Poprzednie częściMoje życie się zmieniło - Prolog

Moje życie się zmieniło- Rozdział 10

~Amelie~

Zadzwoniłam do Elzy. Opowiedziałam jej o swoim wyjeździe. Potem rozmawiałam o tym z Zaynem. Przekazał to reszcie chłopaków, więc nikt nie będzie się czepiał, dlaczego wyjechałam.

Następnego dnia zaczęłam się pakować. Do niewielkiej walizki włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy, czyli kilka bluzek, jeansy, krótkie spodenki, bluzy, kurtkę, buty ( kilka par), kosmetyki, telefon oraz najpotrzebniejsze drobiazgi, takie jak portfel. I byłam gotowa. Za kilka godzin miałam wyjechać. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Przekonana, że to Elza, poszłam otworzyć. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam w nich… Zayna! W dodatku z niedużą walizką!

- Zayn? Co tu robisz?- zapytałam, gdy usiedliśmy w salonie.

- Nie pogniewasz się, jeśli pojadę z tobą do rodziny?

- Nie, a-ale czemu chcesz ze mną jechać?- odebrało mi mowę.- Inni wiedzą?

- Hmm.. powiedzmy, że mniej więcej tak. Mówiłem im, że z tobą jadę, ale nie mówiłem na ile.- uśmiechnął się. Cały on.- To nie będzie kłopot?

- Nie. Mama na pewno chętnie cię pozna. Uwielbia muzykę. Grała kiedyś na wiolonczeli. Siostra z kolei będzie wniebowzięta. Zdajesz sobie sprawę, że się od niej nie odczepisz? Będzie za tobą łazić krok w krok i gadać o jakiś niestworzonych historiach. Plus pokazywanie zdjęć całego zespołu, czytanie swoich opowiadań i takie tam pierdoły..

- Czytanie opowiadań?

- No z tym może przesadziłam, ale tak. Ona uwielbia książki i pisze własne historyjki. Takie na kilkadziesiąt stron Worda.

- Łał… Nigdy nie byłem dobry w takie klocki. Wolę śpiewanie i rysowanie.

- I świetnie ci to wychodzi.

Uśmiechnął się do mnie… Znowu.

- Musimy się zbierać. Zamawiamy taksówkę, czy jedziemy pociągiem?

- A po co pociąg albo taksówka?- Zayn udał oburzonego.- Jedziemy moim samochodem.

No tak! Zapomniałam! Ciągle nie mogę się przyzwyczaić, że mój chłopak ma samochód. Billy nie miał i … Nieważne.

- Kiedy ruszamy?- spytałam.

- Najpierw zjedzmy… coś, potem pojedziemy.

Tym czymś był makaron z truskawkami. Szybko go zjedliśmy i wpakowaliśmy się do samochodu Zayna. Rozmawialiśmy głównie o mojej rodzinie. O tym, jacy są, co lubią robić, jakie mają zainteresowania itp. Po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Malik stanął obok drzwi tak, by go nie było widać. Ja zapukałam i po chwili otworzyła mi uśmiechnięta mama.

- Amelie!- powiedziała uradowana.- Tak się cieszę, że cię widzę!

Mocno mnie uściskała, a potem dołączyła się Gwen. Kiedy ze wszystkimi się przywitałam, zaczęłam:

- Chciałabym, żebyście kogoś poznali- Zayn stanął w drzwiach.- To mój chłopak, Zayn Malik.

Mama szeroko się uśmiechała i kiwnęła głową, a moja siostra prawie zemdlała. Szepnęła tylko ,, Nie wierzę”, po czym oparła się o stojącą niedaleko szafkę. Początek rodzinnej kontroli uważam za rozpoczęty.

Weszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie, a przed nami stał talerz z ciasteczkami czekoladowymi. Specjalność mamy. Kiedyś często jej pomagałam. Teraz nie mam czasu. Mieszkam w Londynie, są sesje zdjęciowe, rzadko przyjeżdżam do Liverpoolu, odwiedziny chłopaków, wizyty przyjaciółek… Ale przepis na ciasteczka nadal pamiętam. Prosty, szybki a co najważniejsze- smaczny. Od razu przypomniał mi się Niall, który pewnie zjadłby je w kilka minut z ogromnym apatytem. Kiedyś zrobię te słodkości dla chłopców.

- To czym się zajmujesz?- zapytała Zayna mama.

- Jestem piosenkarzem w zespole One Direction- odparł Malik.- umiem też grać na pianinie i rysować. Z zawodu muzyk.

- Ciekawie… Bardzo ciekawie. Masz dwadzieścia ile lat?

- Dwadzieścia jeden.

- Ha! Rok starszy od naszej Amelie. Dobrze, że nie młodszy. Mąż mojej córki ma być starszy od niej, ale bez przesady, miły, uczciwy, odpowiedzialny…

- Mamo, błagam- szepnęłam.

- Oj, przepraszam. O tym później. Może nam o sobie ciut więcej opowiesz?

Gwen przysunęła się bliżej, a matka uśmiechnęła zachęcająco. Zaczęła się opowieść Zayna. Przy okazji ja też dowiedziałam się kilku interesujących rzeczy. Kto by pomyślał, że Malik chodził kiedyś na kurs tańca!

Po skończonej rozmowie, poszłam do swojego dawnego pokoju, by się rozpakować. Gwen zaprowadziła Zayna do pokoju gościnnego, gdzie miał spać. Przy okazji paplała mu nad uchem o jakiś ,,ważnych i interesujących” ciekawostkach. Walizkę położyłam na podłodze przy szafie, a sama padłam na łóżko. Mama ciągle dba o porządek, bo nigdzie nie było kurzu ani ubrań porozwieszanych w różnych dziwnych miejscach. W końcu otworzyłam swoją szafę i na jedną wolną półkę włożyłam swoje ubrania. Do szuflady spakowałam bieliznę, a kosmetyki położyłam na toaletce. Dawno tu nie przyjeżdżałam. Mój wzrok padł na dość grubą zieloną książkę. Album ze zdjęciami. Otworzyłam go i od razu przypomniały mi się miłe wspomnienia z dzieciństwa. Zobaczyłam siebie na rowerze z czterema kółkami, siebie nad morzem, mamę chodzącą po górach, Gwen w becie, znowu siebie, ale tym razem w albie komunijnej, swoją siostrę na pikniku w lesie i wiele innych zdjęć. Trafiłam na takie, na którym jestem razem z mamą i Gwen. Siedzimy sobie na plaży, wszystkie jesteśmy uśmiechnięte. Przy nas leży dmuchany materac, a za nami jest morze. Świeci Słońce, na niebie nie ma ani jednej chmurki. Pamiętam, że to zdjęcie zrobiła ciocia Jane. Rok później wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Widuję ją bardzo rzadko. Ostatnio była na komunii Gwen, czyli jakieś… prawie pięć lat temu. Na kolejnym zdjęciu siedzę na materacu i śmieję się. Jestem na wodzie, fale mnie kołyszą. Uśmiecham się na wspomnienie tych wakacji.

- Ale byłaś słodka- usłyszałam czyjś głos nad głową. Odwracam się i widzę Zayna.

- Przestraszyłeś mnie!

- Sorki, ale nie odpowiadałaś gdy pukałem.

- Aha… Mi się zdawało, czy powiedziałeś ,,byłaś słodka”?

- Tak powiedziałem, a co?

- Byłam? Czyli że już nie jestem?- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i odwróciłam głowę udając oburzenie i złość.

- Nadal jesteś. I zawsze będziesz.

Przytulił mnie i oparł swoją głowę na moim ramieniu.

- Nawet wtedy, gdy będę starą babcią z milionem zmarszczek na twarzy?

- Nawet wtedy. A wiesz czemu?- ponieważ milczałam, Malik kontynuował- Bo cię kocham. I to się nigdy nie zmieni.

- Ja też cię kocham.

Pocałował mnie czule i mocno przytulił. Za to go właśnie kocham. Że jest sobą i nie robi z siebie wielkiej gwiazdy, a potrafi okazywać prawdziwe uczucia i się ich nie wstydzi.

 

Pomalowałam sobie paznokcie. Wybrałam niebieski kolor, po czym delikatnie nałożyłam go na paznokcie. Po kilkunastu minutach usłyszałam wołanie mamy:

- Kolacja!

Szybko zeszłam na dół. Tuż po mnie w jadalni pojawił się Zayn. Usiedliśmy przy stole i nałożyliśmy sobie kanapki przyszykowane wcześniej przez mamę. To właśnie po niej mam talent do gotowania. Dawno nie jadłam tak pysznych kanapek. Oj, dawno.

- Pyszne kanapki- Malik jakby czytał mi w myślach.

- Ee… kanapki to żadna sztuka- odpowiedziała mama, ale wyraźnie zadowolona z komplementu Zayna.

- Tak czy siak, ma pani talent do gotowania.

Mama szeroko się uśmiechnęła. Gwen patrzyła się na mulata z błyskiem szczęścia w oku. Wiem, że juro zaprosi swoje koleżanki. Tak przypadkiem pewnie będą witały się z Zaynem… Ech, muszę jej to wybaczyć. Prawie pół godziny później zaczęliśmy sprzątać ze stołu. Dopiliśmy sok, a naczynia włożyliśmy do zmywarki.

- Co porobimy?- spytała moja siostra.

- Telewizja?- zaproponowałam.- Albo jakaś planszówka. Masz coś ciekawego?

- ,,Scrabble”, karty, ,, Monopolly”…

- To może ,,Scrabble”- odezwała się Taylor Cartway( mama).

Gwen szybko poszła do swojego pokoju i po chwili wróciła z grą w rękach. Zaczęliśmy grać. Nim się spostrzegliśmy, była 22:00. Na szczęście w domu były dwie łazienki, więc z myciem nie było problemu. Mój prysznic trwał tylko dwadzieścia minut( tylko, bo normalnie trwa co najmniej czterdzieści). Założyłam piżamę i poszłam do łóżka. Okryłam się kołdrą i sięgnęłam po książkę ,,Igrzyska śmierci” . Jedna z moich ulubionych. Czytałam do 23:00, a potem poszłam spać. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem, więc szybko zasnęłam.

 

~Zayn~

Jaka miła rodzinka… nie spodziewałem się takiej przyjemnej atmosfery. Pani Taylor jest przemiła, dowcipna, a Gwen rozgadana, ale również fajna. Da się z nią spokojnie pogadać. Chyba… Jeszcze nie próbowałem, ale nie mam na razie takiego zamiaru. Wprawdzie jest miła, ale mam wrażenie, że też szalona… Zupełnie jak Amelie. Ciekawe, jaka ona była w dzieciństwie…

Wziąłem szybki prysznic i skierowałem się do swojej tymczasowej sypialni. Podszedłem pod drzwi sypialni Amelie i przez niewielką szparkę zobaczyłem ją w łóżku. Czytała. Mól książkowy… Nie chciałem jej przeszkadzać, więc cicho poszedłem do siebie. W łóżku jeszcze rozmyślałem o jej rodzinie, głównie o niej, ale wkrótce zmorzył mnie sen. Ostatnie, o czym pomyślałem, to było wygodne łóżko.

 

~Amelie~

Jak dobrze mi się spało! Śniła mi się Katniss i jej bohaterska postawa. Szybko się ubrałam w to , uczesałam włosy, umalowałam się i zeszłam na śniadanie.

- Hej mamo! Hej Gwen!- przywitałam się.- Zayn jeszcze śpi?

- Tak. Ale możesz po niego pójść? Naleśniki wystygną.

- Naleśniki?

- Zrobiłam specjalnie dla ciebie.

- Zaraz wracam.

Pobiegłam na górę i weszłam do pokoju, w którym spał Malik.

- Pobudka, śpiochu- powiedziałam.

Czekałam chwilę, ale ponieważ nie zadziałało, podeszłam bliżej i powtórzyłam to samo zdanie, tyle że głośniej. Nadal nic. Mulat tylko coś cicho mruknął.

- Zayn, śniadanie!- nachyliłam się nad nim i nim potrząsnęłam. Ruszył się, a kiedy myślałam, że wstanie, on przekręcił się na drugo bok.

- Nosz po prostu…

Wpadłam na pewien pomysł. Najpierw zdjęłam z Zayna kołdrę, a gdy ten się wzdrygnął, wyjęłam spod jego głowy poduszkę. Otworzył łaskawie jedno oko i mruknął:

- Daj się człowiekowi wyspać.

W odpowiedzi walnęłam go poduszką.

- Ej!- krzyknął, ale całkowicie się rozbudził.

- No wreszcie mi się udało. Śpioch wstał! Chodź na śniadanie. Naleśniki są.

Zamierzałam odejść, ale Malik walnął mnie poduszką.

- Za co?- podniosłam lekko głos, ale po chwili się roześmiałam.

- Za to, że ty walnęłaś mnie- uśmiechnął się szeroko. W takich sytuacjach tego uśmiechu niecierpię. Kocham tę jego minę, a teraz nie potrafię się długo gniewać. Te kobiece dylematy…

Po krótkiej bitwie na poduszki, zeszliśmy na dół. Naleśniki były przepyszne! Gadaliśmy o różnych ciekawostkach, Malik opowiedział o jakiejś przygodzie z dzieciństwa, na co ja, mama i Gwen wybuchnęłyśmy śmiechem. Prawie zakrztusiłam się kawałkiem ciasta. Rozkasłałam się, a mulat poklepał mnie po plecach. Pomogło.

- Dzięki- powiedziałam cicho.

On tylko się uśmiechnął.

- Amelie, dzisiaj chcesz iść z Zaynem na miasto?- zapytała niespodziewanie mama.

- Tak, takie miałam plany- taka była prawda, nie zdążyłam jej tylko nikomu powiedzieć.

- Pamiętasz, gdzie co jest?

- Tak. A na pewno nie powinnam się zgubić.

Włożyliśmy naczynia po śniadaniu do zmywarki. Malik poszedł się wyszykować, a ja włączyłam telewizor. Gwen słuchała muzyki w swoim pokoju, a mama czytała książkę kulinarną w swojej sypialni. Oglądałam jakiś serial, a w międzyczasie zerkałam na zegarek. Ile Zayn może się szykować? Pierwszy raz to ja czekam na niego. Nagle usłyszałam za plecami:

- Buu!

Cała aż podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna, który szczerzył się, ukazując białe zęby.

- A chcesz może stracić swoje jedynki?- spytałam.

- Nie. Ale twoja reakcja…

- To takie śmieszne było? Od jak dawna tam stałeś?

- Od momentu, gdy ten laluś z serialu walnął tamtego starucha. Jakieś cztery minuty.

- I nie mogłeś wcześniej podejść?

- Nie.

Mocno mnie przytulił. Poczułam zapach jego perfum. Chciałam być obrażona, więc go lekko odepchnęłam.

- Oooo- powiedział, udając lekkie zdziwienie.- Moja księżniczka się gniewa.?

- Jestem obrażona.

Odwróciłam lekko głowę. On usiadł koło mnie na kanapie i rzekł:

- Odezwij się do mnie albo zastosuję bardziej drastyczne środki.

Wzruszyłam ramionami.

- Sama tego chciałaś. Ostrzegałem.

Dźgnął mnie w bok, a ja odruchowo się wzdrygnęłam. Potem zaczął mnie łaskotać. Próbowałam być twarda, ale nic z tego nie wyszło. Po kilku sekundach śmiałam się jak opętana.

- Stop! Przestań!- krzyknęłam.

Głowę miałam na jego kolanach, ale to mi wcale nie przeszkadzało.

- Odezwałaś się jednak- znowu się uśmiechnął.

- Lepiej chodźmy na miasto- powiedziałam i zaczęłam się podnosić.

Zayn mnie lekko przytrzymał i powiedział :

- Nigdzie cię teraz nie puszczę. Chyba, że mi dasz buziaka.

Nie chciałam, żeby mama albo Gwen zastały nas w takiej pozycji na kapanie, więc pocałowałam Malika w usta i powiedziałam:

- Słodkie masz usta.

- Twoje są słodsze.

Zwlekliśmy się z kanapy i poszliśmy do hallu ubrać buty. Czas na wycieczkę do miasta!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania