Poprzednie częściOceny Bitwy Akwusa – MrJ

Oceny bitwy KaroliKorman - Efria

Najpierw ogromnie przeproszę za spóźnienie (naprawdę bardzo przeproszę), ale też chciałabym was o coś spytać. Mianowicie: rozmawiałam na rodzinnym obiedzie w sprawie bitew i z ciekawości członkowie mojej rodziny chcieli je przeczytać i poznać. W związku z śmiechami, ale tez i poważnymi dyskusjami zdecydowałam się później dodać Wam taką opinię czytelników, którzy nie interesują się pisaniem, ale jednak stanowią jakieś grono odbiorców: co wy na to?

 

NEUROTYK

 

Styl → 8

Masz przyjemny styl, który rozbawia, skupiasz się bardziej na dialogach, a tutaj wyszły ci bardzo filozoficznie wręcz, sprawiasz, że czytelnik trochę się gubi w przesłaniach, zwłaszcza, że do końca nie wie, czy ma być poważny czy też traktować utwór jako komedię. Jestem jednak w nim coś indywidualnego, co sprawia, że aż chce się czytać dalej i poznawać zakamarki nowego, dziwnego świata. Błędy głównie polegały na literówkach, co można traktować za pewne zaniedbanie, można byłoby je wykluczyć przy kolejnym z rzędu sprawdzeniu.

 

1. „Będąc na emeryturze, Nazaret gros czasu przeznaczał na kształcenie i stymulowanie dzieci.” → gros?

2. „rodzina Bradburych była przykładam dla całej lokalnej społeczności,” → przykładem

3. „zmuszani do refleksji, pod wpływem bodźców z zewnątrz,” → brak przecinka

4. „Z powodu niżu demograficznego szczyt popularności przeżywał sektor dziecięcy, który państwo wspierało z wyjątkowa intensywnością,” → wyjątkową

5. „— Rękopis — odparł Julian z powagą godną świętach rzeczy.” → wydaje mi się, że powinno być „świętej”/”świętych”

6. „Stare dzieje, kochanie. Pokazywałem ojcu wyniki pewnych badań… — Nazareth nie umiał kłamać.” → brak półpałzy

7. „Nie może być prawdziwą rozmowa, kiedy interlokutor nie ma własnego zdania” → rozmową

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania → 3

Pokazałeś nam inny świat, sześćdziesiąt lat defakto później od dnia dzisiejszego i w lekkim zaokrągleniu, jednocześnie nie zagłębiałeś się za bardzo w jego historię, a wytłumaczyłeś wszelkie niedogodności skrupulatnie. Mimo że nie podoba mi się wizja, podoba mi się pomysł na opowiadanie. Miasto, w którym w utopijnej wizji nie miało być szarych kolorów, przypominało mi zaprogramowany ludzki komputer, których chodził według danych statystycznych. Miasto, w którym głównie zabraniano literatury, tłumacząc, że autorzy pisali emocjonalnie, a przez to nie mieli trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość. Choć początkowo zupełnie nie wiedziałam, po co są Bramki, pod koniec wszystko mi to wytłumaczyło.

Choć nazw do teraz nie potrafię spamiętać, sprawiły, że całość twojego wymyślonego, przyszłego świata stawała się coraz bardziej realistyczna, choć pomysł zdecydowanie wymagałby rozwinięcia, jakbyś pisał coś dłuższego, na opowiadanie, wydaje mi się odpowiednio ukształtowane tło, które jest w jakiś sposób spójne. Choć mam jedno pytanie: dlaczego w wieku trzydziestu lat przechodzi się na emeryturę? Jaki jest tego cel? Nie przypominam sobie wyjaśnienia w tekście, a jest to dość dziwna kwestia.

 

Zbieżność z tematem → 3

Potraktowałeś temat dosłownie, a mianowicie główny bohater Nazaret był tą kroplą kłamstwa w idealnym „kielichu”, czyli państwie prawdy. Choć wiemy, że te role w naszej rzeczywistości byłyby odwrócone, stanowi to jakąś ciekawostkę w mechanicznym świecie. Samobójstwo Nazareta traktuję, jako dotknięcie, ujrzenie prawdy, zagubienie się w niej, dążenie do niej, jak również zrozumienie, że „prawda”, która go otaczała, jest złudzeniem. Tutaj spodobała mi się dyskusja między żoną a mężem. Na początku kreowałeś ich jako cudownie idealne małżeństwo, potem jednak ukazałeś nam prawdę. Można też wyróżnić, choć trochę naciągany podtemat, a mianowicie dziadek i Nazareth. Ten staruszek zdecydowanie stał się moim ulubionym bohaterem. Wracam jednak do tematu, staruszek był właśnie tym kłamstwem, które namawiało prawdę na złamanie się i przejrzenie na oczy, myślę, że w sumie można byłoby traktować to jako genezę tematu głównego.

 

Estetyka tekstu → 3

 

Spójność fabularną → 4

Wymienię ci kilka spostrzeżeń:

1. „Nazaret wraz z partnerką posiadali dwa stabilne egzemplarze dziecka, jedną wersję beta, a także pojedynczy prototyp.” → początek niezwykle intrygujący, uśmiech pojawia się na twarzy, wyczuwam coś ciekawego, niestereotypowego, innego, a jednocześnie coś trochę przerażającego. Nie rozumiem co prawda, jak obrzeża miasta mogłyby nadawać się do wypożyczania dzieci, na razie jest to przyjemna niewiedza, która napędza mnie do dalszego poznania twojego świata.

2. On, jako emerytowany, trzydziestoletni, były sekretarz w Ministerstwie Prawdy, ona – dwudziestopięcioletnia dyrektorka w Państwowym Instytucie Badań nad Prawdą → emerytowany trzydziestolatek? No, ciekawe czym jeszcze zaskoczysz, na razie logiki nie oceniam, ponieważ nie mam fundamentów twojego świata, drugi akapit, a nadal mam uśmiech na ustach.

3. W roku 2084 modne stało się wypożyczanie dzieci bezterminowo. → Mniej więcej po sześćdziesięciu latach tak w twojej wizji literackiej może kończyć młody podmiot? Ciekawy punkt widzenia, zważywszy na fakt, iż na ochronę dziecka stawia się teraz bardzo dużo, zastanawia mnie, co doprowadziło do takiego obrotu spraw, jakie jest tego wytłumaczenie? Czyżby 500+ zmieniło świadomości narodowe na chciwe i zamieniło rodziny w małe korporacje liczące zyski i pozbawione uczuć? Oczywiście tutaj żartuję, jednakże sam pomysł wzbudził moje zaciekawienie, nie spotkałam się z czymś takim, dlatego też stawiam gdzieś tam w sercu wysokie wymagania, wiem, że dasz radę temu podołać.

4. Okolica była „urządzona” monotematycznie. Państwo dbało o to, aby obywatele nie byli w żaden sposób rozstrajani i zmuszani do refleksji, pod wpływem bodźców z zewnątrz, płynących zarówno z krajobrazu publicznego, jak i z przestrzeni prywatnej. → trochę taka Utopia, gdzie emocje przepadają. Jestem w sumie ciekawa, jak poradziz sobie z moim „systemem” oceniania, że tak to fachowo nazwę, a bardziej ludzko i normalnie, to z tym, że opieram się na uczuciach.

5. „prowokacjami, mającymi na celu zdemaskować potencjalne, objawiające się w możliwości refleksji na temat codzienności, zagrożenia.” → zagrożenia wynikające z refklesji? Samo pojęcie wydaje się na pierwszy rzut oka zupełnie absurdalne, a jednak biorąc pod uwagę całkowitą kontrolę, kupno dziecka, formy, kształty idealnego człowieka, który niczym nie mógł odstawać od ogólnie przyjętych zasad/norm, staje się to zupełnie naturalne.

6. Czy zajmuję się domem, czy tobą w Kabinie Miłości, zawsze jestem pryncypialnie wyedukowany.→ „Kabinie miłości”, Neurotyku, po tobie można się wszystkiego spodziewać, co jeszcze bardziej pcha mnie do dalszego czytania.

7.„krzyczał, przechodząc przez furtkę wykrywającą papier, zgarbiony, siwy mężczyzna. — Gdzie dzieciaki? A moja córka w pracy?” → furtkę wykrywającą papier? Co to jest i do czego może to służyć? I dlaczego coś takiego postało? Rozumiem, że można wymyślać różne dziwne rzeczy, jednakże ciekawi mnie ten przedmiot.

8. Wy za to macie wasze Kabiny Miłości, psia mać! — Julian krzyczał. → Dziadek ma rację, podoba mi się jednak przybliżenie wytłumaczenia takiego, a nie innego stanu rzeczy. Jest wojna, jednak jacy przeciwnicy? Dlaczego się rozpoczęła? Zastanawia mnie też fakt, iż Nazareth ma przebłyski refleksji, z jakiego powodu, wydaje mi się to najważniejszą aktualnie sprawą.

9. „— W takim razie zabieram to i żegnam. — Teść chwycił zwój i odwrócił się na pęcie.” → masz ciekawy humor w swoich tekstach, nie wiem czy mam się śmiać czy dziwić, choć trochę mi głupio, przecież w jakiś sposób mam podejść do tekstu poważnie, analizować go, w jakiś sposób spróbować go zrozumieć, a na razie świetnie się bawię w twoim świecie, a dziadek ze swoimi wypowiedziami jest taką wisienką na torcie. Zdecydowanie muszę przysiąść do tekstu jeszcze raz, a połowa przede mną jeszcze!

10. „— Panie ministrze, rozkaz wykonano! — oznajmiła entuzjastycznie kobieta.” → „wykonano” nam podpowiada, że w hiperekspresowym tempie Natalia zdołała już czynności wykonać i wrócić do pracy, a chyba nie taki był zamiar, prawda? Zamieniłabym to słowo na: wykonam. Zastanawiają mnie twoje postacie, z których, prócz dziadka, nie potrafię wychwycić żadnej indywidualności. Domysły staruszka zostawiam na razie, nie ma w nich potwierdzenia w zachowaniu, choć można brać za to zatrzymanie dziadka, a możliwe też zerknięcie do żółtych kartek? Nie podajesz jednak nam tutaj jednoznacznej odpowiedzi, postacie zatem przypominają mechaniczne lalki, cieszą się, gdy ktoś im rozkazuje. Tutaj przy reakcjach żony, można zauważyć tę sztuczność, nie jestem nawet pewna, czy zależy jej na mężu, ale po prostu czuje się tak „zaprogramowana idealnie” wobec stereotypowej roli matki/żony.

11. „Mężczyźni stali nad kartkami papieru, jakby to były relikwie minionej epoki.” → A jednak! Cieszę się ogromnie.

12. „— Chcę tego kłamstwa! Tak, chcę! Pożądam go. [...] Spojrzał ostatni raz do tyłu, po czym rzucił pożółkłe kartki do ognia, a siebie dał mu w ofierze.” → bardzo interesująca rozmowa, spodobała mi się ogólna sytuacja, którą nam przedstawiłeś. Dosłownie armia robotów, bramki (teraz znam ich powód powstania), ludzie, a nawet „nie ludzie” wymierzający swe spojrzenia w jedną osobę, która zdecydowała popełnić samobójstwo niż żyć w sztucznej prawdzie. Protest, dość widoczny w sumie, nie był w stanie jednak poruszyć ich serc. To smutne, choć prawdziwe. Może i przesadziłeś trochę z drastyczną przyszłością, jednak traktując tekst łagodniej, pozbywając się zabawnej początkowej otoczni, a zwracając uwagę na to, można porównać to do makdonaldyzacji kultury, która ma miejsce już teraz. Nazwałabym to hiperbolą tendencji współczesnego społeczeństwa.

13. „Wiem, iż w przyszłości zbuduję świat, w którym każda droga będzie prosta”

Neurotyk → Osobiście odrzuca mnie cytat z nickiem Autora na samym początku, powoduje on, że autor stawia siebie ponad czytelnika, jakkolwiek źle by to nie zabrzmiało, psuje to pierwsze wrażenie o tekście, jednak tutaj podajesz swój nick na końcu, w dodatku z powodu wcześniejszego użycia, jako autora rękopisu, sprawia, że muszę to traktować jako osobną postać, a wybór nazwy bohatera wobec twoich prywatnych preferencji. Niemniej zwracam uwagę, ponieważ zauważyłam w bitwach jeden taki przykład, aby z tym uważać.

 

Zgodność opowiadania z odgórnie narzuconymi zasadami bitwy → 1

 

Temat dodatkowy → 0

 

Perełki:

Jako że nadpobudliwy staruszek, który przypominał mi swoim zachowaniem przemytnika czekoladowych ciastek w kuchni babci, stał się moją ulubioną postacią. Oczywiście wprowadził tutaj nie tylko dużo humoru, ale też niezłego „kopa” do akcji, w całym opowiadaniu jako jedyny w pełni ukazywał emocje, dość mocno, stanowczo, był kusicielem. Przytłoczę kilka rzeczy, które mi się spodobały na gruncie szerszej analizy prywatnej:

 

„— [...] To jest twoja wolność? [...]

To jest nasza wolność, taką wolność wybraliśmy! Taka nam idealnie służy! [...]” → tak trochę zaprzecza sam sobie w owym pojęciu, ale (mam wrażenie, że nadużywam w twoim opowiadaniu słowa „ale”, mniejsza) wzbudza to we mnie poczucie dyskusji. Jednocześnie możemy przyjąć, że wolność jest bytem niezależnym, do którego każdy z nas dąży, jednak nawet jeśli tak przyjmiemy, to według Nietzshego: człowiek jest w stanie przyjąć świat, tylko ten, który sam wykreował, zatem wolność przestaje być „masowa”, a staje się indywidualnością, a co za tym idzie, że nawet mechaniczne społeczeństwo ma władzę nad rzeczami niezależnymi, a jest to sprzeczne logiczne, czyli można powiedzieć, że albo ludzie w tym społeczeństwie przestali myśleć, albo boją się myśleć, ponieważ przyzwyczajenie do autorytarnej władzy wymusza naukę konkretnych zachowań. Niejeden taki przykład w historii mieliśmy. Konformizm osobiście budzi we mnie uczucie dezaprobaty, ale jest czymś naturalnym i skojarzyło mi się to ogromnie pod koniec twojej opowieści, jak wyobrażałam sobie prostą ulicę, po obu jej stronach domy z bramkami na środku żonę.

 

„Nasza tu rozmowa […] Nie może być prawdziwą rozmowa, kiedy interlokutor nie ma własnego zdania, lecz powiela propagandowe kłamstwa totalitarnego ustroju!”

 

„Nazaret lubił tworzyć laurki na temat własnej osoby” → krótkie, jedno zdanie a wizja bohatera staje się pełna, choć nie potrafię tego logicznie uargumentować (dlatego piszę to na dole), jednak w jakiś sposób sprawiło, że inaczej zaczęłam patrzeć na głównego bohatera.

 

„Kim bylibyśmy bez opracowań naukowych, analiz i danych? Dziećmi błądzącymi we mgle.” → A kim bylibyśmy bez wyobraźni? Znudzonymi życiem ludźmi, błądzilibyśmy we mgle, ale dotykalibyśmy cudzych ciał, widzieli więcej niż szarość, czerń, biel. Widzielibyśmy więcej, choć życie byłoby trudniejsze, ale byłoby nudne. Osobiście bardzo nienawidzę, jak życie staje się nudne i monotonne, wtedy mnie nosi :D

 

„Nie ufaj rękopisom, są naznaczone emocjami i cierpieniem autora, a to nie sprzyja obiektywnemu zapatrywaniu się na rzeczywistość. Rzekoma prawda zawarta w tekście, który nosisz, jest jedynie zdeformowaną przez uczucia formą kłamstwa” → jak ktoś tak powie za kilka lat, to chyba wstanę z grobu jako zombie...

 

Całość: 8+3+3+3+4+1+0=22

 

AUSEK

 

Styl → 9

Zdania proste, czytelne, a jednocześnie wprowadzają nas w akcję i klimat opowiadania. Piszesz prosto, jednak twoje teksty są emocjonalne, tutaj natomiast czułam, że próbować przydusić troszkę te emocje, ale o tym później. Zauważyłam tylko dwa błędy, żadnego błędu logicznego również nie zauważyłam, skąd ocena taka, a nie inna. Masz ładny styl Ausek, wypracowany i porządny, dobre fundamenty do tworzenia czegoś lepszego.

 

1. Witaj, e... to znaczy dzień dobry. – Zdenerwowana spojrzała na swojego szefa, czuła się skrępowana zaistniałą sytuacją. – To miło z twojej strony, że podszedłeś się z nami przywitać. Jak widzisz mamy tu małą uroczystość rodzinną – powiedział, wskazując na stolik. → „powiedziała”

2. Deszcz padał coraz mocniej, a grzmoty i błyskawice powodowały, że zamaskowany, odziany w moro człowiek, wydawała się jeszcze bardziej groźny i niebezpieczny. → wydawał się

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania → 3

Twój utwór zdecydowanie tworzył jedną, spójną, logiczną całość, w której mogliśmy odczytać dobrze zbudowane tło, zarówno parku, sytuacji rodzinnej, gwałciciela, córki Beaty, jak też dwóch głównych postaci – Beaty, Marka. Przedstawiłaś ich niezwykle realnie, do końca właściwie wyczuwałam niepokój z tego opowiadania, z ich sytuacji. Czułam się tym trochę przyduszona, ciężka atmosfera były tutaj niemal do końca (pomijając przywitanie z córką), nawet wspomnienie męża Beaty o ich pierwszym prywatnym spotkaniu w restauracji i zobaczenia jej córki nie przyniosło tego efektu rozluźnienia. Ciężki tekst, może nie do przeczytania, ale do wchłonięcia. Wchodzisz na niebezpieczne aspekty psychiki, cieszę się, że udało ci się je rozgryźć i pokazać w logiczny sposób. Jednak słowem kluczowym tutaj też jest „interesującym”, nie wiem, czy do końca mogłabym ci dać tutaj maksymalną ocenę, ponieważ pomimo radości z rozpracowania przez ciebie bohaterów, nie znalazłam mocnej iskry (choć kłótnia marka z rodzicami była taką malutką), która mogłaby rozpalić opowiadanie.

 

Zbieżność z tematem → 2

Miałam nie mały problem z początkowym zrozumieniem tematu zawartego w tekście. Nie potrafiłam połączyć prawdy z elementem i kłamstwa z pasującą mu częścią. Po dłuższym namyśle i pomocy innych sędziów doszłam po omacku do światełka i coś mi tam zaświtało, jednak nie mogłam ci dać wyższej oceny, z powodu tego, że jednak sama nie naprowadziłaś mnie na ten temat.

„Kropla kłamstwa” → rozumiem to przez odwróconą sytuację rozważnego postępowania rodziców. Dodali swoją kroplę kłamstwa do prawdy, czyli czystości córki, przez to skazali ją niemal na koszmary, które dręczyły ją co noc. Decyzja, jaką podjęli opiekunowie, sprawiła, że ich córka cierpiała w przyszłości, choć sama nie skłamała, przed samą sobą była szczera. Kolejne kłamstwa, które dorzucała do siebie, aby spróbować normalnie funkcjonować i zniszczyć poczucie hańby spowodowało, że się zagubiła, aż w końcu zaczęła mieć napady paniki. To rozumiem przez temat, wykorzystanie gwałtu, jako czynnika, który zniszczył psychikę nastolatce, a jednocześnie odebrał jej niewinność i możliwość bycia szczerym z otoczeniem, poprzez „naznaczenie hańbą”.

 

Estetykę tekstu → 3

 

Spójność fabularną → 4

1. Pierwsze dwa akapity → W pewnym aspekcie jest to dość przerażający początek, który powoduje z jednej strony ciekawość, choć z drugiej niepokój o dalsze etapy opowieści.

2. Poddając się ciemności, która ją pochłaniała, zaciągnęła się słodkim zapachem bzów. Uwielbiała je. Ostatnią trzeźwą myślą, jaką mogła przywołać, była prośba do Boga, by wreszcie się to skończyło. → Szczerze nie wiem co dokładnie mam napisać, miałam cały gwałt przed oczami, malownicze opisy spowodowały, że moja wyobraźnia jeszcze bardziej była pochłonięta ciemnym, ponurym i smutnym obrazem. Nie wyczułam tutaj strachu, raczej przyszło mi na myśl obrzydzenie i w jakiś sposób fascynację zaburzoną psychicznie osobą, która wręcz podniecała się na widok fizycznego cierpienia nastolatki, zastanawia mnie powód gwałtu, jak też znak pomiędzy piersiami.

3. Codziennie widziała w lustrze znak swojego poniżenia, a to nie pozwalało zapomnieć o gwałcie. Cieszył się z całego serca, że policja ciągle zajmuje się tą sprawą, tropiąc jak dotąd nieuchwytnego przestępcę. → z jednej strony Beata nie chce mu powiedzieć o szczególe, który wywołał koszmar, ukrywa przed nim ten fakt i nie chce wracać do swojej przeszłości, tym samym mówi, że „Coraz częściej nachodziły kobietę wątpliwości, czy nie powinna powiedzieć partnerowi o tym drobnym szczególe w swoim życiu, który pominęła na samym początku znajomości.” Nie pasuje mi to do ostatniego stwierdzenia męża, który zdaje się wiedzieć o gwałcie? Czyżby chodziło o coś innego, co Beata ukrywa? Czyżby zagięła rzeczywistość, omijając sporo szczegółów? Nie rozumiem tutaj ich wzajemnych poglądów, które na pierwszy rzut oka są ze sobą sprzeczne.

Za to na razie również obie postacie wydają mi się takie przytłoczone, pomijając wstęp, mam wrażenie, jakby były czymś niezmiernie zmęczone, a całość ich zachowań powoli ich wyczerpywała. Koszmary, przerwanie terapii, każdy wątek sprawia wrażenie, jakby małżeństwo za chwilkę miało znaleźć się na cienkiej lince wytrzymałości, linka ma pęknąć, a oboje sami nie wiedzą co ze sobą zrobić. Gdzieś tam z tyłu słychać śmiech mordercy, który nadal upaja się cierpieniem kobiety. Smutny początek historii, choć niewątpliwie w jakiś sposób interesujący.

4. Od tamtego momentu ich znajomość nabrała tempa. Właśnie w tej podrzędnej restauracji zrozumiał, że zakochał się w skrzywdzonej przez życie dziewczynie, we własnej sekretarce. → myślę, że takiego głębszego wejścia w postać mi brakowało wcześniej, tutaj doskonale widać, dlaczego Marek reaguje tak, a nie inaczej wcześniej, jak znajdywali się w sypialni. Mam jednak wrażenie, że coś jest nie tak, nie potrafię się go pozbyć od początku tekstu, a ono sprawia, że więcej poświęcam na czytanie niż normalnie. Niepokój towarzyszący mi od początku, został ze mną do teraz. Nie wiem na jakiej podstawie, możliwe, że dlatego, iż opowiadanie jest osadzone w tym smutnym klimacie i mam wrażenie, jakby coś za chwilę miało się stać. Jednocześnie mnie ciekawi i fascynuje, choć bardziej początek niż sama relacja pomiędzy Markiem a Beatą, ona wydaje mi się natomiast taka zwyczajna, choć osadzona w sferze gwałtu. Ciekawi mnie jak to rozwiniesz i jak wykorzystasz do tego postacie. Powolutku nam je ukazujesz, stawiasz z nimi pierwsze kroki, aby wydobyć z nich tę cząstkę indywidualizmu, aby czytelnik mógł je zauważyć, na razie ukryte są we mgle.

5. Beata, powiesz mi, co się stało, czy mam zgadywać? – Przyglądał się, jak zaciskając ręce na ścierce, próbuje wyrównać oddech. → wiedziałam, że ten ich pozorny spokój kiedyś runie i chyba tego mi brakowało. Takiej małej iskierki, która rozkruszy ponure opowiadanie i, albo zamieni je w horror, albo sprawi, że magiczne opisy staną się pełne jadu, iskry. Ausek, masz świetny styl, budujesz opowieści od początku do końca, właściwie czasami nie wiem, jak mam wypisywać u ciebie błędy, dlatego czekam też na tekst, w którym pokażesz mi co jeszcze masz w zanadrzu, tutaj te opowiadanie mi się podoba. Jest smutne, ale ciekawe, jest tajemnicze, choć przewidywalne. Łączysz sprzeczności, które razem tworzą spójną całość. Całość, która w zależności od odbioru może być inaczej interpretowana.

6. Czy zdajesz sobie sprawę, że dzięki tobie on mógł skrzywdzić inne dziewczyny?

– Przestań! – krzyknęła, zatykając sobie rękami uszy – Nie chcę tego słuchać! Proszę, przestań! → a jednak fragment, który uznawałam za wcześniejszy błąd logiczny, okazał się specjalną sztuczką zaserwowaną przez ciebie. Podoba mi się ich kłótnia, czuję w niej emocje, wreszcie bariery mogą zostać pokonane, a postacie wyrwą się z miłej codzienności, a raczej powinnam powiedzieć, że wreszcie zrzucą z siebie ciężar kłamstw.

7. Przytulił mocno Beatę, wiedząc doskonale, z kim musi przeprowadzić poważną rozmowę. → Wydaje mi się, że Beata teraz jest jeszcze w gorszym stanie psychicznym, niż sam morderca. Widok jej zapłakanej i śpiewającej, roztrzęsionej wywołał u mnie dreszcze, jakaś część mnie nadal jest jednak zaniepokojona, mam wrażenie, że ten gwałciciel się gdzieś chowa i za chwilę uderzy. Czekam na ten moment.

8. Czy pomyśleliście, że mógł jej to zrobić jeszcze raz? – Nie uzyskawszy odpowiedzi, wyszedł, trzaskając drzwiami. Włożył do ust zmiętoszonego papierosa i zapalił. → tak! Wraca iskra, lubię Marka, choć na początku go znielubiłam za te ciche podejście do sprawy, teraz jednak ujął mnie za serce, a palce same już stukają o klawiaturę, by napisać, co o tym sądzę. Marek i Beata na początku wydawali mi się tacy zwyczajni, normalni, objęci problemem z przeszłości, dlatego też nie potrafiłam wkręcić się w tą akcję, choć malownicze opisy gwałtu spowodowały, że, hm. Użyłam złego słowa na opis gwałtu, raczej opisy, które zadziałały na moją wyobraźnię, spowodowały, że aura pierwszego wrażenia przeniosła się mocno na resztę tekstu. Czuję się po części jak Beata, ciągle wyszukuję ukrytego mordercy w postaciach.

9. Ale co? – Na twarzy chłopaka malowało się zdziwienie. Spojrzał na swój nadgarstek. – A, o to pani chodzi. Hm, to jest nasza tradycja rodzinna. Wszyscy potomkowie w linii męskiej po skończeniu osiemnastego roku życia, tatuują sobie pająka na wewnętrznej stronie dłoni.

→ Mam niedosyt, ogromny niedosyt, opowiadanie sprawiło, że się wciągnęłam, choć jednocześnie skutecznie zakneblowało mi usta i sama nie wiem, co dokładnie powinnam o nim powiedzieć, jestem zupełnie zmieszana, a moje stanowisko jest pozytywne, tekst był bardzo dobry,

 

Podsumowując: spodobało mi się opowiadanie, choć dziwnie się czuję, jak autor wymusza swoimi postaciami i wydarzeniami smutek, ale udało ci się tutaj negatywnym stopniu rozbudzić moje odczucia. Oczywiście rozumiemy negatywne, poprzez smutek i współczucie wobec konkretnych postaci. Jest to pewien sposób zagrania, którego szczerzę zazdroszczę, w sumie czekam na jeszcze jeden taki twój tekst.

 

Zgodność opowiadania z odgórnie narzuconymi zasadami bitwy → 1

 

Temat dodatkowy → 0

 

Ausek: 9+3+2+3+4+1+0=23

 

LITTLE GIRL

 

Styl → 4

Unikasz opisów, przez co opowiadanie opiera się na samych dialogach i pędzi dosłownie do przodu niczym sportowiec w pierwszej linii, postaraj się to uregulować, dodawać opisy. Wprowadź czytelnika w klimat, w swój świat, przybliż im postacie. Trochę się z nim pobaw, aby i on poczuł się częścią tego, co tworzysz. Trafiłam na zdania nieskładne, nielogiczne, problem zarówno z przecinkami, jak też zauważyłam jeden błąd ortograficzny. Rozwijaj swoje myśli, szukaj synonimów.

 

1. Podeszła do niewielkich drewnianych drzwi i lekko zapukała. Po chwili wejście uchyliło się → wejście nie może się uchylić, ponieważ stanowi otwór w ścianie, tak najprościej mówiąc, uchylić mogą się np. drzwi,

2. Pomieszczenie zdawało się być dawno nie wietrzone. → zdawało się/było, tutaj zawsze w takich wyrażeniach wybieraj jedną opcję, „nie wietrzone” piszemy razemStęchłe powietrze uderzyło od razu w nozdrza Ann. Chwile zajęło, aż jej oczy przyzwyczaiły się → chwilę

3.Niewielki, przygruby mężczyzna pogładził się po łysinie i machnął na kobietę, aby podeszła. → „machnął w stronę kobiety”, użycie zaimka „na” sugeruje, że mężczyzna dotknął kobiety.

4. Ściany zdawały się obserwować Ann, która nerwowo kręcąc głową(przecinek) przemierzała kolejne korytarze w drodze do sypialni jej pracodawczyni. Po raz setny dotknęła kieszeni, by upewnić się, czy nie zgubiła torebki.

5. Jeśli ciało dziecka ją zaakceptuje.(brak kropki)staje się trującą księżniczką, jeśli nie, umiera.

6. Kobieta kucnęła przy dziewczynce i przyglądała się(przecinek) jak ta z agresją wydziera lalce kosmyki włosów. Nie chciała myśleć, co to dziecko musi przeżywać, czy jest w ogóle świadoma, tego(przecinek) co się dzieje.

7. Ależ skąd (małą litera)Po prostu chciałem dowiedzieć się co nieco o córce naszej gospodyni, w końcu spędzę tam najbliższe kilka dni

8. Przeszli właśnie ostatnią uliczką i stanęli pod bramom domostwa, gdy powiedziała:

— Tu(to) tutaj.

9. Kobieta od razu po wejściu zasłoniła niewielkie okienko na przeciwko (naprzeciwko) drzwi. Potrzebowała chwili samotności, z samą sobą

10. Mimo że minęły już trzy lata, ona nie potrafiła zapomnieć. Swojego ciała nie oddała już żadnemu innemu mężczyźnie, bo nie potrafiła, na myśl o zbliżeniu robiło jej się niedobrze. → powtórzenie „nie potrafiła”

11. Pokój dziewczynki jak zwykle emanował smutkiem. Z tego właśnie powodu kobieta nie przepadała za swoimi codziennymi wizytami.

— Wchodzę, Jen — zawołała w chwili, gdy przekraczała próg.

Ta jak zwykle siedziała w roku pokoju w prawie całkowitym bezruchu. → powtórzenie „jak zwykle”

12. zjechał spojrzeniem jej starą sukienkę. → „zlustrował” zamiast „zjechał” ładniej by brzmiało. Żeby miało negtywny wydźwięk można użyć słów „zlustrował niechętnie” np. oczywiście. Zjechał zupełnie jednak tutja nie pasuje.

13. W istocie Yon wezwała ją właśnie w tej sprawie, jednak charakter pracy, jaką miała wykonywać(przecinek) różnił się od wyobrażeń młodej służącej.

14. Sala, w której odbywało się przyjęcie(przecinek) wystrojem dorównywała niejednej sali królewskiej. Najwidoczniej gospodarze nie szczędzili pieniędzy, aby wszystko wyglądało jak najdostojniej. Również goście, którzy zaczynali się już powoli schodzić, nie wyglądali na osoby, którym czegokolwiek by pasowało. → czegokolwiek by brakowało

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania → 0 (świadczy o poprawności i braku większych błędów w tekście) → zwracam ci jednak uwagę, że za pomysł miałabyś zdecydowanie 2 (nie licząc postaci), a za same postacie -2 (nie licząc pomysłu), jeśli miałabym to oceniać oddzielnie. Jednak poskładałam to i uśredniłam.

Jeśli chodzi o samą fabułę i pomysł — było to przemyślane. Mamy skutki wynikające z przyczyn. Ann zawiedziona na mężczyźnie szuka zemsty, zemsta powoduje, że o dziwo (tutaj nie potrafię tego wytłumaczyć, choć sądzę, że mężczyzna kochał Ann) będzie miała załatwioną pracę, która równa się defakto z wielkim niebezpieczeństwem. Pracodawczyni ma córkę, która jest „trucizną”, czyli zabija wszystkich. Ann, gdy dowiaduje się, że jej były kochanek ma poślubić Yon, przejąć jej majątek, pragnie jak najszybciej uwolnić dziewczynkę, gdy ją uwalnia, w imię zemsty na kochanku zabija Yon.

Mogłaby to być fajna opowieść, gdyby postacie, tło, klimat tutaj współgrały i tworzyły jedność. Tego właśnie mi brakowało, postacie były zupełnie wyrwane z całości, ich zachowania były nielogiczne i niespójne, miałam wrażenie, jakby ich role grały zupełnie inne osoby co jakiś czas. Jedyną w miarę składną postacią był tutaj kochanek, którego cechowała jakaś konkretna stabilność. Trudno jest zbudować dobrą postać, szczególnie jeśli starasz się dopasować ją pod pomysł. Spróbuj może zacząć takie zwykłe opowiadanie od wymyślenia postaci, poćwicz to, możesz nawet na tym pomyśle, abyś po czasie mogła zauważyć różnicę.

Poważny, ciekawy zamysł burzy konstrukcja bohaterów.

 

Zbieżność z tematem → 2

Bardzo malutko tutaj zaczerpnęłaś tego tematu. Właściwie choć podałaś go w wypowiedzi, miałam problem z zaakceptowaniem go, jako formalnego wykonania tematu. „Kropla kłamstwa w kielichu prawdy” - Kłamstwo jest rozumiane przez ciebie, jako efekt zepsucia wewnętrznego, niekoniecznie związanego z trucizną, jednak prawdę traktujesz jako niewinność uczuciową/psychiczną. Zarówno Yen i Ann są kielichem prawdy, którego niezachwianą konsystencję chcą zniszczyć inni ludzie. Kropla kłamstwa jest odpowiednikiem śmierci Yon, zdrady kochanka, chęci zemsty i porzucenia Yen. A również uśmiercenia samej Ann. W ten sposób koło się zamyka. Choć długo trzeba było pomyśleć nad wykonaniem tematu, jest on intrygujący i interesujący. Za to dostałaś takie, a nie inne punkty.

 

Estetyka tekstu → 2

 

Spójność fabularną:

1. Podeszła do niewielkich drewnianych drzwi i lekko zapukała. Po chwili wejście uchyliło się, a zza niego wyszedł piętnastoletni chłopak. Spojrzał na przybysza, jednak nie odezwał się. → krótki, zwięzły początek ma coś w sobie, na razie moje pierwsze skojarzenie co do głównej bohaterki to „księżniczka”. Niezdecydowana, ale próbująca udawać silną, delikatna, dziewczęca.

2. — Co cię tu sprowadza, dziecko? → dziecko? Cały czas piszesz kobieta, co pokazuje nam, że jednak postać jest w wieku produkcyjnym, czyli nie jest młodą dziewczyną.

3. Twarz mężczyzny spoważniała, ukazując bruzdy i zmarszczki. Wyglądał na dość starego, a przynajmniej starszego niż słyszała Ann. → tutaj może być wytłumaczenie, dlaczego tak a nie inaczej nazywasz ją „dzieckiem/kobietą”

4. Zwinnym ruchem znalazł się przy niej i przystawił nóż do jej gardła. → „niewielki, przygruby mężczyzna” był w stanie tak szybko znaleźć się przy dziewczynie? Nie widzę tutaj logiki w tych czynnościach, które wykonuje mężczyzna, zarówno w dziwnej, natychmiastowej reakcji, po tłumaczeniu przez dziewczynę (bardziej rozsądnie byłoby dać to przed tłumaczeniem).

5. — No to idź i nakarm tym księżniczkę. → kojarzy mi się to z bajką o Kopciuszku w opisywanej przez ciebie na razie zarysie fabuły.

6. Jak ty jesteś głupia. Skoro ich ciało jest przesiąknięte trucizną, to każdy, choćby najmniejszy bezpośredni kontakt z jej ciałem powoduje śmierć. Teraz rozumiesz? → Ja w sumie też nie potrafię pojąć takie obrotu spraw, choć jednocześnie Yon może chcieć większej sumy pieniędzy i władzy niż posiada. Trująca księżniczka może jej to zapewnić, jeśli pojawi się na jej drodze odpowiedni mężczyzna.

7. Z początku przyjacielska przysługa okazała się największym koszmarem w jej młodym życiu. → z jednej strony mamy do czynienia z dziwnym facetem, który podrywa dosłownie Ann, ale jego postępowanie sprawia już teraz wrażenie przewidywalnego. Całość tej historii pomimo smutnej przeszłości niektórych postaci jest sielankowa. Szybko przechodzisz od jednego tematu do drugiego, poczekaj trochę. Zwolnij, zatrzymaj się i spójrz, co mają ci do „powiedzenia” konkretne postacie, miejsce. Buduj powoli tło, staraj się emocjonować opisami i dialogami, zastanawiaj się, baw się słowami, a przyniesie to oczekiwany efekt. Nie jesteśmy na wyścigu też, pamiętaj. Traktuj to jako powolny marsz. Pomysły niewątpliwie masz, dlatego teraz prócz szerokiej wyobraźni, trzeba popracować nad fundamentami.

8. Jeśli to zrobisz, zdradzę ci prawdę o śmierci twoich rodziców. → wprowadzasz coraz więcej wątków, dlatego też jestem ciekawa jak połączysz je w całość. Podoba mi się natomiast pomysł z wykorzystaniem Franka, jako kochanka, a później męża Yon

9. — Przestań już udawać rozpieszczoną smarkulę [...]

Nie trzeba być trującą księżniczkę, by mieć w sobie truciznę — stwierdziła smutno Ann. → agresywna reakcja Ann zupełnie nie pasuje do reszty powieści, jak też i konstrukcji bohaterki. Trochę pomieszałaś główne cechy bohaterki, a właściwie to mam wrażenie, jakbyś chciała, aby była wszystkim, przez co jej obraz wydaje się niewyraźny.

10. Zawsze cię kochałam, ale nie dało się inaczej. Twój ojciec chciał stworzyć z ciebie broń, dzięki której przejmie całkowitą władzę. Ja już nie mogłam nic zrobić, jednak pragnęłam, byś żyła. — szepnęła chwilę przed tym, jak jej ciało bezwładnie opadło na posadzkę. → uważaj na kwestie mające na celu wzruszać czytelnika, aby właśnie nie wychodziły takie błahe i przewidywalne, musisz zbudować silną podporę emocjonalną, aby dać tutaj tę iskrę, dzięki której czytelnik będzie w stanie się wczuć. Niestety tutaj tego nie ma Yon wykazuje sprzeczne zachowania, a całość wydaje się nielogiczna i niespójna, szybka. Pamiętaj, zwolnij, nie wszystko musi dziać się od zdania do zdania, warto przysiedzieć nad tym i pokombinować. Opis także jest ważny, zauważyłam, że skracasz wszystko w opisach do jednych, dwóch zdań, a potem przechodzisz do dialogów. Na dłuższą metę nie jest to dobre rozwiązanie.

11. Żegnaj mała, powodzenia w życiu — przytuliła towarzyszkę, a chwilę potem już nie żyła. → Zdecydowanie zadziałał tutaj limit słów, wszystko szybko się zaczęło i szybko się skończyło, brakuje mi dokładnego, płynnego, trochę nawet stonowanego przejścia przez fabułę. Również nie potrafiłam połapać się w konkretnym tle, nie widziałam jego zarysu. Postacie, właściwie nie jestem w sanie określić ich konkretnego, stałego konturu. Wędrujesz po ich cechach charakteru, skaczesz i przez to trochę gubię się w ogólnym odbiorze. Spróbuj sobie przemyśleć najpierw postać. Nie zaczynaj od pomysłu, w taki sposób, że potem nie skupiasz się na postaciach. Zbuduj je, zamknij oczy i niech powstaną w twojej wyobraźni. Potem możesz dla utrwalenie wypisać je i trochę pokombinować. Próbuj, praktyka czyni mistrza.

 

Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami bitwy → 1

 

Temat dodatkowy → 0

 

Całość: 4+0+2+2+1+1+0=10

 

ALFONSYNA

 

Styl → 8

Twój styl nie budzi we mnie zastrzeżeń, łatwo można wczuć się w twoją historię, jak też równie łatwo gnać w niej do przodu, dopiero po drugim czytaniu (przyznaję, że miało miejsce dopiero dzisiaj) zdołałam wychwycić błędy, głównie przecinki. Nad interpunkcją jednak śmiało można pracować. Twoje zdania są logiczne, tworzą jedną całość z opowiadaniem, mam wrażenie, jakbyś siedziała nad nimi długo, zastanawiając się jakich słów dokładnie użyć, aby brzmiały nie tak a inaczej. Stopniujesz emocje czytelnika, jednocześnie rozśmieszając i niepokojąc.

 

Parę błędów, jakie znalazłam:

1. Od dawna unikał spoglądania w każdą powierzchnię, która mogłaby ukazać mu odbicie jego własnego oblicza. → mu/jego. Usunęłabym jedno bądź drugie np. „która mogłaby ukazać odbicie jego własnego oblicza” lub „która mogłaby ukazać mu odbicie własnego oblicza”.

2. „Ty jednak wyglądasz zdecydowanie zbyt trzeźwo, jak na to miejsce i porę.” → usunąć przecinek po „trzeźwo”

3. „Caleb bardziej wyczuł niż zauważył obecność co najmniej dwóch chowających się w półcieniach osób.” → wyczuł(przecinek) niż zauważył

4. „Wszedł przez nie bez chwili zawahania” → zamieniłabym słowo „zawahania” na „wahania”

5. „Doskonale się spisujesz(przecinek) ciągle powtarzając mi”

6. „przypuszczam, że gdy się zbudzi(przecinek) nie będzie mnie nawet pamiętał.

 

Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania → 3

Tutaj muszę ci przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Na początku wciągnęłam się w walkę dwóch, odmiennych postaci, dominujących, niemal przerażających pod względem tajemnicy, jaką ukrywają. Wypowiedzi bohaterów były trafione w sedno, dlatego zastanawiałam się, dlaczego wysłałaś ich na „ring”? Który z nich wygra? Czy jeden bohaterów zginie? Jaką tajemnicę skrywają? Mnóstwo pytań krążyło mi w głowie, a ty skrupulatnie w dalszych częściach mi na nie odpowiadałaś. Choć nadal nie wiem, o co chodzi z lutnią i dlaczego Caleb jest tak do niej przywiązany, czytając, czułam się tak, jakbym jadła nutellę. Z jednej strony czujesz się pełna – wszystko wiesz, a z drugiej przecież to tak cudownie smakuje i chcesz więcej. Poskładałaś wątki razem z postaciami w jedną całość, oparłaś na fundamentach, dlatego też łatwo się czytało nawet jeśli weszliśmy na tematy filozoficzne prawda/kłamstwo.

 

Zbieżność z tematem → 5

Tutaj zastanawiałam się nad maksimum punktów długo, jednakże biorąc pod uwagę całokształt i różne formy wykorzystania tematu, formy rozbudowane, przyjemne w odbiorze, spójne z fabułą, ciekawe, a jednocześnie wyciągające na wierzch cechy charakteru głównych bohaterów – nie mogłam postąpić inaczej. Wyliczę ci sytuację, w których wykorzystałaś temat „kropla kłamstwa w kielichu prawdy”:

1. Zlecenie Dagana, które było tylko przykrywką do zlikwidowania właściwie kolejnego natręta chcącego przygód. Ukrywając tożsamość zarówno swoją, jak też i lorda poprzez chciwość chciał wykorzystywać ludzi.

2. Caleb przychodzący do Dagana i chcący wrobić go w morderstwo lorda Harrenholma, a jednocześnie mówiąc, że sztylet Dagana znajduje się przy ciele zmarłego. Wypowiedz okazuje się kłamstwem, które miało za zadanie – wystraszyć Dagana? Pokazać mu swoją własną siłę?

Szczerze nie spodziewałam się tutaj tego kłamstwa, sądziłam, że naprawdę go zabił, w szczególności po tym, jak Caleb został przyparty do muru, a lord nie wydawał się przyjaźnie nastawiony. Potem gdy przeczytałam o tym, że rozmawiali po tej a'la bójce miałam oczy szeroko otwarte i nie dowierzałam. W dodatku przejście z jednego zdania, który kończy wątek z Calebem do drugiego, które zaczyna wątek z Daganem, jeszcze bardziej mnie zmyliło.

3. Temat potraktowany dosłownie niemal w kwestii „próby zaufania”, która polegała na wlaniu kropli nieznanej substancji do wina. To wykorzystanie tematu najbardziej mi się spodobało, oczywiście biorąc pod uwagę całą otoczkę postaci itp. Fundamenty wyrwały ci tę sytuację, w moich oczach, na poziom wyżej, zaczepie się o klasyczne zakłady, próby, zaufanie, wiarę dwóch walczących stron wywarło na mnie wrażenie.

 

Estetykę tekstu → 3

 

Spójność fabularną → 4

Wypiszę ci teraz kilka moich spostrzeżeń, które miałam w czasie czytania, a potem podsumowuję:

1. „Młodzieniec niby od niechcenia rozejrzał się po snujących się wokół ludziach. Nie okazywali im żadnego jawnego zainteresowania, ale wprawne oko z łatwością mogło wychwycić te ukradkowe spojrzenia.” → Ładnie zarysowany początek, poznajemy dwóch bohaterów opisanych w sposób zdawkowy, wystarczający jak na pierwsze akapity, pozostawiasz trochę wizji czytelnikowi.

2. „Wzajemne oczekiwania rzeczywiście warto omówić na osobności” → lubię Dagana, spodobało mi się również to zdanie, które powoduje, że uśmiech wkrada się na usta. Sylwetka Dagana powoli przypomina mi buntownika, czuję rozsądek, buzującą krew, ale oponowanie i „chytry uśmiech na ustach”. Podoba mi się „gra”, którą rozpoczęłaś, bądź dałaś zalążek w opowiadaniu.

3. To, co Dagan uznawał za przywilej ludzi o skomplikowanym umyśle, wielu określało po prostu mianem bałaganiarstwa. → uśmiałam się przy bałaganie, na razie mam pozytywne odczucia, masz przyjemny język, który sprawia, że płynę przez tekst na razie, zobaczymy, co dalej nam szykujesz.

4. Nie wiem, co takiego odkryłeś, by zasłużyć na ten przydomek, ale ludzi wydajesz się mierzyć bardzo prostą miarą. Nie przyszedłem tu po to, by śpiewać wesołe piosenki dla czyjejkolwiek rozrywki. Zresztą, znam tylko jedną, raczej mało zabawną. Ale palce mam rzeczywiście wyćwiczone, co chętnie udowodnię… choć raczej nie w burdelu. → wymiana zdań wydaje się interesująca, sama przyznaję, że po opisie Dagana sądziłam o chłopcu dokładnie to samo, początkowa nieśmiałość również dała mi takie przypuszczenia, jednakże rozumiem, dlaczego chciał rozmawiać na osobności. Trochę czuję się jak w klatce, w której powoli udowadnia swoją dominację. Podoba mi się to.

5. „W tamtej chwili każdy z nich sądził, że zwyciężył w tej rozmowie. I obaj bardzo się mylili.” → ja też tak sądzę, przypominało mi to pojedynek wilków, które walczą o stereotypowe miejsce „alfa”, choć ciekawostka - nie ma czegoś takiego. Ale to nie do tematu, zarysowałaś mi postacie wyraźnie i dobitnie, choć jednocześnie pozostawiłaś je pod osłoną tajemnicy. Nie wiem czego mam się po nich spodziewać, a jednocześnie chcę się przekonać, do czego są zdolni. Przypomina mi to swoistą walkę bokserską, ale tym razem na słowa. Oboje pewni siebie, wiedzą czego chcą i nie lubią przegrywać → dominacja. Nie potrafiłam tutaj wybrać jednego bohatera, którego lubię. Nie pozwoliłaś mi na to, choć Caleb początkowo stracił, potem zyskał i defakto wyszło na zero.

6. „Caleb nie po raz pierwszy najmował się do zadania wątpliwego moralnie.” → taki dop. Efrii, jako czytelniczki, a nie sędzi: zawsze jakoś lubię jedną z twoich postaci: Volture, Jack, z teraz Caleb, jak ty to robisz?

7. „Nawet jeśli na pierwszy rzut oka mógł wydawać się naiwny”, zaciekawiłaś mnie tym zabiegiem. Z jednej strony pokazujesz tu, jak tekst przemyślałaś, jak zastanawiałaś się nad emocjami czytelnika wobec tej postaci, a potem zwyczajnie je opisujesz. Wywołuje to na moich ustach uśmiech, a jednocześnie mam wrażenie, jakbyś panowała nad tekstem. To dobry znak.

8. „Od dawna unikał spoglądania w każdą powierzchnię, która mogłaby ukazać mu odbicie jego własnego oblicza. To, co czasem widywał w zwierciadłach, każdego przyprawiłoby o dreszcz obrzydzenia.” → zastanawiam się, o co mogłoby mu chodzić, z jednej strony jest to w jakiś sposób spójne z jego charakter, a z drugiej stanowi zupełne przeciwieństwo. Mamy Caleba, który jest twardy, dominujący, silny, nie da sobą pomiatać, jednak po tym musi kryć się coś, co powoduje, że myśli o sobie brzydki, nawet jeśli z tekstu wynika, że jest przystojny. Zastanawia mnie ten fakt.

9. „– Zobaczę, co da się zrobić. W międzyczasie bądź w pobliżu tej studni przez jakiś czas. Jeżeli nie upomnę się o moją własność przez najbliższe dwa dni, możesz ją sobie zatrzymać.

Dlaczego miałbyś się nie upomnieć?” → Budujesz fundamenty, przedstawiasz nam mocne podwaliny charakteru, który potwierdzasz lub też powoli dodajesz do niego różne, spójne aspekty. Kojarzy mi się to z takim pękiem, który powoli rozkwita w moich dłoniach, tak kojarzę twoje postacie, liście to są dodatki takie jak np. lutnia, strój itp. Sprawia to, że otoczka jest w jakiś sposób spójna z bohaterem i z nim współgra. Nie widzę na razie nic nielogicznego, prosto idziesz z akcją, choć czekam na tą iskrę, która spowoduje, że opowiadanie będzie zapadało się w pamięć. Jeśli chodzi o nową kobietę, zastanawiam się dlaczego Caleb oddał jej tę lutnię, choć jednocześnie słysząc jego słowa w głowie oraz gest, jak głaskał instrument, a twój opis:„nieznacznie musną palcami” trochę mnie zaniepokoiło, Caleb jest niebezpieczny, skomplikowany, choć prosty – mam nadzieję, że takiego poprowadzisz go do końca.

10. „– Nie masz wyjścia, bo ja nie przyjmę odmowy. Chodź.” → Nie rozumiem tutaj zachowania mężczyzny, wydaje mi się dziwne, że po dużej ilości alkoholu, ktoś mógłby z takim spokojem przyjąć oblanie się, choć z drugiej strony nawet jeśli ktoś „łagodnieje” po alkoholu, nadal taka propozycja wydaje mi się dziwna.

11. „Ogarnął chłopaka ramieniem i poprowadził go ku niewielkiemu stolikowi, z dala od większego skupiska gości. Aż tak szybkiego obrotu spraw Caleb się nie spodziewał.” → cofam swoje przypuszczenia, jeśli bohater wyczuł w tym sprzeczność, to jest logiczne, a pewnie się za niedługo okaże. Przecież nie mimo wszystko, jestem tu po to, by zrozumieć twój tok myślenia, a nie po to, by narzucać swój (o ile coś trzyma się w miarę „kupy”, a nie jest rozciągnięcie w sposób nielogiczny i niespójny).

12. Do niedawna sam Caleb czynił podobnie. → Czyli Caleb jest szlachcicem, który z jakiegoś powodu stracił swój majątek. Przeszłość bohatera zaczyna mnie intrygować, wcześniej pochnięta dominacją i walką pomiędzy postaciami, nie zwróciłam na to uwagi. Jednak, dlaczego on tak bardzo chciał przyjąć jakieś zadanie? Co za tym się kryje, że natrudził się w znalezieniu Dagana? (nie wiem, czy dobrze imię zapamiętałam)

13. „– Chodź na górę. – Varem powoli podniósł się z ławy. – Jeśli nie masz nic przeciwko, możemy dokończyć tę rozmowę w miejscu znacznie bardziej sprzyjającym szczerości.” → zaciekawia mnie rozwój tej rozmowy, z jednej strony spotyka się dwójka innych ludzi, którzy widzą się po raz pierwszy, defakto z niesprzyjających okolicznościach, a tutaj nagle zaczynają rozmawiać, jakby byli sobą zainteresowani i mieli wobec siebie zamiary? (chodzi głównie o tego z blizną na oku).

14. Ludzie są do siebie zadziwiająco podobni, nawet jeśli bardzo pragną uchodzić za nietuzinkowych. → czyżby odnosiło się to do homoseksualizmu? Jeśli tak to wyjaśnia wszelkie moje budzące się wątpliwości względem konkretnych postaci. Caleb przyjmuje piękne chłopaka z lutnią, właściwie na słowa → spodziewałam się, że do czegoś mu ta uroda jest potrzebna. Początkowo jednak myślałam, że chodzi o kobiety, potem dziwne zachowanie mężczyzny, którego nawet Caleb nie zrozumiał. A to prowadziło do jednego, czyli jak na razie gestu, który jednocześnie mogłaś podać dla zmyłki czytelnika, zobaczymy.

15. „– Wiara nie ma tu nic do rzeczy, panie. Jedyne, czego chciałem, to zawrzeć obustronnie zadowalający układ. Mogłeś od razu powiedzieć, że lubisz na ostro. W tym również jestem niezły.” → widzę już przerwę przed sobą i, nie powiem, odczuwam lekkie niezadowolenie z przeskoczenia wątku, moja teoria homoseksualizmu przepadła, chyba. Choć ciągle mam już w pamięci.

16. „Zaklął pod nosem, gdy ciemna czerwień splamiła mu koszulę.” → pierwsze zdanie podpowiedziało mi, że mamy do czynienia z dalszymi etapami „przygód” Caleba, a tutaj takie zaskoczenie. Spodobał mi się ten zabieg, jest może trochę irytujący, ale ciekawy. Sprawia, że czytelnik czyta uważniej kolejne słowa.

17. „Nie próbuję ukraść jego ziem, nie dyskutuję z jego zasadami… zbyt często… i jestem jednym z nielicznych, którzy pomagają mu wycisnąć jakiekolwiek zyski z tego bajzlu. Nie mam zamiaru okradać go z domniemanego dziedzictwa, chcę tylko jednej rzeczy, która dla niego i tak nie ma żadnej wartości.” → Zmiana wizerunku Dagosa, okazał się jeszcze większym skurwielem, niż sądziłam na początku, choć z drugiej strony, powoli przymierzamy się do iskierki. Widzę zalążki tematu, nie jeden, nie dwa. Jednak skupię się na tym później.

18.„– Nie rozumiem twojego wzburzenia. Sam mi mówiłeś, że Varem jest jedynie zubożałym lordem, który kombinuje za twoimi plecami, jak przejąć to miejsce. Czy nie uczyniłem ci właśnie przysługi?” → o ja, zaczyna się robić ciekawie. Wilk powoli wkracza w terytorium tygrysa i zaczyna zdecydowanie dominować. Nie spodziewałam się tego, brawo.

 

Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy → 1

 

Temat dodatkowy → 0

 

Cytaty/sytuacje perełki, które wyjątkowo mi się spodobały, prócz wymienionego wcześniej opisu pięknego bałaganu.

 

„– Najprostszy sposób, by sprawdzić, czy Dagan będzie potrafił mi zaufać [...] Wino w kielichu oznacza prawdę. […] To, co do niego wlałem, symbolizuje kłamstwo. [...]

– Zapewne do tego, że powinienem teraz sam zakosztować tych kłamstw, którymi dotąd poiłem innych. Nadal tylko nie rozumiem, czego miałoby to dowieść.”

 

„– Nie rób tego – szepnęła niepewnie Saskia. – Ta gra już dawno przestała być zabawna i nie zmierza do niczego dobrego.

– Gdybyśmy chcieli się nawzajem pozabijać, nie marnowalibyśmy czasu na rozmowę, Saskio – odparł spokojnie Dagan. – Szczerze mówiąc, nie pamiętam już, kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłem. Możemy wznieść za to toast.”

 

„– Czy to kłamstwo jakoś zmieniło twoje życie?

– Jeszcze nie wiem, ale z pewnością zmieni twoje. Tak łatwo cię stąd teraz nie wypuszczę.

[...]

– Niezupełnie tak zaplanowałem swoją przyszłość, ale plany zawsze można zmienić. Ktoś mi kiedyś powiedział, że kroczy za mną Śmierć. Nie wierzyłem, póki któregoś dnia nie ujrzałem jej odbicia, spoglądając w zwierciadło. Cokolwiek ma w sobie ta księga, nie wierzyłbyś w nią, gdyby nie była nic warta.

– Ma w sobie coś, co wydajesz się bardzo cenić – zapewnił zdecydowanie Dagan. – Prawdę.”

 

Całość: 8+3+5+3+4+1+0=24

 

KARO

 

Styl → 5

Używasz trudnego języka, który powoduje, że czasami się zastanawiam, czy takowe słowo istnieje czy nie, czy o nie błąd, czy nie. To utrudnia czytanie, rozumiem indywidualny styl osadzony w ramach współczesnych, jednakże musi być on przystępny. Błędy w konstrukcji zdań i ciągłe, notoryczne (w poprzedniej bitwie zwracano ci na to uwagę) nadużywanie słowa „lecz”

 

1. W jednym z rogów siedział w cieniu mężczyzna, trzymający notes. → „w cieniu jednego z rogów...” zmienione w ten sposób zdanie stanie się bardziej czytelne.

2. Dobrze więc. Skoro już twoje obawy minęły, to możemy zaczynać. → „Dobrze, więc skoro już...”

3. Wykrzykując groźby(przecinek) rzuciła się na grupkę chłopców.

4. Dla Karola czas magle zwolnił. Podejrzewał kto mógł zrobić tak potworną rzecz,

5. Kat tracąc cierpliwość, dźgnął ofiarę,(usunąć przecinek) dwukrotnie,(usunąć przecinek) w prawą nogę.

6. Czemu nie sprawdzicie(przecinek) kto wszedł wtedy na jadalnię?! — zburzył się Karol.

7. Kamera nie obejmuje wejścia, przez co nie jesteśmy wstanie tego jakkolwiek zbadać.

8. Nikt nie wchodził,(usunąć przecinek) tej nocy,(usunąć przecinek) do pokoju chłopców, ani z niego nie wychodził.

9. Mieszkanie to jest na trzecim piętrze, co trochę uniemożliwia przedostanie się do pomieszczenia, niezauważony. → „co uniemożliwia trochę przedostanie się niezauważonym do pomieszczenia”

10. nie wychodzili z pokoi po ciszy nocnej oraz(przecinek) by nie oddalali się od swoich opiekunów. Chciał jak najwięcej zarobić, a morderca tylko my(mu) w tym przeszkadzał. Po tej historii wszyscy by odwołali(odwołaliby) pobyt i żądali zwrotu pieniędzy, a on do tego nie mógł dopuścić...

11. Karol nie wiedział, co ma począć. Nie ufał nikomu, starał się nie wychodzić zbyt często z pokoju, a noce nie przesypiał. → „ a nocy nie przesypiał”

12. odrzekł Karol(przecinek) spuszczając wzrok w dół

13.Nie wiem(przecinek) czemu wyrzuciłem, wtedy, tę maskę, lecz nie panowałem nad sobą..

14. Wtem,(usunąc przecinka) ni stąd(przecinek) ni zowąd, stanął przede mną on.

15. Klęczałem(przecinek) nie mogąc się otrząsnąć.

16. Będąc w szpitalu(przecinek) oglądałem wiadomości,

17. W nagrodę powiem Ci(przecinek) kim jest ten mężczyzna

18. Podobno nikt nie został złapany i na tą chwilę, nie ma podejrzanego. → tę chwilę

19. Krzyknąłem na nią, by mnie wypuścił, lecz nic nie odpowiedział. → mówisz najpierw „nią” używając formy żeńskiej, a potem przechodzić do formy męskiej. Nie jest to poprawny zapis.

20. Siedział tak, wpatrując się we mnie, bez słowa. → usunęłabym przecinek po „mnie”

21. Te kilka sekund lotu kluczyka, było dla mnie wiecznością, → usunąć przecinek

22. Rany kłute, jakie masz na rękach, → kute

23. Mimo,(usunąć przecinek) że chciałeś zemsty, to jednak ocaliłeś go. Pewnie zapytasz(przecinek) jak to się stało, że walczyłeś z zabójcą w kuchni. Otóż, sam sobie zadałeś te rany,

 

A. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, lecz to nie ja zabiłem. Niech mi pani uwierzy... → ponownie nadużywanie słowa „lecz”. Pod koniec policzę ci to słowo, w poprzedniej bitwie zwróciłam ci na to osobno uwagę, jednak widzę, że tutaj ponownie nadużywasz tego słowa.

B. — Całkowicie to rozumiem, lecz przed zaczęciem dalszej opowieści, chcę usłyszeć pani imię. Można? → „lecz” użyty w każdej wypowiedzi. Nielogiczność stanowisk oraz zachowań osób.

 

Wewnętrzną spójność logiczną opowiadania → -2

1. — Od początku, drogi chłopcze. A najlepiej, od momentu, gdy po raz pierwszy usłyszałeś o Rzeźniku z Kamingan... → Kobieta prosi go, aby nie wracał, a żył tu i teraz, a później zmienia zdanie? W ciągu kilku minut? Skąd wie, że jego obawy minęły? Zdecydowanie sprawia negatywne wrażenie, a w głowie jeszcze przypomina mi się twój cytat i widzę sprzeczność w odczuciach.

2. — Zachowaj ją sobie na pamiątkę — rzekł szydzącym tonem. → „rzekł szydzącym tonem? Sprzeczne zachowania opiekuna obozu, spójrz: z jednej strony opowiadają wychowawcy historię — przerażającą, straszną, taką, którą ktoś zawsze opowiada na nocowaniach szczególnie poza domem. Jest w tym pewna monotonia, choć jednocześnie podoba mi się twoje „wczucia” w aspekt „złego opisu”, chodzi mi o stopniowanie, przez chwilę nawet zdołałam uwierzyć, że morderca jest prawdziwy. Słowa mają tutaj moc, szczególnie wyrażenie „jednym szybkim ruchem” dodało dynamiki i prawdopodobieństwa. Jednak. Później był śmiech, jest to zrozumiałe, ale słowo „szydzącym tonem” jest nieadekwatnie użyte. Szydzić, to znaczy obrażać kogoś drwić, skoro to był żart, dlaczego więc z nich szydzono? Nie podoba mi się również rzucenie maski, skojarzyło mi się to z wyzywaniem na pojedynek, z jednej strony możliwe, że starasz się nam pokazać zarysy mordercy, ale z drugiej wydaje się to być wrażeniowo i uczuciowo niespójne ze sobą. Zastąpiłabym słowo „szydzące” na „roześmianym”. Wtedy wrażenia były zupełnie inne.

3. — Od tamtej pory żałowałem mojej decyzji o wyjechaniu do „Adrenaliny”[...] Maskę z tamtego kawału trzymałem pod łóżkiem, jako talizman, który ochroni mnie w razie potrzeby. A przynajmniej tak sobie wmawiałem. → bohater tutaj sprawia wrażenie słabego. Dajesz nam do zrozumienia, że stał się ofiarą, zachowuje się jak ofiara, a jednocześnie nie chce się z tego wydostać. Początek „od tamtej pory” sugeruje nam, że to była najgorsza rzecz, jaka mogła go spotkać na tym wyjeździe, sądzę jednak, że to mylne wrażenie, a z kontekstu, to spotkanie z mordercą było tą najgorszą rzeczą. Nie potrafię sobie wyobrazić normalnej osoby, która tak przesadnie reaguje na historię i żart (mimo że wykorzystany perfidnie wręcz z zamiarem kompromitacji), zatem twój główny bohater charakteryzuje się zaburzeniami psychicznymi, to trudny temat, choć przeze mnie bardzo lubiany. Zapanować nad zaburzeniami osobowości/psychiki jest ciężko w szczególności, że często postać wymyka nam się z ram.

4. Myślę, że źle postrzegałeś rówieśników — wtrąciła kobieta — Nie wierzę, że przez taką drobnostkę, jak wystraszenie się głupiego żartu, wszyscy by cię wyśmiewali do końca obozu. → „bingo, czyli jednak kobieta ma coś w głowie!” → moja pierwsza myśl po słowach kobiety, od początku nie budując atmosfery w kwestii rozmowy, straciła w moich oczach autorytet, tutaj widzę gwiazdkę. Ale! Gwiazdka, nie oznacza autorytetu. Ciekawostka, która chyba, możliwe, sądzę... ah, myślę, że może cię zaciekawić (a może już wiesz, ale tego nie zastosowałeś?) W każdym razie, jeśli podajesz osobę, która:

1. Rozmawia prawdopodobnie z ostatnim świadkiem, który widział morderstwo/a

2. Rozmawia z chłopakiem, który ma zaburzenia, a szczególnie po takich wydarzeniach jest duże prawdopodobieństwo, że może takowe posiadać

Uważaj na jej słowa w wypowiedziach. Tutaj kobieta, która ma być rzetelna, prowadzi rozmowę na etapie przyjacielskim, rozumiem zacieśnienie więzi, zmniejszenie dystansu, ale tutaj nie o to chodzi. Psycholog/specjalista rozmawiający z ludźmi musi uważać na jedną rzecz, a mianowicie nie może negować słów wypowiadającego, trzeba wejść z jego świat, aby zrozumieć, o czym mowa. Czyli, jak on powiedział, że jest to najgorsza rzecz, to dla niego jest to najgorsza rzecz, a może słowa „najgorsza rzecz” jest wyrażeniem mówiącym „tylko w tym momencie to była bardzo zła rzecz”. Anegdota taka, ale zapraszam do dyskusji w razie czego. Na razie poznaję bohaterów, więc opiszę ci, jak ich widzę (bez moich prywatnych odczuć, ale wobec tego, czego nam przedstawiłeś, abyś potem wiedział, jak pierwsze wrażenie wpływa na dalszą ocenę tych postaci). Chłopak zrobił na mnie wrażenie mechanicznego robota, odpowiada, wyliczając informacje, a był przerażony/przestraszony. Jest w nim jednak coś pociągającego, jeśli dla statycznego człowieka spotkanie z mordercą byłoby najgorszym wydarzeniem, dla niego żart, to mi pokazuje, że jest też egoistą, który martwi się swoją przestrzenią osobistą. Ciekawy bohater, choć denerwujący, ponieważ nie ma stałych aspektów, mam wizję, jak stoi przed obliczem śmierci i zaczyna wyliczać swoje emocje, troszkę mnie to bawi, ale jest też w jakiś sposób przerażające. Odchylenie w pewnym aspekcie tak psychicznym jest w jakiś sposób przerażające, obraz ten dopełnia kobieta. Kobieta za to jest dumna, ale niedoświadczona, mam wrażenie, że bardziej ją obchodzi sam koniec niż pomoc temu chłopcu, odrzucenie „misji” do własnych celów zaspokojenia ciekawości. Również wywołuje to we mnie takie przerażające uczucia. Zestawienie słabej osoby (chłopiec) z silną, bezwzględną i nieinteresującą się nim kobietą powoduje, że nastrój, który budujesz przez postacie, wpływa na odczuwanie fabuły. Morderca dla mnie staje się nieistotny, nie zdominowałeś mi nim opowiadania (jeszcze), ale prędzej wrzuciłeś go na dalszy plan.

5. Musimy dojść do końca sprawy i to jak najszybciej. Czas nas nagli, a jego nie da się powstrzymać. W przeciwieństwie do mordercy, który ciągle jest na wolności. Co było dalej? → „musimy dojść do końca sprawy i to jak najszybciej” → to chyba jest stereotypowa dziennikarka

6. Rzucił się w poszukiwania maski Rzeźnika, jednak jej nie było. „Zniknęła, bądź ktoś ją ukradł. Lecz kto miał klucze do mojego pokoju?” - pomyślał - „Adam, Borys czy Miłosz?” → bezduszność bohatera znudzonego i monotonnego mnie zadziwia i ciekawi. Jednocześnie nielogiczny tutaj jest jego sposób postępowania, na jakiej zasadzie pomyślał o masce? Nie podajesz racjonalnego bohatera, czy też w perspektywie nieracjonalnego, ale uargumentowanego.

7. Wstała, podeszła do biurka i wyciągnęła tablet. Podała chłopcu i puściła film z kamery. → kim jest Karol, skoro tak łatwo mu dostać nagrania? Jak bardzo nieodpowiedzialni ludzie są w ośrodku i którzy opiekują się młodzieżą? Dlaczego nagle maska stałą się głównym wątkiem? Nie podoba mi się to, bohater jest inny, rozumiem rozłam osobowości na „przed i po koszmarnym wydarzeniu”, ale wydarzenia, które podajesz, zaczynają się „robić” nielogiczne.

8. — Rebeca Fajer, detektyw do spraw nadzwyczajnych. → detektyw jest w stanie oddać zwykłemu, normalnemu człowiekowi nagrania w sprawie mordercy bez wcześniejszej legitymacji osoby? Karo, zdecydowanie mijasz się tutaj z logiką. Już nie chodzi o budowę początkowych postaci, którą w jakimś stopniu mnie zaciekawiłeś, jednakże mam wrażenie, że w twoich opowiadaniach liczy się pomysł, a nie wykonanie. To nie jest dobrze, zwracaj większą uwagę na szczegóły, niż na ogólny zarys pomysłowy, analizuj, staraj się zrozumieć poszczególne osoby i się w nie wczuć. Postacie nie mają być tylko zarysowane, one powinny istnieć, a przez to książka/opowiadanie stanie się czymś, co można zapamiętać. Pomysł bez fundamentów staje się, jak to potocznie mówią „nudny”. Tutaj odnoszę się do twojej poprzedniej bitwy, mimo że miałeś fundamenty, wszystko współgrało ze sobą, w jakiś sposób pomysł wydawał się mało interesujący, tutaj natomiast masz odwrotną sytuację, dlatego sądzę, że następnym razem się uda. Trzymam kciuki.

9. — A on? — Chłopak skinął na mężczyznę z notesem w rogu sali – Kim on jest?

Dowiesz się w swoim czasie, a teraz skupmy się na naszej sprawie… → dowiesz się w swoim czasie? Tutaj przywołam opis Mito:

„Nazywam się Karol Mito, mam osiemnaście lat i pochodzę z zamożnej rodziny. Uczę się w liceum oraz pracuję jako kelner, oczywiście dorywczo. Moim marzeniem jest dostać się na studia prawnicze. Nie mam stałego hobby. Czasem coś piszę, czasem oglądam telewizję, a czasem czytam różne powieści. Muszę przyznać, że mam bardzo nudne życie i naprawdę nie chce mi się go streszczać.”

Powtarzam również w myślach wszystkie uwagi, które wymieniłam do tej pory.

Popatrz, czytelnik nie jest bogiem twojego świata, zatem nie ma o niej kompletnej wiedzy, tajemnice są interesujące, jednakże zbytnie nadużywanie ich powoduje, że opowiadanie staje się niesmaczne, teraz ze smutkiem stwierdzam, że to odczuwam. Mam takie zniesmaczenie, a nie zaciekawienie. Nie wiem, co się dzieje, wszystko prócz pierwszych akapitów do siebie nie pasuje. Osoby są jakby wyrwane z obcej rzeczywistości, jakby ktoś z zewnątrz nimi manipulował, ale jednocześnie nie budzą we mnie zaufania. Wręcz stają się czymś, co psuje moją pierwszą „fascynację” budową dwóch przeciwstawnych postaci, a w ten sposób daje do zrozumienia, że dalej zwyczajnie już bym nie czytała, gdyby nie była to bitwa, a ja nie czułabym się po prostu zobowiązana do wypełnienia pewnych obowiązków. Nie chcę, by brzmiało to niegrzecznie, jednak chciałabym zwrócić ci na uwagę, jak bardzo dobór słów może zepsuć początkowy dobry start (no może nie licząc drugiego cytatu). Pamiętaj: fundamenty.

10. Przyjrzał się dokładniej swoim ranom i dostrzegł, że były to głębokie nakłucia, jak od igły, tylko trochę grubszej. → zaspanie uniemożliwiało mu odczucie bólu, jednak „krwawiące” dłonie sugerują, że nakłucia wykonano zaledwie do pięciu minut przed. Jesteś pewien, że w ciągu obudzenia się, przejścia do łazienki (zaspanym), przeczytania krew nadal mogłaby krwawić? Tutaj taka trochę „niegrająca gra słów”.

11. Wszyscy prócz Johna Kora. Jego nie było. [...]Najgorsza w tym wszystkim była niepewność ludzi, czy ów mężczyzna jeszcze żyje. → kto to jest John Kora? I dlaczego wszyscy zastanawiają się nad jego zniknięciem? Dodałabym tu przynajmniej jedno zdanie, które mogłoby go opisać, umieścić w pamięci, teraz staje się bezbarwny, po prostu ktoś był, kto zaginął. Po prostu → w taki sposób to odczuwam.

12. Nazywa się on John Kor i chce ci coś opowiedzieć. → Karo, dialog pomiędzy kobietą a Karolem, który na początku mnie fascynował, teraz przypomina mi dziecinną zabawę w zakończenie historii, czuję się trochę jak szczęśliwe dziecko, któremu obiecano rower, cieszyło się, skakało, ciekawiło, mówiła „o jaaa! To będzie coś, jak dalej tak to poprowadzi!”, a potem dostało liść. Rzeczywistość trochę zniszczyła jego początkowe ambicje, przez co trochę czuję się zawiedziona.

13. Witaj Karolu, pamiętasz mnie? Tak, to ja nastraszyłem cię przy ognisku i to ja dałem ci maskę Rzeźnika z Kamingan. To mnie porwano tamtej nocy i to ja wskazałem sprawcę. → John szydził z Karola, hm, nadal jednak nie znamy motywu. Jednakże, jeśli chodzi o porwanie, to mówiłeś „prawdopodobne porwanie”. „To ja wskazałem sprawcę”, czyli John chciał wrobić Karola? To tłumaczy jego szyderczy ton na początku.

14. A więc, Karol, naprawdę nic nie pamiętasz? - Mężczyzna zniżył się do chłopaka i wyszeptał do ucha - Brawo kacie, spełniłeś zadanie, a i przepraszam za to w kuchni. Jesteś od teraz wolny - pstryknął w palce i wyszedł z pokoju. → Bazując na wcześniejszych odczuciach względem twojego tekstu, koniec nie zrobił na mnie wrażenia, emocje, które mnie prowadziły od tego od zainteresowania do zderzenia z nielogicznością rzeczywistości opowiadania, sprawiły, że koniec stał się kolejnymi linijkami tekstu, a fragment ciekawego wątku stał się normalny i zwykły, tak, jakby było to coś zwyczajnego. Bazowanie na emocjach czytelnika ma ważną wagę, pobawiłeś się ze mną trochę, ale nie podobała mi się ta zabawa. Jakbym musiała to najprościej ująć. Czuję niedosyt początkowych relacji, czuję niedosyt kryminału, horroru. Jak zamykam oczy i staram się myśleć o twoim opowiadaniu, a już jestem dzień po przeczytaniu, zamykam i widzę gabinet. Widzę tę początkową wizję i rozmowę, budowanie napięcia, potem jednak mam czarną plamę. Muszę wracać do tekstu, ponieważ niespójnie logiczny tekst, sprawia, że czytelnik nie może dryfować. Porównywałabym to ze skakaniem po klockach, skacząc, męczysz się strasznie, ponieważ wkładasz w to więcej energii. Myślisz bardziej o wysiłku i dystansie (słowa i ilość tekstu przed tobą) niż o drodze i np. pięknym krajobrazie. Skaczesz, skaczesz i tylko skaczesz. Czujesz te zmęczenie? To wyobraź sobie, że idziesz prostą drogą, czasami skręcasz, czasami zawracasz, ale idziesz w swoim tempie, spokojnie bądź szybko. Skupiasz się na wysiłku? Na dystansie? Skupiasz się na, tym jeśli wokół ciebie jest tak cudowny krajobraz?

Tutaj tkwi główny haczyk twojego opowiadania. Ogromnie czekam na twoją trzecią bitwę, aż połączysz pierwszą i drugą (którą oceniałam), wtedy postaram ci się porównać je ze sobą (oczywiście w osobnej notce), aby łatwiej było zauważyć te równice. Postaram się, oczywiście zależy to od tego, czy trafi termin w święta.

Jeszcze jedna uwaga, na którą poważnie będę uczulać → słowo „lecz”. Powtarzam do skutku, Karo!

 

Zbieżność z tematem → 3

„Kropla kłamstwa w kielichu prawdy” → widzę to w ten sposób, że główny bohater okłamuje samego siebie i dlatego jest tą kroplą w prawdziwej rzeczywistości. Choroba, która odbiera mu racjonalny pogląd na środowisko, ocenę swoich zachowań zaburza jego rozwój, a tym samym powoduje, że główny bohater nie jest w stanie zrozumieć samego siebie i zachowywać się jednoznacznie i normalnie. Kłamstwo prowadzi go do morderstw i niekontrolowanego wyżycia się emocjonalnego, przez co zaczyna odczuwać strach i zamykać przed sobą możliwość, że sam jest mordercą.

 

Estetykę tekstu → 2

 

Spójność fabularną → -1

 

1. Pierwszy cytat → początkowy cytat daje do myślenia, z jednej strony podważasz jakąś ogólnie przyjętą wartość i rzucasz rękawicę walki nawet bym powiedziała. Jest to interesujący początek.

2. Drugi cytat → cytat ten pokazuje mi, że widzisz śmierć, jako osobę, którą można kontrolować. Jednak, co to znaczy? Znaczy to tyle, że jeśli ktoś się pod nią podszywa jej proces staje się przewidywalny i bardzo niedokładny. Zastanawiam się, co przez to rozumiesz. Stawiasz śmierć jako ideał, marną podróbkę spychasz na dalszy plan.

3. ~Karo →psujesz efekt pierwszego wrażenia, powodujesz, że czytelnik odbiera cię jako kogoś ponad. Nie jest to pozytywne wrażenie, nie jest to też błąd, ale budzi we mnie pewien niesmak, ponieważ niemal od razu pokazujesz dominację, zbaczasz mnie na dalszy plan. Mówisz „ja”, a jako czytelnik nie widzę siebie.

4. Utykająca na jedną nogę dziewczyna z trudem przedostała się do jadalni. […] — Z drogi, zróbcie przejście! No ruszajcie się, do kurwy nędzy! → dobre przedstawienie sytuacji od słowa „utykająca”.

Resztę podpunktów, które psuły ocenę, wypisałam już powyżej w wewnętrznej spójności logicznej opowiadania.

 

Zgodność opowiadania z odgórnie narzuconymi zasadami bitwy → 1

 

Temat dodatkowy → 0

 

Całość: 5 + (-2) + 3 + 2 + (-1) + 1 = 8

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Neurotyk 15.03.2016
    Efira, dziękuję za piękną recenzję:) Co do opinii członków rodziny- nie wiem czy dobrze zrozumiałem- ale chcę poznać, o to chodziło?:)
  • Neurotyku, również dziękuję za przyjemny tekst, przy którym uśmiałam się nie mało. Oczywiście, pomysł wydawał mi się z początku absurdalny, potem w miarę dyskusji postanowiłam go rozwinąć. Taki mały eksperyment w sumie.

    ______
    Efria
  • ausek 15.03.2016
    Dziękuję. Rozumiem doskonale, że temat jaki wybrałam jest ''ciężkawy'' dla większości czytelników. Tym bardziej z chęcią i nie ukrywam swego rodzaju ciekawością, zapoznam się z opinią Twojej rodziny. :)
  • Ausek, nie pamiętam żebyś ugryzła takie tematy w taki sposób w swoich opowiadaniach, przyznaję czułam się trochę zaskoczona, ale też pochłonięta. Ciężki, nie ciężki, uczucia w nim zawarte robiły wrażenie, choć czułam się smutna.
    Dziękuję za pozwolenie :D

    ____
    Efria
  • ausek 16.03.2016
    Trybunał Oceny Bitw Jedno z moich wcześniejszych opowiadań, które czytałaś, jest napisane w podobnej, ale nieco lżejszej tonacji. – ''Świąteczne życzenie''. ;)
  • Karo 15.03.2016
    Dziękuję za rady :D
  • Karo, proszę, proszę! :D

    _____
    Efria
  • alfonsyna 15.03.2016
    Zadziwiasz mnie tym, że zawsze potrafisz zinterpretować mój tekst lepiej ode mnie (naprawdę) i w gruncie rzeczy zgadza się to z tym, co było w mojej głowie, kiedy pisałam. Jakby nie było, wspomniany mimochodem wątek homoseksualny również był niejako słusznym założeniem, chociaż nie podałam go tam dosłownie "na tacy".
    Poprawię, co trzeba, jak już będę mogła, dziękuję ogromnie za tak szczegółową analizę, która musiała kosztować mnóstwo pracy, no i oczywiście każda dodatkowa opinia mnie interesuje, także spokojnie możesz dzielić się także opinią Twojej rodziny. :)
  • Alfonsyno, wątek homoseksualny ciągle mam gdzieś z tyłu głowy i zastanawiam się nad nim, jak tylko poddaję się refleksji nad twoim opowiadaniem. Cieszę się, że spróbowałaś swoich sił i napisałaś pracę pod temat, przyjemnie się czytało. Czas poświęcony na twoją pracę był przyjemny, a to się liczy. Oboje z bohaterów (nie ukrywam, że Caleb ląduje w cudownej trójce ulubionych bohaterów od ciebie), pobija go Jack Rasi i cudowny fortepian :D
    W takim razie postaram się zebrać ją w całość.
  • little girl 15.03.2016
    Dziękuję za opinię i wytknięcie błędów. Postaram się zastosować do rad i mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. ^^
  • Little Girl, dasz radę, nie jedna rzecz nas zaskoczy jeszcze, a twoja praca może być jedną z nich, za co trzymam kciuki.

    ____
    Efria

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania