Uniwersum Metro 2033: Czarne Diabły cz.6 (z poprawkami)
Marek wstał ze swojego miejsca. Ruszył do ściany znajdującej się za krzesłem Naczelnika. Złapał za dwa sprytnie ukryte metalowe uchwyty i z całej siły pociągnął. Ktokolwiek by obserwował tą scenę, mógłby powiedzieć, że przesuwa on w magiczny sposób ścianę. Nastąpiło potężne skrzypnięcie. Szrama aż zatkał palcami uszy.
,, Kurwa mać!” — wyklinał w duchu.
Coś przeskoczyło i skrzydło zaczęło się odsuwać. Oczom zebranym ukazał się tajny pokój. Był on niewielki. Przedwojenny wysoki dorosły mężczyzna musiałby się w nim już schylać, ale nie Marek, który miał zaledwie metr siedemdziesiąt wzrostu. Dzięki temu zapas przestrzeni nad jego głową, a sufitem wynosi trzy palce. Ściany pokryte były tą samą farbą co pokój Rady. Jedynym meblem znajdującym się w tym pomieszczeniu okazał się dębowym stół. Na nim leżał długi panel z mikrofonem. Marek nacisnął jeden z przycisków. Po chwili w całym podziemnym mieście zawyły syreny alarmowe. Szrama miał wrażenie, że jego czaszka pęknie na milion kawałków, świdrowana przeciągłym yyy...
— Uwaga! W enklawie został wprowadzony stan wyjątkowy! Każdy obywatel ma zgłosić się w wyznaczonym miejscu! Powtarzam. W enklawie został wprowadzony stan wyjątkowy! Każdy obywatel ma zgłosić się w wyznaczonym miejscu!
Nacisnął kolejny przycisk i zapętlony komunikat leciał już ze wszystkich głośników. Członkowie Rady powoli wstawali ze swoich miejsc i kierowali się do drzwi.
— Stalkerzy niech zostaną — powiedział zadumany Naczelnik — Ktoś z nich powiedział, kto ich zaatakował?
— Nie — odpowiedział posłaniec — Powiedzieli, że z wami tylko będą rozmawiali.
— Zawołaj ich.
Goniec zasalutował i wyszedł.
— Co sądzicie o tym wszystkim Panowie? — spytał przywódca tak chłodnym tonem, że można było pomyśleć o jego strunach głosowych jak o dźwięczącej stali.
— Moim zdaniem Ci żołnierze mają coś z tym wspólnego — powiedział Spryciarz.
— Też tak uważam — odezwał się Tur.
Naczelnik pokiwał głową. Rozparł się na krześle. Jego umysł świdrowała myśl o tym, że wojna trwa. Przed kilkoma chwilami zapewniał członków Rady, że już się dawno skończyła, a teraz sam dopuszczał tę opcję jako najbardziej prawdopodobną. Jak inaczej wyjaśnić obecność jakichś żołnierzy? Jeżeli trwa ona dalej to Polska i NATO żyją! W takim wypadku… No właśnie co zrobić? Tyle lat minęło od Dnia Sądu. Nikt ich nie szukał. Nie wysłano ekspedycji w te rejony. Nawet nie dało się odebrać sygnału radiowego. Aż do dzisiaj… No właśnie, dlaczego dopiero?
— Jak myślicie, czy wojna trwa?
Wśród stalkerów zapadła cisza. Spryciarz chrząknął. Szrama zaczął się rozglądać po sali. Tur zaczął nucić jakąś melodie. Inni spojrzeli po zebranych.
— Eee… em… No wie Naczelnik… — zaczął niezgrabnie dukać Cherubinek.
Był najmłodszym stalkerem Podziemnego Miasta. Miał zaledwie szesnaście lat. Wysoki jak na swój wiek. Chudy, blady blondynek o ostrych rysach twarzy i haczykowatym nosie przypominał bardziej jakiegoś starożytnego senatora, a nie przedstawiciela powojennego pokolenia. Wielu mieszkańcom kojarzył się z rzymskim bożkiem, stąd wziął się jego pseudonim.
— Bez owijania w bawełnę! A wy co języków w mordach zapomnieliście?! — wydarł się
Naczelnik, uderzając w stół.
—Jest taka możliwość… — powiedział zasępiony Spryciarz.
Inni stalkerzy zaszemrali.
— Cisza! Domyślacie, czego się obawiam?
Zebrani opuścili wzrok. Każdy z nich domyślał się, że w Dzień Sąd najprawdopodobniej nie poszły wszystkie pociski obu stron, a jeżeli wojna trwa… Być może szykuje się powtórka. Potężne drzwi do Sali Rady odsunęły się ze skrzypnięciem. Stanął w nich posłaniec.
— Melduję, że…
— Daruj sobie. Sami się umiemy przedstawić — powiedział basem wysoki, barczysty mężczyzna ubrany w szaro-zielony mundur straży graniczny.
Chwycił gońca za ramię i wypchnął go z sali. Za nim do pokoju weszła jeszcze jedna osoba. Był to również mężczyzna niższy od swojego poprzednika o głowę. Mniej muskularny. Rudawe włosy przysłaniały białe kawałki tynku. Obydwoje mieli ramiona oraz torsy w bandażach. Naczelnik rozpoznał ich.
,,Goryl i Lis” — pomyślał przywódca enklawy.
— Meldują się… — próbowali niezgrabnie zasalutować.
Naczelnik powstrzymał ich ruchem ręki.
— Nie musicie stawać przede mną na baczność. Mówcie, co się stało.
***
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania