Poprzednie częściOceny Bitwy Akwusa – MrJ

Oceny Bitwy KaroliKorman - Ślepiec z Metra

Oceny, podobnie jak zeszłym razem, podane są według kryteriów i argumentacji owej oceny. Pod wszystkim jest mój osobisty komentarz ze wskazówkami, które można wziąć do siebie lub olać.

 

Pozwalam sobie zaznaczyć, że z tekstu wyciągałem tylko PRZYKŁADY błędu - nie wyciągałem na wierzch ich wszystkich gdyż a) uważam, że to niepotrzebne powtórzenie, b) autor chcąc poprawić tekst błędu się doszuka na przykładzie - a przez to rozwinie bardziej niż gdybym mu to wskazał na tacy. Jednocześnie przestrzegam, że lubię się powtarzać i zwracać uwagę na kontekst, dlatego niektóre uwagi się powtarzają i zazębiają w osobnych kategoriach.

 

1) Karo - Kropla kłamstwa w kielichu prawdy

 

a) Styl (1 do 10)

 

„Czemu się trzęsiesz? Boisz się? — powiedziała spokojnie kobieta” - zapytała.

 

Przecinki w złych, miejscach. All the time.

 

„Dla Karola czas magle zwolnił” - nie maglaj.

 

Dialogi zdecydowanie nie są twoją mocną stronę. Sztuczne, nienaturalne, widać, że to jedynie wymysły autora, a nie wypowiedzi prawdziwych postaci z krwi i kości.

 

Błędy: fleksyjne, gramatyczne, interpunkcyjne (od groma). Poprawy nie widzę.

 

Ocena za styl: 3/10. Od ostatniego razu nie widzę poprawy - widzę lekką zmianę stylu, ale dalej zostają popełnione te same błędy. I o ile nie przeszkadzały dziwaczne wypowiedzi w Grimmowym wydaniu, tak nie kupuję tego tutaj. Najlepszym warsztatem dla dialogów są scenariusze. Zwłaszcza polecam czytać te Woody'ego Allena.

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania (-5 do 5)

 

„Muszę przyznać, że mam bardzo nudne życie i naprawdę nie chce mi się go streszczać.” - to czemu właśnie je streścił?

 

Cały ten „prank” z mordercą – nie wiem, kiedy miejsce ma akcja, ale normalnie skończyłoby się to wyrzuceniem kolesia, pozwem, odszkodowaniem za straty moralne i aferą w mediach.

 

Cała ta rozmowa z tą kobietą trąci sztucznością niczym manekin na wystawie.

 

„Dwieście sześćdziesiąt twarzy” - a nie dwieście pięćdziesiąt dziewięć?

 

„Zniknęła, bądź ktoś ją ukradł" – Hm? A to nie jest jednoznaczne? (Zakładam, że jest tylko jedna taka maska)

 

"— Rebeca Fajer, detektyw do spraw nadzwyczajnych." - A ta Pani powinna przedstawić się na początku. I wylegitymować.

 

"Miał w dupie bezpieczeństwo podopiecznych." - No to długiej kariery mu nie wróżę, dwieście sześćdziesiąt osób, internety, komórki, nie, nie ma bata, że to się wyda i reputacja pójdzie w długą.

 

Ocena: -2/5 Moim zdaniem - mocno nieprzemyślane wydarzenia, mocno nieprzemyślany ciąg zdarzeń, mocno na siłę prowadzony wątek. Brakuje w tym wszystkim planu, brakuje logiki, brakuje wiarygodności - wszystko i to dosłownie wszystko sprawia wrażenie, jakby stanowiło kolejną porcję podporządkowaną tylko i wyłącznie fantazji autora, nie zaś konsekwencji, przyczyn i skutków ciągów zdarzeniowych, charakteru postaci, okoliczności itd.

 

c) Zbieżność z tematem (o do 5)

 

Stwierdzam, że opowiadanie w minimalnym stopniu spełnia wymagania tematu z ciekawym choć niefortunnie zrealizowanym pomysłem.

 

Ocena: 2/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Jak na horror – nie przeraził mnie. Jak na dreszczowiec – również nie. Gore również to nie jest. Obyczaj tym bardziej. Thriller psychologiczny? Słabo napisany. Ogółem to ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo nie spełnia żadnych warunków żadnego

gatunku, który znam.

 

e) Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Liczne błędy interpunkcyjne sprawiły, że momentami musiałem czytać zdanie po dwa razy. Nie tędy droga. A fleksja i gramatyka? Strasznie odjęły od estetyki.

 

Ocena: 1/3

 

f) Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Hm. Niby ten zabójca nigdy nie zostawił żadnych ofiar i nikt nigdy go nie widział, a tu jebs, wparowuje sobie do budynku pełnego kamer i ludzi, jedna, jedyna dziewczyna sprawia mu kłopot... Hm. Nie kupuję tego, timing jest mega kiepski jak na tak uzdolnionego mordercę, planu brak, nawet amator nie popełniłby tak głupich błędów.

 

„Wiedział, że jest kolejnym fragmentem niebezpiecznej gry" – Ale jakiej gry? Mamy pranka, mamy jakąś pseudo-próbę morderstwa w korytarzu stołówki czy ośrodka, mamy nabazgrane napisy na lustrze, ogólnie dla mnie to nie kwalifikuje się na niebezpieczną grę, lecz dramatyczne próby bycia dramatycznym jakiegoś socjopaty.

 

Linia czasowa jest konfundująca, jednak samo zakończenie jest przewidywalne i sztampowe. Wyjaśnienia, które złożyli sobie John, Karol i Rebecca są raczej marnymi próbami pozszywania tego w całość. Brakuje tajemnicy, brakuje naprowadzania czytelnika, ogółem to wszystko wyłożone jak krowie na rowie, byleby nikt się nie pomylił, na dodatek w kiepskim stylu, który, moim zdaniem, obraża inteligencję czytelnika.

 

Ocena: -1/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy (o albo 1)

 

Zasady obecnej bitwy zostały zachowane.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne (o albo 1)

 

Nie zauważono.

 

Ocena: 0

 

Komentarz: Ogółem mam wrażenie, że rzuciłeś się na głęboką wodę, a niekoniecznie potrafisz jeszcze tak dobrze pływać. Temat był ciężki do zrealizowania, choroby psychiczne są o tyle niewdzięczne, że naprawdę muszą zostać zachowane pewne warunki ich przedstawiania, prócz tego niby-szaleństwa, które objawiał główny bohater. Dialogi są krytyczne w tego rodzaju thrillerach, a u Ciebie niestety one kulały najmocniej - łopatologiczne, kompletnie oderwane od rzeczywistości, na siłę powsadzane w usta bohaterów. Również plan i to dokładny, dobrze przemyślany i rozrysowany plan wydarzeń, by uniknąć głupich luk - jest w takim przypadku konieczny. Jeśli ma być intryga, jeśli trzeba oszukać czytelnika, to najpierw trzeba oszukać fabułę i znając wszystkie elementy, umyślnie wyjąć te krytyczne.

 

PS. Cytowanie samego siebie jest jak lajkowanie własnych postów – to oralny samogwałt.

 

Ogółem punktów: 4/30

 

2) Little girl - Kropla kłamstwa w kielichu prawdy

 

a) Styl (1 do 10)

 

Budowa dialogów kuleje. Na forum jest poradnik, traktujący o tym jak odpowiednio pisać dialogi. Ogółem brak kropek, wielkie litery w niewłaściwych miejscach.

 

„— Jak zwykle wredna — skwitował, gdy skręcali w kolejną uliczkę — mogłabyś się w trochę powstrzymać. W końcu to ja załatwiłem ci pracę."

 

Powinno wyglądać tak:

 

"— Jak zwykle wredna — skwitował, gdy skręcali w kolejną uliczkę. — Mogłabyś się w trochę powstrzymać. W końcu to ja załatwiłem ci pracę."

 

Dodatkowo nie każda wypowiedź potrzebuje okraszenia tego komentarzem narracyjnym w stylu "odpowiedziała, powiedziała, odezwał się, zagadał, zapytał". Zwłaszcza, że prowadzi to do niemiłych powtórzeń.

 

"— Ależ wiem — stwierdził sarkastycznie" – Co w tym sarkastycznego?

 

"Ukłonił się teatralnie i dodał — damy przodem." Źle.

"Ukłonił się teatralnie i dodał: - Damy przodem." Dobrze.

 

Masz strasznie oszczędny styl - zdaję sobie sprawę, że wynika to z próby behawiorystycznej, ale tutaj tym bardziej spłyca przedstawioną rzeczywistość, zostawiając szkielety zarysowane w fabularnej mgle. Niewiele opisów, sama akcja, jeden fragment musiałem czytać kilka razy, bo wpadł mi jakiś Blitz, i nagle bum, o, to retrospekcja jednak, bo inaczej to wszystko jest bez sensu. Mam wrażenie, że to jest głowny powód dla tego, że twoi bohaterowie, miejsce akcji, całość są pozbawione wyrazu.

 

Ocena: 5/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania (-5 do 5)

 

„— Jak ty jesteś głupia. Skoro ich ciało jest przesiąknięte trucizną, to każdy, choćby najmniejszy bezpośredni kontakt z jej ciałem powoduje śmierć. Teraz rozumiesz?" - Może mi się wydaje, ale jakbym kogoś zatrudniał (a zatrudniam ludzi) w takiej nietypowej profesji z takimi nietypowymi obowiązkami to ni wafla bym nie powiedział dokładnie o co chodzi – jedynie tyle, ile pracownica musi wiedzieć.

 

O tak, jestem pewien, że dziewczynka jest w stanie zrozumieć dorosłe, gorzkie argumenty (apropo dźwigania krzyża i całej tej rozmowy).

 

Moment, facet ją gwałcił, a Ann jak gdyby nigdy nic...? Tylko chwila płaczu? Nie czuję zemsty w powietrzu, nie czuję gniewu, złości. I dalej go kocha? Dalej go pragnie? Mhm.

 

Czyli Frank wie co się stało z rodzicami dziewczyny – Ann – którzy powinni być dla niej ważni, załatwia jej robotę, by ta mogła wymordować rodzinkę w domu i by Frank mógł przejąć to wszystko dla siebie (na zasadzie dziedziczenia?), a potem przyjeżdża, by wziąć ślub z tą Yon, a wszystko to jest częścią szatańskiego planu Ann, by się zemścić na Franku za to, że przypadkowo przed nim rozłożyła nogi, a ten ją potem gwałcił, gdzie w dodatku na końcu nic nikomu się nie udaje, bo każdy ginie i przeżywa tylko mordująca dotykiem dziewczynka i Frank, z którym nie wiadomo co się dzieje? Ann na końcu traci zainteresowanie rodzicami? Gdzie ten element zemsty? Po co w ogóle jest wspomniany ten ojciec, który przecież, jak widac, nie miał znaczenia dla całej historii? Jaka władza, skoro nie miała znaczenia dla całej historii? Pani Yon w ogóle miała znaczenie dla całej historii, prócz tego, że była placeholderem? Nie czuję tego, nie czuję w ogóle ciężaru, wszystko jest rozmyte.

 

Ocena: -3/5

 

c) Zbieżność z tematem (o do 5)

 

W minimalnym stopniu – spełniona. Dosłownie potraktowany kielich, kropla kłamstwa, chociaż naciągane to jak guma od kaleson księdza Rydzyka.

 

Ocena: 1/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Ciężko mi cokolwiek powiedzieć – jak dla mnie jest to ten rodzaj fantasy, który wyrósł jak grzyby po radioaktywnym deszczu jakim była pani Meyer.

 

e) Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Estetyka tekstu, pomijając błędna budowę dialogów, błędy fleksyjne i interpunkcyjne oraz nieporadny podział tekstu, który wprawiał czytelnika w skonfundowanie – jest ok.

 

Ocena: 1/3

 

f) Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Nie wiem, czy jest to luka, czy nie – ale kto poił dziewczynkę przez te sześć dni zanim Ann poszła do Re?

 

Ogółem, po przeczytaniu mam w głowie dwa słowa: „bez sensu”. Za dużo wątków pootwieranych i w ogóle niepotraktowanych komentarzem. Postać Franka wydaje się zbędna przy tym zakończeniu i jest tam tylko po to, by można było dobudować jakiś charakter głównej bohaterce. Mała, wiedząc dobrze, że zabija wszystko praktycznie samym dotykiem niczym jakiś psychopatyczny Midas, ot, dotyka sobie swojej matki, by ją zabić. A matka nagle wydobywa z siebie gorzkie żale, że kochała ją całe życie, ale ojciec, którego w ogóle nie poznajemy, chciał ją zmienić w żywą broń, by przejąć władzę w miejscu, którego kompletnie nie znamy? Przedstawienie historii jest w rozsypce, przebieg wydarzeń, mam wrażenie, że rodził się z przypadkowych myśli, a opowiadanie składa się z popkulturowych wątków na siłę wciśniętych w te kilka tysięcy znaków. Przyznaję, że z trudem podciągam przedstawioną historię pod temat bitewny.

 

Wątki nie trzymają się kupy. Żaden z nich nie wybija się ponad inne, a większość nawet się nie kończy. Wszystko przeplata tylko postać Ann i jakiś motyw zemsty, którego nie czuję kompletnie. Cały tekst jest źle rozplanowany, wszystko jest spłaszczone do jednego ciągu wydarzeń, wszystko jest jednakowe i przez to – nijakie. Nie ma motywu przewodniego, jedynie ukazane kolejne zdarzenia prowadzące do końca.

 

Ocena: -3/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy (o albo 1)

 

Zasady obecnej bitwy zostały zachowane.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne (o albo 1)

 

Heroiczna próba. Udało się – chociaż, moim zdaniem, tekst na tym ucierpiał.

 

Ocena: 1

 

Komentarz: Ogółem opowiadanie wydaje się być pisane na siłę pod dodatkowy temat - a tekst na tym mocno ucierpiał. Behawioryzm postaci polega raczej na skąpym przedstawieniu uczuć bohatera, niekoniecznie samych lokacji, atmosfery, historii czy kontekstów. A tutaj pocięłaś po wszystkim jednakowo, próbując rewanżować sobie to nawrzucanymi na siłę wątkami, które ostatecznie nawet nie otrzymały żadnego zakończenia - prócz jednego, prostego i banalnego, jakim było niewytłumaczalne dla mnie samobójstwo Ann. Co mogę polecić? Czytanie swoich tekstów po dwóch-trzech dniach. Jeśli coś wydaje się zbędne - jest zbędne. Otwarte furtki irytują, jeśli historia ma być zamkniętą całością. I nie, "death doesn't close it all". Również przedstawianie czytelnikowi niezbędnych informacji jest kluczowe dla tego, jak odebrana jest postać, klimat historii i charakter. Jeśli napiszesz, że bohaterka pała nienawiścią do bohatera, a ta będzie się dalej zachowywała, jakby robiła do niego maślane oczy - ja tego nie kupię. Nikt tego nie kupi, bo poczuje się oszukany - i to nie celowo, ale przez brak umiejętności. Doceniam starania, jednak trzeba podszlifować warsztat i próbować dalej.

 

Ogółem punktów: 3/30

 

3) Ausek - Kropla kłamstwa w kielichu prawdy

 

a) Styl (1 do 10)

 

Interpunkcja wymaga jeszcze kilku poprawek, ale poza tym nie znalazłem żadnych błędów. Świetnie się czyta, jedyne, co może mi trochę przeszkadzało to miejscami masz problem z dawkowaniem emocji – albo za mało (scena rozmowy Beaty z Markiem, kiedy potłukła kieliszek – tutaj mogłaś dać trochę więcej z jej strony prócz kolejnych łez, które nie robią wrażenia), albo za dużo (scena kiedy Beata witała się ze swoją córką). Miejscami popadasz w patetyczność, jednak nie jest to rażące.

 

Ocena: 8/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania (-5 do 5)

 

Błędów nie ma jako takich – wszystko jest spójne, w porządku, nawet mi się podobała końcówka. Nie powiedziałbym, że ultra-zaskakująca, ale z pewnością na poziomie. Nie pogardziłbym jednak, gdybyś czasem dała się czytelnikowi podomyślać zamiast wykładać wszystko łopatologicznie, ale cóż, może taki urok tekstu, może to ja się mylę? :)

 

Ocena: 3/5

 

c) Zbieżność z tematem (o do 5)

 

Temat został spełniony w sposób, który mile połechtał moje doznania estetyczne. Podoba mi się konsekwencja kłamstwa – jest intymna, ironiczna i brutalna jednocześnie.

 

Ocena: 3/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Obyczaje wychodzą ci dobrze. Są emocje, bohaterowie, których imiona pamiętam i których z czymś kojarzę, nie są placeholderami, których się używa po to, by przedstawić historię. Mają skórę, kości, krew, charakter i osobowość, problemy i wady. Trzymaj się tego kierunku. Jedyne, do czego mogę mieć w przyszłości zastrzeżenie (ale to się okaże) to powtarzalność i klepanie schematu, ale mam nadzieję, że się pomylę ;)

 

e) Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Za dużo akapitów. Spokojnie niektóre fragmenty można było wsadzić w jeden akapit, bez rozdzielania tego enterem i nowej linijki z zaznaczeniem. Np. scenę, kiedy Marek przychodzi do Małgorzaty.

 

Poza tym przez tekst płynąłem bez większych problemów. Bardzo mi się podobało to, że żadna scena nie była bez sensu.

 

Ocena: 2/3

 

f) Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Fabularnie wszystko jest na swoim miejscu – chociaż nie ukrywajmy, że raczej trudno byłoby tutaj coś sknocić. Poukładana chronologia zdarzeń i wyraźne rozgraniczenia pomiędzy głównymi punktami historii, a częścią opisową były po równo pomocą dla pisarza jak i dla czytelnika.

 

Ocena: 5/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy (o albo 1)

 

Zasady obecnej bitwy zostały zachowane.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne (o albo 1)

 

Nie zostały spełnione.

 

Ocena: 0

 

Komentarz: Kolejny dobry tekst, któremu brakło jakiejś iskry, by być genialnym. Trzymaj dobrą formę i czekaj na swój moment - obserwuj rzeczywistość i pogłębiaj intymność, bo to właśnie jest najlepsze w Twoich opowiadaniach. Jednocześnie nie popadnij w schemat i eksperymentuj, gdyż boję się, że przesadne trzymanie się obyczaju może sprawić, że czytając jeden Twój tekst w gruncie rzeczy przeczyta się wszystkie. Krocz ostrożnie zbaczając ze znanych ścieżek!

 

Ogółem punktów: 22/30

 

4) Neurotyk – Kropla kłamstwa w kielichu prawdy

 

a) Styl (1 do 10)

 

„— Rękopis — odparł Julian z powagą godną świętach rzeczy." - Ten teges...

 

W wypowiedziach masz strasznie patetyczny styl (ma to swoje plusy, ale jednak dałoby radę uczynić to bardziej znośnym i dalej zachować charakterystykę tekstu). I mimo że na tle przedstawionego świata zdaje się on pasować, tak momentami jestem pewien, że dałoby radę go nieco powściągnąć. Lubię przesadę – lecz nie w tę stronę. Przez tekst brnęło się bez problemów, więc dziękuję za poszanowanie mojego czasu i oczu.

 

Ocena: 8/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania (-5 do 5)

 

Opowiadanie jest wewnętrznie spójne – przedstawiony świat, postacie, rozbieżność generacji, pozorna utopia – kupuję to. Widzę inspirację Orwellem i Dicksem – nie wiem, czy zamierzona, ale nawet jeśli nie, to jest na plus. Obaj panowie potrafili dla mnie tworzyć nadzwyczajnie, więc nieczęsto porównuję kogokolwiek do nich.

 

Ocena: 4/5

 

c) Zbieżność z tematem (o do 5)

 

Tutaj zbieżność z tematem jest nieco bardziej skomplikowana niż się wydaje. Kłamstwo występuje na dwóch lub – zależnie od interpretacji – trzech poziomach. Pierwszym absolutnym poziomem jest samokłamanie Nazaretha – jednak pozostaje one kroplą w kielichu prawdy jaka go otacza, że obecny świat jest naprawdę bliski ideałowi z obiektywnego punktu widzenia, oceniając system od zewnątrz. Drugim poziomem, niekoniecznym, ale zauważalnym, jest kłamstwo wewnątrz systemu i świata przedstawionego – utopia zawarta w podstawowych założeniach każdej antyutopii czyli totalitaryzm, absolutna kontrola i brak wolności myśli. Trzecim i moim ulubionym jest kłamstwa autora wobec czytelnika. Jest znaczna różnica pomiędzy światem nowoczesnym, opisanym w wiarygodny, prosty do wyobrażenia sobie reszty, sposób, a wypowiedziami, które zakrawają na kwieciste, romantyczne próby obyczaju z bogatymi kwestiami. I chociaż jestem pewien, że jest to bardziej przywara autora, niż celowy zabieg, tak opowiadanie kłamie wewnątrz siebie – przedstawia nowoczesny świat, utopię lub dystopię logicznego rządzenia, w zależności od punktu widzenia, a jednocześnie zaprzecza jej pierwiastkiem emocjonalności w wypowiedziach.

 

Ocena: 5/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Większość wyczerpałem w wyższym punkcie, ale siedząc mocno i zaciekawiony w temacie dystopii, utopii, futuryzmu i fikcji pseudonaukowej – I'm buyin' it!

 

e) Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Bezproblemowo, dwa czy trzy potknięcia, które nie psuły odbioru.

 

Ocena: 3/3

 

f) Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Fabularnie tutaj trudno nie było, większość kryła się jednak w warstwie symboliki i rozkminy niż skomplikowania przedstawionych wydarzeń. Nie mniej, zaprezentowana historia świata wraz z opowieścią przedstawioną w samym opowiadaniu są wiarygodne, spójne i współgrają ze sobą. Co mi się podobało, to że samo otoczenie potrafiło już opowiedzieć niezłe story.

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy (o albo 1)

 

Zasady obecnej bitwy zostały spełnione celująco.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne (o albo 1)

 

Niespełnione.

 

Ocena: 0

 

Komentarz: Co mi się najbardziej podobało, to fakt, że w gruncie rzeczy nie przedstawiłeś tego w mega oczywisty sposób - to, czy świat z Twojego opowiadania był dystopią czy też utopią dalej było do zdecydowania dla czytelnika. Jednocześnie ładnie ukazałeś, że systemu nie można ocenić od środka - zarówno Nazareth jak i Julian (celnie dobrane imiona potęgujące poczucia różnic generacyjnych) nie potrafili obiektywnie spojrzeć na całość świata, lecz kierowali się jedynie swoimi poglądami. Koniec końców również żadna ze stron nie odniosła zwycięstwa, gdyż Nazareth, moim zdaniem, nic nie osiągnął poza zwątpieniem we własny świat, w którym czuł się szczęśliwy. No właśnie - niebieska pigułka czy czerwona, Neo?

 

Btw. Prócz skojarzeń z Orwellem i Dicksem - miałem jeszcze piękną wizję świata przedstawionego na wzór tego z BioShock:Infinite. Plus! Na minus - danie samego siebie jako autora „tekstu”... Meh. Ech. Ble.

 

Ogółem punktów: 25/30

 

5) Alfonsyna - Kropla kłamstwa w kielichu prawdy

 

a) Styl (1 do 10)

 

„ale przywilejem szlachetnie urodzonych było trzymanie głowy wysoko, niezależnie od okoliczności.” - Czym jak czym, ale akurat przywilejem bym tego nie nazwał.

 

Świetnie wyważony styl, płynne przejścia między dialogami a opisem, nie ma żadnych problemów z przyswojeniem tekstu, wszystko jest zwarte. Nie mam zastrzeżeń – czytało się z przyjemnością.

 

Ocena: 9/10

 

b) Spójność wewnętrzna opowiadania (-5 do 5)

 

Wewnętrznie nie mam do czego się przyczepić – chociaż mam wrażenie, że Caleba „historia” jest za krótka i stanowi główną nić wiążącą i tłumaczącą historię, co, mówiąc szczerze, trochę mnie nie przekonuje. Caleb wyjaśnia w pokrętny sposób o co mu chodziło i czemu to wszystko zrobił, jednak brakuje mi tutaj tła. Zwalam to na fakt, że opowiadanie musiało być ograniczone – dla mnie ta historia zasługuje na rozbudowanie, porządny background ze strony Caleba i szersze wyjaśnienie motywów pseudo-minstrela włącznie z jego dziwną decyzją, by zostawić Saskii lutnię. To wszystko jest wiarygodne tylko i wyłącznie przez ekscentryczne zachowanie bohatera – a to dla mnie trochę za mało. Przydałoby się coś, bym nie miał poczucia, że biorę coś na wiarę.

 

Ocena: 4/5

 

c) Zbieżność z tematem (o do 5)

 

Temat potraktowany wielowarstwowo – kłamstwo w kłamstwie, które potem okazało się prawdą itd. Dla mnie jest to przewrotne wykorzystanie jednego z mojego ulubionych pytań: „Czym jest kłamstwa – zaprzeczeniem faktu? A co, jeśli fakt jest kłamstwem?” Podoba mi się to, że Caleb całkiem sprawnie lawirował pomiędzy kłamstwami.

 

Ocena: 5/5

 

d) Ocena kontekstowa dla danego gatunku

 

Nie nazwałbym tego fantasy, bardziej medieval fiction – poprowadzone w całkiem sprawnym stylu. Imiona budzą we mnie celtycko-nordyckie odczucia, dlatego w głowie umiejscawiałem sobie akcję w miejscu przypominające Skellige z mocnymi akcentami słowiańskości. Dobra, ciekawa historia z interesującymi bohaterami.

 

e) Estetyka tekstu (0 do 3)

 

Bezproblemowo. Niewiele błędów.

 

Ocena: 3/3

 

f) Spójność fabularna (-5 do 5)

 

Fabularnie wszystko grało – kłamstwo tu, kłamstwo tam, odrobinę podszyte prawdą, a wszyscy i tak wszystko wiedzieli i przewidywali, bo nie byli głupi. Nie ma wielkich sprzeczności, chociaż dalej mam lekki żal o to, że jednak wszystko musiał połączyć Caleb swoją opowieścią. Chyba nie lubię tego momentu, kiedy bohater musi udowadniać swoją genialność historią o jego życiu, wolę jak jest to mieszane z konkretnymi akcjami, ale cóż, nie dogodzisz każdemu :)

 

Ocena: 4/5

 

g) Zgodność z zasadami obecnej bitwy (o albo 1)

 

Zasady bitwy spełnione celująco.

 

Ocena: 1

 

h) Dodatkowe zadania i wytyczne (o albo 1)

 

Niespełnione.

 

Ocena: 0

 

Komentarz: I to jest opowiadanie, które, moim zdaniem, mogłoby spokojnie zagościć w Nowej Fantastyce. Dobra historia, którą trochę bym rozbudował, by postać Caleba nabrała dodatkowej głębi, satysfakcjonujące dialogi, niezłe zakończenie, klimat, którzy automatycznie przywodzi na myśl nordycko-celtyckie klimaty (nie wiem, może to kwestia imion) i niebanalne, logicznie uwarunkowane przedstawienie pewnych kontrowersyjnych wątków. Cóż, czytałbym w formie papierowej i opowiadanie sprawiło mi wielką przyjemność - na tyle, że wpadłem na kilka nowych pomysłów do Łowcy Dusz. Dziękuję!

 

Ogółem punktów: 27/30

 

Jeśli kogoś pominąłem, podałem złą liczbę punktów, lub ktoś nie czuje się usatysfakcjonowany argumentacją - zapraszam do rozmowy, nie gryzę, jestem w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania i pomóc ;)

 

Dziękuję za bitwę!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • ausek 14.03.2016
    Dziękuję za rady. Z pewnością przeanalizuję i wykorzystam wskazówki.:)
  • Nie ma za co, mam nadzieję, że przydadzą się do iskry geniuszu ;) Niewiele Ci brakuje, keep up the good work!

    BTW. Tobie również poleciłbym obejrzenie filmów Woody'ego Allena, Pedro Almodovara i reżyserów, którzy biją w podobne tony - z pewnością urozmaicą szafę pomysłów i podrzucą coś od siebie. Ich sztuki również polecam czytać! :)
  • alfonsyna 14.03.2016
    No widzisz, nie mam się z czym kłócić, bo piszesz dokładnie o tym, względem czego sama miałam wątpliwości. Prawdopodobnie gdyby nie było ograniczenia, mogłabym to wszystko rozbudować w bardziej sensowny sposób, ale niestety nie można mieć wszystkiego. ;)
    Cieszę się, że pośrednio mogłam się przyczynić do powstania nowych pomysłów i oczywiście dziękuję za w pełni mnie satysfakcjonujące rozpracowanie mojego tekstu. :)
  • Ale w porządku. W sumie Ciebie oceniało mi się najkrócej - nie było za bardzo do czego się przywalić, jedynie napisać co się podobało - a styl jest niezły, nic, tylko go szlifować dalej, ewentualnie jakieś eksperymenty, ale to już w Twojej gestii.

    No fakt faktem, że nie można mieć wszystkiego, a ograniczenia rozumiem doskonale, więc poczekam na coś kompletnego od Ciebie. Pomyśl o wysyłaniu tego gdzieś, bo szkoda tego nie opublikować :)
  • alfonsyna 15.03.2016
    Sam fakt, że nie ma się za bardzo do czego przywalić stanowi dla mnie sukces, bo oznacza to, że przynajmniej nie spieprzyłam tak, jak mi się wydawało. :D
    Ta moja pisanina to zawsze było hobby, nie traktowałam tego aż tak poważnie, żeby rozważać publikowanie. Może rzeczywiście jak to dopracuję, to się jednak nada, przemyślę, jakkolwiek podniosłeś mi swoimi słowami samoocenę, dzięki ;)
  • Neurotyk 14.03.2016
    Dziękuję za dobrą recenzję, przeanalizuje. (Neurotyk jako autor rękopisu pasuje:)
  • Jak wolisz, to była osobista uwaga, nie wpływająca na ocenę. Po prostu nie lubię jak ktoś używa siebie samego w opowiadaniu. :) Dobry tekst, dzięki za świetną wizję świata!
    __________
    Ślepiec.
  • Neurotyk 15.03.2016
    Trybunał Oceny Bitw, proszę bardzo, pikuś :)
  • Moni 15.03.2016
    Oj to chyba dobrze, że spasowałam.
  • Karo 15.03.2016
    Dziękuję za rady ;)
  • Nie ma za co, proszę :)
  • little girl 15.03.2016
    W sumie tego się spodziewałam. Behawioryzm? Ja mam taki styl, bo tak specjalnie to nie lubię pisać opisów :/ Popracuję nad tym. Dziękuję za uwagi, postaram się poprawić! :)
  • Hm, to może spróbuj poprzez dialog? Taki naprawdę mocny, dobry, naturalny dialog, który jednocześnie mógłby wyczerpać temat opisu otoczenia.

    Coś w stylu:

    "- Ileż krytyki w krytyku! Iście jadowity. - Przerwa na degustację. Sok żurawinowy rzeczywiście miał w sobie coś z okresu i nie chodziło kolor. - A ty tak właściwie to co krytykujesz? - zapytałem nieszczerze ciekawy.
    - Ja? A, po prostu rzeczywistość.
    - Rzeczywistość? Inni krytycy zajmują się literaturą, muzyką, malarstwem, pierdoleniem o ubożejącym stanie umysłowym następnych pokoleń, a ty krytykujesz rzeczywistość. No dobrze. Skrytykuj dla mnie rzeczywistość.
    Rozejrzał się po pubie uważnie, udając, że coś przechodzi przez te obwody nerwowe, neurony, mózg, topiący się w oparach alkoholu. Myślał, że myślał i całkiem sprawnie mu to udawanie wychodziło.
    - Więc siedzimy sobie w tym oto tanim barze, pijąc piwo pauperum i soczek, rozprawiając o tym, że życie jest złe, systemy niedoskonałe, a idee zszargane i zmieszane z rynsztokiem codzienności.
    - Cóż za poetycki język! Nie spodziewałem się, kogo cytujesz?
    - Moje narcystyczne ego. Idąc dalej: otaczają nas ćwierćinteligenty wykształcenia wyższego, gdzie większość to ludzie, którzy prawdopodobnie nie potrafią obliczyć podatku VAT ani promienia koła, więc poszli na kierunki, z którymi kompletnie nie potrafią nic zrobić, a ci, którzy potrafią coś policzyć myślą, że samo bycie na jakimś kierunku ustawia ich lepiej niż bogaty ojciec. No cóż, guano prawda, bo znam ludzi po kulturoznawstwie, którzy zarabiają kokosy w muzeach i ludzi po polibudzie, którzy liczą sobie biznesplan pensji minimalnej do następnego miesiąca. Prawda taka, że jak jesteś na studiach po to, by czegoś się nauczyć i wiesz jak obrócić te narzędzia w rękach, to coś zdziałasz. A jeśli idziesz gdzieś tylko po to, by studiować dla samego faktu studiowania, to kończysz jak reszta bobków – z głową w dupie, dyplomem na ścianie i przy kolejnej butelce piwa w klubie, byleby wyruchać z siebie wyrzuty sumienia, strach przed przyszłością i gównianą wizję, gdzie masz papier, którym możesz się podetrzeć, bo w czasie studiów wolałeś jebać sesję, niż ją zdać. I jeszcze coś z niej wynieść.
    - Krytyk, jezu, jesteś Mesjaszem Aksjomatów! Kapitan Nieoczywistość! Ucz mnie, mistrzu, ujeżdżaj jak Małgorzatę!
    - Słowem zakończenia, panie kpiący, ludziom zwyczajnie pojebało się w głowie i narzekają na system, który chcą zniszczyć jednocześnie mając nadzieję, że ten system zapewni im pracę, kiedy oni sami będą robić minimum tego, co powinni. Więc za te minimum dostają też minimalną płacę, a że używają minimum myślenia to i mają bardzo minimalistyczne wnioski."

    Wszystko czego potrzebuje czytelnik, by wyobrazić sobie bohaterów, miejsce, ich nastawienie do świata i klimat sceny. W kilku dłuższych zdaniach rozmowy obyczajowej.

    Nie chcę Ci wjeżdżać na styl, bo być może dążysz do określonego sposobu pisania - a ja nie lubię wykrzywiać czyjegoś stylu, bo jest równie intymny i osobisty, co słuchawki, szczoteczka do zębów albo poczucia czarnego humoru. Dlatego miej poprawkę na to, co napisałem - weź te rady, które Ci się przydadzą, ale jednocześnie zachowaj jak najwięcej siebie w tekście :)
  • Zapomniałem się podpisać.

    _________
    Ślepiec.
  • little girl 15.03.2016
    Trybunał Oceny Bitw Zobaczę, spróbuję, może się uda. A jak nie, to trudno, będę nadal szukać. ^^ Jeszcze raz dziękuję za rady, myślę, że wezmę jeszcze udział w bitwach... i zobaczę co z tego wyjdzie. ;)
  • W pisaniu jest o tyle dobrze, że w gruncie rzeczy nie zmierza się w żadnym innym kierunku jak nieznane, więc błądzenie jest na miejscu ;D Życzę powodzenia i mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze będę Cię oceniał :)

    ____________
    Ślepiec.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania