Poprzednie częściMoje życie się zmieniło - Prolog

Moje życie się zmieniło- Rozdział 7

Megan~

Zauważyliśmy Harry’ego i Tiff idących w naszą stronę. Od razu do nas podeszli.

- Gdzie reszta?- spytała szatynka.

- Pewnie gdzieś łażą.- odpowiedział Niall.- Idziemy ich poszukać? W końcu siedzimy na basenie już dwie godziny. Jestem głodny…

- Ty zawsze jesteś głodny. W dzień, w nocy, na koncercie, w salonie, na mieście…

- Ok., ok. Wystarczy.

- Hej wam!- krzyknął ktoś, kto do nas dołączył. Elza. Tuż za nią szedł Louis.

- Ejoł!- odpowiedziałam radośnie.- To jeszcze tylko Liam, Cindy, Amelie i Zayn. Gdzie oni są?

- Chodźmy nad basen główny.

Nie czekając ani chwili dłużej, ruszyliśmy w kierunku miejsca, które wskazała Elza. Wyszliśmy zza zakrętu i wtedy JĄ zobaczyłam. Rozmawiała z Amelie, która wcale nie była zadowolona spotkaniem. Spotkaniem? Bo nie można tego nazwać koleżeńską rozmową. Ja, Tiff i Elza natychmiast się zatrzymałyśmy. Chłopcy najpierw na nas spojrzeli, a potem też stanęli w miejscu. Nie za bardzo wiedzieli, o co chodzi.

Usłyszałam śmiech za plecami. Cindy i Liam zechcieli się pojawić. Zobaczyli nas i nasze miny i natychmiast się zatrzymali. Skierowali wzrok na Amelie i jej ,,koleżankę”, a potem na zdezorientowanego Zayna. Chłopak w ogóle nie wiedział kim jest ta dziwna, głupia, bezczelna, plastikowa baba. I wątpię, by chciał wiedzieć. Ktoś, kto ją zna, żałuje, że stanęła mu na drodze. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Gwarantuję, że moje przyjaciółki się ze mną zgodzą. Obie dobrze ją znają. Niestety. Na szczęście nie aż tak dobrze. Na nieszczęście ta jędza uczepiła się Amelie. Znowu.

 

~Amelie~

Odwróciłam się i ujrzałam JĄ. Ten jej wredny głosik znowu do mnie mówił. Poprosiłam Zayna, by się trochę odsunął. Był zaskoczony, ale spełnił moją prośbę. Może przynajmniej on nie będzie miał z NIĄ kłopotów. A już myślałam, że się ode mnie odczepiła. Ech… Znowu muszę się jej jakoś pozbyć. Ale jak???

- Widzę, że zakumplowałaś się z samym Zaynem Malikiem.- powiedziała i głupio się uśmiechnęła. Już ja wiem, o ten uśmieszek znaczy! Niech ona się od niego odczepi!

- Nic ci do tego! Spadaj! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać! Nigdy! Odwal się!

- Trochę grzeczniej, wredna babo!

- I kto tu jest wredną babą?! I niby czemu mam się do ciebie grzecznie odzywać?

- Bo jestem lepsza.

- TY?! Chyba oszalałaś!

- A pamiętasz jak kiedyś…

- Zamknij się! To było kilka lat temu! Zmieniłam się! I wynoś się wreszcie!

- Jesteśmy na basenie, więc na razie dam ci spokój. Na razie. A, i seksownego masz chłopaka.- spojrzała się na Zayna, a ja myślałam, że za chwilę eksploduję. Złośnica jedna!- Znów będziesz na dnie!

Odwróciła się ostentacyjnie, pokazując część swoich pośladków. No tak… od zawsze taka była. Zachowuje się jak jakaś królowa! Co ona sobie myśli? Że może mieć każdego, nawet te sławne gwiazdy? Nie pozwolę jej zabrać Zayna. Nie pozwolę jej się do niego zbliżać!

- Kto to był?- spytał Harry, pojawiając się obok mnie.

- Taki jeden babsztyl. Nie warta uwagi.

- O co jej chodziło?- odezwał się mulat.

- E, takie tam… z przeszłości….

- Ok, pogadamy w domu.- powiedział Liam. Zaraz potem dodał: - Jeśli tego chcesz, oczywiście.

Jaki on jest wspaniały. Zawsze powie coś rozsądnego. Czuję, że powinnam im powiedzieć. Muszę się im wygadać. Meg, Tiff, Elza i Cindy już wiedzą. Kolej na nich.

Do szatni szliśmy w milczeniu. W ogóle nie miałam chęci do rozmowy. Podczas przebierania się i suszenia włosów nie odezwałam się ani słowem. Przyjaciółki wiedziały co kiedyś przeszłam, więc dały mi spokój. Gdy chcą, to naprawdę są rozważne i spokojne. Nie śmiały się, nie żartowały… Wszystko ze względu na mnie. Boże… jak ja się cieszę, że je mam! Co ja bym bez nich zrobiła? Chyba bym oszalała. I kto byłby dla mnie codziennym wsparciem w trudnych sytuacjach?

Niestety trzeba było z szatni wyjść. Podeszłyśmy do samochodów chłopaków i pojechaliśmy do ich domu. Nikomu nie było do śmiechu. Nawet zawsze wesoły Louis siedział cicho i nie opowiedział żadnego dowcipu. Ciągle patrzyłam w szybę. Niby widziałam ludzi na ulicy, auta, ruch, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam nieobecna. Nie wsłuchiwałam się w rozmowy innych, pewnie też dlatego, że za dużo nie mówiono. A to miał być taki piękny dzień. Jak jedna osoba potrafi wszystko popsuć! I to w dodatku taka, której nienawidzę.

No i dojechaliśmy. Weszliśmy do domu, zdjęliśmy buty i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapach i wszyscy w milczeniu wpatrywali się we mnie.

- Nie musisz mówić- odezwał się Liam, przerywając ciszę.

- Nie, nie. Ja… powiem. To było trzy lata temu. Miałam chłopaka. Nazywał się Billy Parker. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka. Ale wtedy pojawiła się ona- Vanessa Radey. Billy wpadł jej w oko. Ciągle się na niego gapiła, puszczała mu oczka, robiła słodkie minki… On nie zwracał na nią uwagi. Aż do tamtego dnia. Byliśmy na imprezie. Nawet nie wiem kiedy, ona podeszła do Parkera i coś mu dała do ręki. On mnie znalazł i wepchnął mi w ręce białą kopertę. Dostał ją od Vanessy. Nie wiedziałam czemu, ale był wściekły. W kopercie były zdjęcia. Moje zdjęcia w samej bieliźnie! Musiała mi je ukradkiem zrobić. Billy zrobił mi awanturę, że ja to ja mogłam, że Vanessa powiedziała mu, że kilka razy za pieniądze poszłam z jakimś facetem do łóżka… On w to uwierzył. Jeszcze nigdy nie wiedziałam go tak wściekłego. Jego twarz była purpurowa. Nie wiedziałam, co mam robić, skąd te zdjęcia. Dopiero później okazało się, że były fałszywe. Ktoś je przerobił. Ta dziewczyna to nie byłam ja. Ale było już za późno. Billy gdzieś wyjechał. Przez Vanessę straciłam miłość swojego życia. Chociaż jak widać on nią nie był, bo wszystko bym mu wyjaśniła. Gdyby mi naprawdę ufał, to by jej nie uwierzył. Wszystko by się wyjaśniło, a tak…- byłam bliska płaczu.- Ona zawsze musiała mieć to, co najlepsze. Tych najlepszych, najprzystojniejszych. Zawsze się wywyższała. Kiedy zabrała mi chłopaka, bo Billy potem z nią był przez jakiś czas, miałam jej serdecznie dość. Nienawidziłam jej całym sercem i teraz też nienawidzę. Ja go naprawdę kochałam…- już nie wytrzymałam. Po policzkach popłynęły mi łzy, a po chwili głośno szlochałam. Wszyscy do mnie podeszli i mocno mnie przytulili. Wspólne przytulasy są naprawdę cudowne. I pomagają. Od razu poczułam się lepiej. Wiedziałam, że mam na kogo liczyć. Mam wsparcie. Mam prawdziwych przyjaciół, na których mogę polegać. Vanessa mi ich nie zabierze! I nikt inny też. Mocno się w nich wtuliłam. Tego mi było trzeba. Ciepła drugiej osoby. A raczej ciepła kilku innych osób.

 

Zjedliśmy kolację. Chłopcy zaproponowali nocleg u nich, ale byłam w takim stanie, że wolałam pojechać do domu. Uszanowali moją decyzję. Odwieźli nas do mego mieszkania i powiedzieli, że jutro do nas przyjadą. Czuło się z nami pożegnali i odjechali. Meg, Cindy, Tiff i Elza zostały u mnie na noc. Jestem im za to naprawdę wdzięczna, bo potrzebuję wsparcia. Mój dom jest sporawy, więc wszystkie się zmieściłyśmy. Meg i Tiff spały w pokoju gościnnym, Elza ze mną, a Cindy na kanapie w salonie. Sama tak postanowiła. Mówiła, że to dla niej żaden kłopot, a zmniejszy to nasze problemy. NASZE. One przeżywają to ze mną. Dzięki nim i chłopakom, praktycznie zapomniałam o sytuacji, która wydarzyła się dziś na basenie. Oni są niezastąpieni.

 

~Zayn~

Nie powiem, że nie martwię się o Amelie. Martwię się i to bardzo. Ta dziewczyna, jak jej tam… Vanessa, nie wróży niczego dobrego. Już wiem, że jej nie lubię. Ba! To mało powiedziane! Ktoś, kto skrzywdził Amelie, jest przeze mnie znienawidzony. I w dodatku dziwnie się na mnie gapiła. Plastikowa lala! Nie cierpię takich. Amelie jest inna. Nie pozwolę, by ktokolwiek krzywdził moją małą… Zaraz, zaraz! Wróć! Czy ja właśnie powiedziałem MOJĄ?? Nie, to TYLKO przejęzyczenie. Taa… Ostatnio często mi się to zdarza. Zawsze wtedy, gdy myślę akurat o niej. Bo ona dość często zajmuje moje myśli. Co robi? Gdzie jest? Co się z nią dzieje? Czy wszystko w porządku? Czy nie jest samotna? Takich pytań mam wiele. Nie sądziłem, ze u cioci poznam dziewczynę, na której będzie mi zależało. Nie okłamujmy się. Zależy mi na niej. Tak cholernie zależy. Nie umiem spędzić jednego dnia nie myśląc o Amelie. A kiedy z nami jest, bawi się, śmieje, je, to czuję się naprawdę szczęśliwy. Przy żadnej dziewczynie się tak nie czułem. Sara nie dorównywała jej w niczym. Co ja w niej kiedyś widziałem? I jak mogłem sobie wmawiać, że ją kocham. To była moja największa pomyłka w życiu.

Słyszę pukanie do drzwi.

- Proszę!- mówię.

Wchodzi Liam.

- Nie przeszkadzam?- pyta.

- Nie, właź śmiało.

Usiadł obok mnie i walnął prosto z mostu :

- Czy ty się przypadkiem nie zakochałeś w Amelie?

- Sam nie wiem… a to aż takla bardzo widać?

- No wiesz… Przy Sarze się tak nie zachowywałeś.

- Taa… Ona była nikim. Dopiero teraz to sobie uświadomiłem. A Amelie… Ona jest inna. I sam nie wiem, co do niej czuję. Na pewno nie jest mi obojętna. Coś do niej czuję. Nie wiem co. Może to tylko chwilowe?

- W to akurat wątpię.

- Fakt. A jeśli ja się zakochałem?

- To źle?

- Nie. Chodzi o to, że nie mam pojęcia, co ona czuje do mnie.

- To z nią pogadaj.

- Nie znamy się nawet miesiąc.

- Lubi cię.

- Co?

- Ona cię bardzo lubi. Pogadaj z nią. A, zaraz zejdź na kolację. Niall się niecierpliwi.

- Ok., zaraz przyjdę.

Liam wyszedł. Ma rację. Muszę z nią porozmawiać. A jak mnie wyśmieje? Jak powie, że to jakiś żart? Trudno, przynajmniej będę wiedział, że nic z tego nie wyjdzie. A tak mam jakiś szanse. Nie wie, czy są duże, ale są. Pojadę do niej jutro koło południa. Nie, to za wcześnie na takie wyznania. Poczekam jeszcze trochę. Kilka dni, może tygodni… Muszę być pewien swoich uczuć. Nie chcę jej zranić. Nie mogę. Zbyt mi na niej zależy.

 

~ Amelie~

Obudziłam się o 10:01. Jaki ze mnie śpioch. OCH! Miałam iść z dziewczynami na zakupy! Szybko zeszłam na śniadanie do kuchni. Wszystkie już tam były. Nie miały talerzy, więc są po śniadaniu. Znowu wstałam ostatnia… Czy ja muszę wstawać tak późno? Ale mam wolne, nie muszę zrywać się z łóżka o wschodzie Słońca.

- O!- krzyknęła Elza z nutką rozbawienia w głosie.- Królewna łaskawie zeszła na śniadanie!

- Siadaj, jedz i na zakupy!- zawtórowała jej Megan.

Szybko zjadłam swoją kanapkę z porządną porcją masła. Popiłam to wszystko sokiem jabłkowym i poszłam się przebrać. Założyłam to , Elza włożyła to , Cindy to , Meg to , a Tiffany to .

Wyszłyśmy na miasto. Poszłyśmy do najbliższego centrum handlowego. Miałyśmy tam być około dwóch godzin, a do domu wróciłyśmy po 15. Byłyśmy obładowane torbami. Dosłownie. Każda z nas niosła kilka różnych pakunków, głownie z odzieżą i obuwiem. Zakupy zaliczam do jak najbardziej udanych. Jestem strasznie głodna. Ponieważ nie chciało nam się nic ugotować, zamówiłyśmy pizzę. Ale było wesoło. A gdy Tiff poplamiła swoją bluzkę, wszystkie, włącznie z nią, ryknęłyśmy śmiechem. Nagle usłyszałam znajomy sygnał. Mój telefon. Ciekawe, kto chce się do mnie dodzwonić… Zayn. Poszłam do swojego pokoju i odebrałam.

- Halo?- spytałam.

- Hej, tu Zayn. Masz może ochotę na wieczorny spacer?

- Dziś?

- Tak.

- O której?

- O 19.

- Ok. Bądź u mnie o 18:45.

- Jasne. Do zobaczenia.

- Pa.

Trochę zdziwił mnie jego telefon. Spacer? Ok. niech będzie. Lubię wycieczki i spacery, więc pomysł jest spoko. A spacer w towarzystwie Zayna.. Ym. Ciekawie.

- Kto dzwonił?- zapytała Meg.

- Zayn. Idę z nim dziś na wieczorny spacer.

- Tylko grzeczna bądź!- krzyknęła Elza.

- Ej! To tylko spacer! Co się może wydarzyć?

- Różne rzeczy dzieją się na spacerach… a raczej po nich.

- ELZA!

- Ok, ok. Żartowałam. O której będzie?

- 18:45.

- Spoko. Tak dla twojej wiadomości jest 16:30.

- CO?- spojrzałam na zegarek. No tak. Zanim zjadłyśmy pizzę, minęło sporo czasu. Zayn będzie za dwie godziny. Muszę się odświeżyć i przebrać. Wiem! Założę nową bluzkę i jeansy! A może sukienkę?... Dziewczyno, to przecież spacer, a nie randka w restauracji! Weź się w garść. Ubranie ma być wygodne.

Poszłam do łazienki i zaczęły się moje przygotowania oraz problemy. Nie mogłam znaleźć swojego czerwonego lakieru do paznokci. Zawsze znikał wtedy, gdy był najbardziej potrzebny! Gdzie ja go położyłam? W końcu się znalazł. Był w mojej małej torebeczce… Zapomniałam, ze wkładałam go tam ponad tydzień temu. Ciąg dalszy przygotowań. Prysznic, lekkie pokręcenie włosów, makijaż, ubranie, perfumy. Gotowe! Byłam gotowa o 18:30. Zeszłam na dół.

- Ślicznie wyglądasz- usłyszałam komplement ze strony Tiff.

- Dzięki- odpowiedziałam.

Dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W progu stał uśmiechnięty Zayn.

- Gotowa?- spytał.

- Pewnie.- szybko założyłam buty i wyszliśmy.

Zapowiada się cudowny wieczór.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania