Kres Bogów

Za oknem była piękna, gwieździsta noc. W sali było pełno ludzi. Bogaci biznesmeni, politycy, ważne osobistości oraz mniej bogate kelnerstwo i służba. W tle unosiła się spokojna cicha muzyka klasyczna oraz rozmowy.

 

Pomieszczenie było obszerne. Drewniana podłoga lśniła czystością a białe ściany świetnie uzupełniały się ze światłem zawieszonego na suficie złotego żyrandola. Białe, rzeźbione filary podtrzymywały schody prowadzące na wyższe piętro. Na lewo od drzwi głównych stał stół szwedzki wypełniony najrozmaitszym jedzeniem sprowadzonym z innych krajów.

 

Tłum ludzi zajmował prawie całe pomieszczenie a oprócz garniturów i sukien wieczorowych jedynie inaczej ubrane były kelnerki oraz ochrona. Te pierwsze ubrane były w czarne koszule oraz czerwone spódnice do kolan, zaś ochrona nosiła ciężkie biało-czarne zbroje i karabinki laserowe. Niejeden przywódca pragnął by tak uzbrojonej armii. Wszyscy bawili się doskonale nie zwracając uwagi na zbliżające się niebezpieczeństwo. Do sali wszedł zakapturzony mężczyzna. Stanął on przed wejściem po czym głośno zagwizdał.

 

- John West - zawołał zwracając na siebie całą uwagę.

 

- Wice premier Stanów Zjednoczonych, założyciel 'Syndykatu', twórca projektu 'Świt', oraz postronny zabójca wielu tysięcy ludzi - kontynuował mężczyzna gdy w sali pojawiło się już mnóstwo żołnierzy, a Wice premier stała na środku otoczony zaskoczonymi sytuacją biznesmenami.

 

- W imieniu 'Zjednoczonego Ruchu Mutantów' zostajesz skazany na śmierć za zabójstwo Erica Moralesa oraz innych mutantów - w tym momencie wszyscy stali pod ścianami a na samym środku stał przestraszony polityk.

 

Zza jego pleców wyłonił się jeden z ochroniarzy celując w oprawce. Nosił taką zbroje jak inni lecz bez hełmu. Na jego lewej piersi widniał identyfikator podpisany imieniem Serge Zakapturzony w mgnieniu oka uniósł rękę i wystrzelił z niej błyskawice. Energia przebiła Wice premiera na wylot. Polityk osunął się na ziemie z dziurą wielkości piersi na samym środku brzucha. Ochroniarz oddał strzał z karabinka jednak ten odmówił posłuszeństwa. Inni ochroniarze również chcieli zaatakować jednak ich broń przestała działać. Zakapturzony podniósł ręce na wysokość ramion a z jego palców wystrzeliły strużki energii paraliżując zbliżających się żołnierzy. Tylko Serge dalej się ruszał. Piorunki nie dosięgły jego osoby. Widząc że nie ma szans na pomoc broni ruszył z pięściami na Zakapturzonego. Podbiegł i uderzył go lewym hakiem. Mężczyzna wykonał unik i trafił go w odsłonięty kawałek pancerza. Podczas ich walki wszyscy zebrani uciekli zostawiając jedynie ich, zwłoki polityka oraz nieprzytomną ochronę. Po krótkiej przepychance i wymianie ciosów Serge cofnął się by trochę odsapnąć. Nie opuścił jednak gardy.

 

Wtem do pomieszczenia z ogromną prędkością wbiegł ubrany w czerwony kombinezon człowiek. Zatrzymał się obok Serga i rozejrzał po pomieszczeniu. Następnie Zwrócił się do zabójcy który poprawił czarą bluzę.

 

- Perun - rzekł speedster - Nareszcie - mężczyzna wbiegł w zakapturzonego i wybiegł z nim pomieszczenia. Po krótkim biegu zatrzymał sie w lesie a zabójca wyleciał parę metrów dalej zatrzymując się na drzewie. Speedster podbiegł, złapał go za szyje i uniósł kilka centymetrów nad ziemią.

 

- Jestem Red Speed - powiedział czerwony patrząc na w twarz zamachowca. Była ona blada. Mężczyzna miał krótkie blond włosy.

 

- Znamy się?- spytał słabym głosem Perun poczym zgiął rękę Red Speeda i pchnął go przed siebie.

 

- Ja znam ciebie i to ci wystarczy - speedster skinął głową. - Jesteś Perun, mutant-zabójca związany z ZRM, masz na karku cały Syndykat i myślałeś że zabójstwo wice premiera Westa nie ściągnie kłopotów? - Red Speed stanął przed zabójcą jakby stał przed workiem do bicia.

 

- Oczekiwałem na kogoś silniejszego, no cóż muszę zadowolić się tobą - powiedział Perun z pogardą w głosie.

 

- Nie masz tu mocy, kochasiu, myślisz że się nie przygotowałem, czerpiesz moc z chmur burzowych i energii sztucznej dlatego zabrałem cię do lasu gdzie nie znajdziesz żadnego z tych - Czerwony podbiegł z wielką szybkością do przeciwnika i wykonał łańcuch precyzyjnych ciosów. Ostatecznie walnął go pięściom w policzek tak że zakapturzony padł na ziemię. Ten nie został mu długo dłużny i po chwili uderzył go piorunem w klatkę piersiową. Speedster padł na plecy.

 

- Zaskoczony? - syknął sarkastycznie mężczyzna. Czerwony zerwał się na nogi i znów zaczął bić Peruna. Szybciej, więcej i brutalniej okładał go pięściami. Złapał go za szyje i znów pobiegł w dal uderzają przeciwnikiem o drzewa. Zatrzymał się na polanie gdzie zauważył brak chmur na niebie. Perun leżał przed nim cały we krwi. Czerwony cofnął sie o dwa metry. Zabójca wstał obolały, otrzepał bluzę i jeansy. Twarz miał pociętą a włosy potargane. Wyprostował sie i spojrzał w czerwoną maskę biegacza. Red Speed ruszył by go uderzyć ale Perun złapał jego pięść tuż przed swoją twarzą. Po chwili siłowania zamachowiec położył mu rękę na mostku i wywołał taką błyskawice że speedster przeleciał dziesięć metrów poczym padł.

 

- Ostatnią poznałem ciekawą sztuczkę - powiedział zabójca - nauczyłem się absorbować energię z uderzeń które przyjmuje. Zacna zdolność - Czerwony wstał i uniósł gardę. Perun spojrzał na niego z pogardą poczym zebrał energię w rękach. Strzał był tak potężny że Red Speed przebijając się przez las zrobił wielką, długą dziurę z połamanych i podpalonych drzew. Perun rozłożył ręce i śmiejąc uniósł się nad ziemię oblegany przez pioruny.

 

***

 

Minęło kilka dni. Red Speed obudził się w szpitalu. Był to szpital Syndykatu, specjalny szpital dla mutantów działających w szeregach Świtu. Jego twarz była pokiereszowana bardziej niż twarz Peruna tamtej nocy. Speedster miał czarne krótkie loczki i zielone oczy. Obok jego łóżka siedział lekko siwiejący, brodaty mężczyzna w garniturze. Dobrze zbudowany palił cygaro.

 

- Chyba nie można tu palić, szefie - rzekł czerwony.

 

- Jesteś speedsterem, gdyby nie to paliłbym to cygaro nad twoim grobem- mężczyzna uśmiechnął się lekko - Opowiedz mi co tam zaszło, Coe - szef poprawił krzesło. Po usłyszeniu opowieści mężczyzna wstał, poklepał Coego po ramieniu i wyszedł. Zatrzymał się w progu drzwi.

 

- Jeśli jest tak jak mówisz to musimy rozpocząć operacje 'Bóg'. Zdrowiej Coe, nie mamy dużo czasu- Szef wyszedł. Speedster spojrzał w okno. Czuł że niedługo rozpęta się prawdziwa wojna. 

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

Siema 

Mam do was jedno bardzo ale to bardzo ważne pytanie. Czy wolicie żebym pisał "Kres Bogów" w normalnym stylu, czy chcecie spróbować, że tak powiem książki interaktywnej?

 

Pisząc "Książa interaktywna" mam na myśli historie w której to wy wybieracie zakończenie jakiejś przygody danego bohatera np. Podczas akcji przyjaciel głównego bohatera zostaje ugryziony w noge przez zombii. Macie do wyboru

- zabić zainfekowanego

- opciąć mu zarażoną kończyne

 

ZAKOŃCZENA WYBORÓW

 

Śmierć kompana:

Główny bohater zabił zarażonego kolege. Podczas powrotu do kryjówki zostaje zaatakowany przez zombiaki. Walczy tak długo jak może, ale nie daje rady i umiera.

 

Bohater pomaga przjacielowi dokonując amputacji:

Główny bohater podejmuje próbe dotaracia do kryjówki wraz z rannym kolegą. Podczas powrotu atakuje ich horda żywych trupów. Bohater zaczyna przegrywać walke gdy jego kolega wyciąga broń i obaj strzelają. Wygrywają potyczke i wracają do bazy.

 

Moim zdaniem jest to dobry pomysł tylko nie wypali bez was. Mam nadzieje że prypadnie wam do gustu.

Odpowiedzi udzielcie w komętarzu.

 

Do zobaczenia ;)

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Mnichov 05.11.2017
    Fajny pomysł, myślę że ja bym obciął kończynę. Z racjonalnego punktu widzenia trucizna dostała się do krwiobiegu, ale że mój typ osobowości to INFP myślę że obcięcie kończyny pomoże. Pozdrawiam
  • Agnieszka Gu 24.01.2018
    Witam,
    Na początek kilka drobiazgów:
    drobiazg: "podpisany imieniem Serge Zakapturzony w " - chyba brak kropki po Zakapturzony, plus W z dużej
    "Podbiegł i uderzył go lewym hakiem. Mężczyzna wykonał unik " - czyli jednak go nie uderzył, tylko chciał... ? ;)
    "patrząc na w twarz zamachowca." - na czy w? ;)
    "Ostatecznie walnął go pięściom" - pięścią
    "metrów poczym padł." - po czym
    "Złapał go za szyje" - szyję
    "Mam nadzieje że prypadnie wam do gustu." - przypadnie
    "Odpowiedzi udzielcie w komętarzu." - komentarzu

    Niezła część większej całości. Jako wstęp - zachęca do dalszego czytania.
    Do pomysłu "Książa interaktywna" nie będę się odnosić, jestem tradycjonalistką w tym temacie.
    W wolnej chwili zajrzę do kolejnych części.
    Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania