Autobiografia, rozdział: Pogrzeby i ameby
-Może pojadę na ten pogrzeb w roli obserwatora.
-A po co?
-No nie wiem, może się czegoś nauczę.
-A czego Ty się chcesz tam nauczyć?
-Tego też nie wiem. Bywa, że w życiu uczymy się czegoś, czego nie spodziewamy się nauczyć.
Pamiętam jak na jednym z pogrzebów, w których uczestniczyłem jako nastolatek, kiedy to myślenie o majestacie śmierci doprowadziło mnie do łez, zobaczyłem przez przyciemnioną, ale chyba jednak niezbyt frasobliwie szybę karawany jak grabarze pocinają z obojętnymi minami w karty. Ja w szlochu i przytłaczającym ogniu pytań egzystencjalnych, a ci w karty.
Dzień jak co dzień, kierwa, as bije damę.
A Agniesia opowiadała mi kiedyś jak to za dzieciaka trafiła na pogrzeb, gdzie wszyscy płakali oprócz niej, to se ze wstydu napluła na palce i wkleiła ślinę w powieki, że niby czuje klimat.
Komentarze (53)
Co do tresci - krotkie, ale jest w tym jakas prawda.
Mam znajomego grabarza, trzyma kaszankę w "lodówie", potem cebulka, pyk, i kolacja jak ta lala.
Pozdrox
Smerfuś, nie myśl o tym.
ps. Już mniej na oślep, ale jeszcze poza tarczą ;)
A Smerf to Niuniuś.
Stefan, Pozdrox swiadomie zerznelam z Canulardo, a "no nie, nie", hm, przypadkowo...
Seeerdecznie przepraszam Panów, bardzo przyjemna dyskusja, ale idę spać :)
Ale clou tekstu ok.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania