Poprzednie częściOceny Bitwy Akwusa – MrJ

Oceny Bitwy Akwusa - Ślepiec z Metra

Poniższe oceny podzielone są na segmenty, które uzupełniałem w stworzonym przeze mnie szablonie. Samą ocenę również podzieliłem na dwie części - tę jasną i schematyczną, gdzie wypisałem przykładowe błędy, pomyłki, potknięcia, jak również rzeczy, które wzbudziły we mnie negatywne odczucia, niepewność lub zwyczajnie - były sprzeczne z tym, co czytałem. Druga część to moje osobiste adnotacje i rady, jak również to, co mi się dokładnie podobało - wszystko opisowe w tej części.

 

Pozwalam sobie zaznaczyć, że z tekstu wyciągałem tylko PRZYKŁADY błędu - nie wyciągałem na wierzch ich wszystkich gdyż a) uważam, że to niepotrzebne powtórzenie, b) autor chcąc poprawić tekst błędu się doszuka na przykładzie - a przez to rozwinie bardziej niż gdybym mu to wskazał na tacy. Jednocześnie przestrzegam, że lubię się powtarzać i zwracać uwagę na kontekst, dlatego niektóre uwagi się powtarzają i zazębiają w osobnych kategoriach.

 

1) Karo - Bohater ma cel, bohater ma pragnienie.

 

a) Styl

(1 do 10)

 

„Niebo było bezchmurne, a ptaki, jak co rano śpiewały swą poranną pieśń.” - jak śpiewały ją co rano, to raczej nie śpiewały pieśni wieczorowej. Poza tym – pieśń? Jaką, patriotyczną? Niepasujące w kontekście słowa.

 

„Kot budził go tak codziennie od ponad roku, odkąd chłopcy go przygarnęli, więc Eryk nie zerwał się ze snu od razu, lecz gdy zwierz uderzył go po twarzy łapą - bez wyciągania pazurów, by nie zrobić mu krzywdy - to od razu go zbudził” - Zaimek osobowy „go”, występuje w tym fragmencie obficie. Zbyt obficie.

 

„Szybko zrozumiał, że Tom - jego brat bliźniak - robi dla nich śniadanie.” - Złe użycie słowa „zrozumiał” w kontekście fragmentu, plus nie ma potrzeby zaznaczania czyj ten brat jest – to wynika z logicznego ciągu tekstu, wiadomo, że nie kota.

 

Masz zdania, które kompletnie nic nie wnoszą, służą po prostu pisaniu dla pisania. Nie mówię, że to źle, ale gdyby to było jeszcze w jakiś sposób artystyczne – a nie jest. Dla przykładu:

 

„Po czym wstał ze stołka i podszedł do okna. Oparłszy się o brudny parapet, kontynuował.” - niepotrzebnie po kropce, niepotrzebnie tyle kropek, niepotrzebne samo zdanie, bo nic nie zmieniło w wypowiedzi.

 

„Dopiero po całym zajściu mogliśmy naw pełnym rozumie ocenić i oszacować straty” - naw?

 

„Eryk choć nie rozumiał decyzji brata, przystanął na nią bez zbędnych kłótni i rozważeń.” - Jak już ja staję, by zrozumieć zdanie, to znaczy, że naprawdę jest źle napisane. Czytaj niektóre dziwniejsze potworki, przydaje się w eliminacji takich właśnie... zdań. Mam wrażenie, że miejscami próbujesz być artystyczny na siłę, ale stosować inwersję (i inne środki stylistyczne) też trzeba umieć z umiarem.

 

Masz tendencję do powtarzania niektórych zwrotów, przy których, wydaje ci się, że brzmią spoko ewentualnie są dla ciebie jakimiś kotwicami, przy których czujesz się pewniej - „Jakąś magiczną siłą” np.

 

„Ubrany był w czarny skórzany płaszcz, kozaki oraz ogromny, okrągły kapelusz z piórem, który trzymał w ręce” - to ubrany był, czy trzymał go w ręce?

 

Z jednej strony jest dużo zdań, które kompletnie nic nie wnoszą, z drugiej – one nawet ozdobnikom nie służą, a zdania, które nic nie wnoszą, przynajmniej powinny być w zamierzeniu ładne, dobrze brzmiące. Kurczowo trzymasz się wskazywania czytelnikowi co, kto, gdzie i jak, bo jeszcze czytelnik, traktowany przez ciebie jak, przepraszam, idiota, się zgubi – o czym świadczy nawalenie zaimków, wracanie do tych samych zwrotów (przeczytaj swoją pracę, znajdziesz je), pleonazmy. Ale mimo tego precyzowania – robisz niezłe potworki stylistyczne, które ciężko się czyta, przeczysz sam sobie w jednym zdaniu, mam wrażenie, że niektórych słów nie rozumiesz do końca, bo jednak jest różnica między „domyślać się” a „rozumieć”. Na wierzch wyszedł brak doszlifowanego warsztatu, mam nadzieję, że się mylę, ale również pewnego oczytania, brak wiedzy językowej, odpowiedniego szafowania słowami i pragmatyką. W połączeniu z przekombinowaną, quasi-bajkowo-mitologiczną stylizacją tworzy to mieszankę, przez którą brnęło mi się zwyczajnie ciężko, bo lubię rozumieć, co czytam i sobie dopowiadać na podstawie rozumowania, a nie po prostu podziwiać kosmate fajerwerki.

 

Ocena za styl: 3/10. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej, bo ogólnie niewielu potrafi chociaż nadać swojemu opowiadaniu takiego Grimmowatego szyku, jaki ty przywiodłeś - jednak przyda się to oszlifować do tego stopnia, by wyeliminować irytację i wyważyć środki stylistyczne z odpowiednią dla tego rodzaju baśniowości narracją.

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania

(-5 do 5)

 

Dałem ocenę neutralną – przez cały ten baśniowo-bajkowy styl ciężko mi się przyczepić do czegokolwiek. Samo opowiadanie przypomina właśnie przypowieść, albo przynajmniej opowieść słyszaną gdzieś w barach z dodatkami epistolarnymi. Pompatyczna sztuczność, rubaszność i ogólne niewiarygodne zachowania (chociaż może nie tyle niewiarygodne, co po prostu spłycone i kiepsko opisane) muszę zrzucić na karby tego. Rażących błędów logicznych nie spostrzegłem – poza zachowaniem Toma, który wyraźnie miał w dupie swojego własnego ojca, co jest dziwne (tak, zdaję sobie sprawę z tego, że CIĄG DALSZY NASTĄPI i że wyjaśnisz to w kolejnej części, lecz jasnym dla mnie było, że traktujemy opowiadanie jako zamkniętą całość i tego się będę trzymał - dlatego w obrębie tego opowiadania jest to niejasne, dziwne i ogólnie podważa wiarygodność bohatera. Argumentu o ukrytym przekazie nie kupuję - być może jest on zbyt dobrze ukryty).

 

Ocena: 0/5

 

c) Zbieżność z tematem:

(o do 5)

 

Temat niby jest, ale w ogóle go nie czułem. Znów pojawia się na końcu, a styl, który zaprezentowałeś w ogóle nie dał mi odczuć powagi uczuć jednego z bohaterów. Nie czułem jego chęci znalezienia ojca, nie czułem jego przywiązania do brata, czułem jedynie, że autor tak to sobie wymyślił, ale nie ma pojęcia jak to dobrze przedstawić i kombinuje. Ogółem w tej konwencji pasowałoby coś bardziej bajkowego, bo jest mocny dysonans pomiędzy tym, co chcesz osiągnąć, a tym, co przedstawia sobą bajkowość opowiadania.

 

Ocena: 2/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku:

Ciężko mi to zakwalifikować do konkretnego gatunku – stylistycznie przywodzi na myśl przypowieść, bajkę z elementami baśni, która może być poprzekręcana, miejscami spłycona, miejscami niewiarygodna, miejscami nadmiernie rozbudowana, rubaszna, przygodowa. Jeśli miałbym do czegoś to przyrównać, to do braci Grimm – tematyka raczej ponura przy całej bajkowej otoczce. Niestety, Grimmowie potrafili oddać powagę sytuacji, a przed Tobą jeszcze sporo pracy.

 

e) Estetyka tekstu:

(0 do 3)

 

Pierwszy list tak fajnie, epistolarnie, oddzielony od tekstu i odhaczony, a tutaj wpleciony w tekst nawiasami? Nieładnie.

 

Interpunkcja niszczy znaczenie większości zdań, gdybym miał się uczepić ich od semantycznej strony. Definitywnie polecam przeczytać poradnik interpunkcyjny na forum opowi.

 

Budowa dialogów do poprawy, źle wstawione kropki, brak dwukropków, ogółem do przepisania na nowo. Dla przykładu:

 

„- Proszę, niech pan nie mówi do nas „przyjaciele”. Nie znamy się, a i pokoju wam nie użyczymy. Nie wolno nam. - powiedział stanowczo Eryk. Po czym wstał ze stołka i podszedł do okna. Oparłszy się o brudny parapet, kontynuował. - Waszmościowie muszą znaleźć sobie inny dom do noclegu, gdyż tutaj nie zostaną.”

 

Ta wypowiedź powinna wyglądać tak:

 

- Proszę, niech pan nie mówi do nas „przyjaciele”. Nie znamy się, a i pokoju wam nie użyczymy. Nie wolno nam - powiedział stanowczo Eryk. Po czym wstał ze stołka i podszedł do okna. Oparłszy się o brudny parapet, kontynuował: - Waszmościowie muszą znaleźć sobie inny dom do noclegu, gdyż tutaj nie zostaną.

 

„Pół roku później… Bracia z dnia na dzień stracili wiarę na odnalezienie ojca.” - Albo stosujesz te „pół roku później” bezpośrednio w zdaniu i nie robisz z tego przejścia czasowego, albo nie robisz, a zdanie jest osobno, bez wielokropku.

 

Moment, ale co to znaczy, że ciąg dalszy nastąpi? Opowiadanie miało być zamkniętą całością (nawet jeśli zakończenie byłoby otwarte), więc tym bardziej nie rozumiem tego cdn. na końcu.

 

Estetyka mnie ubodła – niekonsekwencją przede wszystkim, ciągiem dalszym na końcu, niezdecydowaniem jak zaznaczać listy, jak wprowadzać je w tekst. Ogółem jest mocno wszystko poplątane i miejscami krzywiłem się, czasem musiałem powtarzać fragment, by się połapać o co chodzi.

 

Ocena 1/3

 

f) Spójność fabularna:

(-5 do 5)

 

Fabuła nie jest zła, dysonans pomiędzy ojcem a bratem mógłby być ciekawszy, gdyby był opisany w dobry sposób. Nie czułem związku Eryka z Tomem ani z jego ojcem, poza kilkoma nieco tandetnymi zagraniami (łzy, płacz, łolaboga jaki ja biedny, Tom tak się bawi, nieczuły na śmierć ojca, a to zły braciszek), ale sam pomysł miał potencjał. Spójność fabularna nie została załamana, głównie ze względu na prostotę opisu i przebiegu wydarzeń.

 

Ocena: 0/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy

(o albo 1)

 

Stwierdzam, że wymagania bitwy zostały spełnione w minimalnym stopniu.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne

(o albo 1)

 

Zdecydowanie nie – za dużo epitetów i kolorowej opisowości.

 

Ocena: 0

 

Podsumowanie osobiste: Oj, Karo, Karo. Rzadko mi się zdarza spotykać kogoś, kogo uważam, że stylistycznie mógłby tworzyć coś w stylu braci Grimm i to mi się, ta Grimmowatość, podobała. A stylistycznie do tego pokłady masz, jednak strasznie to psujesz - przekombinowaniem artystycznym tam, gdzie nie ma takiej potrzeby, miałkim potraktowaniem tematu, przesadnymi opisami reakcji, by upewnić się, że czytelnik aby zrozumiał, co autor chce mu powiedzieć. Miejscami miałem wrażenie, że zabrakło chwili zastanowienie nad tym, co się pisze i zadania sobie paru podstawowych pytań: "Jak ja to widzę, czemu tak to widzę, czy to jest klarowne, czemu to jest klarowne, jak to brzmi, czemu to brzmi dobrze/źle, czy to ma sens, czy zachowanie jest naturalne, czy wynika z charakteru bohatera, a nie z mojego widzimisię?

Moje rady: Czytaj zdania na głos. Pomagają wyrwać się ze szponów większości potworków artystycznych i stylistycznych. Czuj tekst tak samo jak o nim myślisz - musisz czuć z niego naturalność, pewną swobodę, niemalże charakter, kiedy go czytasz. A jednocześnie cały czas musisz sprawdzać, czy fikcja dalej ma ręce i nogi - bo fikcja ma to do siebie, że w przeciwieństwie do rzeczywistości musi mieć sens i logikę. Co mogę jeszcze polecić? Nie leć na pisarskim rauszu, to, że jakiś pomysł wyda się Tobie zajebisty, nie oznacza, że tak jest w istocie - sam poznałem to po sobie. Warto, kiedy pomysły leżakują, warto, kiedy myślimy o nich nie tylko podczas pisania ale również pod prysznicem, w szkole, pracy, podczas porannej kupy. Warto sobie wszystko rozpisać i sprawdzić czego brakuje - a tutaj brakowało szczerych emocji, naturalności i sztuczności. Jeśli chodzi o dialogi - ciężko mi coś pomóc, bo każdy klepie to na swoje, ale osobiście wyobrażam sobie je jako sceny z filmu i seriali - pomaga mi prowadzić wymiany zdań w zajebisty sposób. No i poczytaj sobie braci Grimm, uważam, że mógłby to być dla Ciebie niezły kierunek, ale zrobisz, jak uważasz.

 

Ogółem punktów: 7/30

 

2) Elena - Bohater ma cel, bohater ma pragnienie

 

a) Styl:

(1 do 10)

 

Moim zdaniem często użycie wielokropków nie wprowadza do tekstu niczego dobrego - raczej sugerowałbym je dawkować.

 

„Byłe szkolenie SAS jeszcze dawało o sobie znać.” - Byłe szkolenie brzmi dziwnie. Wiem o co chodzi, po prostu semantycznie i fonetycznie mi to nie gra.

 

„Tu nie ma okien tak jak na każdym mostku” - na każdym mostku nie ma okien, czy na każdym mostku w u-boocie nie ma okien? Odrobinę niezrozumiałe dla mnie to było sformułowanie

 

„Nagle zamarł z uniesioną głową i wzrokiem wbitym w stop.” - strop?

 

„- Oczywiście, że tak. I myślę, że wy również, tylko nie pod tym nazwiskiem… To jeden z najwybitniejszych lekarzy dwudziestego wieku, choć wielu uważa, że to, co robił, to było czyste bestialstwo. I wcale się ludziom nie dziwię – zaczęła snuć swoją powieść” - snuć powieść? A nie opowieść?

 

„Po kilkunastu minutach gmerania przy tym ustrojstwie, gdzie naklął się jak szewc” - kiedy naklął się, nie gdzie

 

„zakomenderował bohatersko Mark, chociaż jego twarz przypominała teraz swym kolorem bardziej albinosa, niż Europejczyka." – rasa Kaukaska a nie Europejska, chyba o to chodziło? Jeśli chodzi o Europejczyka, to wiesz, jest Hiszpan, a potem np. taki blady, rudy Norweg. I mamy kłopot.

 

To, co mnie najbardziej raziło, to sztuczność wypowiedzi, nienaturalność postaci i poczucie, że wydarzenia, wypowiedzi i opisy służą głównie wygodzie podczas tworzenia, nie zaś samej historii - wynikają z twojego zamysłu, a nie z ciągu wydarzeń i ich naturalnych konsekwencji. Wiele błędów wynika, moim zdaniem, z braku researchu, kilka literówek, interpunkcja na plus, nie zauważyłem ubytków. Niektóre zwroty brzmią strasznie koślawo (Byłe szkolenie SAS) i polecam czytać zdanie na głos i sprawdzić czy brzmi to w ogóle naturalnie. Znalazły się również nieścisłości, niedopowiedzenia i to takie w złym stylu, które wprowadzają niepotrzebne zamieszanie. Niestety, widać też kurczowe trzymanie się jedynej słusznej wizji, którą ułożyłaś sobie w głowie – opisujesz zbyt wiele, ze szczegółami, które mógłby sobie czytelnik dopowiedzieć, wiele razy niepotrzebnie precyzujesz (scena z korytarzami, niepotrzebne kompletnie sformułowanie o tym gdzie mieścił się korytarz, nie miało to żadnego znaczenia), zwracasz uwagę na rzeczy, które nie odgrywają żadnej roli, nie wnoszą nic, po prostu są jako ozdobnik, zapychacz, nabijacz znaków.

 

Ocena: 4/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania: (niestety, tutaj oberwało Ci się, Elena, najmocniej)

(-5 do 5)

 

Bohaterowie lecieli na miejsce i nie mieli czasu się sobie przedstawić? Cały czas gapili się na siebie w milczeniu? - taką myśl przywodzą mi do głowy pierwsze zdania. Wyprawa raczej organizowana była długi czas, członkowie jednak musieli się jakoś zorganizować i przynajmniej w podstawowym stopniu - poznać. Ogółem nie miałbym nic do takiego wstępu, gdyby rozgrywał się on gdzieś tam w retrospekcji na lotnisku lub laboratorium badawczym, a nie kiedy już są na Antarktydzie - ci ludzie muszą sobie ufać nie tylko z założenia, więc logicznym dla mnie jest, że raczej lepiej by było, gdyby poznali się przed wyprawą.

 

„jestem Mark Ganime i idę z wami na tę wyprawę, bo taki mam kaprys i nie dopytujcie się więcej szczegółów, bo i tak wam ich nie zdradzę.” - To nie jest coś, co ktoś chciałby usłyszeć od przewodnika. I raczej żadna osoba też by tego nie powiedziała, chyba że byłaby nieco rozchwiana mentalnie, a Mark na takiego się nie zanosił.

 

Z tego co wiem, to kompasy, niezależnie jak mocne (nie jestem pewien, czy skaluje się siłę działania kompasu) nie działają na biegunach, więc są bezużyteczne. Każda doświadczona czy amatorska ekipa raczej powinna to wiedzieć.

 

Przespali niemal dwadzieścia godzin, choć trudno im było precyzyjnie określić czas pod ziemią - to mogli, czy nie mogli określić czasu? Jakby to było podane w jakiś inny sposób, to nie czepiałbym się, ale jednak konkretna liczba godzin została podana. I to nie pierwszy raz odkąd weszli do bazy.

 

Zmarznięty wygrzebał się spod grubego okrycia - grube jednak kojarzy się z czymś ciepłym i przyjemnym, więc to jest trochę dysonans pomiędzy tym, co powinienem czuć, a tym, czego się dowiedziałem

 

Rozmieszczenie pomieszczeń nie bardzo zgadzało się z tym, jakie podane było w oficjalnych dokumentach dotyczących projektu 211. A te szczegółowe dane znał już niemal na pamięć. - to znał na pamięć, czy nie?

 

„„Herr Fürher”, „baza Akwus”, data 8.11.1943 i podpis „SługaLegionu”. - Początek niemiecki, podpis polski? Rozumiem zamiar, ale to się i tak mocno ze sobą gryzie.

 

Halley Bay – samo Halley starczy, Bay to zatoka, sama baza to Baza Naukowa Halley, gdzie naukowcy raczej wiedzą jak się zająć ratrakami i całą resztą oporządzenia, inaczej by szybko poginęli.

 

Noworodki, biegun, organiczne obiekty eksperymentów na biegunie odciętym od świata? W trakcie drugiej wojny? Nie widzi mi się to - środki sfinansowania tego, zwłaszcza w czasie drugiej wojny, byłyby gigantyczne. Gdyby tam prowadzili badania odnośnie jakiejś broni masowego rażenia albo skupiającej się bardziej na fizyce niż na eksperymentach przeprowadzanych na organicznych, biologicznych istotach, które jednak trzeba przetransportować żywe (przynajmniej część) lub martwe, zapewnić im miejsce, zapewnić im podstawowe warunki bytowe (nawet klatki), a jeszcze pewnie uprowadzić i przewieźć na taką odległość, przy panujących tam warunkach - to bardzo mocno ze sobą się gryzie. Niestety, nie kupuję tego - to wszystko nie klei się z drugą wojną w ten sposób, nie przy biolo eksperymentach.

 

„Wśród rozbitych flakoników ze szczepami chorób, klęczał oniemiały ze strachu George. Spojrzał obłąkanym wzrokiem na stojącego w drzwiach Marka i powiedział cicho.

- To było niechcący.

- Co tu robiłeś? – zapytał zimno były żołnierz, zauważając torbę u stóp kolegi. Domyślił się, że George najpewniej chciał wywieźć stąd flakoniki z chorobami, za które dostałby pokaźną sumę pieniędzy. Nie otrzymawszy odpowiedzi, chwycił mężczyznę pod rękę i wyprowadził go z pomieszczenia.” - Więc facet rozbija flakony ze śmiertelnymi, paskudnymi chorobami... a potem odpowiedzialny, mądry dowódca chwyta go za rączkę i prowadzi do wszystkich, gdzie on jest tym wszystkim pokryty? Zachowanie postaci jest, niestety, wręcz głupie. Nie przystoi to ani byłemu komandosowi SAS, ani przywódcy grupy, ani nawet myślącej istocie ludzkiej, gdzie wcześniej został poinformowany, że te probówki zawierają śmiertelnie niebezpieczne wirusy i bakterie.

 

„Następnie wcisnął zdumionej Sharon plecak w dłonie, złożył na jej ustach krótki pocałunek, szepcząc „Kocham cię” i wypchnął wszystkich na mróz.” - kompletnie tego nie kupuję. Jest chory. Więc ją pocałował, by ona tez umarła?

 

Ocena: -4/5

 

c) Zbieżność z tematem:

(o do 5)

 

Niewielka – dysonans pomiędzy pragnieniem a celem bohatera nie został w ogóle przedstawiony, nie czułem go, nie czułem wyboru, nie widziałem tego. Pojawił się dopiero na końcu, na odczepnego, mam wrażenie. Nic nawet więcej nie mogę powiedzieć, mam przykre wrażenie, że tekst został zrealizowany po łebkach, gdzie zapierasz się, że go dopracowałaś - może po prostu zaryzykowałaś za bardzo z tematyką i stylistyką, które ci nie podeszły?

 

2/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku:

 

Opowiadanie można nazwać przygodowym, bo elementów fantastycznych ani naukowych nie ma. W kontekście tematu Akwusa pomysł miał potencjał, choć sam wybór miejsca akcji jest oklepany – baza gdzieś na odludziu, niebezpieczeństwo, tajemnica, itd. (to już było w '93 w Archiwum X i wcześniej w The Thing). Mogło być ciekawie, ale wykonanie – nielogiczności i błędy researchowe położyły pomysł.

 

e) Estetyka tekstu

(0 do 3)

 

Nie miałem większych problemów z odczytem tekstu, drażnił nadmiar wielokropków, choć to moje własne widzimisię.

 

Ocena: 3/3

 

f) Spójność fabularna

(-5 do 5)

 

Nie widziałem wielkich zaprzeczeń w fabule, wszystko raczej trzymało się kupy, na tyle, na ile mogło się trzymać przy innych błędach wynikających z niespójności logicznej świata przedstawionego. Ocena neutralna.

 

0/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy

(o albo 1)

 

Zasady bitwy uważam za spełniony w przynajmniej minimalnym stopniu – jest bohater, jest cel i pragnienie, jest poświęcenie.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne

(o albo 1)

 

Nie widziałem spełnionych wymagań dodatkowego tematu.

 

Ocena: 0

 

Podsumowanie osobiste: Nie ukrywam, spodziewałem się, że pójdzie Ci lepiej, Elena. Zdziwiły mnie zwłaszcza błędy, które wynikały z researchu - przecież można było się upewnić w google, że kompasy nie działają na biegunach, a wyprawa, którą nie opisywałaś jako amatorską, a raczej mega profesjonalną i odkrywczą - nagle wykazała braki nie dość że w myśleniu, to jeszcze w przygotowaniach i podstawach. Co mogę polecić? Spisz sobie pomysł, wypisz punkty fabularne, cechy bohaterów, zachowania, motywacje, działania - są nawet szablony od tego w internecie. Spisz je, daj im poleżeć 2-3 dni, potem je przeczytaj i sprawdź, czy aby na pewno mają sens. Stawiaj się w sytuacji bohaterów, zadawaj sobie pytania tak, jakbyś zadawała pytania czytelnikowi, nie przyjmuj niczego na wiarę. Nie sugeruj też się serialami ani filmami, bo one z rzeczywistością też często nie mają wiele wspólnego. Czytaj sobie wypowiedzi w myślach lub na głos, staraj się je wpleść w jakiś codzienny dialog, pomoże to z nienaturalnością niektórych zdań. I to samo co u Karo - jak jest problem z dialogiem, to wyobraź sobie go jako scenę z filmu. Dialog to nie tylko słowa, ba, to reakcje, akcje, postawy, mimika i gesty. No i daj czytelnikowi trochę luzu, sobie też - nie opisuj wszystkiego tak szczegółowo, nie rysuj mapy, raczej postaw kilka znaków drogowych i wskazówek i daj czytelnikowi sobie wyobrażać resztę, tak, by dla czytelnika to się stało częścią umysłu. Weźmy np. skojarzenia, których tak chętnie używamy. Samotna żarówka, krzesło, stół zawalony papierami, pojedyncza szyba biegnąca wzdłuż pokoju. Zdawkowy, krótki, niedbały opis, ale jednak w głowie już widzimy te chropowate, szare ściany pokoju przesłuchań, już widzimy tam policjanta, oskarżonego, słabe światło, niewyraźne cienie. Tyle wystarczy, by to wszystko w czytelniku wzbudzić - kilka wskazówek, by pobudzić wyobraźnię.

 

Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej :)

 

Ogólna ocena: 6/30

 

3) Jared - Bohater ma cel, bohater ma pragnienie

 

a) Styl:

(1 do 10)

 

"Kobieta uśmiechała się do księcia, a łza ciekła jej po policzku. Popielarz stał nieruchomo, a jego wzrok utkwiony był w ołtarz." - jak nie powiesz mi, gdzie tutaj jest błąd, to nie jesteś Jared.

 

Cała sytuacja z wybuchem(pseudo), Popielarzem, zabójstwem itd., wydaje się mocno naciągana. Czegoś brakuje, jakiegoś tła, szerszego spojrzenia, czegoś, co sprawiłoby, że przejąłbym się, a nie jedynie odczytywał przebieg kolejnych akcji, które krążą. Wyskakują one znienacka, bez żadnego sensu i bez żadnego zarysowania. Po prostu akcja. Jakbym czytał skrypt sceny.

 

„niemal ostatecznie przepadły" niemal ostatecznie? Czy to jakiś ciekawy oksymoron?

 

Mam wrażenie, że fragmentami już pisałeś, byleby coś tam było – zdania są kompletnie nieprzemyślane, często widać niedbałość w sekwencji logicznej przedstawionych wydarzeń.

Np. „Przełożył sznur przez głowę i rozpoczął duszeni” - serio, rozpoczął duszenie?

„Przeciwnik zdołał go jednak ugryźć, Victor stracił palec. Z bólu odruchowo uderzył go w skroń. Agresor zachwiał się, otrzymał kolejne ciosy...” - cała ta scena walki, jej opis, miałkość to mocny spadek formy i jakości. Mam wręcz wrażenie, że napisane to zostało na odczepnego i możliwie jak najskąpiej.

 

Interpunkcja leży i kwiczy. Kwiczy żałośnie i boleśnie. Przecinki, w złych, miejscach.

 

„szukając nadziei w kontrataku. Victor zaatakował, przechodząc z taktyki kontr” - kontr, kontratak, nieładnie, nieładnie. To jednak brzydkie powtórzenie. Riposta.

 

Ocena: 6/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania

(-5 do 5)

 

„Skansen wiedział kim jest, to obserwator bractwa, człowiek który nie rzuca się w oczy. Ten dobór kolorów - szare ubrania, postrzępione spodnie, ta spracowana twarz kasty robotniczej. To ich człowiek. Zresztą, kto normalny przychodzi do tawerny zabójców?" - no ni wuja nie rzucał się w oczy, skoro został zauważony. Ech.

 

"- Wyjaśnię ci, zasłużyłeś na wyjaśnienia. Jesteś żywotny jak karaluch - stwierdził pogardliwie." - ach, ten Hollywood, te anime, gdzie główny zły zawsze wyjaśnia o co chodziło w jego szatańskim planie... Oczywiście przy świadkach, którzy nie wiadomo kim są, co robią i czy im się to aby nie przyda, albo być może są z MILICJI! Dla mnie to się gryzie, a sam bohater nie jest zarysowany na tyle dobrze, bym mógł tym wybronić jego chęć chełpienia się z jakimś zabijaką, co to nawet nie potrafi roboty dobrze wykonać.

 

Pomysł również tyłka nie porywał - nie czułem kompletnie rozterek głównego bohatera, nie miały dla mnie znaczenia. Ogółem wewnętrzna spójność strasznie drze się z niejasnościami, niedopowiedzeniami lub wyjaśnieniami narratora, który przedstawia najczęściej motywacje, powody i wydarzenia z powodu „bo tak”. Nie czuję ciągu przyczynowo-skutkowego.

 

Ocena: -1/5

 

c) Zbieżność z tematem

(o do 5)

 

Niby jest, niby jest, ale jakoś mnie nie zachwyciła. Ogólnie nie czułem żadnej rozterki, żadnego ciężkiego wyboru, zabrakło mi głębi, może nie tyle emocjonalnej, co jakiejś kotwicy, która mogłaby mnie przyciągnąć bliżej głównego bohatera i jego problemu. W minimalnym stopniu spełnione, lecz nie ukrywam, że jestem rozczarowany – sam wątek to raczej zapychacz, powód do opisania jatki i intrygi, która jest mocno okrojona, płytka i zwyczajnie miałka.

 

Ocena: 1

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku:

 

Zakładam, że jest to fantasy... I niby wszystko jest na swoim miejscu, ale jakoś ciężko mi się to czytało. Niby był klimat, niby wszystko było na swoim miejscu, bohater, który mógł być w jakiś sposób ciekawy, trochę magii, dziwnych nazw, ale fabuła, narracja i opis sprawiły, że miałem trudności z zainteresowaniem się tekstem. Brakowało mięcha, jak to rzeczesz czasem, mięcha, widać, że okroiłeś kuraka i zostawiłeś mi same posklejane tanim sosem fragmenty.

 

e) Estetyka tekstu

(0 do 3)

 

Było parę zgrzytów estetycznych, ale ogółem nie miałem problemu z odbiorem tekstu jako takiego.

 

Ocena: 2/3

 

f) Spójność fabularna

(-5 do 5)

 

Fabularnie jest w porządku – był niezły pomysł, został przedstawiony w nieco ubogi sposób, który sprawił, że miałem problem ze skupieniem się na tekście oraz zainteresowaniem głównym bohaterem i jego problemami. Spójność fabularna jako taka jest i jest poprawna, niestety, tyłka nie urywa.

 

Ocena: 0/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy

(o albo 1)

 

Opowiadanie jest zgodne z zasadami obecnej bitwy.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne

(o albo 1)

 

Nie zostały spełnione.

 

Ocena: 0

 

Podsumowanie osobiste: Szczerze - dobrze wiesz, czemu nie pisałem bardzo rozbudowanych elaboratów na temat fabuły, bohaterów, sklejenia tego w całość, narracji, motywacji i innych -acji. Tekst okrojony, co boleśnie widać, zdupping akcji, przeskoki, ogółem dopiero od walki z Cezarem cokolwiek zaczęło mi się podobać - na plus również rozkmina Skansena i to jak do czego doszedł, miły akcent. Niestety, to za mało, by mnie przekonać i przede wszystkim - za późno. Trzymaj się długaśnych form, bo wychodzą Ci w wuj lepiej.

 

Ocena ogólna: 9/30

 

4) Ausek - Bohater ma cel, bohater ma pragnienie:

 

a) Styl:

(1 do 10)

 

„Czuła złość, ogromny żal i zazdrości, a przede wszystkim wściekłości na swój los i dlatego nie potrafiła okazać swojej radości ze szczęścia przyjaciółki” - Zazdrości, wściekłości? Fleksja coś poszła w las.

 

„Pomyślał, że nie będzie jej już więcej potrzebny” - zmiana płci bohaterki

 

Czyta mi się przyjemnie, nie ma żadnych problemów ze zrozumieniem tekstu, ba, wszystko jest płynnie i leci po słowach bardzo zgrabnie. Co jednak mi zaczęło przeszkadzać, to ustawiczne przypominanie czytelnikowi o tym jak Dorota się źle czuje – wiem to, czuję to, nie trzeba mi co chwila przypominać, że wspomnienia złe i niedobre jej serce rozsadzą, bo to zaczyna być irytujące. Składa się też na to powtarzanie charakterystycznych sformułowań jak właśnie np. „rozsadzi jej serce”.

 

„Wsparła głowę na wezgłowiu” - poprawne...ale tragicznie brzmiące.

 

Masz niewielki problem z pisaniem dialogów. Niby jest ok, niby nie brzmią źle, ale zwyczajnie wydają się niekiedy wyjęte z tyłka i nie na miejscu – ergo wypowiedzi lekarza. Kompletnie nie do sytuacji, kompletnie nie do tej kobiety, kompletnie nie w tym kontekście. Jego wypowiedzi pachniały sztucznością, żartobliwością na siłę.

 

Ocena: 8/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania:

(-5 do 5)

 

„– Tak, zasłabła pani. Uprzednio jednak nałykała się pani witamin i zapiła sokiem, prawda? – powiedział lekarz z ironią, pozwalając sobie na żart.” - oj, chujowy ten lekarz. Oj, bardzo. Oj, wyczułbym pozew. Niepsychologiczne podejście do pacjentki. Profesjonalizmu brak, bagatelizacja. Nope. Nie kupuję.

 

Marka raczej ktoś powinien przypilnować, by nie wrzeszczał na pacjentkę, która próbowała się zabić. Nie wiem też, czy nie powinno tam być policji.

 

Wyjaśnienie ciąży trochę płytkie, ale ok. Liczyłem jednak, że ten wątek zostanie potraktowany pieczołowicie – rozmowa z ginekologiem, uczucia bohaterki, to są ważne momenty nie tylko dla niej, ale też dla czytelnika, który przecież z tą sprawą się jakoś związał. No i psycholog jednak powinien się pojawić dla mnie razem z ginekologiem.

 

Na plus zaliczam psychologiczne podłoże i wiarygodne przedstawienie postaci i wątków. No i polskie imiona – żadnych Joan, Jennych, Johnów i Matthewów. Duży plus za to.

 

Ocena: 3/5

 

c) Zbieżność z tematem:

(o do 5)

 

Chyba pierwsze opowiadanie, które czytałem i w którym mogłem naprawdę poczuć, że bohaterka ma, delikatnie rzecz biorąc, przejebane. Naprawdę czułem tę rozterkę, czułem życiowość sytuacji, czułem, że jest problem i że problem spowoduje psychiczne siniaki, blizny i rany. Dobra robota.

 

Ocena: 5/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku:

 

Obyczajówki sam pisuję – na nieco inne wątki życiowe, ale podobało mi się dobre, poważne i odpowiednie podejście do tematu. Dałaś dobre tło, wszystko było uzasadnione w przeszłości lub przedstawionych wydarzeniach. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to hiperbolizacja uczuć i emocji, ale cóż, każdy ma jakieś swoje koniki i maniery literackie. Cieszy mnie, że umiejscowiłaś akcję w Polsce, a nie w US albo gdziekolwiek indziej – obyczaj ma to do siebie, że kulturowo jednak powinien być osadzony w kraju, który autor rozumie najlepiej.

I co najważniejsze – Dorotę można zrozumieć. Dorotę można poczuć. Dorota to osoba, nie twój wymysł.

 

e) Estetyka tekstu

(0 do 3)

 

Płynąłem przez tekst. Bezproblemowo.

 

Ocena: 3/3

 

f) Spójność fabularna

(-5 do 5)

 

Wydarzenia są wiarygodne, mają podłoże psychologiczne, ogólnie nie czuję tutaj kitu, nie czuję, że bohaterzy i wątki zostali dodani na siłę, bo autorka tak chciała, lecz naprawdę istniały, działy się i tworzyły logiczny ciąg, który doprowadził do konkretnych sytuacji. Co mnie cieszyło to nieprzedstawienie żadnych niepotrzebnych wątków, nie dodawanie pierdół, które niczemu nie służyły, całe opowiadanie skupiło się na przeżyciach i rozterkach Doroty.

Końcówka świetna i stanowi idealne podkreślenie wydźwięku tekstu – życie potrafi być do dupy nawet w swoich lepszych momentach.

 

Ocena: 5/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy

(o albo 1)

 

Wszystkie wymagania bitwy zostały spełnione wzorowo.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne:

(o albo 1)

 

Uważam za spełnione – rzeczywiście opisowość jest, ale bez zbędnych epitetów, są one ograniczone, jednak nie daje to poczucia suchości. Owszem, miałem momentem wrażenie, że zbyt dużo jest w tym sprawozdania, ale nie przeszkadzało mi to czerpać przyjemność z tekstu.

 

Ocena: 1

 

Podsumowanie osobiste: Podobało mi się, a mi się rzadko obyczaj podoba, bo zazwyczaj próbuje być niezwykły na siłę, tragiczny na amen i odkrywczy niczym złoża gazu w Polsce. Trzymaj się tego wyważenia, bo w tej chwili balans jest bardzo dobry. Jeśli mógłbym coś zasugerować, to odgrywanie sobie dialogów na głos lub przetwarzanie ich w głowie na scenę filmową - mi pomaga, tobie być może również pomoże. Zdałaś u mnie test kawy i słuchawki, a to dużo. Postaraj się nie zaznaczać co chwilę czytelnikowi w ten sam sposób, co czuje dana osoba lub co powinien czuć czytelnik w danej chwili - czytelnik sam może wyciągać wnioski, domyślać się i czuć, a przez to, że dasz mu odrobinę swobody, wplącze się w historię głębiej i osobiście. Dzięki za dobrą lekturę!

 

Ocena ogólna: 26/30

 

5) Neurotyk - bohater ma cel, bohater ma pragnienie.

 

a) Styl:

(1 do 10)

 

„Jabłka dojrzały. Po ogrodzie przechadzała się już jesień. W rodzinie sąsiadów kolejne pokolenia pączkowały z prędkością dojrzewania winogron w słońcu Kalifornii. U nas słońce wychodziło z rzadka. W domu nie było już małych dzieci. Poza jednym – moim tatą.” - nie rozumiem czemu, ale pisanie krótkich zdań, gdzie stawia się kropkę zamiast przecinka, weszło chyba w mityczny (bo to mit) kanon dobrego pisania. Jak najkrótsze zdania, jak najwięcej ich. Z tego spokojnie da się zrobić płynny, przyjemny ciąg oddzielony przecinkami w miejscu, gdzie zaczyna się nowa część opisu, zamiast robić z tego nieustanny pit-stop opon interpunkcyjnych.

 

„z wykreowanymi obecnie na swój temat własnymi wyobrażeniami.” - no raczej niczyimi innymi jak własnymi

 

Jesz czase ogonk, jes różnic pomiędz śnie a śnię, fleksj, panię, fleksja!

 

Bez większych problemów w dalszej części tekstu, choć możliwe, że dałem się zauroczyć psychodelicznym halucynom.

 

Ocena: 8/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania

(-5 do 5)

 

Jest spójnie, spójnie w ciekawy, nieoczywisty i oderwany do wszelkiej rzeczywistości sposób. Mimo bajkowej psychodelii rodem z przekrwawionej Szalonej Alicji z Krainy Czarów, to się trzyma kupy i trzyma pewien poziom konsekwencji, a to lubię – kiedy autor wie jak rozegrać te klocki, byśmy kupili halucynogenny świat przy całej świadomości, że to wszystko jedna wielka bujda. Przewrotność opowiadania również przypadła mi do gustu – „szaleństwo” Alicji/Dorotki, które ukazuje mi się na końcu ma swoje podłoże, jeśli dobrze zinterpretuje się tekst. Kupiło mnie to, muszę przyznać, kupił mnie ten odjazd po medach i cała ta wesoła dziecinność smutnej, w gruncie rzeczy, historii.

 

5/5

 

c) Zbieżność z tematem

(o do 5)

 

Miałem nadzieję, że do końca nie będziesz tak oczywisty w tej zbieżności z tematem do czasu, aż zacząłeś zadawać niepotrzebne pytania retoryczne poprzez narratora. Mogło się obyć bez tego. Mimo to czułem dobrze ciężar wyboru na Alicji – a raczej jego niemożności, niezdecydowania która strona jest właściwa, czy w ogóle istnieje jakiekolwiek rozwiązania owego problemu, czy są tylko dwa wyjścia, czy cała ta symboliczna metaforyka jest dla niej rozwiązaniem czy jedynie wskazówką. Mimo to nie odżałuję za niepotrzebne bycie oczywistym, gdzie czytelnik sam potrafił się naprowadzić na odpowiedni trop i przez to dojść do głębszego katharsis.

 

Ocena: 4/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku:

 

Ten rodzaj bajkowej obyczajówki nie jest prosty do napisania. Trzeba rozwagi, by nie przesadzić i nie popłynąć kompletnie ze strumieniem podświadomości, ale też trzeba nagiąć wszystko do postaci nieprzewidywalnego, absurdalnego snu. I mimo że waga miejscami się chybocze niebezpiecznie pod jedne lub drugiej strony, tak sprytnie wprowadzona metaforyka sprawiają, że odzyskuje szybko balans. Dobre zagranie.

 

e) Estetyka tekstu

(0 do 3)

 

„— Nie rozumiem??? — Zamknęłam oczy z nadzieją, że kiedy je ponownie otworzę wszystko okaże się snem.” - a te trzy pytajniki cokolwiek podkreślają, czy tak ci się po prosto machło? I to nie jedyny raz, wyznaję zasadę, że na jedną wypowiedź starczy jednak jeden wykrzyknik.

 

Bez większych problemów, poza niepotrzebnymi, hm, podkreśleniami pytajników i wykrzykników.

 

Ocena: 2/3

 

f) Spójność fabularna

(-5 do 5)

 

Fabularnie wszystko się zgadza – jest bohaterka, jest problem, jest ojciec, jest dysonans, wszystko ma swoje podłoże, ciąg przyczynowo-skutkowy zostaje zachowany na poziomie symbolicznych wizji, których oboje doświadczają. Absurdalność jest prowadzona w konsekwentny i przemyślany (mam wrażenie) sposób, z kolei cała psychodela zdaje się być echem po medycznych używkach na twarde stąpanie po ziemi. Podobało mi się i nie widziałem rozbieżności fabularnych, jednocześnie pomysł i realizację uważam za na tyle dobre, by wystawić ocenę dodatnią.

 

Ocena: 4/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy

(o albo 1)

 

Wszystkie zasady bitwy zostały spełnione wzorowo.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne

(o albo 1)

 

Uważam, że opisowość i epitety zostały skrócone do niezbędnego minimum.

 

Ocena: 1

 

Podsumowanie osobiste: Nie spodziewałem się takiego podejścia do tematu, co więcej, wykonanego w naprawdę niezłym, przyjemnym stylu. Bez przesady (czy, jak kto woli, przesadyzmu), bez niepotrzebnych bajerów typu uśmiechający się fioletowy kot (ok, pelikan, chociaż to dla mnie jednak było bardziej symboliczne latanie za morzem, wolnością i oderwaniem od ziemi, bo gdzie można być bardziej oderwanym do ziemi, jak nie lataniem nad morzem?, gdzie ten kot, nie ukrywajmy, był po prostu bajerem pod publikę), bez krojenia tych dziecięcych, wesołkowatych wizji pod jakieś urealistycznione koszmary - była zachowana świetna proporcja, a w gastronomii literackiej sprawia to, że potrawa smakuje dobrze. Jeśli mógłbym dać Tobie jakąkolwiek radę - dobrze pozostajesz nieoczywistym, nie rezygnuj z tego, to przydatna umiejętność, szkoda, że ją porzuciłeś w 3/4 ocenionego opowiadania. Nie traktujesz też czytelnika jak debila, co jest na plus. Jeśli chodzi o prowadzenie dialogów - było w porządku, nietypowo i absurdalnie, co kompletnie pasuje do tej stylistyki i koncepcji, ale jednak miejscami znów mogłeś jednak w usta kamieni lub pelikana włożyć mniej oczywiste nawiązania do sytuacji.

 

Ogólna ocena: 25/30

 

6) KarolaKorman - Bohater ma cel, bohater ma pragnienie

 

a) Styl:

(1 do 10)

 

Bardzo nie lubię, kiedy bohater zaczyna opisywać swoje cechy charakteru – najciężej jest w końcu ocenić samego siebie. Jednak zawsze, kiedy ktoś mówi „jestem arogancki, bezczelny, w ogóle łohoho, co to nie ja” mam wrażenie, że dodaje na końcu „wierz mi, wierz mi na słowo!”... bo akcji nie widzę. Ale cóż, zobaczymy, nie mówię, że to błąd, po prostu automatycznie mam na uwadze, czy bohater rzeczywiście taki jest i to będę sprawdzał. (No i doczytałem, no nie zauważyłem.)

 

Miejscami interpunkcja kuleje, gdzieś zjadłaś przecinek, gdzieś dodałaś go za dużo. Poza tym – nie zauważyłem grzechów. Lekki i przyjemny styl, dobre wyważenie długich i krótkich zdań, dobrze rozłożona pragmatyka.

 

Więcej grzechów nie zauważyłem.

 

Ocena: 7/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania

(-5 do 5)

 

Coś mi się gryzie, on jest młody, a jednocześnie ma na koncie już tyle sukcesów? Nie powinien być, nie wiem, sławny przynajmniej, że w takim wieku już jest koksem? W takim razie czemu jest przydupasem jakiegoś starszego kolesia?

 

Hm, no to albo jest na tym rauszu, albo jednak się opiera i jest po prostu lekko wstawiony, czy tam rozanielony czy jakkolwiek mu przyjemnie.

 

Marcin, Marian, nie wiem, coś Ci się, Karola, pochromoliło?

 

Koniec końców, opowiadanie jest wewnętrzne spójnie, przy całej niesamowitości siły lustra, które jednak traktuję symbolicznie, gdyż tak właśnie zostało mi ukazane. Szkoda, że zdarzyły się drobne pomyłki, z kolei ciągi przyczynowo-skutkowe wynikają tylko i wyłącznie z personalnych przeświadczeń bohatera-narratora, nie zaś z przedstawionych lub przybliżonych wydarzeń, czego żałuję. Zostawiam ocenę neutralną – jest ok, ale mogło być super.

 

Co jednak było przyjemne, to że wprowadziłaś drobne szczególiki, które sprawiły, że poczułem jakiś związek z bohaterem - szkoda, że tego nie zagłębiłaś, bo prawie został w mojej głowie prawdziwą osobą (zamiłowanie do muzyki, drink, zwykłe cele i pragnienia, które stoją za ambitnym, aroganckim luzakiem z mega talentem). No i opisałaś najbardziej autentyczne uczucie miłości, jakie dane mi było ostatnimi czasy przeczytać.

 

Ocena: 1/5

 

c) Zbieżność z tematem

(o do 5)

 

Jest prosta i w tej prostocie tkwi jej siła. Podobało mi się, bo przedstawiłaś na jednej szali marzenia każdego człowieka – bycie dobrym w tym co się robi i bycie szczęśliwym przy tym. No i nie można mieć wszystkiego, chociażby się chciało – ale można próbować, prawda? Decyzja i rozterki życia codziennego ujęte w krzywym zwierciadle, potraktowanym tak bardzo dosłownie. Tak, definitywnie na plus.

 

Ocena: 5/5

 

d) Niestety, gatunkowo nie byłem w stanie nic napisać - nie jestem pewien, czy jest to obyczaj, czy też już podchodzi to pod jakiś rodzaj fantastyki (lustro), czy też jest to coś jeszcze innego. Przepraszam za to.

 

e) Estetyka tekstu

(0 do 3)

 

Nie natrafiłem na rażące błędy, tekst czytało mi się szybko i bez przeszkód.

 

Ocena: 3/3

 

f) Spójność fabularna

(-5 do 5)

 

Fabularnie raczej ciężko było tutaj popełnić gafę, chociaż dalej nie rozumiem czemu Marian stał się nagle Marcinem i z powrotem wrócił do Mariana. Znów prostota historii okazała się strzałem w dziesiątkę, brak skomplikowanych wątków nakreślił wyraźnie i mocno problematykę. Luźne, niezobowiązujące, ale jednak refleksyjne w ten niedzielny, wieczorny sposób.

 

Ocena: 3/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy

(o albo 1)

 

Wszystkie zasady bitwy zostały spełnione wzorowo.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne

(o albo 1)

 

Nie zauważyłem spełnienia wytycznych – opisowość i epitety przeważają w narracji.

 

Ocena: 0

 

Podsumowanie osobiste: Mam wrażenie, że jesteś adeptką prostoty, Karola, bo proste historie wychodzą ci bardzo dobrze, bardzo ludzko i bardzo przyjemnie. Jednocześnie pragnienie miłości głównego bohatera do Natalii było opisane tak dobrze, że aż wzbudziło znajome wspomnienia i odczucia - czułem autentyczność bijącą z tego opisu albo przynajmniej bardzo dobre rozpoznanie tematu. Wypełniasz opowiadanie drobnymi szczególikami, które nie są jednak niepotrzebne lub znajdują się nie na miejscu - służą one budowaniu więzi z postacią albo dodatkowemu nakreśleniu kontekstu. Mogę uznać, że jesteś dekoratorką, jeśli chodzi o środki artystyczne i podchody z czytelnikiem. Moje rady? Tak trzymaj. I poeksperymentuj czasem - iskra geniuszu w końcu Cię dopadnie.

 

Ogólna ocena: 21/30

 

7) Angela - Bohater ma cel, bohater ma pragnienie

 

a) Styl

(1 do 10)

 

Interpunkcja z pewnością mogłaby odwiedzić opowijskie forum i poradniki.

 

„salwę śmiechu u gospodarza.” - salwa musiałaby pochodzić z przynajmniej trzech źródeł śmiechu, ogółem w przypadku jednego człowieka raczej nie na miejscu.

 

Stylizowanie wypowiedzi na całkiem niezłym poziomie - ogółem część błędów, jak zauważyłem, wypisali już inni, a też nie chcę nawalać tego samego, tedy - czytało się bez większych zgrzytów, nie licząc tej interpunkcji, która momentami naprawdę psociła w zdaniach. Na szczęście koślawców stylistycznych nie znalazłem.

 

Ocena: 7/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania

(-5 do 5):

 

Z jednej strony świat przypomina mi nieco – przynajmniej przez przedstawione dialogi i wydarzenia – nieco generyczne dark fantasy, gdzie wszyscy się ruchają, rozkładają nogi, bałamucą, gwałcą, królowie to ogólnie całe wioski pieprzą... a jednak ten rycerz z początku nagle okazuje się taki zdziwiony, że najlepszy w okolicy władca to jednocześnie najlepszy w okolicy skurwysyn, władca z ludzkimi wadami – ergo człowiek, który potrafi utrzymać władzę każdym dostępny sposobem.

 

Zachowanie lorda kompletnie mi do lorda nie pasuje, zdecydowanie nie, kiedy chodzi o to jakich słów używa w jaki sposób. Charyzmatyczny, genialny strateg, a jednak nie czuję od niego ani charyzmy, ani geniuszu. Również sposób wysławiania się bardziej pasuje mi do jakiegoś dyplomaty niż prawdziwego lorda ziem.

 

Również tło emocjonalne zostało słabo przedstawione, nie czuję tej więzi do siostry, nie czuję ciężaru wyboru, jakoś nie porwał mnie fakt, że tak bardzo chcą uratować siostrę, a potem nagle ją sprzedać ot tak, za parę przywilejów. Świat miał zostać przedstawiony jako brutalny, niegodziwy i tak bardzo ludzki, że aż okrutny – ale mnie to nie kupiło, brakowało mi czegoś, co sprawiłoby, że uwierzyłbym, że to naprawdę oddychający ludzie, a nie po prostu awatary do przedstawienia historii.

 

Ocena: -1/5

 

c) Zbieżność z tematem

(o do 5)

 

Zrealizowana, chociaż również wydaje mi się, że nieco na siłę. Brakowało jakoś w tym polotu i pomysłu – niby wplatało się to w fabułę, jednak ostatecznie zostało pokracznie dodane jako element końcowy historii, gdzie akcja jednak powinna być obudowana dookoła problematyki. Ot, było bo było, i tyle.

 

Ocena: 2/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku:

 

Zakładam, że jest to jednak medieval fiction/fantasy - jest lord, są najemnicy, chłopkowie, pannica, która niewiele ma do gadania, tylko kurczę, jakoś nie czuję tej hierarchii, jakoś nie czuję, że lord to naprawdę lord, skurwiel z władzą i mocnymi plecami, mocny nie tylko w gębie, skoro gada jak równy z równy z najemniorem, który nie jest niczym więcej jak narzędziem. Mieczem do wynajęcia, bez twarzy i bez osobowości. Jedynie pannica naprawdę ma gówno do gadania i tak ją poczuwam. Ostatecznie stwierdziłbym, że gdybyś odjęła nieco naiwności głównym bohaterom i dodała nieco surowej konsekwencji w żelazne ramy brutalnego świata, to byłoby z tego całkiem dobre opowiadanie - choć pewnie podążyłoby w innym kierunku.

 

e) Estetyka tekstu

(0 do 3)

 

Tekst dobrze podzielony, estetyczny, nie było problemów z odczytywaniem opisów, dialogów, narracja prowadzona poprawnie. Raziła jedynie interpunkcja.

 

Ocena: 2/3

 

f) Spójność fabularna

(-5 do 5)

 

Fabularnie historia była spójna, zabrakło mi tylko w niej jakiejś głębi, nawet pozornie zarysowanej – ot, bohaterowie chcą uratować siostrę, bo tak, chociaż mają ich kilka, ale tą akurat trzeba uratować. Ogółem ma to początek, rozwinięcie i zakończenie, ale jednocześnie mam wrażenie, że nieco brnąłem w prologach pomysłów niż w dopracowanej historii.

 

Ocena: 0/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy

(o albo 1)

 

Opowiadanie jest zgodne ze wszystkimi zasadami bitwy.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne

(o albo 1)

 

Niespełnione – jest szeroka opisowość, są również częste epitety.

 

Ocena: 0

 

Podsumowanie osobiste: Liczyłem jednak na więcej z Twojej strony, Angela. Mam wrażenie, że temat potraktowałaś po macoszemu, nie do końca wiedząc jak wplątać go w przedstawioną historię. Sama koncepcja była dobra, ale właśnie zabrakło mi w niej głębi, dopracowania, czegoś, co poruszyłoby mnie i sprawiło, że jednak dbałbym o interesy bohaterów osobiście. Ciężar wyjaśniania postawiłaś na dialogi, które same w sobie służą głównie wymianie zdań bohaterów - jeśli oni są dla mnie awatarami i narzędziami do przedstawianych wydarzeń, tak ich wypowiedzi również nie wezmę sobie do serca. Nie mogłem znaleźć połączenia z nimi i myślę, że w dłuższej wersji sprawdziłabyś się znacznie lepiej - bo z tego co widzę forma podcięła Ci skrzydła.

Nie jestem nawet pewien, co mógłbym doradzić - wszystko było zrealizowane poprawnie i zaledwie poprawnie, brakowało mi jednak finezji. Myślę, że ważne jest rozpisanie sobie akcji w punktach i zaznaczenie, co chciałabyś w czytelniku wywołać w jakim momencie. Pozwoli Ci to przewidzieć wtedy, który fragment potraktować dogłębniej, bardziej opisowo, z większym naciskiem na szczegóły, a w którym pozwolić czytelnikowi sobie nieco dopowiedzieć. Liczę na więcej następnym razem :)

 

Ogólna ocena: 12/30

 

Wszystkim dziękuję za nadesłane prace. Mam nadzieję, że rady pomogą wam tworzyć lepiej i ostatnia podpowiedź ode mnie - weźcie je jednak z przymrużeniem oka. Przecież nie musimy się zgadzać, ja również mogę się mylić, jestem jeno człowiekiem. Mimo to - nie lekce sobie ich ważcie do końca. Raczej spróbujcie - jak podziała, to się trzymajcie. Jak nie, to następnym razem może doradzę coś wartościowszego :)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • elenawest 17.02.2016
    Wiesz, Ślepiec akurat tak zrobiłam, jak mi doradziłeś. Niestety u mnie problem polega na tym, że ja nie potrafię pisać według planu, punktów czy coś.
  • Mi też to czasem sprawia problemy. Ogółem wiesz co mi pomogło? Ustawianie sobie playlisty muzycznej dopasowanej tematycznie do opowiadania/czy cokolwiek tam piszę. Na Spotify, ale można youtubie, windows media player czy gdziekolwiek indziej. Ogólnie warto znaleźć sobie sposób, dzięki któremu prowadzenie wątku jest rozłożone nie tylko na siły umysłowe, ale również na doznania estetyczne jak muzyka.
    Czasem też, jak mi się nudzi, to ściągam sobie zdjęcia aktorów, które przypominają jakoś bohaterów moich opowiadań/książki i dopisuje im pojedyncze scenki z życia wyjęte.

    Co mi też pomogło to pisanie fragmentów, które mam w głowie, a dopiero potem ułożenie ich w całości i połączenie. Jak masz najpierw gotowy koniec - napisz najpierw koniec. Jak scenę ze środka - pisz od razu. Potem łącz dopiero, bo wychodzi na to, że jakoś to wtedy tworzy logiczny ciąg, bo podświadomie budujemy wydarzenia tak, by prowadziły do takiego, a nie innego skutku. I wtedy jakoś potem to współgra, zazwyczaj konieczne są jakies drobne poprawki.

    Próbuj, nie ma nic złego. Szczerze? Ja nie mogę pisać, jeśli mam odciągnięte zasłony z okien. No nie mogę, po prostu. Trzeba dbać o to, by było nam jak najbardziej komfortowo - czy to pierdoła, czy lista, czy piosenka, czy kawa czarna albo z mlekiem i miodem, czy też lista zdarzeń, czy rozpisanie historii :)
  • elenawest 17.02.2016
    Trybunał Oceny Bitw tez puszczam sobie muzyke, aktorow sceny tez mam przed soba i w glowie. I pisze wlasnie scenami. Wychodzi.jednak na to, ze nie nadaje sie do pisania i koniec
  • elenawest Może po prostu nie trafiłaś z tematem. Bywa też tak. Mi też gnioty straszne się zdarzyło napisać, za które mi do dzisiaj płonął uszy. Grunt to wyciągnąć wnioski, a opowiadanie potraktować z dystansem i spożyć jak chłodnik - bez pośpiechu :)
  • elenawest 17.02.2016
    Trybunał Oceny Bitw trudno. Bitew pisac juz nie bede.
  • MrJ 18.02.2016
    elenawest to chyba nie jest dystans ktorego oczekujemy
  • Moni 18.02.2016
    Pisała tydzień, starała się jak mogła, włożyła w to swój czas, pot, krew, łzy i serce, a was nie było stać nawet na "widać było, że się starałaś". To wam brakło dystansu.
  • Jared 17.02.2016
    Wredna menda! :D Żartuję. :P Projekt trybunału uważam za całkowity sukces. Komentarze przebiły jakością nawet te z czołowych stron literackich. Oby tak dalej, rośniemy w jakość!
  • ausek 17.02.2016
    Dziękuję za ocenę. Bałam się jej jak diabli. :) Wskazówki odnośnie dialogów zastosuję z pewnością, bo wiem, że kuleją. Jestem cholernie usatysfakcjonowana. :D Opłaciło się pomęczyć i wstawić tekst na bitwę. Jeszcze raz dziękuję za tak rzetelne ''instrukcje'' wszystkim oceniającym. Bitwa okazała się ciekawym doświadczeniem dla mnie, pozdrawiam.
  • Angela 17.02.2016
    Dziękuję za opinię i oceny, zdaję sobie sprawę, że tekst wyszedł płaski jak naleśnik i cholernie mi wstyd. Z całą pewnością
    do następnej bitwy przyłożę się bardziej :)
  • KarolaKorman 18.02.2016
    Wielkie dzięki za ocenę, komentarz i poświęcony czas :) Jestem bardzo zadowolona z Twojego komentarza i cieszę się z miłych słów, jakie dane było mi przeczytać. Mam tylko jedno ale. Połączyłeś dwie osoby w jedną. Marian to pracodawca, a Marcin wierny, wspierający przyjaciel. Może zmyliło Cię podobieństwo imion. Pozdrawiam :)
  • Możliwe, bo sam byłem zdziwiony, ale jakoś w tekście mi się to poplątało. Mea Culpa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania