowiedzi.
-Jedziesz. - powiedziałem, licząc, że jako może nieco nieuprzejmi wobec siebie,
ale jednak dżentelmeni, wyjdziemy na środek zaciśniemy kulturalnie pięści i dopiero
wtedy się zacznie. Zbyt naiwnie. Zanim zrozumiałem, że etyka rycerska może i gdzieś
jeszcze występuje, ale na pewno nie tu i nie dzisiaj, miałem już na ryju jakieś pięć
strzałów i leżałem na ziemi. Chłopak odszedł kilka kroków do tyłu.
- To było nieuprzejme. - stwierdziłem, podnosząc dopiero wtedy zaciśnięte pięści.
Obrotówka, leżę. Wstaję i zaciskając, po raz kolejny pięści zaczynam rozumieć,
że ja już nie chcę kontynuować tej walki. Panikuję. Piszczę na gęsto tłoczący się
w sabłeju tłum, chowając się za jedną z klientek. Jest szybki. Leżę, ale nagle
jak ręką odjął strach mija. Wstaję, podnoszę zaciśnięte pięści do góry. Bardzo głośno,
bardzo niemiło nazywam go. Nazywam go i zapraszam na kolejne zajęcia kolorowania posadzki
krwią z mojego ryja. Typek macha na mnie ręką, po czym odchodzi. Idę za nim, zwę,
ale etos jeszcze się we mnie buja - przecież nie uderzę go w plecy. Nie, to już nie etos,
to mózg, choć jeszcze niecałkiem sprawny, zaczyna kumać, że ostatnia transza wpierdolu
została definitywnie wypłacona i bisów już dzisiaj nie będzie. Wracam. Siadam na swoje miejsce
w wyludnionym Sabłeju. -Może chociaż dostanę tytuł Dobroczyńcy Roku - myślę sobie, odnotowując,
że dżentelmen, którego poczęstowałem kanapką ulotnił się z pola widzenia, a z kieszeni kurtki,
którą przed zajściem zawiesiłem na oparciu krzesła, zniknął portfel i telefon.
Komentarze (11)
fajniejszy od poprzedniego.
Taa... clou. I czy bohater chciał masochistycznego doznania, czy jednak bardziej bał się faktu zlekceważenia ze strony przeciwnika? Obstawiam, że to drugie. Ostatnia transza to lekceważenie oponęta - paskudne uczucie w starciu.
Dobrze napisany tekst i prowokujący do namysłu.
Pierwsze zdanie... no masakra bez dobrze usytuowanych przecinków.
Ale mocne cztery - leci:)
Nie mnie oceniać, ale próbuj:)
Okoliczności obciążające 'typka' nie zasługują na miano niegodziwych:)
A narrator - hm, jak to przybliżyć.
'Kończ Waść, wstydu oszczędź' - a tu lipa. Litość, lekceważenie.
Chce zaznaczyć, że daleko mi od chwalenia jego zachowania (agresja fizyczna zamiast przeprosin), ale to, że kolejnej transzy nie było z jego strony, bardzo mi się podoba.
Tak samo jak odwaga narratora, chęć udowodnienia czegoś. Honoru?
W sumie: 1 : 1
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania