Poprzednie częściOceny Bitwy Akwusa – MrJ

Oceny bitwy Alfonsyny — AutorAnonimowy

Na dobry początek:

 

Kolejna Bitwa i kolejne godne uwagi teksty, które zostały zgłoszone, przyniosły ze sobą niemało emocji/zachwytów/rozczarowań/cokolwiekprzyjdziejeszczedogłowy, z czego jestem niezmiernie zadowolona i przyznam szczerze, że były to znów godziny wypełnione czasem nadzwyczaj przyjemnym. Mam nadzieję, że udało mi się wyłuskać z każdego opowiadania coś, co okaże się istotne dla Autora i ogromnie proszę o traktowanie poniższych „ocen” nie jako przebłysków zarozumialstwa czy bezmyślności AA, a jedynie jako niezobowiązującej opinii zupełnie obcej osoby, która w czytaniu odnajduje niezwykłą przyjemność i spojrzała na tekst swoim niekompetentnym okiem. Oby wynikło z tego coś pożytecznego.

 

I. KARO

 

1. Styl.

 

— literówki

 

„Siedzący w drugiej ciężarówce najemnicy dobrze się znali, byli drużyną składającą się z pięciu osób – dowódca Emka, dwóch szturmowców Iwo i Borys, snajper o pseudonimie Sniper oraz medyk Ad.” — dowódcy, snajpera, medyka

„Wszyscy ucichli, a jedynym odgłosem wokoło był ryk silnika, który przyprawiał jednego z żołdaków do mdłości.” — o mdłości

„Dostrzegł jednak biegnącego mężczyznę z ciałem na rękach, którzy krzyczał:” — który

„Oczywiście kilkanaście godzin wcześniej omówili wszystko w centrali, jednak w tej sytuacji, kiedy pozostało ich niewiele, musieli improwizować.” — niewielu

„„A co jeśli wracając, natchną się na chłopców?”, pomyślał Sniper.” — natkną

„wbił ostrze bod brodę,” — pod

„Był to wyjątkowy wieczór dla światków opowieści.” — świadków

 

— interpunkcja

 

„Jego sięgająca ramion broda, dodawała mu sporo lat” — zbędny przecinek

„lecz dobrze zadbane luźne spodnie” — brak przecinka między przymiotnikami

„Dwie terenowe ciężarówki przewożące dwudziestu żołnierzy, właśnie opuściły bazę.” — zbędny przecinek

„Od czasu do czasu pojawiały się uschłe trawy, bądź małe krzaczki.” — zbędny przecinek

„- Obudź się bracie! - krzyczał Borys.” — przecinek po „obudź się”

„- Czekaj! - wykrzyknął jeden ze studentów zatrzymując go.” — przecinek przed imiesłowem

 

— powtórzenia

 

Występują sporadycznie, wypiszę bardziej ku dopracowaniu estetycznemu niż jako faktyczne usterki:

 

„była tak straszna, że każdy wolałby to przemilczeć. Wiedzieli albowiem, że jeśli cokolwiek się wyda” — że/że

„gdy w końcu zrozumiał, że popełnił błąd. Czuł gniew, żal oraz wściekłość do siebie oraz wielką rozpacz, że nie powiedział nic towarzyszom” — że/że; oraz/oraz

„Niestety natrafiła na minę, a ta zapaliła również i sąsiednią, przez co pojazd wystrzelił w powietrze. Będąc nad ziemią, przekoziołkował, a z przyczepki wypadli mężczyźni.” — a/a

 

— zapis dialogów

 

Za dywizy w miejscach myślników odejmuję punkty przy estetyce, ale warto także wspomnieć o tym tutaj.

 

„- Przepraszam, że przeszkadzam – Wyrwał się z tłumu jakiś chłopak - ale kim pan jest?” — kropka po wypowiedzi + kropka po opisie + dokończenie wypowiedzi wielką literą lub po prostu opis małą literą

„- Dziś nie bierzemy jeńców. - Dokończył Major.

- Jak myślicie? - wtrącił się Borys. - Czy ci Arabowie zainteresują się wybuchem? A co jeśli nas odkryją?

- Nic się nie stanie. - Uspokoił Emka. - Nawet jeśli znajdą pozostałości po naszych towarzyszach, nie zaczną nas szukać. Nie przyjdzie im do głowy, że ktoś mógłby przeżyć.” — brak konsekwencji w zapisie dialogów, który zdecydowanie psuje odbiór tekstu — opis po wypowiedzi, albo małą literą, albo wielką i kropka po wypowiedzi, coby nie wprowadzać chaosu

 

— szyk zdania, składnia

 

„który dzięki grupce dorastającej młodzieży przypomniał sobie własne czasy młodości.” — czasy własnej młodości, bo postać ta nie jest właścicielem „czasów”

„Wszyscy wybuchnęli śmiechem, prócz śpiącego snajpera oraz smętnego majora.” — ku lepszemu brzmieniu poleciłabym zapisać w inny sposób: „Wszyscy, prócz śpiącego snajpera oraz smętnego majora, wybuchnęli śmiechem.”

„rzekł kierowca, zakładając przeciwsłoneczne okulary.” — okulary przeciwsłoneczne (to już przykład może i nadmiernego czepialstwa z mojej strony, nie są to jednak kwestie brane pod uwagę przy ostatecznej ocenie, ale tak wg mnie brzmi lepiej)

„Trzymał w ręku bandaż, lecz dotknął poszkodowanego za szyję i spojrzał błagalnie na krzyczącego żołnierza.” — zdanie brzmiące źle i wymagające poprawy, np. lecz dotknąwszy szyi poszkodowanego, uzmysłowił sobie, że to już koniec; lecz gdy dotknął szyi poszkodowanego, dotarła do niego smutna prawda itd.

„Borys podszedł do swoich przyjaciół, którzy już, przykucnięci pod piaskową wydmą, obmyślali dalszy plan działania.” — również przykład koślawo brzmiącego zdania, np. którzy przykucnęli pod piaskową wydmą i już obmyślali dalszy plan działania, itd.

„Spojrzał na brudny od pyłu srebrny zegarek i przetarł tarcze.” — wyraz określany powinien znajdować się pomiędzy wyrazami określającymi — „Spojrzał na srebrny zegarek, brudny od pyłu, i przetarł tarczę.”

 

— inne uwagi

 

„Zatem można się domyślić, że przy każdej ulicy znajdował się przynajmniej jeden bar, a w barach tych - setki „bratanków”” — dywiz, który powinien być w takiej sytuacji myślnikiem, zdaje się być to dość zbędny; oprócz tego niezwykle irytujący zwrot „można się domyślić”, niby na jakiej podstawie + podobna sytuacja akapit niżej dotycząca grupy studentów

 

„Kim pan jest? Po raz pierwszy widzę cię w tych stronach.” — najpierw zwraca się per pan, a już w kolejnym zdaniu spoufala dość mocno

„Nie chciał wszczynać niepotrzebnego zamieszania wśród kompanów. Dlatego siedział cicho, choć ciągle wpatrywał się w dziwnie wyglądające wydmy.” — te dwa zdania można śmiało połączyć, skoro drugie rozpoczynamy od „dlatego”, jako zdanie przyczynowo-skutkowe

„Ciężarówka wioząca najemników skręciła panicznie w lewą stronę, unikając odłamków po poprzednim pojeździe.” — zamiast imiesłowu lepiej wg mnie brzmiałby zwrot „by uniknąć”, można w ten sposób podkreślić celowość obranego zachowania, co jest w tym przypadku dość istotne; chyba że był to zwykły przypadek, a ja odczytałam to inaczej

„Trzymał w ręku bandaż, lecz dotknął poszkodowanego za szyję i spojrzał błagalnie na krzyczącego żołnierza.” — może nie błagalnie, bo to jakoś mi nie gra, bardziej skłaniałabym się ku „pocieszająco”, „współczująco”

„Odszedł w ciszy, ze spuszczoną głową. Zatrzymał się na chwilę, zarzucił broń na plecy i odwrócił się ostatni raz w stronę towarzyszy.” — skoro później zatrzymał się, to znaczy, że nie do końca „odszedł”, więc poleciłabym jednak skłonić się ku czasownikowi w formie niedokonanej — odchodził

„by pamięć o was, przyjaciele, nigdy nie splunęła.” — na pewno chodzi o słowo „splunęła”?

„kiedy to amerykanie wjechali między dwie wydmy.” — Amerykanie

„Przed akcją długo gapili się na mapę, rozmieszczenie domów, charakterystycznych punktów docelowych, wszelkich nierówności terenu aż całkowicie ją zapamiętali.” — gapili się na: charakterystyczne punkty docelowe, wszelkie nierówności terenu

 

Ogólnie:

 

Tekst czytało się dość płynnie, więc styl sprawia wrażenie stabilnego, ale zdarzają się też liczne usterki, które niestety obniżają jego postrzeganie — sporo literówek, zdań brzmiących słabo, niedociągnięcia w zapisie dialogów, interpunkcja na poziomie średnim, ale w tym przypadku nie oddziaływała ona w aż tak negatywny sposób, jak pozostałe usterki. Poza tym w innych uwagach wymieniłam też sporo niedociągnięć skupionych na samym formułowaniu zdań, ich nietypowemu rozdzielaniu czy nieprawidłowo użytych, odmienionych słowach.

Niemniej jednak po poprawieniu błędów (których przykłady zostały wymienione powyżej) tekst można dopracować do naprawdę dobrego poziomu.

 

Ocena: 4/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

— „sięgająca ramion broda, dodawała mu sporo lat, a siwizna na głowie – powagi.” + „Łysy jegomość wziął łyk piwa, wytarł zroszoną brodę o rękaw i przystąpił do opowieści.” — o tym samym bohaterze dowiadujemy się, że był łysy i miał siwiznę na głowie

— w pierwszym fragmencie mamy także scenę, gdy właściciel lokalu obserwuje, co dzieje się dookoła i używane jest wobec jego osoby (jak mniemam) określenie: kelner, barman, właściciel, jakby to właśnie on pełnił te wszystkie role, a tak naprawdę nie robi nic — no, prócz podania piwa jednemu gościowi (i po co kelner za barem?)

— „- Pochowamy ich? - zapytał Borys ze łzami w oczach.” — zakładam, że sytuacja, która ich spotkała była stanowczo niebezpieczna, stresująca, pobudzająca wydzielanie adrenaliny do poziomu high, więc chcąc nie chcąc, Borys nie zapłakał — adrenalina blokuje wydzielanie łez

— o kreacji poszczególnych bohaterów ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć, bo tak naprawdę po przeczytaniu i chwilowej przerwie od tekstu, niewiele pozostaje w pamięci, co świadczy o tym, że czytelnik nie przywiązuje się do postaci, ani one, ani ich los nie oddziałuje na niego w sposób emocjonalny, czego oczywiście nie można uznać za zaletę; jedynie główna postać jest tą, która ciągnie całe opowiadanie, bo jest z nami od samego początku do samego końca i tak naprawdę — jest tu najważniejsza; dlatego też na nim właśnie zamierzam się skupić.

 

Postać Snipera jest postacią tragiczną, jego los ciężki i sam bohater mocno doświadczony przez życie, ale ma cel — by pamięć po współtowarzyszach nie uległa zatarciu i dlatego znajduje się w barze. Pomijając sztuczność jego wypowiedzi w niektórych momentach („Opowieść o tych sześciu mężczyznach była tak straszna, że każdy wolałby to przemilczeć. Wiedzieli albowiem, że jeśli cokolwiek się wyda, ich działalność zostanie zawieszona przez niekompetentnie przeprowadzoną misję.”), historia, którą przedstawia, jest ciekawa i w tym, a nie innym umiejscowieniu, godna wysłuchania. Co też się dzieje i Autor wprowadza czytelnika w zdarzenia z przeszłości, sytuacje nadludzko trudne, pełne dylematów moralnych, których człowiek zaledwie śledzący tekst oczami, nie jest sobie w stanie dobrze wyobrazić. Po przedstawieniu jego historii, mogę przyznać, że wyłania się nuta współczucia wobec Snipera (jako bohatera całkiem fikcyjnego), który żyje z ogromnym brzemieniem — złej decyzji, pochopnego narażania życia, ale czy zawód, który obrali nie wiązał się odgórnie z takim niebezpieczeństwem i ryzykiem? Zdecydowanie tak.

 

Ocena: -1/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Koniec niepodważalnie jest żałosny, tragiczny dla głównego bohatera, co nie trudno wywnioskować po przeczytaniu. Tylko gdzie te miłe początki? Już od rozpoczęcia misji coś jest nie tak, ktoś czuje się obserwowany, niepewny — i następuje wybuch, który niweczy ich plany, a raczej staje się przyczyną dogłębnej, sromotnej porażki i śmierci tylu ludzi.

Złego — zdecydowanie, wojna nigdy nie jest dobra, aczkolwiek to już temat na inne rozważania.

 

Ocena: 3/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Dywizy w miejscach myślników, gdzieniegdzie plątają się tylko półpauzy, co nie wygląda zbyt dobrze.

W drugim fragmencie opowiadania brakuje też oddzielenia określenia miejsca i czasu od reszty tekstu.

 

Ocena: 2/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Fabuła opowiadania prowadzona jest w sposób ciekawy, a i budowa tekstu zdaje się być przemyślana. Skupia się głównie na pozornie prostej i szybkiej, ale jakże złudnie, misji, która kończy się tragedią. Podczas czytania można dywagować, czy podejmowane przez bohaterów decyzje są dobre, czy są racjonalne i zasługujące raczej na podziw czy piętnowanie — i po jakimś czasie czytelnik uświadamia sobie, że nie były one, ani racjonalne, ani dobre, ale któż może oceniać nie będąc nigdy w takiej sytuacji i nie wiedząc, jak działa wtedy ludzki umysł, jakimi wartościami się kieruje. Więc kwestie przyczynowo-skutkowe pozostawiam już do całkowitej swobody Autora, bo wg mnie trzymają się one prawdopodobnego schematu.

Zwraca jednak uwagę pomieszanie czasów w tekście, które nieco irytowało podczas czytania. Poniżej wypiszę zaledwie fragmenty tekstu, które przybliżą nieco problem:

 

„Według głównego planu, szturmowcy – Borys i Iwo – mieli oczyścić teren i wyjść na zwiad. W dzisiejszej niefortunnej sytuacji pozostał tylko Borys. Dlatego zdecydowano, że Emka pójdzie razem z nim. Będzie to raczej cichy zwiad, który da trochę informacji na temat terenu.”

„Gdy dwójka zwiadowców wróci i przekaże informacje, całość rusza do pomieszczenia, w którym znajduje się ich cel. Tam po cichu go unieszkodliwia, po czym wraca do punktu wyjściowego. W razie kontrataku ze strony wroga trzeba improwizować. Z racji tego, że zostało ich tylko pięciu, z czego Sniper osłania ich z punktu widokowego, muszą osłaniać siebie nawzajem. Emka wraz z Borysem szturmują do miejsca, gdzie przesiaduje cel i zabijają go. Pozostała dwójka, czyli Ad oraz Major (który dostał takowe przezwisko) unieszkodliwiają pozostałych ludzi.”

„Ustalili również, że w tym wypadku zasada niestrzelania do cywili, zostaje anulowana i można, a raczej powinno się strzelać do wszystkiego, co się rusza (oczywiście pamiętając o brakujących magazynkach). Na pierwszym miejscu kładą główny cel, na drugim – swoje zdrowie, a na trzecim – zdrowie przyjaciół. Jest to tak zwana zasada najemników, która nosi rangę – świętej, co oznacza, że pod żadnym pozorem nie można jej łamać.

Przez pierwsze piętnaście minut marszu dokładnie wytłumaczyli sobie nawzajem zmiany w planie. Teraz trzeba było tylko doprowadzić sprawę do końca.”

 

+ pojawiają się także określenia czasowe typowe dla czasu teraźniejszego (dzisiaj, teraz), chociaż całość jest pisana w czasie przeszłym

 

Ocena: 1/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Tekst dodany w terminie, limit zachowany.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Dokładne odwzorowanie tematu dodatkowego zasługuje na cały punkt. Bohater wpada w ogromne tarapaty, sytuacja jest ciężka i przytłaczająca, a chociaż on przeżywa tragiczną misję, nigdy nie udaje mu się otrząsnąć z przeszłości, która staje się jego krzyżem, brzmieniem ponad siły — musi żyć ze świadomością straty i zapewne częściowej odpowiedzialności za życia współtowarzyszy.

 

Ocena: 1/1

 

8. Uwagi osobiste.

 

Pomysł na tekst był zdecydowanie ciekawy, zupełnie różny od gatunku, który pamiętam z pierwszej Bitwy Autora, którą miałam przyjemność oceniać, i zdaje mi się, że pod względem konstrukcji bohaterów oraz obranej fabuły, jest lepiej (czego może nie odzwierciedla punktacja, a raczej osobiste odczucie; głównie przez parę usterek w wewnętrznej spójności). Styl nadal wymaga sporej pracy, głównie przy aspektach, które wymieniłam w punkcie pierwszym. Niektóre fragmenty zapadły w pamięci — np. dobrze oddające moment „ostatnie pożegnanie”. Nieco irytująco odebrałam też ostatnie fragmenty tekstu — te moralizatorskie, które jednym mogą się podobać, innym nie. Ja należę do tej drugiej grupy i wychodzę z założenia, że poprawna prezentacja zdarzeń i zawarcie przesłania w samej fabule jest wystarczające i dużo bardziej wymagające dla Autora niż taki zwrot do czytelnika, który może poczuć się nieco nieswojo. Jeśli będzie chciał — wyciągnie wnioski, pomyśli nad tekstem. Oczywiście, jeśli ten będzie tego wart.

 

RAZEM: 11

 

II. SŁUGALEGIONU

 

1. Styl.

 

— ortografia

 

„a mój ojciec najpierw każe, a potem sądzi.” — karze (karze=karać; każe=kazać)

„Żołnierze na prowizorycznej wierzy obserwowali rozstawione na horyzoncie oddziały Szczewo.” — wieży

 

— literówki

 

„. A przecież była obrończynią wiary, pokoju i uciśnionych, a nie oddaną mroku i słabostką grzesznicą.” — oddaną mrokowi i słabostkom + powtórzenie a/a

„nie różni się ono aż tak bardzo ot tego, co widziała do tej pory.” — od

„Można było korzystać ze wszelkich dobrodziejstw tego miejsca,” — z wszelkich

„— Jeżeli nie przyznasz się przed samym sobą, że ciężko zgrzeszyłaś” — zgrzeszyłeś

„co wykorzystał w celu pokonania zła, która za sprawą byłego dziedzica skaziło nasz kraj.” — które

„Nezar zaczął przeszukiwać pokryte grubą warstwą kurzy zwoje.” — kurzu

„Torna otworzyła usta pragnąć coś powiedzieć” — pragnąc

 

— interpunkcja

 

„doszła do wniosku, iż, odliczając wszechobecną biedę, nie różni się ono aż tak bardzo ot tego, co widziała do tej pory.” — zbędny przecinek po „iź”

„Co robisz u boku kogoś takiego, jak on?” — zbędny przecinek

„po czym jakby targany gorączką zawołał.” — przecinek przed „zawołał”

 

— powtórzenia

 

„Spoglądała hardym wzrokiem na niegdyś nieskazitelne i równe mury wykonane z szarego kamienia sprowadzanego zza gór. (…) Pnące się ku nieboskłonowi baszty niegdyś przytłaczały samym kunsztem” — niegdyś/niegdyś

„budynki wyglądały, jakby zbudowano je w slumsach, a nie dawnej stolicy. Jakby tego było mało, miasto mogłoby spokojnie pomieścić dziesięć razy tyle ludu, ile w nim przebywało.” — jakby/jakby

„Sala modlitewna była po brzegi wypełniona ludźmi. Z wyjątkiem Szczewo, każdy z nich był wysoko postawionym duchownym” — była/był

„jednak tłumione do tej pory emocje powoli zaczęły wybuchać. Zaczął mówić coraz szybciej i głośniej,” — zaczęły/zaczął

„Jak się na to zdecydujesz, to powodzenia. Tylko jak cię złapią, to staraj się nie sypnąć zbyt wiele.” — to/to/to

„na wyposażeniu jego wojsk oraz litry wrzącego oleju i smoły na murach jego miasta boleśnie to potwierdzały, będąc ciemną plamą na jego imieniu.” — jego/jego/jego

 

— zapis dialogów

 

„Wszedł między mężczyzn i rzekł ganiącym tonem.

— Szczewo, panie mój, musisz się opanować!” — dwukropek po słowie „tonem”

„— Ten okrutnik na górze… — Książę wskazał dłonią sufit — …jest tyranem!” — książę małą literą skoro stosujemy ten sposób zapisu

„— No dobrze już dobrze, nie ma powodu do cytowania świętych ksiąg. Mnie tam starcza twoja wiara, a nie to, czym jest podparta. Spójrz, co tu jest napisane —” — kropka po wypowiedzi

„— Nie dokonałem żadnego wynaturzenia, arcybiskupie — ton jego głosu przypominał lawę okrzepłą z zewnątrz, lecz ciągle gorącą wewnątrz.” — kropka po wypowiedzi i opis wielką literą

„— Nie wiem… — mruknęła paladynka. — …czuć tu nieco propagandą, zwłaszcza przy postaci księcia.” — zbędna kropka po „paladynka”

 

— szyk zdania, składnia

 

„odparł opryskliwie książę, lecz na dźwięk słów „grzech śmiertelny”, opanował się nieco.” — nieco się opanował

„wykrzyknął w stanie religijnego poruszenia arcybiskup.” — wykrzyknął arcybiskup w stanie religijnego poruszenia — wyraz określany powinien znajdować się pomiędzy określającymi

„Ponad sto dwadzieścia lat, jak zamierzasz im wytłumaczyć, że przy odrobinie szczęścia nasze dopiero praprawnuki zaznają wolności?” — dopiero nasze praprawnuki

 

— inne uwagi

 

„Przemierzał wzrokiem salę, szukając w twarzach monarchów, dostojników i szlachetnych wojowników przynajmniej śladu zwątpienia.” — na twarzach

„(…)przynajmniej śladu zwątpienia. Ku swemu zgorszeniu, znalazł go u każdego, za wyłączeniem paladynki, która uklęknęła przed nim.” — nie pasuje mi tu użyty zwrot „ku swemu zgorszeniu”, bo z kontekstu wynika, że chodzi bardziej o zawód, rozczarowanie

 

„Dla niej nie było to nic godnego uwagi, od dziecka wpajano jej zasadę, że jedynie źli lękają się jakiegokolwiek zagrożenia. A przecież była obrończynią wiary, pokoju i uciśnionych, a nie oddaną mroku i słabostką grzesznicą. Jednak w oczach tych, których miała chronić, jawiła się jako anioł, który zstąpił z niebios, aby otulić boskim światłem śmiertelników i wypalić panoszącą się po tej krainie niegodziwość.” — poleciłabym przeczytać na nowo ten fragment i poprawić jego brzmienie, bo zawiera zdania, które niepotrzebnie wzajemnie się wykluczają, niby czytelnik domyśla się o co chodzi, ale nie wyglądają dobrze, pewnie ze względu na zły dobór słów

 

„Arcybiskup był tak wzburzony, że aż pękła mu żyłka w oku, a Neraz zaczął żarliwie modlić się o duszę Szczewa.” — Nezar

„Ten jednak nie miał zamiaru brać sobie do serca tych reakcji.” — za dużo ten/tych, poszukałabym zamienników, coby lepiej brzmiało

„Wcisnął dokument do jej dłoni.” — w jej dłonie

„zapytał zirytowany kapłan, lecz niepewnie rozglądając się dookoła, przyznał w duchu rację rozmówcy. Wyprostował się, chcąc odzyskać utracony autorytet.

Mimo to służba dalej szeptała między sobą, nie mając najmniejszego zamiaru wycofać się z pomieszczenia. Jedynie Nezar stał w miarę spokojnie, usiłując uspokoić gapiów” — przesyt imiesłowów w tak krótkim fragmencie

 

Ogólne uwagi:

 

Największym mankamentem tekstu są błędy ortograficzne, literówki oraz miejscami zapis dialogów. Przez to czyta się ciężej i zdecydowanie mniej przyjemnie niż w przypadku ich braku. Co do ogólnego wrażenia, nie mogę zaprzeczyć, że styl jest dość specyficzny, przypisany już do Autora i można go w ten sposób zidentyfikować. Mnie przypada on do gustu w stopniu średnim, często formułuje zawiłe opisy, które nie spełniają swojej roli i niezbyt dobrze obrazują tło zdarzeń, a czasem stara się aż za bardzo podać czytelnikowi na tacy pewne rzeczy, które mógłby pozostawić do wywnioskowania na podstawie prezentowanych sytuacji. Niemniej jednak, po pozbyciu się oczywistych błędów, będzie to tekst znacznie lepszy.

 

Ocena: 5/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

— „Sens dalszych słów nie docierał do Torny, która rozpłakała się z radości.” — jak na szkoloną od dziecka na wojowniczkę, reaguje dość emocjonalnie, dla mnie nieco zbyt emocjonalnie

Postać głównej bohaterki — Torny jest nijaka, naprawdę nie zapada w pamięć. Histeryczna, rozwydrzona, ślepo zapatrzona fanatyczka — to by było coś, a nie tak wszystkiego po trochu i w rezultacie nie mamy nic. Niby ufa i wierzy w podjętą misję, wie jaka jest jej stawka, a wystarczą jakiekolwiek argumenty ze strony mnicha i już poddaje w ogromną wątpliwość wszystko, co do tej pory uważała za świętość. Dość łatwo ją przekonać, można sfabrykować niektóre rzeczy i dziewczyna już staje przeciwko dotychczas wyznawanym wartościom. Słabo, nie powiem, że nie.

Jak już wspominałam w poprzednim punkcie pojawiają się też fragmenty skupione wyłącznie na opisie świata przedstawionego, które nie spełniają swojej funkcji w należyty sposób — brak im tego czegoś do wprowadzenia klimatu, grozy czy niebezpieczeństwa, jakie np. powinno czyhać na Tornę podczas wejścia do miasta.

Sama konstrukcja tekstu zdaje się być przemyślana, choć nie do końca wykonanie poszło zgodnie z planem — jest nieco chaotycznie ze względu na te fragmenty przedstawiane z dwóch perspektyw, które poza oddzieleniem enterem nie są w żaden sposób wyróżnione. Wiem, że to pewnie ze względu na ograniczenia strony, brak możliwości zastosowania kursywy itd., ale nieco mi to przeszkadzało podczas czytania i interpretacji tekstu.

 

Ocena: 0/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Śmiało przyznam, że jest to dla mnie najbardziej problematyczny punkt, bo patrzę i szukam, a jakoś nie widzę tego, co jest chyba najistotniejsze w całej bitwie. Zgodności z podanym tematem. Może wynika to ze złej interpretacji, może z niedoskonałości umysłu, ale jest on dla mnie tak zagmatwany lub tak dobrze ukryty, że próbuję na siłę coś wyłuskać.

Pójdę więc w interpretację, gdzie główną postacią jest Torna wyruszająca w swoją misję, początkowo z pełną wiarą i zaufaniem w to, co robi, gdzie mamy „miłe początki”, a kończąc na tym, że wszystko przynosi jedynie rozczarowanie i ból, czyli „koniec żałosny”. Zakrawa mi to nieco na sztuczną interpretację, coby przypasować fabułę do pożądanego tematu. Bo jest on zbyt mało wyeksponowany, zagłuszony przez wyrywające się na pierwszy plan fragmenty retrospekcyjne.

 

Ocena: 2/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Brak uwag negatywnych.

 

Ocena: 3/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Spór na linii arcybiskup – Upadły jako główna oś opowiadania jest całkiem przekonujący, dzięki obszernym fragmentom mamy podstawy całego zajścia, wiemy mniej więcej, co się wydarzyło i dlaczego. Ponadto możemy też zrozumieć motywy działania Torny, która będąc poddaną arcybiskupowi, wyrusza, by zniszczyć zło i wypełnić swój obowiązek wobec społeczeństwa.

Ale im dalej z fabułą, tym gorzej. Motamy się we fragmentach podobnych, ale jednak innych, próbujemy dostrzec te istotne różnice i odleźć sens całego zamieszania, co wbrew pozorom nie jest łatwym zadaniem i nawet po kilkukrotnej analizie może sprawiać problemy. Ale Torna wierzy, daje się szybko przekonać i bum! Nagle cały jej świat runął, w mgnieniu oka, jakby nigdy nic daje się przekabacić na stronę może nie całkiem Upadłego, ale przeciwko arcybiskupowi.

Cała ta otoczka zła wokół Szczewo też szyta jest grubymi nićmi, niby wzbudza strach, a tak naprawdę, ani dziewczyna, ani mieszkańcy miasta, do którego wkroczyła, nie okazują choćby wymaganego respektu. Jakby nic się tam nie działo. Przez to możemy potwierdzić fałsz głoszony przez arcybiskupa, zapewne tylko po to, by utrzymać się przy władzy.

Wydaje mi się, że cała historia mogłaby być ciekawsza i bardziej zapadająca w pamięci, gdyby popracować nieco nad samą budową tekstu oraz sposobem jej przedstawienia.

 

Ocena: 1/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Termin zachowany, limit zachowany.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Nie widzę wymaganego wątku w opowiadaniu.

 

Ocena: 0/1

 

8. Uwagi osobiste.

 

Tekst zdecydowanie wymaga poprawy pod względem stylistycznym, co zawarłam w punkcie pierwszym, ale nie jest on zły. Fabuła dość specyficznie przedstawiona, nie potrafię powiedzieć do końca, czy mi się podobało, czy jednak nie. Może to nie moja działka, może nie mój gatunek, ale przechodzę obok tego opowiadania raczej obojętnie. Niemniej jednak, myślę, że są osoby, które znają się na tym dobrze i będą potrafili lepiej ocenić zalety i wady tekstu. Dla mnie był na poziomie stabilnym, ale do dobrego jeszcze nieco brakuje.

 

RAZEM: 12

 

III. KAROLAKORMAN

 

1. Styl.

 

— literówki

 

„co wprawiało w subtelny taniec ich (…) pukle włosów, często godzinami, tapirowanych i układanych w loki.” — tapirowane, układane

 

— interpunkcja

 

„– Ależ jesteś piękna Chantal – przemówiłam do niej pieszczotliwie” — przecinek po „piękna”

„Przekonawszy się, że umieszczony pod nią przedmiot, spoczywa na swoim miejscu” — zbędny przecinek po „przedmiot”

„a oni jak młode lwy, chcieli zdobywać większe terytorium i niewątpliwie guza od tubylców.” — zbędny przecinek po „lwy”

„A jak miło było, usłyszeć od którejś z dziewczyn” — zbędny przecinek po było

„Sam nie był pewien czy z zimna, czy ze strachu.” — przecinek przed pierwszym „czy”

„spytał, palący papierosa chłopak.” — zbędny przecinek

„Nic innego się nie liczyło tylko zabawa” — przecinek przed „tylko”

„Kiedy prowadzili go zakutego w kajdany miał w głowie tylko jedną myśl” — przecinek przed „miał”

 

— powtórzenia

 

„Może to była jego miękkość, może wygoda, jaką proponował, a może jedno i drugie, albo ja po mijającym dniu byłam taka zmęczona” — była/byłam; niby nieznaczące, ale jednak można zrezygnować np. z pierwszego była i brzmiałoby nieco lepiej

„Przez cały tydzień było co wspominać i o czym opowiadać. A jak miło było, usłyszeć od którejś z dziewczyn, że zachowało się jak bohater i dostać skromnego całusa w policzek. Dla takich momentów warto było żyć.” — było/było/było

„to odgłos łamanych w lesie gałązek, ale to nie było to. Ten hałas to dźwięk, jaki wydawała płyta, kiedy skończył się utwór. Nie byłam pewna czy spałam i jak długo to” — to/to/to/to

„Kobieta zalała się łzami. Wstała pośpiesznie, odrzucając koc. (…) – Dziecko, nie uciekaj – błagała. – Co się ze mną stanie? Co będzie z tobą? Dokąd chcesz iść? – pytała zalana łzami.” — niedosłowne powtórzenie, ale jednak widoczne

 

— zapis dialogów

 

Ogólnie jest bardzo dobry, mam tylko jedno zdanie, które zapisałabym jednak w inny sposób.

 

„– Nie, zaraz wkroczymy do akcji – odparł beznamiętnie, ale lekki uśmiech okazywał zadowolenie i podekscytowanie – mam coś, co da im do myślenia, kto tu rządzi.” — po opisie dałabym kropkę, a drugą część wypowiedzi zaczęłabym wielką literą, a to dlatego, że nie jest to zdanie ciągłe, w którym opis jest tylko szybkim wtrąceniem

 

— szyk zdania, składnia

 

„Podeszłam do kąta po lekko uginających się pod stopami deskach i zerwałam z impetem materiał.” — wyraz określany powinien znajdować się pomiędzy określającymi, dlatego wg mnie lepiej brzmiałoby „podeszłam do kąta po deskach lekko uginających się pod stopami”, ale niech to zostanie raczej do kwestii rozstrzyganych przez samego Autora

 

„ale do prawdy, ten fotel miał coś w sobie, co nie pozwalało mi się z niego ruszyć.” — tu drobna uwaga co do szyku wyrazów — ten fotel miał w sobie coś, co nie pozwalało — wg mnie taki układ byłby lepszy w kontekście dalszej części zdania

 

„że wewnątrz znajduje się dwieście krążków, ale pojęcia nie miałam, co zrobić, by szafa zagrała.” — ale nie miałam pojęcia, co zrobić (przyznam, że są to kwestie czysto subiektywne, dla jednego tak brzmi lepiej, dla drugiego inaczej)

„a myśl o nim była przygnębiająca bardziej, niż urwany nagle sen.” — była bardziej przygnębiająca niż…; zdaje mi się, że w ten sposób też brzmi lepiej, ale nie jest to zdanie niepodważalne

„zobaczę, co skrywa jeszcze to stare urządzenie.” — co jeszcze skrywa to stare urządzenie

 

— inne uwagi

 

„Pod prawą dłonią poczułam jakąś wajchę przytwierdzoną do boku.” — już z kwestii czysto estetycznych do dopracowania tekstu; wydaje mi się, ze słowa typu jakiś, jakieś psują nieco odbiór, jakby Autor sam nie wiedział jakie — albo je usuńmy, albo zastąpmy innym słowem

 

„Przód zdobił błyszczący napis - Chantal.” — myślnik w miejsce dywizu

 

Ogólnie:

 

Styl jak zawsze na dobrym poziomie, dlatego czyta się przyjemnie, naprawdę nie ma się prawie do czego przyczepić. Nieco usterek w interpunkcji, niewielka liczba powtórzeń i jak można zauważyć powyżej — uwag w kierunku składni i szyku zdań, ale w wielu miejscach jest to jednak sprawa dyskusyjna. Dla mnie brzmiałoby lepiej z poprawkami, które zawarłam u góry, ale jak zaznaczałam parokrotnie jest to opinia subiektywna i nie trzeba brać jej pod uwagę.

 

Ocena: 7/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Ah, jak ja lubię takich bohaterów! Skomplikowanych, zagubionych, naznaczonych przez los i walczących z samymi sobą, jest to ogromne pole do popisu, co zapewne wynika również z tematu Bitwy. Ale do rzeczy.

Skupię się tutaj na Freddim, bo jego postać odnosi się do motywu Bitwy i to on jest najważniejszy (obym się nie myliła), jego historia nadaje tempo i ogólny wydźwięk opowiadaniu. Chcę znaleźć motyw jego działania, tej konkretnej sytuacji — momentu zabójstwa, i co? I trzeba myśleć, bo przecież nie jest to takie proste, Autor nie daje nam wszystkiego na tacy i to mi się podoba. Można pomyśleć, że był, jak zresztą większość chłopców, negatywnie nastawiony do przyjezdnych, ale przecież taka drobnostka nie mogła skutkować aż takim czynem, coś musiało siedzieć głębiej. I przychodzi sen — sen niby krótki, niby przelotnie umieszczony w tekście, ale być może zdradzający właśnie jego prawdziwą naturę, jego wnętrze? Pan życia i śmierci — to on zdecyduje, kto przeżyje, a kto nie — takie myśli przychodzą natrętnie i kto wie, czy nie są tu najistotniejsze, czy późniejszy żal, poczucie winy są autentyczne, czy może to kolejna gra? I ta jego walka w urojonym, ale jakże realistycznym Scaramouche — personalizacja sumienia, wyrzuty stają się jeszcze mocniejsze, coraz bardziej niszczące chłopca. Przyznam szczerze, że ludzkie umysły są pełne tak niezwykłych, często przerażających, zagadek, że zgłębianie ich to największa przygoda. Tak jest i w tym przypadku. Podoba mi się główny bohater, jego kreacja i to pytanie wciąż dźwięczące w głowie — dlaczego? Może z zazdrości, może z emocji, może pod wpływem chwili, a może tak po prostu z hedonistycznego wnętrza, może z pragnienia władzy nad ludzkim życiem? Może.

Podobała mi się konstrukcja tekstu, przemyślana i dobrze zaplanowana. A tekst piosenki prowadzący nas przez wydarzenia także wywołał pozytywne odczucia (któż nie kocha tego utworu?) i został świetnie dopasowany.

Opisy całkiem dobrze wpasowały się w całość, nadawały klimatu, poczucia grozy i niebezpieczeństwa, a jednocześnie napawały pewnego rodzaju ekscytacją. A chociaż czasem miałam wrażenie, że tekst jest nieco szarpany przez nadmiar krótkich zdań, zdaję sobie sprawę, że to już kwestia w zupełności indywidualna i zależna od Autora.

Jedyna wada — szkoda, że tak krótko, z chęcią poznałabym wersję dłuższą samych dylematów Freddiego i więcej, dużo więcej z tego zdarzenia.

 

Ocena: 3/5

3. Zbieżność z tematem.

 

Nie wiem czy prawidłowo, ale schemat wymagany w Bitwie odczytuję raczej w kontekście samej historii Freddiego, bo to właśnie jego historia jest tu najistotniejsza (przynajmniej tak zrozumiałam opowiadanie). Bar, muzyka, zabawa i właśnie tę sielankę przerywa pojawienie się intruzów, co skutkuje dalszą tragedią (chociaż tu mogłabym polemizować z własnym stwierdzeniem, bo czy coś takiego daje prawo do targnięcia się na ludzkie życie? Dlatego przyczyn doszukiwałabym się raczej w samej osobie bohatera, ale to kwestia na inne, znacznie dłuższe rozważania, które niekoniecznie byłyby pożądane tutaj, więc się powstrzymam.).

Zło jest ewidentne, niezaprzeczalne — zabójstwo, odebranie życia ludzkiego przez Freddiego, którego postać ujęłam już powyżej, więc nie będę się powtarzać. Potem ucieczka, urojenia, sen, zmaganie się z narastającym brzemieniem — jest coraz gorzej, a lepiej na pewno nie będzie, mamy więc i koniec żałosny (oczywiście dla bohatera, nie dla ogólnego pojęcia sprawiedliwości, chociaż jak mówić o sprawiedliwości w kontekście samego zdarzenia — zabójstwa, oraz w przypadku kontrowersji dywagacji na temat pojęcia „sprawiedliwość” ogólnie).

Jednak ostatnie zdanie opowiadania wprowadza nieco zamieszania, bo bohaterka wskazuje na siebie i jej „miłe złego początki w nowym domu”, czyżby coś przeczuwała po zdarzeniach uprzednich?

 

Ocena: 3/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

W tym punkcie nie ma się do czego przyczepić, podział tekstu wzorcowy, myślniki w zapisie dialogów, aż moje oczy ucieszyły się na tak piękny widok.

 

Ocena: 3/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Fabuła opowiadania prowadzona jest w sposób konsekwentny, co wcale mnie nie dziwi, bo czytałam już jedną Bitwę Twojego autorstwa i wiedziałam, że mogę spodziewać się czego dobrego, bardzo dobrego. Tak też i było w tym przypadku.

Może i nie było wielkiego zaskoczenia, że bohater został schwytany, tak podpowiadał mi tytuł bitwy i się nie pomyliłam, ale wszystko to zostało ujęte bardzo zgrabnie — począwszy od samego elementu starej szafy grającej, „opowiadającej” historie z przeszłości w sposób magiczny; przez nie najważniejszą, ale też istotną postać kobiety, bo to od jej odkrycia wszystko się zaczyna; dochodząc do kwestii najistotniejszych — zabójstwa i losu Freddiego; po powrót do starej szafy. Kompozycja jakże prosta, ale także jakże urzekająca.

Podczas czytania nie miałam wrażenia, by cokolwiek było wymuszone, nadane jedynie przez Autora, ale wszystko miało swoją przyczynę i skutek, wiarygodny skutek, co nie jest tak częstym zjawiskiem, jak mogłoby się zdawać.

 

Ocena: 3/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Praca wstawiona w terminie, limit zachowany.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Rzeczywiście bohater wpadł w błoto dość mocno i sądząc po tym, co go spotyka na końcu, już z niego nie wstanie. Zabił. Zabił człowieka i nie sądzę nawet, by sama kwestia kary pozbawienia wolności, którą zapewne otrzyma była dla niego najgorsza — życie ze świadomością zabójstwa będzie katorgą okrutną, będzie dźwigał to brzemię do końca swojego istnienia i myślał o tym, czego się dopuścił. Chyba że jego umysł postrzega to inaczej, jest wspomnianym „Panem życia i śmierci” i nie odczuwa wyrzutów sumienia, a jedynie gra — ale to już zostanie słodką tajemnicą Freddiego. I Autorki.

 

Ocena: 1/1

 

8. Uwagi osobiste.

 

Tekst bardzo mi się podobał i czytałam go z przyjemnością, co można było wywnioskować po samej treści oceny. Poziom wysoki, pomysł niebanalny, a i wykonanie staranne, chociaż można tekst jeszcze dopracować, jeszcze ulepszyć, ale to już do decyzji Autorki.

 

RAZEM: 21

 

IV. NAZARETH

 

1. Styl.

 

— interpunkcja

 

„sprzedając chłodziarki przemysłowe pozostawałem w podróży przez większość czasu.” — przecinek po imiesłowie

„Opowiem wam, dlaczego jeśli Dan zgodzi się nam zdać relację z przebiegu huraganu.” — przecinek przed „jeśli”

„Dan, opowiedział nam o Katrinie, bagatelizując kataklizm i zmieniając swoją opowieść w groteskowy dowcip.” — zbędny przecinek po „Dan”

„Odwdzięczyłem się, swoją historią sprzed kilku lat, kiedy to nieomal bym zginął dławiąc się oliwką z martini” — zbędny przecinek przed „swoją”

 

— powtórzenia

 

„Wylądowałem w Tennessee kilka minut po szóstej rano.

Kilka razy próbowałem dodzwonić się do Carla.” — kilka/kilka

„powiedział szybko i rozłączył rozmowę. (…) Szedł szybkim krokiem” — szybko/szybkim

„W końcu mnie zobaczył i ruszył w moją stronę, targając swój ciężki, wojskowy plecak.” — mnie/moją/swój — nie dosłowne powtórzenia, ale wyrazy podobne, często zbędne i zaburzające zdanie

„Na nasz widok zdeptał papierosa i podbiegł do nas, odbierając nam bagaże.” — nasz/nas/nam

„Bar, do którego zawitaliśmy chwilę później, wyglądał jak stodoła, którą w pośpiechu” — którego/którą

„więc uśmiechnąłem się tylko, najbardziej męsko, jak potrafiłem. Ona w odpowiedzi wybuchnęła tylko perlistym śmiechem” — tylko/tylko

„była jedenasta rano. Trzeba było się spieszyć. Miałem do wykonania mnóstwo telefonów. Koniec końców, byłem w pracy.” — była/było/byłem

 

— zapis dialogów

 

„- Dan nie żyje, Carl. - odpowiedziałem wypranym z emocji głosem.” — zbędna kropka po wypowiedzi

 

— szyk zdania, składnia

 

„Po jakimś czasie dopiero trafiłem na grupę młodzieży i tłamsząc w sobie obawy, że mogą mnie obrabować i pobić” — dopiero po jakimś czasie

 

— inne uwagi

 

„znalazłem to, czego szukałem - mały skórzany notes po brzegi wypełniony numerami telefonów” — myślnik w miejsce dywizu

„Siedzieliśmy tam długo, pijąc kolejkę za kolejką, zamawiając przekąski, strojąc do siebie głupie miny i prześcigając się w niewybrednych żartach. Dan, opowiedział nam o Katrinie, bagatelizując kataklizm i zmieniając swoją opowieść w groteskowy dowcip.” — nieco zbyt duże natężenie imiesłowów w tak krótkim fragmencie

 

Ogólne uwagi:

 

Nie przypominam sobie, abym w jakiejkolwiek Bitwie dała 8 za styl, ale tu nie może być inaczej, bo tekst czytało się bardzo dobrze — płynnie, przyjemnie, oczy nie męczyły się z powodu błędów, bo po prostu jest ich niewiele. Gdzieniegdzie interpunkcja do dopracowania, brakuje przecinków między przymiotnikami czy po imiesłowie, ale nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze tekstu. Znalazło się też nieco powtórzeń.

Zdecydowanie podoba mi się styl, jakim posługuje się Autor — jest prosto, nieskomplikowanie, nie ma siłowych, długich, niepokornych zdań, a prezentowane opisy dobrze oddziałują na wyobraźnię.

Czasem miałam tylko niemiłe wrażenie, że zbyt często powtarza się schemat stosowanego zdania: „- Jasny gwint! Wszystko z nim w porządku? - spytałem zaniepokojony.”; „- Bardzo zgrabne porównanie... - odparłem zażenowany.”, głównie na początku, ale to już w kwestii należących do wyłącznego rozpatrzenia przez Autora.

 

Ocena: 8/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Zacznę od tego, że pomysł na opowiadanie niebanalny, równie niebanalni bohaterowie, a całość godna zapamiętania.

Świat przedstawiony w tekście w połączeniu z motywem tańca śmierci wyszedł, moim zdaniem, nadzwyczaj interesująco. Nie mogłabym pominąć samej postaci śmierci, najpierw blond piękności, później nieco mniej blond, ale również piękności, której ujawnienie tożsamości pod koniec było dla mnie niemałym zaskoczeniem — naprawdę, godne podziwu. Wykreowanie tej postaci, jeśli takową można ją nazwać, było bardzo dobre — kobieta intryguje, stopniowo podążamy razem z nią w ciąg dalszych zdarzeń, nawet nie zdając sobie z tego sprawy i śmiem wątpić czy potrafilibyśmy się oprzeć jej urokowi, gdyby chciała nas zaciągnąć w najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy.

Co do niej, jedna uwaga:

„Długie pasma tlenionych blond włosów opadały jej prawie do pasa.” + „Jej złote włosy opadały pasmami w dół dopasowanej niebieskiej koszuli.” — tlenione i złote to jednak dwa różne kolory

Ciekawie zostali również zaprezentowani pozostali bohaterowie, Frank jako ten, który ucieka przed przeznaczeniem i Dan, któremu się to nie udaje — nieświadomi ciężaru zdarzeń, jakie na nich czekają, beztrosko zabawiający się w barze i chwytający życie garściami, do czasu, gdy los nie odbiera od nich swojej ceny za życie, choć jak na razie tyczy się to martwego Dana.

Dialogi zdecydowanie na plus, są naturalne, tam, gdzie trzeba — lekkie, gdzie indziej — poważne, wręcz umoralniające i dające do myślenia.

Kompozycja tekstu również zasługuje na pozytywną notę, czytelnik nie gubi się podczas czytania, wie co i jak, a całość stanowi zgrabną historię ludzkiego losu ubraną w intrygującą otoczkę utkaną przez Autora.

 

Ocena: 4/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Nie mam wątpliwości, że początki były zdecydowanie miłe — dobre towarzystwo, zabawa, piękna kobieta, z którą bohater miał spędzić wieczór. Ale im dalej w las, tym ciemniej, w tym przypadku gorzej, bo nie dość, że znajomy odbija mu kobietę, która koniec końców okazuje się być nie tym, kim powinna, to jeszcze mamy do czynienia w urojeniami, chaosem, niemożnością zrozumienia otaczającego świata i zdarzeń, które mają miejsce. Upojenie alkoholowe, zmęczenie? Nie, to tylko śmierć i jej igranie z ludzkim losem. Koniec zdecydowanie żałosny — choć głównie dla Dana, Frankowi jeszcze się udaje i jakby nigdy nic, wraca do pracy. Po to w końcu przyjechał tak daleko. No właśnie, główny bohater — jakoś nie wydaje mi się, by jego los koniec końców okazał się aż tak żałosny, a to jego historia jest dla nas główną osią opowiadania i to wokół jego postaci toczy się główny motyw. Niemniej jednak podoba mi się sposób, w jaki Autor wplótł do swojego opowiadania narzucony temat.

 

Ocena: 3/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Myślniki powinny zastąpić dywizy. Innych uwag brak.

 

Ocena: 2/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Prowadzenie akcji w opowiadaniu wydaje mi się być przemyślane przez Autora, dlatego jawi się dla mnie jako wiarygodne i nie mam większych zastrzeżeń co do kwestii przyczynowo-skutkowych. Znajdujemy wytłumaczenie dla prezentowanych w opowiadaniu zdarzeń, wiemy dlaczego los niektórych bohaterów potoczył się w taki, a nie inny sposób i to chyba najważniejsze.

Co więcej, fabule nie tyle, że nie można wiele zarzucić, to jeszcze wciąga dość mocno i zaskakuje, a za to przyznaję szczere gratulacje, bo nie jest to zjawisko aż tak częste, jak mogłoby się wydawać.

Jedyna uwaga, jaką mogę się podzielić w tym punkcie, to fragment, który zwrócił moją uwagę pod względem używanych w tekście czasów:

„Droga upłynęła nam na żartach i miłej rozmowie. Gdy dwóch samotników z przymusu, takich jak my, spotyka się ze sobą, nie potrafią skończyć gadać. Obaj jesteśmy przyzwyczajeni do długich podróży odbywanych w pojedynkę. Każdy z nas ma swój rewir i z reguły nie wchodzimy sobie w drogę. Szeroko zakrojone operacje takie jak ta, którą mieliśmy rozpocząć w Luizjanie, należały do rzadkości.”

— > nie wiem, czy użycie czasu teraźniejszego w tym fragmencie było celowe, czy jednak nie, moim zdaniem lepiej byłoby jednak trzymać się jednej formy i wyglądałoby to lepiej, ale to już pozostawiam do decyzji Autora

 

Ocena: 4/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Termin i limit zachowane.

 

Ocena:1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Moim zdaniem został spełniony przez motyw śmierci, która jest nieunikniona, jak to sama tłumaczy pod koniec — nawet jeśli ktoś uniknął jej cudem, zrządzeniem czy przejęzyczeniem losu, nie jest w stanie od niej uciec, bo kto wpadnie w jej sidła, uwolnić się już nie zdoła.

 

Ocena: 1/1

 

8. Uwagi osobiste.

 

Opowiadanie godne miana jednego z lepszych w Bitwie. Naprawdę, napisane jest dobrze, a jego czytanie to czysta przyjemność, nie tylko ze względu na walory językowe, ale i pomysł, dobrze prowadzoną fabułę, zaskakujące zdarzenia, niebanalny motyw przewodni — po prostu wszystko. Strasznie się cieszę, że mogłam przeczytać takie opowiadanie, bo zdecydowanie zasługuje ono na uwagę szerszego grona czytelników.

 

RAZEM: 23

 

V. ŚLEPIECZMETRA

 

1. Styl.

 

— literówki

 

„I oto stał tutaj, właśnie dla tych kilku jednostek, którzy będą potrafili docenić dzieło nowoczesnej myśli.” — które będą potrafiły

„Prawie dwa wieki nim świat w końcu zacząć widzieć to, co on widział od zawsze.” — zaczął

„Był między nimi magnetyzm, bardzo ludzki i bardzo prosty, resztki histerycznego pożądania, sentymentu, który tkwił gdzieś na dnie chwiejnego umysłu.” — które tkwiły jako że odnosi się to do „resztek pożądania i sentymentu”

 

— interpunkcja

 

„nabierający ludzkich kształtów dopiero u podstawy długich schodów po których wspinali się do galerii.”

„Czasem się zastanawiał czy był to psikus genetyki czy też po prostu efekt wychowania w bardzo specyficznym otoczeniu”

„Odetchnął głęboko, napawając się każdym aromatem zwycięstwa na które tak długo czekał”

„elita serca imperium nad którym słońce nigdy nie zachodzi”

„Artysta jest niczym jak przekaźnikiem między tym, co niezrozumiałe a tym, co rozumne”

„bo nie wiedział w którą stronę ruszy – czy rzuci się na zwłoki w wampirzym szale, czy powoli oddali się zachowując ludzkie zmysły?”

„Jeśli przestanie tworzyć przez następne parę miesięcy galeria może nie przynieść zysków”

„To druga rzecz po której można poznać „czystego” krwiopijcę”

 

— powtórzenia

 

„To druga rzecz po której można poznać „czystego” krwiopijcę – ich umysły działają kompletnie inaczej. Dialog to jedynie wymiana informacji, wypowiedź to ciąg bezemocjonalnych dźwięków.

To, że dalej go kochała wywnioskował tylko po tym, że jeszcze żyje.” — to/to/to/to/tym — może i zamierzenie, ale nie brzmi

„Nie potrafił poznać czy spytała, czy stwierdziła, ale zbiła go z tropu. Potrafił siebie okłamywać na wiele sposobów, potrafił wmawiać sobie aż uwierzy, ale teraz nawet on nie potrafił odmówić temu przyciąganiu.” — potrafił/potrafił/potrafił/potrafił

 

— zapis dialogów

 

„- Ale umysł się sprzeciwia – zmusił się, by spojrzeć jej w oczy. - To ty zabiłaś w galerii?” — skłoniłabym się raczej ku kropce po wypowiedzi i opisie wielką literą

 

— inne uwagi

 

„Napawał się przez chwilę, wystarczająco długo, by wśród tłumu zapadło oczekiwanie, lecz wystarczająco krótko, by nie było to nieuprzejme.” — do rozważenia pozostawiam drugą część zdania, w której moim zdaniem lepiej brzmiałoby: „lecz na tyle krótko, by nie było to nieuprzejme.”, bo do kontekstu nie pasuje mi „wystarczająco”

„niczym otchłań chciała wciągnąć go z powrotem w kierunku broczącego krwią denata.” — również brzmienie do rozważenia — otchłań wciąga, okej, ale w coś/do czegoś, nie bardzo klei mi się tu zwrot „w kierunku czegoś”, ale to subiektywne odczucie jedynie

„Nogi zadrżały w kolanach, palce zacisnęły w szpony w spazmatycznym skurczu.” — zacisnęły się

„Potrafił siebie okłamywać na wiele sposobów, potrafił wmawiać sobie aż uwierzy, ale teraz nawet on nie potrafił odmówić temu przyciąganiu.” — brak konsekwencji w stosowanym szyku zdania w początkowej części — „potrafił okłamywać siebie + potrafił wmawiać sobie” lub „potrafił siebie okłamywać + potrafił sobie wmawiać”, jedynie ku lepszemu brzmieniu zdania

„Wiedziała, że pewnie będzie chciał ją zabić.” — skoro wiedziała, to skąd ta niepewność w związku ze słowem „pewnie”

 

Ogólne uwagi:

 

Myślę, że ocena będzie mówiła sama za siebie, więc nie ma co słodzić nadmiernie, coby nie było za słodko. Szybko, lekko, przyjemnie, czasem nawet w zachwycie, bo niektóre fragmenty naprawdę godne zapamiętania. Opisy — aż się chce czytać, dialogi — często oszczędne, ale tam, gdzie coś ma zostać powiedziane, tak się dzieje, błędów — jak na lekarstwo, chociaż ta interpunkcja… tu czasem zgrzytało, nieco kłuło w oczy. Ale koniec końców jeden z lepszych tekstów pod tym względem.

 

Ocena: 8/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Świat przedstawiony, głównie za sprawą opisów, nad którymi już się rozczulałam naiwnie powyżej, jest godny uznania — podoba mi się tło zdarzeń, kreacja społeczeństwa ogłupionego i zapatrzonego w fałsz narzucony odgórnie przez akuratnie panującą modę/przekonania, pysznych, idiotycznie groteskowych postaci, a na tle tego wszystkiego — on. Ah, jak on nie umie życia, aż się serce kraje, gdy on tak lgnie do tego człowieczeństwa, będąc zarazem tak daleko od niego, i łaknie czegoś, co koniec końców jest nieosiągalne. Chociaż, czy na pewno?

No bo skoro on tyle poświęcił, by dalej trwać przy wartościach ludzkich, odrzucił nabytą naturę wampira, a widzi, jaki człowiek jest naprawdę, sam otacza go pogardą i litością, wspominając przy tym samego siebie w równie ludzkiej postaci, to co mu przyjdzie z tego zatwardziałego dążenia do bycia człowiekiem, skoro i tak czeka go jedynie rozczarowanie. Niezrozumiany, odrzucony, nieumiejący odnaleźć się w rzeczywistości, którą za wszelką cenę chciałby zmienić, ale nie może, ale nie potrafi, bo nawet mając w sobie coś nadnaturalnego, znaczy nie więcej niż jeden człowiek. A więc pozornie jego pragnienie ma jakieś złudne szanse powodzenia.

I wkracza typiara, która niszczy wszystko wyznawanym przez siebie ideałem świata, tak różnym, a zarazem tak podobnym do Jonathana — chce go takiego, jak kiedyś, chce powrotu do przeszłości, którą on tak skrzętnie porzucał każdego kolejnego dnia przez każdy kolejny rok. I niby kocha, choć podstaw tej miłości na próżno szukać w tekście, zdaje się, że połączył ich jedynie sam wampirzy problem, niebędący później już problemem, coby koniec końców i tak przysporzyć kłopotów, głównie jemu, bo ona dobrze wiedziała czego chce, a on chciał czegoś, czego tak naprawdę musiał kiedyś chcieć się pozbyć. I nie ma już „miłości”, zostaje tylko szantaż — kobieta doprawdy okrutna.

I jego zemsta równie słodka, bo skoro ona tak chciała życia pod postacią wampira, to trzeba było jej to zabrać, najlepiej spoglądając i śmiejąc się prosto w twarz (dodatki wyobraźni).

Sam główny bohater zdaje się być tym niestabilnym emocjonalnie, niby wie, czego chce, ale niezbyt przekonująco — artystą, artystą być i człowiekiem, chociaż ludzie źli są, głupi są, idiotami są najwyższej rangi, a on tak pcha się do tego człowieczeństwa, bo niby kochają mocniej, niby czują więcej, ale często i tak nic z tego, bo przychodzi w końcu refleksja, która równa postawione pytanie z ziemią — czy ludzki to naprawdę jeszcze komplement?

Konstrukcja tekstu zdecydowanie na plus, powtarzające się fragmenty — niedosłownie, aczkolwiek podobnie — dobrze brzmią jako podsumowanie kolejnych zdarzeń.

 

Ocena: 4/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Początki zdecydowanie miłe — tyle nadziei, tak blisko osiągnięcia upragnionego celu — po tylu latach poświęceń i ciężkich wyrzeczeń, ogłasza — jestem artystą. Nie długo jednak cieszy się swoim sukcesem, bo mimo najwytrwalszych starań i dążenia do wierności wartościom człowieczeństwa, nie tyle los, co koszmary przeszłości w postaci Anastazji, przynoszą same nieszczęścia, w rezultacie koniec żałosny, choć czy na pewno — może lepiej dla niego, by zakończyć żywot, który i tak przynosi mu tylko wieczne cierpienie, niż dążyć do czegoś, co jest złudnie osiągalne. A przecież śmierć jest tak ludzka, a on człowieczeństwa tak pragnął.

 

Ocena: 4/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Myślniki!

 

Ocena: 2/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Fabuła opowiadania zdecydowanie może być uznana za ciekawą, mającą swoje podłoże w mniej lub bardziej oszczędnym (tu mam wrażenie, że mniej) przedstawieniu przeszłości — głównie wspólnych lat Jonathana i Anastazji, zapewne poprzez psychologiczne uwarunkowanie, bo na tym zasadza się cały utwór. Możemy śmiało zignorować czyny bohaterów, te gorsze, te lepsze, te neutralne, bo i tak cały czas bije w nas główny dylemat (?) bohatera — człowiekiem być i artystą. Związki przyczynowo-skutkowe są zatem zauważalne i wiarygodne, a już drugorzędnym aspektem pozostaje kwestia, czy przypadają one czytelnikowi do gustu.

 

Ocena: 3/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Termin i limit zachowane.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Dobrze wkomponowany w całość zdarzeń, bo koniec końców z przekleństwa wampiryzmu wstać mu się nie udało.

 

Ocena: 1/1

 

8. Uwagi osobiste.

 

Jeden z lepszych bitewnych tekstów, głównie przez godne uznania wykonanie i dbałość o szczegóły, niebanalny styl, a w rezultacie dobrze zasadzone w przestrzeni wydarzenia. Nie było banalnie, nie było typowo, więc i czytało się zdecydowanie przyjemnie, wciąż roztrząsając w głowie dywagacje i pragnienia głównego bohatera.

 

RAZEM: 23

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (25)

  • Nazareth 10.04.2016
    Przede wszystkim bardzo dziękuję za rzetelną, profesjonalną opinię. Widać, że włożono w nią wiele pracy. Uświadomiłaś mi wiele rzeczy które "popełniam" pisząc, a z których nie zdawałem sobie sprawy. Twoja wnikliwa analiza mojego tekstu napewno pomoże mi tworzyć kolejne - tym razem miejmy nadzieję lepsze prace. Przy większości błędów, które mi wytknęłaś mogłem tylko pokręcić głową i zapytać sam siebie: "Czemu tego nie widziałem?". Ze wszystkich mógłbym odnieść się jedynie do dwóch: Tlenione i złote włosy - jestem mężczyzną, dla mnie to naprawdę na jedno wychodzi XD Jednak oczywiście powinienem też być świadom, że żeńska część czytelników może dostrzegać różnicę. Więc będę o takich detalach bardziej myśleć przy pisaniu :) Więc tak zupełnie na poważnie chciałem wypowiedzieć się co do zakonczenia. Powrót Franka do pracy, miał przedstawiać traumę, którą przeżył, jego paniczną próbę powrotu do normalności, znalezienia jakiegokolwiek punktu zaczepienia w tym co zna i rozumie. W moim zamyśle miał symbolizować to, że bohater poddał się godząc ze swym losem, a moim zdaniem jest to strata większa nawet od postradanego życia. Oczywiście istnieje możliwość, że nie udało mi się tego przekazać w sposób na tyle zrozumiały by rzucał się czytelnikowi w oczy. Nie mniej, jeszcze raz bardzo dziękuję za włożoną w twoją opinię pracę i wielce przydatne rady, których mi udzieliłaś. Pozdrawiam.
  • Jest mi niezmiernie miło, że tak odbierasz przedstawioną opinię i naprawdę można było znaleźć w niej coś użytecznego, co być może zaowocuje na przyszłość jeszcze lepszymi pracami. Bo ta moim zdaniem była zdecydowanie dobra i jak już wspomniałam zapewne parokrotnie - godna zapamiętania.
    Co do zakończenia, widzę zamysł i teraz dokładnie rozumiem o co chodziło, a z czego może wynikać wcześniejszy brak odpowiedniej interpretacji? Może coś umknęło, może nie poszłam właśnie w tę stronę interpretacji, może brakło jakiegoś słowa, które zobrazowałoby stan Franka jeszcze lepiej - o to już nie będziemy się rozwodzić. Niemniej jednak, powtórzę jeszcze raz - pomysł i wykonanie zasługujące na uznanie, tym samym na wysokie noty. Czytanie takich tekstów to zdecydowana przyjemność ;)

    _______
    AA
  • Nazareth 11.04.2016
    Trybunał Oceny Bitw dorzucę jeszcze jedno "może": może poprostu nie udało mi się przelać na papier swoich odczuć tak by były przejrzyste dla czytelnika. Autor nie powinien musieć, usprawiedliwiać swoich tekstów. Powinny one mówić same za siebie. Nie mniej, przystąpiłem do bitwy po to by dowiedzieć się właśnie takich rzeczy. Jeszcze raz, bardzo ci dziękuję za twoją opinię i pomoc. Jest mi niezmiernie miło, że czytanie mojego tekstu było dla ciebie przyjemnością.
  • W takim razie mam szczerą nadzieję, że spotkamy się w kolejnej Bitwie, coby piąć się wyżej i wyżej ;)

    _____
    AA
  • KarolaKorman 10.04.2016
    AA, dziękuję pięknie za poświęcony czas i cenne uwagi. Przeczytałam z wielką przyjemnością każde słowo i będę wyciągać wnioski z podpowiedzi :) Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)
  • Strasznie się cieszę i ja dziękuję za wstawienie tak dobrej bitwy, której czytanie było ogromną przyjemnością ;)

    ______
    AA
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    jak u Rasii, ale dodatkowy mam w postaci Upadłego właśnie. :/ Ale się nie czepiam, bo do jasnej cholery przez limit wyszło mi gówno...
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    I co wy macie z tą przemianą Torn? Nigdzie nie napisałem, że przyjęła jego propozycję. :v
  • Bardziej chodziło w tym kontekście o jej łatwowierność i fakt, że podobno tak głęboko zakorzenione w niej wartości, które wyznawała ślepo, można było podważyć zupełnie bez wysiłku. O przemianie mowy nie było.
    _____
    AA
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    "Ale Torna wierzy, daje się szybko przekonać i bum! Nagle cały jej świat runął, w mgnieniu oka, jakby nigdy nic daje się przekabacić na stronę może nie całkiem Upadłego, ale przeciwko arcybiskupowi. "
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    Jak ktoś pisał, takie osoby mogą przeinaczać fakty, nie masz podstaw by udowodnić, że nie zrobiła tego PO zakończeniu tekstu. :/ Ale trudno, limit mnie zabił. ;_;
  • Nie mam podstaw i nie będę tego robić, kłócenie się o to wydaje mi się całkowicie bezsensowne.
    Lepiej zastanowić się, czy to limit, czy może rozplanowanie tekstu/zdarzeń - łatwiej szukać przyczyn na zewnątrz niż we własnej pracy, taka już natura człowieka.

    _____
    AA
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    Limit to w mych oczach główny winowajca, gdyż:
    1) Miałem jeszcze kilka retrospekcji, dzięki którym Torna nie zaliczyłaby tak szybkiej zmiany zdania. No i nigdy nie "przeszłaby na stronę nie-arcybiskupa".
    2) Spotkałaby Szczewo.
    3) Byłby jeszcze inny akt, w którym to jest opisana walka Torny i "piesków" Szczewo, Torna ginęłaby za swoje przekonania.
    4) Z powodu skracania tekstu z pięć razy nie miałem czasu na poprawę błędów.
    5) Nie miałem jak opisać miasta tak, jak należało, przez co nie było widać stosunku tych ludzi do Szczewo.
    6) Tekst jest strasznie pocięty.

    Sporo w tym mojej winy, ale no kurna, jak w połowie tekstu musiałem kończyć, to jak miałem to napisać?
  • Naprawdę nie musisz się z tego tłumaczyć, rozumiem, że jest to swojego rodzaju ograniczenie, ale właśnie jednym z wyzwań bitwy jest zmieszczenie się w limicie jako jedna z zasad - więc o co tyle krzyku? Każdego obowiązywały te same wymogi i nikt nie miał tu taryfy ulgowej.
    Więc nie widzę powodu, by się tyle samobiczować i narzekać, tylko trzeba brać się za kolejną bitwę, coby poszło lepiej. Naprawdę nie jestem osobą, przed którą musiałbyś się z czegokolwiek tłumaczyć.

    _____
    AA
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    No właśnie, każdy miał te same ograniczenia i każdy dał se z nimi radę. (Przynajmniej z tym). Więc powody są, nawet u was znajdą się tacy, co spokojnie mnie tu wybronią. :)
    Ot, choćby Shiroi.
  • Shiroi Ōkami 11.04.2016
    ...
    Że what?
  • Przepraszam ogromnie, ale nie wiem, co do tej sytuacji miałaby mieć Shiroi, mój mózg dzisiaj zdycha - dosłownie.
    Nikogo nie będę bronić ani równać z ziemią. Bitwa już się skończyła....

    ____
    AA
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    Z grubsza, jestem w jej oczach tak zły, że nie powinienem pisać. :) Ba! Moje zdechnięcie byłoby malusieńką stratą dla naszej społeczności. :)
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    Nie mniej jednak, nic do niej nie mam. :D Oboje wtedy mocno przesadziliśmy, więc nie biorę tego na poważnie. :)
  • W Wasze osobiste kwestie wnikać już nie będę, nie moja sprawa, dlatego tutaj zakończę.

    _____
    AA
  • Shiroi Ōkami 11.04.2016
    Ja bym chciała wiedzieć, po co Sakal mnie w to miesza i co mam wspólnego z tą bitwą, ale ok...
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    Spoko. :) tak to rzuciłem, żeby resztek emocji się pozbyć. :p
  • Shiroi Ōkami 11.04.2016
    Aha (y)
  • Chomik nr.7 11.04.2016
    Za jakieś 5 minut wbiję na FB i wszystko Ci wyjaśnię. :v
  • Shiroi Ōkami 11.04.2016
    Jeśli to do mnie, to sądzę, że przeżyję z jak i bez tej wiedzy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania