Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Rap Moim Nabojem - Rozdział 1
Otworzył oczy. Głowa cholernie go bolała po wczorajszej imprezie w okolicznym klubie. Na wargach mimo upłynięcia długiego czasu czuł jeszcze smak alkoholu. Uśmiechnął się na samą myśl o melanżu i imprezach. Po kilku minutach rozmyślania i patrzenia w sufit wstał z małego łóżka i podszedł do komputera. Ten stary gruchot ledwo co nadawał się do uźytkowania. Przyprawiał go o nerwy zawsze gdy go uruchamiał. Po kilku ścięciach wreszcie dotarł do portalu społecznościowego i wyświetlił nową wiadomość. "Wyłaź" - przeczytał w myślach wiadomość od swojego najlepszego przyjaciela. Zanim jeszcze pomyślał co robić usłyszał dzwonek do drzwi. Szybko nałożył na siebie czarne spodnie dresowe i białą koszulkę po czym wyszedł do drewnianych drzwi i otworzył je.
- Siemaneczko, ziomuś. - usłyszał zanim jeszcze zdążył zaprosić dwudziestolatka do mieszkania.
- Siema, właź. - powiedział jeszcze zaspany i zamknął za nimi - Co jest? - zapytał i spojrzał na wysokiego chłopaka z czarnymi, krótkimi włosami. Był odziany w białą bluzę z kapturem oraz szare dresy.
- Ogarnąłem trochę temat i zgadałem się z takim jednym producentem. Powiedziałem mu, że bylibyśmy chętni do nagrania kilku kawałków jeśli okaże się dobry. Umówiłem się z nim - zlustrował oczami zegar wiszący na ścianie - za godzinę. Chodź, jedziemy.
- Ale co? Już? - zdziwił się właściciel mieszkania - Nie mam floty, bo wczoraj byłem z kilkoma kumplami w klubie.
- Luz. Ja też nie przy kasie. Mamy załatwione darmowe wejście do jego "domowego studia". - zaśmiał się - Co się tak gapisz? Nakładaj buty i jedziemy.
- Stary, mogłeś mówić wcześniej...
Założył swoje biało-czarne buty sportowe i czarną czapkę zimową, mimo że niedawno zaczęła się jesień. Wyszlu bez słowa z mieszkania i zmierzyli po schodach do stojącego na pobliskim parkingu starego, szarego Forda.
- Rozgość się. - zarechotał jego kierowca i wsiadł do środka.
- Kurwa, Witek. Zimno tu. - dostał gęsiej skórki pasażer - Jedź szybko, bo zamarzniemy.
- Daj spokój, Kuba. - spróbował odpalić samochód, lecz dopiero za czwartym razem się udało. Kiedy wszystko zaczęło działać wsadził do zakurzonego odtwarzacza CD i puścił głośno rap.
Dotarli na miejsce po dwudziestu minutach. Mieszkanie producenta muzycznego znajdowało się w samym środku centrum Katowic. Wysiedli z samochodu.
- To ten blok. - pokazał głową wejście do klatki - Ostatnie piętro.
Kuba i Witek wchodzili szybko po schodach paląc papierosy. Zatrzymali się przy drzwiach ostatniego mieszkania.
- 27. To tu. - nacisnął dzwonek ten drugi.
W progu stanął szeroko łysy chłopak. Miał może dziewiętnaście lat. Ubrany był w granatowy tanktop i szorty.
- Kto? - zapytał patrząc na nich.
- Witek. Byliśmy umówieni na nagrywanie.
- Aaa. To wy. Sorry za takie sztywne zachowanie, ale rozumiecie. To zawsze mogą być psy, a ja już mam zawiasy. Muszę uważać na swoją dupę. - zaprosił ich do środka - W takim razie robierać i rozgościć się. Nie mamy czasu na obijanie i bierzemy się do roboty.
Uśmiechnęli się wszyscy trzej.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania