Poprzednie częściOceny Bitwy Akwusa – MrJ

Oceny Bitwy KaroliKorman - Ronja

Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać i przeanalizować wasze opowiadania. Chociaż bardzo się od siebie różnią, każde ma w sobie coś, co przykuwa uwagę i jest warte zapamiętania :).

 

LITTLE GIRL - TRUJĄCA KSIĘŻNICZKA

 

1. Styl - 5/10

 

Przyznam, że twój tekst czytało się całkiem nieźle. Nie przesadzasz z opisami, a jednocześnie stosujesz je na tyle umiejętnie, że moja wyobraźnia zaczęła działać i wtopiła się w przedstawiony świat. Gdzieniegdzie stawiasz też bardzo fajne, krótkie zdania zwiększające dynamizm. To wszystko jak najbardziej na plus. Niestety, w tekście znalazło się sporo błędów (głównie interpunkcyjnych, ale również kilka ortograficznych) i powtórzeń. Niektóre zdania wydają się toporne, co spowalnia czytanie. Bywają też takie, które są zupełnie pozbawione sensu.

Przykładowe zdania, które według mnie należałoby poprawić:

„Od tego zależało zbyt wiele, może gdyby wcześniej zdecydowała o rezygnacji?” - brakuje mi tu dopełnienia typu: „wszystko potoczyłoby się inaczej”

„W kącie stało niewielkie łóżko, a na nim siedziała osoba, z którą przybyła się spotkać. Niewielki, przygruby mężczyzna” - powtórzenie - niewielkie/niewielki - spokojnie można zastąpić, np. słowem „niski”.

„powiedział i powrócił na swoje poprzednie miejsce spoczynku” - aktualnie nie znajdował się w spoczynku, to „spoczynku” jest według mnie zbędne.

„nerwowo kręcąc głową przemierzała kolejne korytarze w drodze do sypialni jej pracodawczyni” - zagubiony przecinek

"Podniosła rękę i delikatnie zapukała. Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Przekroczyła próg i delikatnie schyliła głowę" - powtórzenie delikatnie/delikatnie, wystarczyłoby np. „lekko”

„Ta jak zwykle w szlafroku z długimi włosami do pasa i ostro czerwonymi ustami reprezentowała jedną z najbogatszych kobiet w mieście.” - To jest złe zdanie. Wynika z niego, że szlafrok miał długie włosy, a kobieta, o której piszesz, reprezentowała jakąś inną, bogatą babkę.

„przyglądała się jak ta z agresją wydziera lalce kosmyki włosów” – zagubiony przecinek

„Nim zdążyła odpowiedzieć dzwoneczek przy drzwiach radośnie obwieścił przybycie kolejnego klienta”. – znów przecinek

„Tak, miło że w końcu przyjechałeś” – przecinek przed że.

„Miał rację, gdyby nie on, nie miała by nawet gdzie się podziać”. – powtórzenie- miał/miała + miałaby.

„Daruj sobie, czaruj to sobie te paniusie w stolicy”. - powtórzenie sobie/sobie. Wiem, że to dialog i w sumie to nawet jestem zwolenniczką stosowania w rozmowach zabiegów, które niekoniecznie dobrze wyglądałyby w narracji, ale tu brzmi to kiepsko.

„Ależ skąd Po prostu chciałem” – brakująca kropka.

„stanęli pod bramom domostwa” - pod bramą

„Pokój który od niedawna zajmowała był zwyczajną ciasną klitką” – przecinki przed który i po zajmowała zagubione.

„Okienko na przeciwko drzwi” – naprzeciwko.

„Potrzebowała chwili samotności, z samą sobą.” - skoro samotności to wiadomo, że chciała być sama. Albo chwili samotności, albo chwili z samą sobą. W kontekście kolejnego zdania proponuję zostawić „Potrzebowała chwili samotności”, bo aktualnie jest powtórzenie.

„Najwidoczniej gospodarze nie szczędzili pieniędzy, aby wszystko wyglądało jak najdostojniej. Również goście, którzy zaczynali się już powoli schodzić, nie wyglądali na osoby, którym czegokolwiek by pasowało.” - 1. Powtórzenie wyglądało/wyglądali. 2. Przypuszczam, że miało być brakowało, a nie pasowało.

„Nadszedł odpowiedni czas, pora, aby uwolnić się od tego wszystkiego.” - podobny zabieg, co samotność z samym sobą. Albo zostaw jedno z dwóch (czas/pora), albo rozdziel na dwa zdania - „Nadszedł odpowiedni czas. Pora, aby uwolnić się od tego wszystkiego”. W kontekście kolejnego zdania proponuję jednak zrezygnować z „czasu”, bo aktualnie jest powtórzenie.

„— Mamo — te słowa zawisły w powietrzu.” - jedno słowo.

 

2. Spójność wewnętrzna opowiadania -1/5

 

Nurtowało mnie podczas czytania kilka kwestii i chociaż starałam się wytłumaczyć je sobie na różne sposoby, to, mówiąc szczerze, poległam.

Po pierwsze, bardzo mało wiarygodny jest koncept, że Yon na rozmowie kwalifikacyjnej powiedziała Annn o truciźnie. Nawet, jeśli bohaterka przyszła tam z polecenia, to przecież kobiety w ogóle się nie znały. Yon nie mogła mieć pewności, jaka jest Ann, na ile może jej zaufać, a mimo to, zamiast wymyślić jakąś sprytną ściemę, walnęła prosto z mostu tekst o podtruwanej dziewczynce. Ba! O swojej córce, o której nikt nie wiedział, bo była cholerną bronią biologiczną. Jakby tego było mało, wyjaśniła dokładnie, o co chodzi z trującymi księżniczkami, zachowując się przy tym jak, nie przymierzając, gbur. Mogła chociaż zastosować szantaż emocjonalny, żeby mieć pewność, że Ann się z litości nigdy nie wysypie. Zazwyczaj kogoś, kto zna nasz sekret, nie traktuje się jak robaka. Nawet jeśli nie ze zwykłej sympatii, to ze strachu, że przyjdzie mu do łba komuś powiedzieć. Wiem, że Yon mogła mieć podejrzenia, że Ann bardzo, ale to bardzo potrzebuje kasy, ale wciąż - nie znała jej, nie mogła mieć pewności, ryzyko jakie podjęła jest po prostu nielogiczne.

Po drugie, nurtowało mnie mocno ile lat miał Frank, to znaczy, jaka była różnica wieku między nim a Ann. Z jednej strony przygarnął ją, gdy umarli jej rodzice, co świadczy o tym, że musiał być już dorosły, Z drugiej strony, uprawiali seks, a ona się w nim (jak mniemam) podkochiwała. Już pal licho, ten romans, bo w sumie jeszcze by przeszło, ale zaznaczyłaś, że dla zewnętrznego obserwatora wyglądali jak rodzeństwo, co sugeruje względnie małą różnicę wieku i robi niepotrzebnie czytelnikowi wodę z mózgu.

Skoro jestem już przy Franku, to napiszę od razu, że to właśnie głównie bohaterowie opowiadania stanowili o jego nielogiczności. Jezusie, jak oni mnie denerwowali. Zachowania Ann są tak wyprane z jakiejkolwiek logiki, że boli głowa. Niby nienawidzi Franka, a jednak jako czytelnik mam wrażenie, że czuje do niego miętę. Do gościa, który molestował ją seksualnie. Serio? To nie jest spoko. Jej relacje z trującą księżniczką też pozostawiały wiele do życzenia.

„— Każdy dźwiga własny krzyż — westchnęła zrezygnowana” - Jakbym była na miejscu trującej księżniczki, to w tym momencie zdzieliłabym główną bohaterkę po łbie.

„Przestań już udawać rozpieszczoną smarkulę” - w tym momencie mój wkurw na bohaterkę osiągnął apogeum. Jak można powiedzieć takie rzeczy do trutego, uwięzionego przed światem dziecka, które nijak nie mogło się prawidłowo zsocjalizować? Nie ogarniam tego.

Relacja miedzy Ann i dziewczynką jest słabo zarysowana, mam wrażenie, że one nawet się nie lubiły, a przecież kobieta na koniec wypuszcza księżniczkę, zwraca jej wolność, życie. Czemu to robi? Bo kocha małą? Nic takiego nie wynika z tekstu. Bo nienawidzi Franka i chce mu zrobić na złość? I dlatego zamiast rzucić robotę w cholerę, wypuścić małą i zwiać, albo jeszcze lepiej - uciec z małą, popełnia samobójstwo? Uprzednio napuszczając dzieciaka na własną matkę? Myślę sobie, że Ann musiała być strasznie zniszczona psychicznie, by zdecydować się na taki krok, ale przez cały tekst nie było o tym mowy. Sprawiała wrażenie raczej zdeterminowanej kobiety, chociaż z trudną przeszłością. Chciała zarobić pieniądze, odkryć prawdę o śmierci rodziców. Już nie wspomnę, że suma summarum zrobiła z księżniczki morderczynie i matkobójczynie, wypuszczając w zupełnie nieznany świat nieprzygotowane do samodzielnego życia dziecko-broń biologiczną. Więc albo zupełnie nie myślała, albo dobrze kryła przez całe opowiadanie swoją paskudną, egoistyczną naturę.

 

3. Zbieżność z tematem. 2/5

 

Tu miałam największy problem. Być może nie jestem w stanie odszukać ukrytego przekazu w tym opowiadaniu, ale jedyna zbieżność, jaka przychodzi mi na myśl to oferta pracy, którą bohaterce przedstawia Frank. Kielichem prawdy byłaby w tym momencie praca u Yon, a kroplą kłamstwa, dodatkowe motywowanie Franka - jego rzekoma wiedza na temat śmierci rodziców Ann, przez którą kobieta decyduje się na przyjęcie propozycji. Kiedy zdaje sobie sprawę, że było to najwyraźniej jedno, wielkie kłamstwo, a ona stanowiła marionetkę w grze Franka, podejmuje radykalne kroki. Muszę jednak zaznaczyć, że jest to moja wolna interpretacja, bo w tekście naprawdę ciężko jest mi jednoznacznie znaleźć, czym kierowała się Ann w końcówce i czy Frank blefował, czy nie.

 

4. Ocena kontekstowa dla danego gatunku.

 

Opowiadanie przywodzi na myśl baśń. Motyw księżniczki jest zdecydowanie fantastyczny, jednak brak tu czarodziejskich mocy. Podoba mi się stworzony świat, czułam ogrom posiadłości Yon, duszność w domku zielarza, wilgotne powietrze w mieście. Niesamowite jest to, że opowiadanie zarazem kipi magią i tajemnicą i jest takie.... przyziemne. Klimat to moim zdaniem jeden z mocniejszych punktów tego tekstu.

 

5. Estetyka tekstu. 2/3

 

W kilku miejscach zauważyłam brak spacji po przecinkach. W jednym miejscu brak kropki. Poza tym nie mam nic do zarzucenia. Przyjemnie się patrzy.

 

6. Spójność fabularna. 0/5

Bardzo podobał mi się wstęp - wizyta Ann u zielarza fajnie wprowadza w świat, zarysowuje to, z czym będziemy mieli do czynienia w dalszej części tekstu. Umiejętnie kierujesz czytelnika w głąb fabuły, aby potem zaskoczyć go.... nielogicznością i niekonsekwencją jej prowadzenia :). Chociaż przejścia od jednych wydarzeń do drugich nie są wciskane na siłę, to odniosłam nieodparte wrażenie, że wpadłaś na bardzo ogólny, świetny pomysł, a żeby to czytelnikowi wyjaśnić, na bieżąco wymyślałaś wytłumaczenia, gubiąc się w tym zupełnie. Dodatkowo jestem niepocieszona porzuceniem wątku z rodzicami. Dlatego tylko połowa punktów.

 

7. Zgodność z zasadami 1/1

 

Nie zauważyłam nieprawidłowości

 

8. Dodatkowe zadania i wytyczne 0/1

 

Brak

 

9. W sumie: 9/30.

 

Chociaż może się to wydawać niewiele, przypominam, że startujemy nie od 0, a od -10, więc zdobyłaś w sumie prawie połowę punktów. Brzmi zdecydowanie lepiej, prawda?

Piszesz nieźle, twój lekki styl sprawia, że czytanie tekstu jest po prostu przyjemne. Najsłabszym ogniwem było według mnie nielogiczne zachowanie bohaterów. Następnym razem zastanów się poważnie, czy ty postąpiłabyś tak jak twój bohater, czy w ogóle ktokolwiek by tak postąpił? Co by musiało go do tego skłonić? Jeśli zachowanie jest kontrowersyjne - zgrabnie je wytłumacz! Bo ono może samo w sobie nie jest złe, tylko po prostu potrzebuje lepszego i głębszego wyjaśnienia. Zarysuj wyraźniej wątek główny, brakowało mi tego tutaj. Przed wrzuceniem tekstu sprawdź go kilka razy. Jeśli jakieś zdanie wyda ci się bezsensowne, to oznacza zazwyczaj, że takie właśnie jest. Jeśli tobie coś nie pasuje to tym bardziej czytelnikowi, który nie ma bezpośredniego dostępu do twojej głowy i wizji. To pozwoli ci uniknąć głupich błędów. Powodzenia w pisaniu!

 

***

 

NEUROTYK - RĘKOPIS W OGNIU

 

1. Styl: 8/10

 

Świetnie zbudowałeś klimat swoistej antyutopii (chociaż, czy aby na pewno anty?). Sztuczność wylewa się falami nie tylko z przedstawionego otoczenia, ale również z bohaterów. Niezłe dialogi i specyficzna, potęgująca wrażenie fałszu stylizacja wypowiedzi Nazareta zdecydowanie na plus. Jednak w niektórych miejscach zabrakło mi polotu, jakbyś troszeczkę się zagalopował, biegnąc w dusznych oparach tego przykrego świata. Błędów wyłapałam naprawdę niewiele: kilka literówek, przecinków, które miejscami bym powstawiała, a gdzie indziej powywalała. Część z wymienionych niżej, to również moje luźne sugestie.

„Nazaret i jego rodzina mieszkali w najwspanialszej według nich peryferyjnej dzielnicy Fahrenheit 451.” - brak mi tu przecinka

„który państwo wspierało z wyjątkowa intensywnością” – wyjątkową.

„była przykładam” – literówka - przykładem

„fakt ten okupiony był wymogiem podpisania przez niego stosownej „lojalki”, zobowiązania do wierności wobec państwa.” - zamiast przecinka wstawiłabym - lepiej by wyglądało.

„Moja droga, wiesz, że byli państwowi funkcjonariusze, zawsze są odpowiednio przygotowani na każdą okoliczność.” - trzeci przecinek zbędny według mnie

„Na emeryturze, całkowicie zaniedbał problem ruchów dekadencji” - wywaliłabym przecinek

„krzyczał, przechodząc przez furtkę wykrywającą papier, zgarbiony, siwy mężczyzna” - zmieniłabym to zdanie, bo brzmi trochę topornie

„które ucichły z przestrachu jak trusie”. - tu też bym przestawiła: które z przestrachu ucichły jak trusie, a najchętniej wstawiłabym po prostu frazeologizm „które z przestrachu siedziały cicho jak trusie”.

„a wcześniej nie poddana została przez moją kochaną córeczkę badaniom w najjaśniejszym Instytucie Badań nad Prawdą?” - topornie brzmi, zaznaczyłabym tam wtrącenie, żeby jakoś rozluźnić tekst + nie została poddana.

„powagą godną świętach rzeczy”. - literówka – świętych

 

2. Spójność wewnętrzna opowiadania: 3/5

 

Wczułam się w twój świat z tymi jego Wypożyczalniami, Kabinami Miłości, dziećmi-prototypami i wypranymi z emocji ludźmi. Widziałam przed oczami sterylne mieszkanie głównego bohatera. Polubiłam Nazareta. Wiedziałam, dlaczego Julian się bulwersuje myśląc o miejscu, w którym żyje. Czemu gada inaczej niż Naz i reszta i czemu Naz tak się boi wziąć rękopis. Wiedziałam wszystko, to było dla mnie jasne jak słońce. Aż nadeszło zakończenie.

I tu pojawiają się nurtujące mnie pytania. Po pierwsze i najważniejsze: na cholerę Naz skoczył w ogień i dokonał swego żywota? Albo nie, mam jeszcze ważniejsze pytanie: Czemu on spopielił ten rękopis w ogóle? Czy to miał być gest niszczący podstawy obecnego ładu społecznego? Jeśli tak, to nie rozumiem, czemu rząd też chciał zniszczyć ten tekst. Chociaż z przytoczonego fragmentu nie wynika to jednoznacznie, to z wypowiedzi Natalii można łatwo wywnioskować, że był on przesycony emocjami, uczuciami, a przez to niebezpieczny dla porządku. Potwierdzać to może „Aczkolwiek…” – moment, w którym bohater przerywa początkowo czytanie. Ja, jako czytelnik domyślam się, że po tym „aczkolwiek” znajduje się jakaś pochwała/podziw dla minionego ładu świata i wolności. Że autor, mimo, iż czuje się zagubiony, dostrzega jakieś piękno w tym wszystkim. Więc pytam się: czemu? Czemu swojego rodzaju manifest, tekst naładowany tym, czego obecny rząd nienawidził, czym gardził; tekst, który - stworzony przez pierwszego prezydenta - stawia genezę państwa „idealnego” w innym świetle, został spalony na stosie razem z jakimiś gównianymi raportami? Poczułam się skonfundowana tym nie mniej, niż zamachem głównego bohatera na swój żywot.

Kolejna moja wątpliwość dotyczy samej rewolucji. Co prawda były sygnały o niepokojach społecznych, wspominano o dekadencji, ale żeby od razu świętować koniec epoki? Wcześniej nic nie wskazywało na to, że te niepokoje są aż tak poważne, a dekadencja tak potężna, by zrobić przewrót już, w tym momencie.

 

3. Zbieżność z tematem. 4/5

 

Osobiście uważam, że można ją dostrzec na kilku płaszczyznach, przy czym momentami nie wiemy, gdzie kłamstwo tak naprawdę jest, a gdzie chcesz nas zmylić.

Przede wszystkim Naz i jego okłamywanie samego siebie. W równym stopniu rękopis i państwo. Myślę, że także małżeństwo. Nawet podciągnęłabym tutaj Juliana, jeśli naprawdę okazałby się prowokatorem. Fajnie żeś to wykombinował. Podoba mi się też interpretacja, jakoby prawdą były wszystkie raporty, analizy i tym podobne, natomiast kłamstwem rękopis. Oczywiście patrząc z perspektywy zwolennika twej (anty)utopii. Tym bardziej mi przykro, że spłonął.

 

4. Ocena kontekstowa dla danego gatunku.

 

Ciekawa koncepcja (anty)utopii. Świat jest tak nieperfekcyjnie perfekcyjny, że ciężko nie poczuć klimatu. Jak najbardziej na plus.

 

5. Estetyka tekstu. 3/3

 

Wszystko gra i tańczy

 

6. Spójność fabularna. 4/5

 

Fabularnie historia jest spójna i wiarygodna. Ma zgrabny początek wprowadzający w świat, interesujące rozwinięcie oraz trochę słabsze, moim zdaniem oczywiście, zakończenie. Wszystko wyraźnie zarysowane i zgrabnie połączone. Teoretycznie nie mam się do czego przyczepić, aczkolwiek opowiadanie nie wbiło mnie w fotel. Jest po prostu zdecydowanie poprawnie.

 

7. Zgodność z zasadami 1/1

 

Nie zauważyłam nieprawidłowości

 

8. Dodatkowe zadania i wytyczne 0/1

 

Brak

 

9. W sumie: 23/30.

 

Wyrazy uznania, Neuro. Wydaje mi się, że niełatwo jest wykreować nieprzyjemny, a zarazem idealny świat, a co najważniejsze – zrobić to na poważnie, bazować na tym, co w ludziach budzi szczery niepokój.

Czytając twój tekst myślałam sporo o popadaniu w skrajności, które obecnie jest coraz częstszym i bardziej zauważalnym zjawiskiem. Przecież są miliony, jak nie dziesiątki milionów, ludzi, którym wolność wychodzi bokiem, która jest ich kulą u nogi. Ludzi, którzy pragną, by ktoś powiedział im, co mają robić, niezależnie od tego, czy tym kimś jest bóg, generał, czy państwo.

 

***

 

KARO - HISTORIA O PRAWDZIWYM MORDERCY

 

1. Styl 3/10

Rozumiem, że ekscytacja tematem i pomysłem pewno wzięła górę, ale niestety, jest masa błędów: interpunkcyjne, ortograficzne, stylistyczne, szyk zdań z niektórych miejscach leży. Natłok słów: lecz (do tego stopnia, że nawet sprawdzałam, ile razy zostało użyte w tekście), nagle (stosunkowo wiele rzeczy dzieje się „nagle”, a to niedobrze – coś się może zadziać nagle, aczkolwiek nadużywanie może świadczyć o braku pomysłu na płynne przejście w fabule). Masa powtórzeń.

Przykładowe błędy:

„Miejsce, choć małe, nie było klaustrofobiczne, a i miało coś w sobie z pokoju przesłuchań” - Po co to a? „ i miało w sobie coś z pokoju przesłuchań”. Choć dla mnie całe to zdanie jest kiepskie. Jak już musi tak być, to lepiej rozbić na dwa.

„W jednym z rogów siedział w cieniu mężczyzna” - W jednym z rogów, w cieniu, siedział mężczyzna

„Coś do picia? Herbatę, kawę, czy może wodę” - Bez „czy” lepiej

„Przejdźmy jednak do sedna sprawy” - (w kontekście zdań wcześniejszych) Skoro rozumie, że chłopak nie chce gadać, to zamiast „jednak” pasowałoby bardziej „więc”. – Ok, nie chcesz gadać o sobie, więc pogadajmy o sprawie. „Jednak” byłoby trafniejsze, gdyby Karol nie chciał przestać o sobie gadać. Na zasadzie – „Ok., kumam, że masz dużo do powiedzenia, jednak przejdźmy do sedna”.

„Osobiście twierdzę, że jest jednym z najbardziej oryginalnych katów ostatnich lat. Osobiście nigdy go nie widziałem” – powtórzenie osobiście/osobiście

„A najgorsze w tym wszystkim jest to, że daje swej ofierze szansę na przetrwanie, jednak dotychczas, nikomu się nie udało. Okropne w nim jest to, że (…)” - Zdublowana konstrukcja wypowiedzi, żadnego płynnego przejścia, ciągłości.

„Nagle zza krzaków wyskoczyła jakaś postać w czarnym kostiumie i masce z cierni na głowie” – „jakaś” - totalnie zbędne słowo psujące zdanie.

„Wykrzykując groźby rzuciła się na grupkę chłopców” – przecinka brak.

„Przyszła ofiara zamknęła oczy, czekając na nadejście śmierci. Jednak zamiast dźwięku tryskającej krwi, usłyszał śmiech swoich opiekunów obozu. Po otwarciu oczu zrozumiał, że padł ofiarą głupiego żartu”. - „usłyszała”, „zrozumiała” – bo opisujesz OFIARĘ

„Po upływie pierwszego tygodnia czułem, a raczej wiedziałem, że ta historia o „Rzeźniku z Kamingan” to prawda. Przez cały czas czułem czyjeś spojrzenie na swoim karku” – czułem/ czułem. Do tego zdania wrócę jeszcze w dalszej części.

„A z każdą następną osobą, szansa, że kolejny będzie on, się zwiększa” - też czasami zaczynam zdania od „a”, jednak wydaje mi się, że w tym tekście występuje to zbyt często + „zwiększała” – czas.

„Gdy po paru sekundach wyszła z toalety obozowiczka. Jasne, proste włosy, piękny uśmiech - ideał kobiety. Gdy nagle z na przeciwka wyszedł mężczyzna, nie dużej budowy ciała, z nożem w ręce. Na głowie nosił maskę, tą samą, którą Karol ukrywał, przez cały tydzień, pod swoim łóżkiem” - „Gdy” powtórzenie – To gdy jest tam zupełnie niepotrzebne, psuje cały akapit. Obydwa można spokojnie wywalić. „Wyszła/wyszedł” powtórzenie. Znów „nagle”, „z naprzeciwka”, „nieduży”. Maskę – Tę samą. Wtrącenie na końcu moim zdaniem zbędne. Można się pozbyć tych przecinków.

„A on? — Chłopak skinął na mężczyznę z notesem w rogu sali – Kim on jest?”- Kropki brak. Już nie pierwszy raz

„Mieszkanie to jest na trzecim piętrze, co trochę uniemożliwia przedostanie się do pomieszczenia, niezauważony” - Zbędne „to”, zbędne „trochę” – brzmi nieprofesjonalnie, lepiej użyć sformułowania „w znacznym stopniu”, lub coś w tym stylu. Literówka „niezauważonym”.

„Proszę utrzymywać na razie całą sprawę w tajemnicy przed światem mediowym” - przed mediami

 

2. Spójność wewnętrzna opowiadania: -2/5

 

Brak logiki niestety razi po oczach. Naprawdę, nie mam pojęcia czemu nie sprawdziłeś tego opowiadania jeszcze kilka razy przez wstawieniem, bo jestem niemal pewna, że byś wyłapał błędy i w pisowni i w treści. Przynajmniej część.

Tym razem pozwolę sobie powołać się na fragmenty, chociaż odwoływać się będę również do całości tekstu.

"Nazywam się Karol Mito, mam osiemnaście lat i pochodzę z zamożnej rodziny. Uczę się w liceum oraz pracuję jako kelner, oczywiście dorywczo. Moim marzeniem jest dostać się na studia prawnicze. Nie mam stałego hobby. Czasem coś piszę, czasem oglądam telewizję, a czasem czytam różne powieści. Muszę przyznać, że mam bardzo nudne życie i naprawdę nie chce mi się go streszczać" - Nie chce mu się go streszczać, ale to zrobił. Jak na kogoś, kto chwilę temu trząsł się ze strachu, ta wypowiedź zdaje się być wyjątkowo wyluzowana.

"Jego strój dokładnie opatula każdy skrawek ciała, aby osłonić go przed różnymi czynnikami z zewnątrz"- A czy coś mu jest? Ma jakąś chorobę skóry, defekty, że musi się słaniać przed czynnikami zewnętrznymi?

"Po upływie pierwszego tygodnia czułem, a raczej wiedziałem, że ta historia o „Rzeźniku z Kamingan” to prawda. Przez cały czas czułem czyjeś spojrzenie na swoim karku" - Dlaczego on wiedział, że to prawda? Dlatego, że czuł spojrzenia na swoim karku? Zapewne nie, ale z tekstu tak wynika. Myślałam na początku, że może to coś w rodzaju super intuicji bohatera, ale z wypowiedzi kobiety przesłuchującej Karola wnioskuję, że spojrzenia należały jednak do innych dzieci.

"— Myślę, że źle postrzegałeś rówieśników — wtrąciła kobieta — Nie wierzę, że przez taką drobnostkę, jak wystraszenie się głupiego żartu, wszyscy by cię wyśmiewali do końca obozu." - Skąd w ogóle ten wniosek? Nie mam pojęcia. Koleżka gada o Rzeźniku z Kamingan, o masce, a ona wyjeżdża z czymś takim. Przecież chłopak nie mówił nic o wyśmiewaniu, ani rówieśnikach, nie dzielił się z nią przeżyciami na ten temat, więc WHY? Źle rozegrany ten fragment dialogu.

"dwustu pięćdziesięciu obozowiczów plus dziesięć opiekunów" - „Dziesięciu” opiekunów. Według rozporządzenia MEN na jednego opiekuna może przypadać maksymalnie 20 dzieci, a to i tak jest totalnie dużo, bo optymalna liczba wynosi 10. Nie wiem jak to wygląda w Ameryce, ale standardy polskie nie są zbyt rygorystyczne.

"Podejrzewał kto mógł zrobić tak potworną rzecz, lecz wolał wyprzeć swą teorię z podświadomości" - Jeśli wiedział podświadomie, kto to zrobił, to raczej nie mógł sobie nad tym jawnie dywagować.

"Czym prędzej pognał do swojego pokoju, przeciskając się przez tłum" - Znając koniec, to zdanie jest zupełnie bezsensu. Karol jednocześnie zabijał dziewczynę i był na stołówce? A może po zranieniu ofiary zdążył schować gdzieś maskę, zmienić upaćkane krwią ubrania, umyć się i zasiąść do posiłku? Bo nie wierzę, aby pozostał czyściutki po dźganiu nożem i zakatowaniu na śmierć człowieka.

"Ubrania ma zwyczajne, niewyróżniające się, jak większość osób w obozie" - Skoro policja ma nagranie z monitoringu, na którym widać sprawcę, wie, że po dokonaniu przestępstwa udał się na stołówkę, to logicznym wydaje się zwrócić jednak na te ciuchy uwagę. Zwłaszcza na buty. Gość skopał na śmierć człowieka. Nie jest możliwe, żeby nic na nich nie zostało. Dodatkowo sprawca nie mógł zdążyć się przebrać, więc może wystarczyłoby popytać, kto przyszedł na stołówkę spóźniony i ubrany identycznie jak typek z monitoringu. EUREKA.

"Reszta poszkodowanych w „Adrenalinie” jeszcze utrzymuje się przy życiu." - Jakich poszkodowanych? Przecież w całym opku nie ma mowy o innych poszkodowanych.

"Rebeca Fajer, detektyw do spraw nadzwyczajnych

A on? — Chłopak skinął na mężczyznę z notesem w rogu sali – Kim on jest?" - Nie wydaje mi się naturalne, że detektyw przesłuchujący podejrzanego, nie przedstawia się na samym początku. W ogóle, znając już zakończenie, całe przesłuchanie podejrzanego (bo przecież Karol jest podejrzanym) nie ma nic wspólnego z zapisami KPK.

"Chłopak wytrzeszczył oczy, gdyż dopiero teraz zwrócił uwagę na krwawiące dłonie". - I nikt nie porównał dna z napisów z dna Karola.

"Świadkowie nie przyznają się do winy, więc musimy pozwolić im wrócić do ośrodka" - A zebranie odcisków, zbadanie śladów?

"Bardzo mi przykro z powodu tych incydentów, postaramy się jak najszybciej złapać tego drania. Proszę utrzymywać na razie całą sprawę w tajemnicy przed światem mediowym, gdyż może się to skończyć źle dla pomyślności pańskiej instytucji" - Zupełnie nie przemawia do mnie argumentacja komendanta. Nielogiczne, abstrakcyjne rozumowanie. Zamiast odesłać dzieci w bezpieczne miejsce i sukcesywnie badać ślad, tropy, przesłuchiwać młodzież, narażają ich na utratę życia lub zdrowia. Co na to rodziny dzieci? Gdybym była matką, w życiu nie zgodziłabym się na coś takiego. W przeciągu jednego dnia byłabym na miejscu, zabierając pociechę do domu.

 

3.Zbieżność z tematem. 2/5

 

Miałam tu pewną trudność. Chociaż rozumiem, że kroplą kłamstwa jest choroba Karola (dobrze myślę?), a kielichem prawdy - jego zeznania, to nie wiem na ile można nazwać kłamstwem coś, co nie jest świadome. No i jednak jest to dość duża kropla.

 

4. Ocena kontekstowa dla danego gatunku.

 

Do dobrego kryminału zdecydowanie zabrakło mi motywu śledztwa. Cóż to za kryminał bez śledztwa? Tutaj policja zachowuje się jak, za przeproszeniem, dupa wołowa. Mogłeś spokojnie rozbudować ten wątek. Z drugiej strony sam koncept przywodzi mi na myśl bardziej thriller psychologiczny. W tym wypadku brak w tekście napięcia, niezbędnego przy opowiadaniach/książkach tego typu.

 

5. Estetyka tekstu 2/3

Jest w porządku, chociaż musiałam obniżyć punkcik za rażącą ilość błędów i umykające kropki w dialogach.

 

6. Spójność fabularna. -2/5

To się w większości kupy nie trzyma. Bohater opowiada po kolei wydarzenia z obozu, ok. Potem porwany wcześniej opiekun przedstawia swoją wersję, ok. Jednak wszystko jest połączone ze sobą w sztuczny i chaotyczny sposób. Wszędzie pełno „nagle”, ciężko połapać, co robi bohater – czy jest w dwóch miejscach jednocześnie, czy może wszyscy naokoło są zupełnie głupi i nie potrafią złapać chłopaka. Absurdalne zachowanie policji, mieszanie czytelnikowi w głowie odnośnie ilości zbrodni. To wszystko nie pozwala mi postawić wyższej oceny.

 

7. Zgodność z zasadami 1/1

 

Nie zauważyłam nieprawidłowości.

 

8. Dodatkowe zadania i wytyczne 0/1

 

Brak.

 

9. Ogółem: 4/30

 

Przeczytałam gdzieś, że jesteś dumny z tego opowiadania, więc powiem szczerze, że podeszłam do lektury bardzo pozytywnie nastawiona. I niestety się rozczarowałam. Mam poniekąd wrażenie, że tak bardzo chciałeś się podzielić swoim pomysłem ze światem, że pominąłeś jakąkolwiek korektę tego tekstu. Zdecydowanie polecam poczytać w przyszłości tekst „na sucho”, bez euforii i spojrzeć na niego chłodnym okiem. Tematyka zdecydowanie zachęcająca i w moim obszarze zainteresowań. Mam więc nadzieję, że kiedyś uraczysz nas poprawioną wersją tej historii.

 

***

 

AUSEK - JAKI TEN ŚWIAT MAŁY

 

1. Styl 8/10

 

Od razu napiszę, że scena gwałtu na początku jest świetna. Bez zarzucania czytelnika zbędnymi obrzydliwościami, a jednak wywołuje masę nieprzyjemnych emocji. Tekst naprawdę dobrze napisany. Sprawnie unikasz powtórzeń, widać duży zasób słownictwa, którym potrafisz się umiejętnie posługiwać. Znikoma ilość błędów. Dosłownie kilka razy coś nie zagrało mi w zdaniu. Np. „Musiał przyznać, że broniła się z determinacją godną podziwu, jak na szesnastolatkę” – zmieniłabym na „musiał przyznać, że jak na szesnastolatkę broniła się z (…)” ; lub „To miło z twojej strony, że podszedłeś się z nami przywitać. Jak widzisz mamy tu małą uroczystość rodzinną – powiedział, wskazując na stolik.” – powiedziała (Beata). Dlatego odjęłam punkcik. Drugi jest za dialogi. Momentami świetne, naturalne, a momentami tworzone jakby na siłę. Na szczęście tych drugich jest zdecydowanie mniej. Dobra robota.

 

2. Spójność wewnętrzna opowiadania: 3/5

 

Tutaj również mam niewiele do zarzucenia. Zupełnie nie zaskakuje mnie zachowanie rodziców Beaty. Nie żebym je popierała – absolutnie! Jednak wbrew pozorom sporo ludzi kieruje się takim tokiem myślenia. Jest to przykre i przerażające zarazem. Jedyne co mnie nurtuje, to to, że mąż Beaty był przekonany o tym, że gwałciciel jest wciąż poszukiwany przez policję: „Cieszył się z całego serca, że policja ciągle zajmuje się tą sprawą, tropiąc jak dotąd nieuchwytnego przestępcę.”. Trochę mnie to dziwi, bo w takim wypadku musiał coś o tym słyszeć - w prasie, telewizji, od policji, prokuratora, cokolwiek… Beata powinna być wzywana/przesłuchiwana wielokrotnie, skoro sprawa była w toku. Zastanawiający jest fakt, że męża przez tyle lat nie zaniepokoił brak jakichkolwiek informacji z zewnątrz.

 

3. Zbieżność z tematem. 4/5

Moim zdaniem u ciebie kropla kłamstwa w kielichu prawdy ukazana jest najklarowniej. Przecież Beata powiedziała mężowi prawie wszystko, ukryła tylko, z pozoru, drobny fakt – to, że sprawa nie została zgłoszona. Jednak niespodziewanie wywarło to wpływ na przyszłość jej i rodziny. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co działo się w głowie bohaterki, gdy zdała sobie sprawę, że jej córka ma wziąć ślub z synem gwałciciela, z (o zgrozo) swoim bratem.

 

4. Ocena kontekstowa dla danego gatunku

Przyjemnie dla oka przedstawiona historia, napakowana po brzegi emocjami, a do tego trzymająca w napięciu. Czego chcieć więcej?

 

5. Estetyka tekstu 3/3

Tekst jest dobrze podzielony, estetyczny.

 

6. Spójność fabularna. 4/5

Mocny początek, zgrabne rozpoczęcie historii, niewymuszone zapoznanie czytelnika z bohaterami, logiczne umotywowanie ich zachowań, przedstawienie więzi rodzinnych. Podobał mi się motyw z pająkami. Na początku naprawdę zastanawiałam się, czemu Beacie śnią się pająki, kiedy ja byłam święcie przekonana, że to obrazy gwałtu pojawiają się nocą w jej głowie. Myślałam, że może to zwykły blef, rzucony po to, by nie niepokoić męża, a tu takie zaskoczenie. Super to połączyłaś! Btw. Aż się uśmiechnęłam, gdy znając już zakończenie, zerknęłam na tytuł tego opowiadania.

Nie zagrała mi jedna rzecz. Mianowicie moment, w którym Marek przyjeżdża do rodziców Beaty i mówi: „Podejrzewam, że domyśliliście się, po co tu przyjechałem”. Wydało mi się to dość naciągane. Można było spokojnie poprowadzić ten dialog w nieco inny, bardziej neutralny sposób.

 

7. Zgodność z zasadami 1/1

 

Nie zauważyłam nieprawidłowości

 

8. Dodatkowe zadania i wytyczne 0/1

 

Brak

 

9.Ogółem: 23/30

 

Podobało mi się. Naprawdę. Historia może nie wspina się na szczyty oryginalności, ale z pewnością jest poruszająca. Nie wyobrażam sobie, aby mogła nie wywołać emocji w czytelniku. Od współczucia – Beacie, poprzez wściekłość – na jej rodziców, po zaskoczenie – finałem opowiadania. Warto też wspomnieć o Marku – naprawdę świetny gość i kochający mąż. Całość praktycznie pozbawiona większych błędów zarówno językowych jak i logicznych, napisana w przystępny sposób. Gratulacje.

 

***

 

ALFONSYNA - WYSTARCZY WIEDZIEĆ, GDZIE SZUKAĆ

 

1.Styl 9/10

 

Może profesjonalność tego opowiadania mnie oślepiła, ale nie znalazłam prawie żadnych błędów. Te trzy, które wpadły mi w oko pozwolę sobie wypisać:

„Jasnowłosy młodzian zjawił znienacka, blady niczym nocna zmora” – umknęło ci „się”

„gdy się zbudzi nie będzie mnie nawet pamiętał.” – przecinek

„Doskonale się spisujesz ciągle powtarzając mi” – przecinek

To wszystko. Świetnie skonstruowane zdania, płynne przejścia, naturalne, a momentami nawet błyskotliwe i zabawne, dialogi. Moim zdaniem najlepiej napisane opowiadanie w tej bitwie.

 

2. Spójność wewnętrzna opowiadania 5/5

 

Tak bardzo ekscytuję się tym, że w twoim opowiadaniu każdy zabieg był celowy, że nie wiem, czy składnie wyjdzie mi skomentowanie tego punktu, aczkolwiek się postaram. Mogłabym pisać tutaj o tym, jak szczegółowo przemyślałaś fabułę i jak dobrze to wyszło w praktyce, ale pewnie doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Wspomnę więc tylko o moim ulubionym zabiegu, a mianowicie o doprawieniu wina Lorda Harrenholma. W momencie, kiedy Caleb skłonił Lorda, by ten zerknął na znajdujących się za nim złodziei, w mej głowie zapaliła się lampka. Myślałam sobie: „Dolał mu czegoś, czy nie dolał? Dolał? Nie dolał?”. Potem zbiłaś mnie z tropu, podsuwając rzekome morderstwo. Czułam się lekko rozczarowana, póki nie dotarłam do fragmentu, w którym Caleb mówi: „Lord Varem Harrenholm śpi spokojnie w swojej izbie, gdzie go zostawiłem po znalezieniu księgi, po którą mnie wysłałeś. Jego wino również nieco doprawiłem i przypuszczam, że gdy się zbudzi nie będzie mnie nawet pamiętał”. Wielka była wtedy radość moja, że udało mi się przejrzeć tę zacną zagrywkę. Niby nic szczególnie wymyślnego, ale CHWAŁA CI, że nie rzuciłaś czytelnikowi oczywistością w twarz. Takie rzeczy dają samą frajdę z czytania.

 

3. Zbieżność z tematem 5/5

 

Kolejna genialna i przemyślana warstwa twojej pracy. Kłamstwo Caleba jest porządnie umotywowane, umiejętnie przedstawione i sprytnie wplecione w prawdziwe zdarzenia. Jednak, to metafora, którą posłużył się główny bohater, skradła moje serce. „ Wino w kielichu oznacza prawdę. Nawet jeśli nie smakuje najlepiej, przynajmniej wiesz, czego możesz się po nim spodziewać. To, co do niego wlałem, symbolizuje kłamstwo. Jedna kropla może nie zrobić wielkiej różnicy, dwie lub trzy również, lecz im ich więcej, tym większe ryzyko przesady. Jeśli wiesz, do czego zmierzam…” – W kontekście całości historii, narzuconego tematu i ogólnej prawdy – EPICKIE.

 

4. Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Mam problem z fantasy, ponieważ dla mnie większość opowiadań z tego gatunku, to klony jakiegoś klasyka. No dobra, może nie klony, ale bliźniaki – trochę się różnią, ale ogólnie ciężko połapać, które jest które. Nie linczujcie mnie, wielbiciele fantasy! Tak, czy inaczej, abstrahując zupełnie od tego, jak bardzo podoba mi się twoja sztuka pisarska, wpisałaś się w ten obraz. Czy to dobrze? Sama nie wiem.

 

5. Estetyka tekstu 3/3

 

Tekst jest przyjemny wizualnie, dobrze podzielony i prawie pozbawiony błędów. Maksymalna ocena jest jedyną, jaką brałam pod uwagę.

 

6. Spójność fabularna 4/5

 

Na początku miałam pewne wątpliwości, co do postaci Saskii. Wydawała mi się wepchnięta ciut na siłę, wedle zasady, że w fantasy musi się znaleźć jakaś urokliwa dziewoja odziana w skórę i dzierżąca na plecach łuk (chociaż akurat nie wiem, czy Saskia owy posiadała). Nie żebym była znawczynią tego gatunku. Po prostu jak już trafię na jakieś opowiadanie o tej tematyce, to takowa panna zawsze gdzieś tam się przewinie, wzbudzając nagłe, pozytywne uczucia w głównym bohaterze. Tak było i tym razem, więc trochę się skrzywiłam. Później jednak doszłam do wniosku, że było to dobre posunięcie, bo zdecydowanie bardziej wpasowywała się w klimat rozmowy w namiocie, niż jakiś randomowy gostek. Głównego bohatera motywuje do działania chęć zarobku (dzięki panie, że nie zemsta), co jest w porządku i logiczne, ale niezbyt oryginalne. Podobnie jak to, że spora część akcji dzieje się w karczmie. Na końcu protagonista ma wejście smoka i tłumaczy wszem i wobec, jak wykonał zadanie i czym się przy tym kierował. Ja nie będę się czepiać, bo jak już wspomniałam, mam problem ze schematami w fantastyce, a u ciebie to wszystko jest świetnie wyjaśnione i bajecznie opisane. Ale myślę, że byłoby nie fair, nie napisać, że mam wrażenie, iż kiedyś, gdzieś już to czytałam…

 

7. Zgodność z zasadami 1/1

 

Nie zauważyłam nieprawidłowości

 

8. Dodatkowe zadania i wytyczne 0/1

 

Brak,

 

Ogółem 28/30

Podsumowując krótko: jedno z najlepiej napisanych i przemyślanych opowiadań, jakie tu czytałam.

 

***

Dziękuję wszystkim za bitwę i przepraszam za opóźnienie!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (19)

  • Karo 15.03.2016
    Dzięki, muszę jeszcze sporo poćwiczyć :D czasem mam takie zapędy by jak najszybciej dodać okpo... No niestety to jest moja zła cechą ;)
  • Ronja 15.03.2016
    Zależy czego oczekujesz od czytających/komentujących. Wrzucanie tekstu po poprawkach jest o tyle lepsze, że widzisz czarno na białym, ilu niuansów nie byłeś w stanie samodzielnie wyłapać (o ile ktoś ci to wypisze ;)). Dlatego dobrze się sprawdza na bitwach. Bezsensowne jest wypisywanie błędów, z których autor doskonale sobie zdaje sprawę, tylko był zbyt leniwy, aby je poprawić... :P
  • Neurotyk 15.03.2016
    Dziękuję za pozytywną ocenę :)
  • Ronja 15.03.2016
    A ja dziękuję za świetny tekst ;)
  • ausek 15.03.2016
    Dziękuję za wyczerpujący komentarz. Z pewnością ustosunkuję się do Twoich uwag. Mam jedynie mieszane uczucia co do Twojej oceny spójności wewnętrznej tekstu. Mianowicie historia ta jest częściowo oparta na faktach i ukrywanie przed bliską osobom faktu o nie zgłoszeniu gwałtu wcale nie jest takie trudne. Organy ścigania działają jak działają, a biorąc pod uwagę ile lat temu się to wydarzyło - to ukrycie szczegółów wcale nie było trudne. Wiem, że tu właśnie jest moja wina. Zdaję sobie sprawę, że nieumiejętnie to przedstawiłam. Jak czytam to teraz ''na chłodno'' to sama mam zastrzeżenia. Jeszcze raz dziękuję. Ciekawym doświadczeniem jest dla mnie zapoznanie się z opiniami sędziów, bo każda wnosi coś innego, coś czego ja nie dostrzegłam. Wasze komentarze są dla mnie na wagę złota. :)
  • Ronja 15.03.2016
    Ausek, bardzo się cieszę, że odniosłaś się do tej uwagi. Szczerze mówiąc, sama nie byłam pewna, czy wyjaśniłam ją wystarczająco klarownie. Nie chcę, byś mnie źle zrozumiała, więc postaram się tutaj doprecyzować. Podobał mi się twój pomysł i wcale nie uważam go za nielogiczny. Wręcz przeciwnie, tekst porusza problem osoby, która nie może uporać się z traumą do tego stopnia, że pewne fakty ukrywa nawet przed najbliższą jej osobą. Nie mam nic do tego, że Beata skłamała Markowi, a on w to uwierzył. Nie podoba mi się jedynie przytoczone przeze mnie zdanie. Mi, jako czytelnikowi, zasugerowało ono wyraźnie, że Marek jest przekonany(!) o nieustannych działaniach policji, mających doprowadzić do złapania sprawcy. Z racji czasu, który upłynął (a przypuszczam, że musiało być to naście do dwudziestu lat) zaangażowanie służb powinno raczej zmaleć. I właśnie w kontekście tego "nieuchwytnego przestępcy" i "tropiącej go policji", dziwna wydaje mi się wiara Marka.
  • Dudkowski 15.03.2016
    Ja daje 5 bo mnie pominięto:)
  • alfonsyna 15.03.2016
    Zacznę od tego, że w ogóle nie dziwi mnie, ani tym bardziej nie przeszkadza mi, jeśli wytyka mi się pewną schematyczność. Schematy stosuję i przyznaję się do nich, zresztą czasem właściwie zastosowany schemat wydaje mi się lepszy niż sztuczne silenie się na nieprawdopodobną oryginalność - i tutaj też chodzi mi choćby o ten wątek z dolaniem czegoś do wina w karczmie - gdybym próbowała to przekombinować, czytelnikowi mogłoby zabraknąć tego oczywistego skojarzenia, które potem dobrze wpasowuje się w zakończenie. Co do Saskii też się zgodzę, bo była trochę "na ozdobę", ale w tym wypadku starałam się ją mimo wszystko nieco oderwać od schematu - nie nosi łuku i nie budzi natychmiastowego, nieszczęśliwego zauroczenia w głównym bohaterze (taki był przynajmniej zamysł). XD
    Jestem też człowiekiem, który lubi metafory, ale raczej takie proste, które docierają do każdego, co też tu chyba wylazło. I generalnie cieszę się, że odbiór tekstu jest taki, a nie inny, bo to mi bardzo pomaga, pokazuje lepsze i słabsze strony.
    Dziękuję za wyczerpującą opinię, jest dla mnie wielce pomocna, jak zresztą wszystkie sędziowskie komentarze. ;)
  • Neurotyk 15.03.2016
    Ja tam olewam schematy XD
  • alfonsyna 15.03.2016
    Słusznie czynisz zatem, bardzo słusznie. XD
  • Neurotyk 15.03.2016
    alfonsyna czy ja wiem ... :) Czasem są niezbędne, aczkolwiek niestety czy 'stety', opowiadamy nieświadomie o innych książkach, które opowiadały o innych, a tamte o innych etc; tak sądzi Umberto Eco Śp.
  • Ronja 15.03.2016
    Wydaje mi się, że manewrowanie schematami i wychodzenie poza nie, zależy od umiejętności, predyspozycji i preferencji autora. Jak zazwyczaj schematy w fantastyce mnie drażnią, tak u alfonsyny , chociaż były zauważalne, to na swój sposób przyjemne, bo umiejętnie przeplecione z wizją autorki. Mam wrażenie, że perfekcyjne zastosowanie utartych wzorców nie jest wcale łatwiejsze od wybijania się ponad nie. Chociaż u mnie czytanie tekstów ignorujących/łamiących schematy, wywołuje chyba większą ekscytację ;).
  • Neurotyk 15.03.2016
    Otóż to, co jest bardziej budującego: finezyjne bawienie się schematami odciskając piętno własnego pióra, czy próba złamania schematu? Otóż tego nie rozstrzygniemy, ponieważ na świecie są gusta i gusta – te i te są tak samo wartościowe.
  • Ronja 15.03.2016
    Neurotyk, zgadzam się w stu procentach ;)
  • Neurotyk 15.03.2016
    Ronja :)
  • Neurotyk 15.03.2016
    Ronja :)
  • Neurotyk 15.03.2016
    Neurotyk sory – myszka neurotyka :)
  • little girl 15.03.2016
    Dziękuję za opinię ^^ Z większością się zgadzam. :)Postaram się uważniej sprawdzać tekst, bo jak widać nie przyuważyłam kilku rzeczy.
  • Ronja 15.03.2016
    Nie ma za co :) Nie musisz zgadzać się ze wszystkim, to co tu napisałam potraktuj po prostu jako wskazówki od swojego czytelnika, kogoś, kto dobrze ci życzy :). Od ciebie zależy jak, kiedy i czy w ogóle wykorzystasz te uwagi.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania