Poprzednie częściKambion#1 - Prolog

Kambion#1 - Rozdział 9

Nikola obudziła się, słysząc szum silnika samochodu. Wszystko wokół niej podskakiwało w miarowych, lecz krótkich odstępach. Zdała sobie sprawę, że w ustach ma knebel zrobiony z jakiejś szmaty zawiązany z ty¬łu na ciasno ściśnięty supeł. Spróbowała się poruszyć i odkryła, iż ręce i nogi ma całkowicie unieruchomione w ten sam sposób liną. Czuła, że ma zadrapania na nadgarstkach. Leżała na tylnym siedzeniu, nie mogąc wyprostować nóg, plecy ją bolały od tej wręcz brutalnie niewygodnej po¬zycji.

Dziewczyna zobaczyła na przedzie siedzących w zupełnej ciszy dwójkę porywaczy. Niki wydała z siebie niekonwencjonalny dźwięk, przypominając im o swojej obecności.

Kobieta na oko w jej wieku zajmująca miejsce pasażera obróciła się w jej stronę. Ciemne kosmyki jej włosów opadły porywaczce na twarz, które zgarnęła dłonią z czoła.

– O! Nasza koleżanka się obudziła – zakomunikowała wesoło swojemu towarzyszowi.

Nikola znów spróbowała krzyknąć, aczkolwiek ten dźwięk w niczym nie przypominał krzyku, tłumiony przez zaporę w jej ustach.

– Zdejmij jej knebel – polecił męski głos z miejsca kierowcy.

Dziewczyna odpięła swój pas bezpieczeństwa, aby wychylić się zza siedzenia i dosięgnąć supła z tyłu głowy Nikoli. Zawahała się jednak, nim uwolniła usta związanej dziewczyny.

– Nie będziesz krzyczeć? – spytała porywaczka, zachowując niezbędną ostrożność. Jej długie ciemne włosy właziły Nikoli do oczu, gdy ta się nad nią pochyliła. Niki nie zareagowała na słowa dziewczyny niepewna tego, co miałaby zrobić w sytuacji, w jakiej się znajdowała obecnie. – Inaczej nie zdejmę ci tego świństwa z twarzy – dodała ostrzegawczo.

Nikola westchnęła ciężko i kiwnęła głową na znak, iż zgadza się na jej warunki.

Ciemnowłosa dziewczyna sięgnęła węzeł na karku demonicy i odwiązała go sprawnie, zape¬w¬ne samodzielnie go wcześniej tworząc. Nikola odetchnęła ciężko wdzięczna za tak niewielki gest dob¬roci. Od materiału zabrakło jej śliny w ustach, wywołując niemiłą suchość. To cud, że z tego powodu nie zaniosła się ka¬szlem. Zamlaskała kilkakrotnie, by chociaż trochę odzyskać utraconą wilgoć. Niestety nie na wiele się to zdało.

– Chce mi się pić – wychrypiała ledwie Nikola. Głos miała chyba zachrypnięty do granic możliwości. Ledwo mogła mówić.

Dziewczyna pogrzebała w schowku na przedzie i wyjęła z niego butelkę wody mineralnej. Podniosła głowę rudowłosej, by ułatwić jej przełknięcie płynu. Nikola się zakrztusiła, a dziewczyna odsunęła od niej dzióbek butelki, oblewając ją chłodną wodą.

– Wszystko w porządku?

Nikola nie odpowiedziała od razu. Spojrzała na porywaczkę, a jej spojrzenie wyrażało zapewne chęć morderstwa z zimną krwią, gdyż tamta się zaczerwieniła tak mocno, iż można to było dostrzec w nikłym świetle mijanych przez pojazd latarni ulicznych. Zawstydzona dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami w geście poddania i usadowiła się jak należy na swoim miejscu, na powrót zapinając pas.

– Kim jesteście i czego ode mnie chcecie? – Nikola nie wytrzymała, zadając cicho pytanie. Czuła, że odzyskuje głos, odkaszlnęła nieco.

– Od ciebie niczego nie chcemy – odpowiedział do tej pory milczący chłopak, zbyt zajęty prowadzeniem samochodu, by wdawać się w jakąkolwiek konwersację. – Chodzi nam o anioła.

O Natiela? – pomyślała Nikola, a serce w jej piersi zabiło mocniej z niepokoju.

– Gdzie on jest? – spytała raptownie, odzyskując głos już całkowicie. Zdawać się mogło, że było to efektem wciąż narastającego lęku o losy anioła.

– W bagażniku – odparł bez ogródek kierowca, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.

Oczy Nikoli rozszerzyły się z niedowierzania.

– CO?! – wrzasnęła na całe gardło. – Rozwiążcie mnie natychmiast! Wypuśćcie go! – Szarpnęła swoje ręce, by uwolnić je z uścisku liny, niestety przetarła jedynie boleśnie nadgarstki.

Czarnulka na przednim siedzeniu syknęła, zasłaniając dłonią ucho. Skrzywiła się przy tym, jakby głos Nikoli sprawił jej niewyobrażalny ból.

– Na miłość boską, nie wrzeszcz tak głośno, dziewczyno! – warknęła na unieruchomioną Niki i dodała z urazą – Chcesz, żeby bębenki słuchowe nam popękały?

Nikola oddychała ciężko. Do tej pory uważała, że takie rzeczy dzieją się jedynie na filmach. Oczywiście do niedawna anioły i demony również zdawały się być tylko postaciami fantastycznymi, w które niby się wierzy, jednak nie mając pewności, czy na pewno istnieją, nie przywiązuje się do tej wiary najmniejszej wagi. A teraz? Teraz, nie dość, iż wszystko to okazuje się prawdą, to na dodatek sama była jednym z demonów.

Nikola obróciła się na bok, aby podnieść się do pozycji siedzącej, pomagając sobie łokciem. Związane dłonie bynajmniej nie pomagały w wykonaniu tego manewru. W boku ją zakuło ledwie za-uważalnie, przypominając o poważnej ranie, która całkiem niedawno została na nowo zaszyta, by nie doszło do krwotoku. Nie powinna się nadto forsować, jednak, leżąc, było jej bardzo niewygodnie. Jedyną niedogodność stanowiły teraz obtarcia na nadgarstkach od liny i nieznaczny ból brzucha.

– Rozwiążcie mnie – zażądała hardo Nikola, wyciągając dłonie przed siebie. Trąciła przy tym głowę ciemnowłosej dziewczyny, a ta po raz kolejny się skrzywiła. Sprawiało to wrażenie, jakoby brzydziła się dotyku Nikoli. – Rozwiążcie mnie, albo nie ręczę za siebie.

Chłopak za kierownicą zaśmiał się rozbawiony.

– A co ty możesz nam zrobić? – zapytał, śmiejąc się.

– To cię śmieszy? – odparowała oburzona Niki, nie zważając na to, że nawet nie wie, jak ma na imię i teoretycznie nie powinna zwracać się do niego na ty. Wulgarne wyzwiska właściwie byłyby bardziej na miejscu.

Nikt jej nie odpowiedział. Rozbawienie kierowcy wyprowadziło rudowłosą z równowagi i to, co wydarzyło się potem, było z jej strony bardzo nieprzemyślane.

Nikola odepchnęła się łokciami od oparcia i wyskoczyła do przodu, lądując twarzą w zagłówku przedniego fotela pasażera. Z ledwością zdążyła unieść ręce, by złapać swoją porywaczkę i przycisnęła ją całą siłą ciężaru swojego ciała do zagłówka, dusząc. Lina teraz niezmiernie ułatwiła jej zadanie, gdyż jej ofiara nie miała możliwości uwolnienia się.

Kierowca obejrzał się zaskoczony reakcją Nikoli i krzykiem swojej towarzyszki. Uśmiech z jego twarzy zniknął bez śladu. Chłopak zaklął siarczyście i niespodziewanie skręcił kierownicą w le¬wo, zajeżdżając komuś drogę. Z zewnątrz dobiegł ostrzegawczy dźwięk klaksonu.

Nikola odbiła się od drzwi samochodu i wyrżnęła głową o sufit. Nie rozluźniła jednak swojego uścisku, trzymając mocno szyję czarnulki, która poczerwieniała i nie mogła złapać oddechu.

Chłopak znowu zakręcił kierownicą, krzycząc coś, czego Nikola zupełnie nie zrozumiała, ogłuszona krzykami duszonej dziewczyny. Manewr ten sprawił, iż teraz nie udało się dziewczynie utrzymać równowagi i ze związanymi rękami owiniętymi wokół szyi ofiary, wpadła między siedzenia.

Nikoli serce zabiło mocniej ze strachu. Nie miała na celu skrzywdzenia swojej porywaczki, jedynie chciała zmusić chłopaka do uwolnienia anioła. Oczywiście póki co Nikola wmawiała sobie, że wcale nie chodzi o Natiela, a jedynie o jej własną wolość, jednak rzeczywistość zaczynała malować się w zupełnie nowych barwach. Zaciśnięte liną ręce Nikoli mocniej zacisnęły szyję czarnowłosej dziewczyny, odbierając jej głos i dech w piersiach.

– Zatrzymaj się, zatrzymaj się! Zatrzymaj się...! – krzyczała przewieszona przez oparcie przedniego siedzenia Nikola. Czarnulka opadła bez sił, zdaje się, już nieprzytomna.

Samochód stanął na poboczu. Chłopak zza kierownicy wychylił się tak, aby móc uwolnić swą towarzyszkę ze śmiertelnego uścisku Nikoli. Gdy tylko złapał dłonie Niki, podciągając ją w górę bez większego wysiłku, po czym puścił bezceremonialnie tak, że demonica wpadła całkiem między siedzenia bez możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu.

– Honorata? Honorata, wszystko w porządku? – dobiegł Nikolę zatroskany głos kierowcy.

Nie widziała, co się dzieje. Zdawało jej się, że usiłował ją ocucić, potem usłyszała trzask drzwi najpierw kierowcy, to znowu od strony pasażera.Nikola leżała tak, mrugając powiekami, by odpędzić cisnące się do oczu łzy. Naprawdę nie chciała nikogo skrzywdzić.

Dziewczyna pochłonięta wciąż wzbierającymi wyrzutami, nie zauważyła, jak obok niej otwarły się drzwi. Ktoś złapał ją za dłonie i wyciągnął na zewnątrz, obijając już i tak pokiereszowane ciało Nikoli o samochód i wilgotną i chłodną ziemię. Chłopak wyciągnął z kieszeni scyzoryk, otworzył go i przeciął linę krępującą dłonie i stopy Nikoli.

– Masz, co chciałaś – powiedział jej porywacz. Ton jego głosu był beznamiętny, a spojrzenie brązowych oczu – zobaczyła to w świetle latarni ulicznej – ciskało lodowatymi iskrami w kierunku Nikoli.

Nikola przełknęła ślinę.

– Czy... Czy ja ją... zabiłam? – głos demonicy drżał z przerażenia.

Chłopak się zaśmiał.

– Nie – odparł. – Potrzeba czegoś więcej, by nas zabić. Gdyby Honorata była zwykłym człowiekiem, z pewnością już by była martwa.

– Przepraszam – Nikola nie wiedziała, co więcej powiedzieć. Chwilę milczała w zadumie, po czym podniosła się z ziemi, na której siedziała, otrzepując spodnie z błota i ziemi. – Kim jesteś?

Chłopak spojrzał na nią nieco z niedowierzaniem, jakby nie mógł pojąć, że rudowłosa naprawdę nie wie, kim jest, jakby pytanie to zupełnie było nie na miejscu. Potem jednak westchnął z rezygnacją.

– Naprawdę tego nie wiesz? – spytał. Spojrzał na Nikolę z niejakim pobłażaniem.

Nikola pokręciła głową. Widząc zachowanie swojego rozmówcy, coraz bardziej była wkurzona.

– No cóż. – Wzruszył ramionami. – Jestem łowcą tych, którzy polują na nas, takich jak ty, czy ja – pół ludzi. Anioły polują na nas, a ja poluję na anioły.

Nikola zamrugała zaskoczona. W sercu narodziła się nadzieja, iż może spotkała podobną do siebie istotę.

– Jesteś Kambionem?

Chłopak uśmiechnął się półgębkiem, a przynajmniej Nikola myślała, że się uśmiechnął, bo wielce przypominało to niemrawy grymas uśmiechu, niż jako taki uśmiech.

– Nie, ja jestem nieśmiertelny w przeciwieństwie do ciebie – wyjaśnił.

– Więc kim jesteś? – spytała znowu z coraz bardziej narastającą wściekłością. Nie podobało się Nikoli, że traktuje ją tak protekcjonalnie, jakby była małym dzieckiem, albo niechcianym natrętem.

– Jestem pół aniołem – odpowiedział od niechcenia. – Nazywają nas Nefilim. Od wieków poluję na anioły, poszukuję sobie podobnych, by ich ocalić i szkolić do zabijania.Na imię mi Bastien.

Wyciągnął do Nikoli rękę, na którą zerknęła, nie wiedząc, czy odwzajemnić gest Bastiena. Po chwili jednak uścisnęła jego rękę.

– Jestem Nikola. – Dziewczyna czuła się w obowiązku przedstawić, idąc za przykładem Nefilima.

– Miło mi cię poznać. – Tym razem uśmiech na twarzy Bastiena wydawał się być szczery.

Nikola przyjrzała się dokładniej swojemu towarzyszowi. Jego oczy miały barwę miodowego złota wpadającą w brąz czekolady widoczną nawet w półmroku otaczającej ich nocy. Ciemne włosy miał krótko ostrzyżone, a twarz okalał jednodniowy zarost. Bastien był przystojny... bardzo przystojny i Nikola nie mogłaby tego nie docenić. Przypominał łudząco Natiela, choć nie był do niego aż tak bardzo podobny. Z pewnością nie łączyły ich więzy krwi. Na oko miał jakieś trzydzieści lat, chociaż jego spojrzenie zdradzało, iż Nikola bardzo się myli co do jego wieku. Skórzana kurtka z podwiniętymi do łokci rękawami tylko dodawała mu zadziorności.

Patrząc w oczy Bastiena mogłaby zatracić się bez reszty tak jak w oczach anioła, który ocalił jej życie. Zdawały się być magiczne, a zmarszczki, które je otaczały, kiedy się uśmiechał, tylko pogarszały sprawę.

Nagle przypomniała sobie o czymś i przełknęła ślinę.

– Mówisz, że polujesz na anioły... – powiedziała, jednak mówiła to w taki sposób, jakby wcale nie zwracała się do niego. Była zamyślona, a jej serce ogarniał coraz to większy niepokój. Spojrzała po raz kolejny w oczy Nefilima, a jej spojrzenie wyrażało całą paletę bliżej niezidentyfikowanych emocji. – Natiel! Wypuść go, nie rób mu krzywdy! – błagała.

Bastien znowu uśmiechnął się półgębkiem.

– Nie rozumiem, czemu ci tak na nim zależy – odrzekł z niedowierzaniem. – Przecież on chciał cię zabić! Poluje na takie istoty jak my!

Nikola pokręciła głową, usiłując zaprzeczyć słowom Nefilima.

– Nie! On wcale nie chce mnie skrzywdzić! – broniła go dalej, jakby od tego zależało jej życie. A może zależało? – Uratował mnie, dał schronienie, nie pozwolił, by mnie zabili ci, z którymi był.

Uśmiech z twarzy Bastiena zniknął bez śladu.

– Niemożliwe – pokręcił głową, jakby jej słowa były niedorzeczne. – To niemożliwe – powtarzał jak mantrę, nie chcąc wcale uwierzyć w słowa Kambiona. – Widziałem, do czego są zdolni, nie mają litości nawet dla dzieci.

– Dlaczego nie chcesz mi wierzyć, że on jest inny? – w głosie Nikoli można było dosłyszeć niejako wyrzut. Oczywiście nie miała pewności, czy aby na pewno ma rację, bardziej sama chciała wierzyć w to co mówi i miała nadzieję, że nie jest to naiwna wiara w dobroć Natiela.

– Bo wiele razy miałem z nimi styczność i nigdy nie spotkałem wyjątku – wyjaśnił.

Nikola nie poddawała się.

– Proszę, wypuść go – powiedziała żałośnie. – Błagam.

Nikola była gotowa paść na kolana po to tylko, by Bastien jej usłuchał. Patrzyła na niego takim spojrzeniem, jakiego niejednokrotnie używała, by zjednać sobie ludzi. Nieraz też wykorzystywała swoje talenty, z których wcześniej nie zdawała sobie sprawy. Teraz jednak nie korzystała ze swojej mocy, sądząc, iż nie powinna wykorzystywać jej na kimś, kto także posiada unikalne zdolności i mógłby z łatwością je rozpoznać, więc zdecydowała się jedynie na swój urok osobisty.

Bastien posłał jej spojrzenie wyrażające rezygnację z tej słownej walki.

– Dobrze – powiedział łagodnie.

Nefilim podszedł do bagażnika i wyciągnął z kieszeni kluczyki, które włożył do otworu w drzwiach od bagażnika. Te powędrowały w górę. Natiel leżał skulony w bagażniku skrępowany, w ustach miał knebel. Był przytomny. Nikoli serce ścisnęło się w supeł. Bastien sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej scyzoryk, którego użył, by uwolnić wcześniej ją.

Nagle zatrzymał się w pół kroku, nasłuchując uważnie.

– Co się... –Bastien zrobił gest ręką, zmuszając dziewczynę do tego, by zamilkła.

Nikola spojrzała na Nefilima, nic nie rozumiejąc. Obejrzała się za siebie, ale nic szczególnego nie przykuło jej uwagi na dłużej niż ułamek sekundy. Bastien wciąż stał nieruchomo. Nikola patrzyła na Natiela, żałując jego losu i wtedy zobaczyła, że anioł nie patrzy na nią, ani nawet na Nefilima, a jego spojrzenie wyrażało zaskoczenie i strach.

Raptem kilka rzeczy wydarzyło się naraz.

W ręku Bastiena pojawił się blask świadczący o tym, że zamiast scyzoryka posiada teraz miecz z płomieni dokładnie taki sam, jaki widziała wcześniej u Natiela, a także u aniołów, które wtargnęły do jej mieszkania, gdy jeszcze nie znała prawdy o swoim pochodzeniu. Następnie Nefilim rzucił się na przerażoną teraz dziewczynę, która straciła równowagę i padła jak długa na ziemię, nabijając sobie ogromnego guza na czole. Przed oczami mignął jej blask miecza, na twarzy poczuła ciepło płomieni, które nieomal musnęły jej skórę, paląc ją. Bastien odparł atak kogoś, kto na niego natarł. Usłyszeć można było zgrzyt metalu ocierającego się o metal, a płomienie mieczy zatańczyły między dwójką walczących postaci. Jedna z nich miała wielkie białe skrzydła.

Dopiero po chwili Nikola zdała sobie sprawę z tego, iż zostali zaatakowani przez innego anioła.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania