Poprzednie częściKambion#1 - Prolog

Kambion#1 - Rozdział 11

Nikola obudziła się, wyrwana z koszmaru, którego obrazy zatarły się w jej pamięci zaraz po przebudzeniu. Leżała gdzieś na tylnym siedzeniu nowego samochodu, jaki udało im się zdobyć. Sposób, w jaki go pozyskali zupełnie nie przypadł Nikoli do gustu, ponieważ już dawno temu skończyła z kradzieżami i napaściami. Stary samochód porzucili gdzieś na pustkowiu, by nie rzucał się nadto w oczy potencjalnych przechodniów.

Honorata siedząca obok niej przebudziła się z drzemki poruszona nagłym ruchem Nikoli.

– Wszystko w porządku? – spytała rudowłosą cicho kompletnie zaspana.

Czarne włosy opadły jej na twarz, więc zgarnęła je dłonią, gdyż właziły jej do oczu.

– Coś mi się śniło – wyjaśniła Nikola i odwróciła głowę w stronę szyby.

Sen ani trochę nie sprawił, by czuła się wypoczęta. Ogarnięta niepokojem, nie mogła zmrużyć oka, a gdy tylko zamykała oczy, pojawiały się obrazy, które tylko potęgowały to uczucie.

Zaczynało świtać. Wschodnia linia horyzontu rozjaśniona była pierwszymi promieniami słońca, barwiąc bezchmurne niebo na pomarańczowo. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień.

Jechali skradzionym srebrnym fordem mondeo pustą szosą. W oddali majaczyły kontury pierwszych budynków i górzystych terenów, w kierunku których zmierzali. Z tego, co Nikola zdążyła się zorientować, kryjówka Nefilimów znajdowała się tuż pod granicą czeską w małej górskim miasteczku bez nazwy, którą sami wybudowali na zupełnym odludziu, a służyła ona za schronienie istot podobnych do Nikoli, czy też jej towarzyszy. Wszyscy byli wyrzutkami, niepasującymi do żadnego miejsca na ziemi, musieli się ukrywać przed czujnym okiem boskich posłańców, którzy na nich polowali od wieków. Z opowieści towarzyszących Nikoli Nefilimów, wiedziała, że wiele potomków demonów i aniołów nie miało tak dużo szczęścia, by odnaleźć to miejsce.

To wyjaśniało, dlaczego Bastien i Honorata nie porzucili jej samej pod szpitalem, w chwili kiedy udało im się schwytać Natiela. Po prostu chcieli udzielić jej schronienia, którego nie każdy mógł dostąpić, ponieważ nie spotkał na swojej drodze podobnych do nich.

Nikola po długim wpatrywaniu się w piękne widoki za szybą pojazdu, zerknęła na wpół śpiącą Honoratę, która przytuliła głowę do chłodnej szyby po przeciwnej stronie. Nikolę zastanowiło, w jaki sposób czarnowłosa może w ogóle spać podczas takich turbulencji.

– Co się stało z Natielem? – spytała Nikola. Szum silnika samochodu zagłuszał jej słowa, jednak Honorata zdawała się usłyszeć każde słowo Nikoli.

Czarnowłosa otworzyła oczy i odwzajemniła jej spojrzenie.

– Chodzi ci o tego anioła, z którym byłaś?

Nikola kiwnęła nieznacznie głową, a usta jej zacisnęły się w cienką linię. Honorata jedynie wzruszyła ramionami, wyrażając tym samym niewiedzę na temat losów boskiego posłańca.

– Nie jestem pewna – odparła szczerze. – Został zraniony i upadł bez sił. Zaczęłam walczyć z tym drugim aniołem, a później już go nie było, gdy się zorientowałam, że uciekliście. Myślałam, że jest z wami, ale się pomyliłam.

– Więc nie wiesz, czy nic mu nie jest? – W głosie Nikoli słychać było szczerą nadzieję, że może jednak wie cokolwiek, nawet najmniej znacząca informacja o Natielu wystarczyłaby przerażonej Nikoli.

– Niestety nie. – Pokręciła głową, a jej spojrzenie wyrażało współczucie dla demonicy martwiącej się o swojego Anioła Stróża.

Nikola w oczach towarzyszki dostrzegła także brak zrozumienia tego, iż tak bardzo zależało jej na Natielu. Nie przejmowała się jednak tym, gdyż wcale jej nie obchodziło to, czy ktoś jest w stanie ją teraz zrozumieć. Nawet nie oczekiwała zrozumienia.

Sama siebie nie rozumiała.

Jechali dalej jeszcze przez kilka kolejnych godzin głównie w milczeniu. Bastien raz zatrzymał się zatankować, obawiając się trochę, że ktoś rozpozna samochód, bo z pewnością kradzież została już zgłoszona na policję. Nikola natomiast wciąż rozpamiętywała to, co stało się z Natielem kilka dni wcześniej, jak i to, iż nic nie wie o jego losie. Udało jej się nawet przysnąć na parę chwil, gdy jej zmęczenie dało zbyt mocno o sobie znać.

Nikola obudziła się w chwili, gdy Bastien zatrzymał samochód. Dziewczynie przyszło na myśl, że Nefilim lubuje się w parkowaniu w krzakach i na odludziach, bo według jej mniemania wjechał właśnie w tak zapadłą dziurę, że nikt normalny nie zapuściłby się w takie tereny.

– Musimy lepiej ukryć samochód – zakomunikował Bastien, tuż przed tym, jak trzasnął drzwiami, kiedy wysiadał.

Obie dziewczyny nie zareagowały od razu, zbyt zaspane, by mieć siłę na jakąkolwiek żywszą reakcję. Młody mężczyzna zapukał w szybę od strony Nikoli i posłał jej ponaglające spojrzenie, gestem nakazując wyjście z pojazdu.

– Boże, on mi działa na nerwy – powiedziała niezadowolona Honorata i zabrała się do wysiadki.

Nikola poszła w ślady swojej towarzyszki. Ciężko jej było wysiąść z niskiego forda po kilkugodzinnej jeździe, miała wrażenie, że wszystkie kości jej się zastały, mięśnie i stawy dały się jej we znaki boleśnie. A odkąd postanowiła wyruszyć z dwójką Nefilimów, podróżowali głównie nocą, ponieważ wtedy tylko było mniejsze ryzyko natrafienia na funkcjonariuszy, którzy mogliby im zaszkodzić.

Dlatego właśnie źle sypiała.

Oj, bardzo źle!

Za dnia musieli kombinować, jak zdobyć choćby parę złotych na coś do jedzenia i zatankowanie samochodu, a nocą jechali dalej, chociaż nie od razu skierowali się w tym kierunku, usiłując upewnić się, iż nie są śledzeni przez żadnego z aniołów. W pojeździe nie było wygodnie i dlatego nie spało się w nim najlepiej.

– Co mamy robić? – spytała Nikola, ziewając niemiłosiernie i rozciągając kończyny, by je ro¬z¬prostować zupełnie drętwe.

– Wyjmijcie z bagażnika wszystko, co tam jest, a potem musimy coś zrobić z tym samochodem.

Bastien nie uraczył Nikoli nawet najkrótszym spojrzeniem od bardzo długiego czasu. Trochę czuła się z tego powodu urażona, bo to zwyczajnie nie było miłe zachowanie. Nefilim postępował tak od chwili, kiedy zadała mu to feralne pytanie, czemu nie wzleciał w górę, tylko bawił się w „łapacza damy w opresjach”.

Wyglądało na to, że obraził się na całego, a Nikola nie rozumiała, dlaczego i co takiego powiedziała, by miał do tego powód.

Westchnęła ciężko, po czym pomogła Honoracie z bagażami.

Do samej Nikoli należała tylko jedna niewielka torba podróżna, którą zafundował jej Bastien wraz z bielizną na zmianę, parą dżinsów i dwiema bluzkami, a także kosmetykami do higieny. Dwie walizki i druga torba znacznie większa od jej bagażu należały do Bastiena i Honoraty. Chłopak kupił wszystkie te rzeczy dla Nikoli, jak sam twierdził, za swoje oszczędności, które posiadał, a podobno miał sporo pieniędzy.

Oczywiście Nikola nie chciała dać temu wiary, biorąc pod uwagę to, że musieli przez parę dni kraść, by mieć choćby kawałek chleba, czy ciepłą herbatę i kawę.

Honorata zatrzasnęła klapę bagażnika. Bastien w tym samym czasie po dłuższym zastanowieniu naniósł jakichś gałęzi pokaźnych rozmiarów, by potem obłożyć samochód najszczelniej, jak tylko się dało, by nie tracić zbyt wiele czasu.

W sumie efekt końcowy zaskoczył Nikolę. Po fordzie nie został nawet najmniejszy ślad.

Nikola przyglądała się z zainteresowaniem przystojnemu Nefilimowi. Podziwiała jego zgrabne i wyważone ruchy, widać było spod opinającej się wiatrówki, którą nosił mimo siarczystych mrozów, jego sylwetkę sportowca. Ciemne włosy, zdecydowanie zbyt długie i miejscami pokręcone, opadły mu kaskadą na oczy, podkreślając tylko ich czekoladowo-złotą barwę. Te tak chwilami nieludzkie oczy przyprawiały Nikolę o dreszcz zachwytu, podobały jej się niemiłosiernie.

Obserwowała uważnie, jak Bastien pracuje. Przygryzała przy tym nieświadomie dolną wargę.

W którymś momencie spojrzenie Nikoli przykuło zupełnie co innego. Poczuła na karku mrowienie i wiedziała, że ktoś ją obserwuje.

Od razu zorientowała się, kto.

To była Honorata, która spoglądała raz na Nikolę, to znowu na Bastiena, a na jej twarzy wykwitł grymas uśmiechu, który usiłowała starannie ukryć. Nikola od razu poczuła, jak na jej policzkach wykwitają purpurowe wypieki i spuściła głowę, zawstydzona tym, że została złapana na gorącym uczynku.

– Dobra – westchnął ciężko, łapiąc za ucho od walizki, która należała do niego. Honorata poszła w jego ślady. – Dalej pójdziemy piechotą.

W oczach Nikoli nie wyglądało na to, żeby żartował, mówił to poważnie. Nikola nie mogła uwierzyć własnym uszom.

– Chyba nie mówisz poważnie – żachnęła się.

– Samochód dalej nie przejedzie, więc nie mamy innego wyboru – odpowiedziała za Bastiena ciemnowłosa dziewczyna, ruszając przed siebie, wymijając macki gałęzi i chaszcze z walizką w ręku i przerzuconą przez ramię torbą, jakby jej bagaż nie ważył tyle, na ile wyglądał. – Musimy wejść tam na górę – wskazała ręką w kierunku góry majaczącej około kilometr przed nimi – i za nią jest nasze miasteczko.

Nikola spojrzała na Bastiena, czekając jednak na jakiekolwiek zaprzeczenie tych słów, ale on jedynie wzruszył ramionami, racząc ją krótkim spojrzeniem, po czym ruszył w ślad za Honoratą. Nikoli nie pozostało więc nic innego, jak zrobić to samo. Ze szczerego serca była w tamtej chwili wdzięczna losowi, że miała tylko poręczną torbę, którą mogła przewiesić przez ramię i która nie sprawiała zbyt wiele kłopotu.

Zeszli wówczas ze ścieżki, przeciskając się między krzewami i drzewami w głąb lasu. Droga z początku była względnie równa i nie sprawiała wielkich trudności, potem jednak zaczęła się robić coraz bardziej stroma, wspinała się coraz wyżej i przez to jeszcze trudniej szło się przed siebie.

Nikola nie wiedziała, ile dokładnie minęło czasu ich wędrówki, ale w którymś momencie dostała lekkiej zadyszki, a nie miała już wody, którą zdążyła wypić. Pusta butelka zajmowała swoje miejsce gdzieś na dnie torby między ubraniami i kosmetykami. Słońce wzeszło już dość wysoko, by dawać sporo ciepła jak na tę porę roku. Patrzyła pod nogi w całkowitym zamyśleniu i w ogóle nie dostrzegła tego, iż jej towarzysze zatrzymali się. Dziewczyna niemal nie potrąciła przy tym Honoraty.

– Co się… – zaczęła, podnosząc wzrok, jednak przerwała raptownie. – O kurde!

Mówiąc „małe miasteczko”, które służyło za schronienie istot podobnych do niej i jej towarzyszy, Nikola nie sądziła, że Bastien ma na myśli coś takiego. To, co teraz ujrzała, przeszło jej najśmielsze wyobrażenie tego miejsca.

Trójka pół demonów stała na jednej z wysokich gór, które otaczały kryjówkę – zbyt wysokiej by bezpiecznie zejść w dół, szczególnie że mieli bagaż. W dole było „miasteczko”, czy raczej wioska, która w niczym nie przypominała tych z obecnych czasów.

Można ją było porównać z tymi ze średniowiecza: niewielkie domki z drewna, typowo prowizoryczne postawione były dookoła niewielkiego zbiornika wody połączonego ze strumieniem, który zapewne na niżej położonych terenach zamieniał się w rzekę kierującą się w głąb kraju. Wioskę otaczały góry i nie prowadziła w to miejsce żadna droga. No, chyba że przez chaszcze.

Nikola zrobiła wielkie oczy.

– Czy to jest…

– Tak – przerwał jej Bastien, wiedząc zapewne, jakie pytanie chciała zadać. – To nasze miasteczko, gdzie możemy bezpiecznie żyć poza zasięgiem wzroku aniołów.

– Mnie nie wygląda to na miasteczko – obruszyła się rudowłosa.

Honorata się zaśmiała.

– To nie jest nasz wybór, by żyć niemal jak jaskiniowcy, tylko konieczność. Nie chcemy ryzykować, gdyż tutaj żyją nasze dzieci – wyjaśniła, po czym dodała: – Młode Nefilimy nie umieją ukrywać swojego pochodzenia przed aniołami, więc żeby je chronić, musieliśmy zamieszkać w miejscu, gdzie nie dociera normalne ludzkie życie. Ty z kolei – zwróciła się do Nikoli – nigdy nie nau¬czysz się zmieniać swojej aury na ludzką, więc nie narzekaj, bo to dla ciebie najbezpieczniejsze miejsce na ziemi.

Nikola się skrzywiła. Nie przywykła do takiego życia, nawet jeśli słowa Honoraty miały sens.

Nikola już sobie wyobrażała, jak będzie musiała spać na zatęchłej pryczy, siusiać w krzaczkach i kąpać się w strumieniu w środku lasu w lodowatej wodzie. Zresztą domki nie wyglądały na takie, które utrzymują w sobie wiele ciepła, zwłaszcza w środku zimy. A przecież był środek zimy.

Na samą myśl Nikolę przeszedł lodowaty dreszcz.

– Daj mi swoją walizkę – poleciła Honorata Bastienowi.

Chłopak posłuchał jej i podał dziewczynie swój bagaż. Ta złapała dobrze obie walizki za uszy, a z jej pleców wystrzeliły skrzydła. Wzbiła się w górę z bagażami i pofrunęła w dół. Natomiast Bastien z Nikolą powoli zaczęli schodzić z góry.

Nikola stawiała bardzo starannie stopy, by nie nastąpić na żaden zbyt śliski kamień, bo mogło to się dla niej nie skończyć za dobrze. Łapała się wszystkiego, co mogła, by niechcący nie ukrócić sobie zejścia, które okazałoby się zbyt bolesne dla niej, zwłaszcza że jeszcze nie doszła całkiem do siebie po wypadku, którego doświadczyła całkiem niedawno, chociaż bóle już całkiem zniknęły z jej boku i ran.

Dziewczyna spojrzała na milczącego Bastiena, nie mogąc dłużej wytrzymać jego zachowania.

– Czy ja coś zrobiłam złego, że tak mnie traktujesz? – spytała z wyrzutem.

Bastien jakby zwolnił, jednak wciąż na nią nie spoglądał. Zastanawiał się, po czym powiedział jakoby bez przekonania.

– Nie, nic nie zrobiłaś.

– Przecież widzę, że o coś się na mnie gniewasz.

– Nie gniewam się – zaprzeczył pośpiesznie. – Przepraszam, jeśli swoim zachowaniem sprawiłem ci przykrość.

Nic więcej nie powiedział. Nic nie wyjaśnił.

Nikola domyślała się, o co może chodzić, jednak nie wiedziała, czy ma odwagę powiedzieć to na głos. Nie chciała naprawdę pogorszyć sprawy jeszcze bardziej, ale nie mogła też zostawić tego tak jak jest. Chyba była zbyt ciekawa.

– Czy chodzi o to, o co spytałam? O to czemu nie pofrunąłeś po mnie? – Zebrała się w końcu w sobie. Przecież chodził nieobecny i traktował ją oschle właśnie od tamtego momentu.

Bastien zacisnął usta w cienką linię. Cały się spiąć i ścisnął dłonie w pięści, jednak nadal nie wykrztusił z siebie nawet słowa.

I wtedy oświeciło Nikolę.

– Ty nie masz skrzydeł… – To nie było pytanie, chociaż rudowłosa chciała, by nim było. – Ale przecież…

– Skończ już! – odburknął i stanął raptownie. Zdawało się, że słowa Nikoli go zdenerwowały. Trafiła w jego czuły punkt.

Wpatrywał się w nią teraz groźnie i dziewczynie przemknęło przez myśl, iż powinna czuć lęk przed Nefilimem, jednak wcale się go nie bała.

– Nie wtykaj nosa tam, gdzie nie trzeba – odparował. – Skoro jednak tak bardzo chcesz wiedzieć, to tak! Nie mam skrzydeł!

Ruszył przed siebie, dalej schodząc w dół. Stawiał bardzo hardo kroki, a każdy jego ruch, a nawet jego postawa wyrażała teraz wielką niechęć do pół demonicy, jakby stała się nagle dla niego najbardziej odrażającą istotą chodzącą po ziemi.

Nikola musiała również przyśpieszyć, by dorównać mu kroku. Stała się przez to mnie ostrożna, nie patrzyła już gdzie dokładnie stawia stopy, no i jasne było, że stanie nie tak jak trzeba. Nagle dziewczyna wpadła w poślizg i upadła na pupę. Pewnie zjechałaby jeszcze bardziej z góry, gdyby Bastien nie miał zbyt dobrego refleksu i nie chwycił jej za dłoń.

Serce i żołądek Nikoli wywinęły koziołka.

– Uważaj trochę! – warknął chłopak, ale w jego głosie można było dosłyszeć strach, nie gniew, chociaż bardzo starał się go okazywać. – Nie po to udzielam ci schronienia, żebyś teraz skręciła sobie kark!

– Prz… Przepraszam – wyjąkała, a oczy miała szeroko otwarte ze strachu.

Przełknęła ślinę i podparła się nogą o kamień, by nie zjechać i podnieść się z ziemi z pomocą Nefilima. Gdy już wstała, westchnęła ciężko, otrzepując się z wilgotnej ziemi.

W powietrzu czuć było zapach nadchodzącej wiosny. Słońce zaczynało prażyć, sprawiając, że Nikola w swojej nowej kurtce pociła się strasznie, a biorąc pod uwagę nagłe skoki adrenaliny, jak ułamek sekundy wcześniej, pot lał jej się już strużkami po plecach. Śnieg jeszcze miejscami zajmował swoje miejsce na ziemi, jednak słońce starało się całkowicie go pozbyć z jego powierzchni, zacierając wspomnienie mrozów.

Wyglądało na to, że wiosna tego roku miała przyjść znacznie wcześniej.

– Dasz radę iść? – spytał Bastien.

W końcu na nią spojrzał, a to spojrzenie było znacznie dłuższe niż powinno. Nikola dostrzegła w tym czekoladowo-miodowym spojrzeniu coś, co sprawiło, że przeszył jej ciało nieznaczny dreszcz. Widziała w nich niepokój i strach, a także to coś, czego nie umiała nazwać, albo po prostu nie chciała tego nazywać, by temu zaprzeczyć.

Dziewczyna spuściła głowę, walcząc z zawstydzeniem, które raptem ogarnęło jej serce.

– Chyba tak – odparła z westchnieniem.

Ruszyli więc dalej, a Bastien, jak gdyby w strachu, że Nikola znowu wywinie orła, chwycił ją za rękę i schodzili powoli razem w zupełnym milczeniu, aż w końcu dotarli na sam dół. Skierowali się w stronę największego z drewnianych domków, który chyba jako jedyny wyglądał na swoje czasy, gdyż był jak każdy z domków w górach, jakie można spotkać.

Bastien złapał za klamkę w drzwiach, które stanęły dla nich otworem.

Honorata wyszła im na powitanie.

– Zaniosłam twoje rzeczy, Bas, do twojego pokoju – powiedziała i spojrzała na nich. – Nikola będzie spać… – urwała, dostrzegając coś, co nie powinno się w ogóle wydarzyć.

Dopiero teraz Nikola zdała sobie sprawę, iż nadal trzyma Bastiena za rękę, jakby byli parą. Na jej twarzy znowu pojawił się rumieniec zawstydzenia i wyrwała swoją dłoń z uścisku Nefilima. On także zdawał się onieśmielony całą sytuacją.

Honorata wykazała się doskonałym taktem, nie komentując całego zajścia, jednak w jej oczach pojawił się błysk przebiegłości, pozornie wypatrując coś, czego nikt inny nie widzi oprócz niej.

– Nikola będzie spać w pokoju obok mojego – dokończyła, otrząsając się z szoku.

– Zaprowadzę cię – zwrócił się do Nikoli Bastien.

Poszedł w kierunku korytarza, a Nikola ze spuszczonym wzrokiem podążyła za nim. Weszli do pokoju, który miał od teraz należeć do pół demonicy.

Pokój był bardzo ciepły. Otynkowane ściany pomalowane były pomarańczową farbą, a jedną ścianę prawie w całości zajmowało wysokie okno, przez które wlewały się promienie południowego słońca, ocieplając jeszcze bardziej pomieszczenie. Ścianę na prawo od okna zajmowała ciemnobrązowa meblościanka z telewizorem po środku, a naprzeciw stała kanapa, którą można było rozłożyć ze stolikiem do kawy tej samej barwy co szafy.

Nagle Nikolę ogarnęła ulga, że nie będzie mieszkać jak jaskiniowiec. Oczy jej błyszczały z zachwytem na tak elegancki widok.

Bastien uśmiechnął się nieznacznie na widok miny Nikoli.

– Nie myślałaś chyba, że ulokuję cię w jakiejś zatęchłej chacie?

Dziewczyna zerknęła na niego z ukosa, ale na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech.

– Właściwie to tak właśnie myślałam, kiedy zobaczyłam to wszystko z góry – odpowiedziała.

Chłopak usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok, by zrobiła dokładnie to samo.

– Powoli doprowadzam do tego, żeby to miejsce stało się bardziej cywilizowane, niż było do niedawna – zaczął wyjaśniać. – Większość budynków mieszkalnych jest właśnie zwykłymi starodawnymi chatkami, jednak od dawna nam doskwiera brak bardziej ludzkich warunków. Zmieniamy to miejsce, zaczynając właśnie od tego budynku, mojego domu.

– Czyli nie kłamałeś, że masz spore oszczędności?

– Nie, nie kłamałem.

Zapadła cisza, a Nikolę nadal nurtowało to, o czym rozmawiali po drodze do wioski.

– Wiesz? – zaczęła po chwili. – Kiedy się nie wściekasz, jesteś całkiem miły.

Nikola nie wiedziała, dlaczego to powiedziała. Chociaż skomplementowała Nefilima, zdała sobie sprawę z tego, że ona sama nie była zbyt miła wypowiadając te słowa.

Bastien się zasępił.

– Po prostu nie lubię, kiedy ktoś włazi z buciorami w moje życie. – Przeczesał palcami włosy, zmieszany całą sytuacją.

Jego słowa chociaż też nie zdawały się być miłe z kontekstu, to jednak w jego głosie nie było już tej urazy, jaką słyszała, zanim dotarli do tego miejsca. Nieomal całą drogę zwracał się do niej tylko wtedy, gdy musiał. A kiedy już to robił, brzmiało to jakby wcale nie odpowiadała mu jej obecność. Czuła się trochę jak intruz.

– Przepraszam za swoje zachowanie – dodał.

– Więc nie każdy Nefilim ma skrzydła i może latać, tak? – spytała.

Znowu zapadła cisza, ale nie trwała zbyt długo. Po prostu Bastien zastanawiał się, co ma odpowiedzieć.

– Każdy z nas ma skrzydła i może latać – postawił na szczerość. – To część naszej natury, dziedzictwo po naszych anielskich rodzicach.

Za każdym razem, kiedy Bastien wspominał o aniołach, można dosłyszeć się w tych słowach nuty goryczy i niesmaku, jakby samo słowo „anioł” było najohydniejszą rzeczą na świecie. Tak samo zachowywała się Honorata i Nikola podejrzewała, że każdy z ich gatunku reagował w ten sam sposób.

– To czemu ty nie masz skrzydeł? – zadała kolejne pytanie, chcąc wykorzystać chwilę szczerości chłopaka, jak gdyby w obawie, że nie to może się więcej nie powtórzyć.

– Nie skończysz drążyć tematu, prawda? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

Nikola posłała mu nieśmiały uśmiech, ale nie odpowiedziała, czekając na wyjaśnienia. Bastien westchnął, poddając się.

– Straciłem je w bitwie – powiedział, nie patrząc jej w oczy. Nie dodał nic więcej, ale najwyraźniej czując ponaglające spojrzenie dziewczyny, odważył się mówić dalej, bawiąc się swoimi palcami. – Dawno temu, kiedy byłem młody i zorientowałem się, kim jestem, zacząłem polować na tych, którzy polowali na mnie i zabili moją rodzinę. Udało mi się zabić tego anioła, niestety on pozbawił mnie skrzydeł, zanim tego dokonałem. Mi nic się nie stało, chociaż nie powiem, bym przeżył to dobrze. Stracić skrzydła to coś najgorszego, co może cię spotkać, kiedy jesteś jedną z nas. Musiałabyś być jedną z nas, by to zrozumieć.

Nikola słuchała miarowego głosu Bastiena, w którym nie można było dosłyszeć się, żadnych uczuć związanych z tym, co mówił, jednak na jego twarzy pojawił się ból. Domyśliła się, że bardzo kochał latać, zdawało się być to dla niego całym światem. Nie przerywała jego opowieści.

– Anioł, gdy traci swoje skrzydła, właściwie przestaje być aniołem i staje się demonem. Upada. Dla Nefilima to znaczy prawie to samo, co dla anioła. Chociaż wciąż jestem nazywany Nefilimem, to prawie wcale nim już nie jestem. Nie czuję już tego. To tak, jakbym stracił jakąś bardzo ważną cząstkę siebie i swojej mocy.

Miał rację, że Nikola nie mogła zrozumieć tego, co czuł naprawdę w środku, w głębi duszy. Natomiast doskonale rozumiała, co to znaczy stracić coś, co się bardzo kocha, więc była w stanie zrozumieć ten ból. Ból wielkiej straty…

– Teraz zwyczajnie jestem zwykłym demonem, który nie ma już w sobie nawet krzty anielskości, z którą przyszedłem na świat – mówił dalej, jednak teraz w jego głosie było słychać ten ból, a nawet odrazę do samego siebie. – Jestem wyrzutkiem, śmieciem, który tylko stara się nie zapomnieć tego, kim kiedyś był i robi wszystko, by nie dopuścić, aby innych spotkało to, co mnie.

Wstał nagle z kanapy targnięty silnymi emocjami, z którymi najwyraźniej sobie nie radził najlepiej. Skierował się w stronę drzwi, jednak nim zniknął za nimi, odwrócił się i spojrzał na Nikolę tymi udręczonymi oczami, siląc się na uprzejmy ton.

– Witaj w naszym małym królestwie i w moim domu. Rozgość się i czuj się jak u siebie.

Drzwi się zatrzasnęły.

Nikola doszła do wniosku, że faktycznie nie powinna ładować się z buciorami z cudze życie, bo nie doprowadzi jej to do niczego dobrego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania