Wirus - Prolog

Nie rozumiałam, dlaczego rodzice byli tak bardzo niespokojni. Była sobota, a mama obudziła mnie już o 7.00. Przecież nie miałam wtedy szkoły! Powiedziała, że muszę się szybko ubrać i zejść na dół, ona mnie spakuje. Byłam w wieku prawie 8 lat, przecież sama doskonale potrafiłam zebrać swoje rzeczy. Mama była bardzo zmartwiona, a ja nawet nie zapytałam dokąd wyjeżdżamy. Na ulicach też panował niesamowity pośpiech, jak w domu. Gdy zeszłam na dół, mój tata pakował akurat laptopa mamy do torby. Miał wtedy czterdzieści sześć lat ale był bardzo wysportowany jak na swój wiek - zajmował jakąś ważną posadę w wojsku, choć nigdy nie wyobrażałam go sobie jako typowego żołnierza. Tatuś był bardzo uprzejmy i kochany, a mi żołnierze kojarzyli się z bezwzględnymi ludźmi bez serca.

Spojrzał na mnie zatroskany. Uśmiechnął się nieznacznie i powiedział:

-Szybciutko, Joyce, musimy się spieszyć! - mówił zdawało się radośnie.

-Dokąd, tatusiu? - spytałam bardzo niepewna. Tata widząc mój strach, podszedł do mnie i przyklęknął.

-Musimy zrobić sobie takie dłuższe wakacje, wiesz? - powiedział głaskając mnie po głowie - Polecisz z mamusią, ja będę musiał tu jeszcze troszkę zostać. Dołączę do was później, a jak już się to stanie, to zabiorę cię na wielką pizzę z podwójnym serem. Co ty na to?

-Super! - krzyknęłam - Ale przyjeżdżaj szybko, tato, bo już robię się głodna - dodałam z uśmiechem - Dokąd lecę z mamą?

-Daleko - odparł tylko tata. Nagle jego twarz spoważniała, gdy popatrzył w telewizor stojący z boku. Jakaś pani siedząca przy biurku mówiła o jakiejś chorobie, czy coś. Nie rozumiałam - Agatha! Musimy wyjeżdżać, już! - zawołał mamę. Zbiegła szybko z moją walizką w ręku. Ciągle była bardzo zmartwiona. Ciekawe czy się ucieszy, gdy powiem jej o pizzy.

Wakacje teraz? Niedawno zaczęłam szkołę, to trochę dziwne. Ale skoro rodzice tak chcą, nie będę narzekała.

Tata wziął dwie walizki na raz, mama dwie kolejne. Włożyli je do bagażnika i na tylne siedzenia, dlatego było mi trochę niewygodnie. Tata spojrzał przez szybę na dom i ruszył po chwili.

Jak już wspomniałam, samochodów było wtedy dużo. Wszyscy zaplanowali na ten czas wakacje? Dziwne.

Rodzice zaczęli rozmawiać:

-Richard ... Proszę cię, leć z nami. Przecież tutaj ... to piekło - mówiła moja mama ze łzami w oczach.

-Rozmawialiśmy o tym, Agatha. Jestem dowódcą jednej z jednostek Armii Stanów Zjednoczonych w Los Angeles do cholery. Przysięgałem przed prezydentem. Nie mogę udać się tam z wami. Dołączę do was wkrótce - odpowiedział tata.

-Wkrótce? To znaczy kiedy? Nie wiadomo nic o szczepionkach, o tym skąd się to wzięło ... to może trwać i kilka lat!

-Uspokój się, natychmiast - powiedział tata agresywnie. Nigdy tak nie mówił do mamy - Powiedziałem, że długo to nie potrwa to tak będzie. Wniosę o przeniesienie do Nowego Jorku, do was. Ale najpierw muszę pobyć chwilę tutaj.

-Nie wiem, Richard - mama popatrzyła się przez okno. Tata spojrzał na nią i złapał za dłoń.

-Wszystko będzie dobrze. Obiecuję - powiedział czule. Mama spojrzała na niego. Jej wzrok nie mówił nic.

 

Droga na lotnisko była zakorkowana. Tatuś powiedział jednak, że mamy zarezerwowany lot, więc nie było się czym martwić. Ciekawe o czym mówiła moja mama. Szczepionki? Na co?

 

Po pewnym czasie dojechaliśmy już na lotnisko. Kilka samolotów zdawało się być przygotowanych. Tata zaparkował auto niestarannie i kazał szybko wysiadać. Rodzice wzięli walizki i pobiegliśmy wszyscy w stronę recepcji. Kolejka była długa, ale tatuś był z wojska, więc miał pierwszeństwo. Ale super! Wszyscy patrzyli na nas tak dziwnie. Gdy przeszliśmy do recepcji, tata mówił:

-Kapitan Richard Summers - przedstawił się pokazując jakiś dokument. Pani z recepcji spojrzała na mnie i mamę, kiwnęła głową. Również była bardzo niespokojna. Wpisała coś szybko w komputerze. Na lotnisku było pełno żołnierzy, pewnie znajomi taty - Dlaczego wszystko trwa tak długo? - spytał. Nagle do recepjonistki podbiegł szybko jakiś pan ubrany podobnie jak ona. Powiedział jej coś na ucho, coś, po czym jej twarz wyraźnie spanikowała. Była przerażona.

 

Robiło się coraz bardziej niespokojnie. Do mężczyzny ubranego jak ta pani podeszło kilku żołnierzy. Tata porozmawiał potem z nimi chwilkę. On także wydawał się teraz przestraszony. Stałam blisko, by dobrze usłyszeć co mówi do mamy: Wirus na lotnisku.

 

Nic mi to nie mówiło. Dodatkowo to wszystko było jakieś poufne, tak mi się zdawało. Nagle wydarzyło się coś strasznego ... W naszą stronę, z oddali, z pasa startowego zaczął biec ... nie wiedziałam co to było. Niby człowiek, lecz skóra na jego twarzy zdawała się przegnita. Biegł szybko i krzyczał coś wściekle, jak dzikie zwierzę. Bardzo się bałam. Ci żołnierze, ustawili się obok siebie i wycelowali w to coś. Gdy nie chciało przestać biec, zastrzelili. Ten widok był okropny i przerażający. Wszyscy ludzie wokół zaczęli panikować. Mama trzymała mnie mocno za rękę. Ona także się bała.

 

Do taty podbiegł jakiś żołnierz:

-Proszę odprowadzić rodzinę, panie Summers. Wszystko już gotowe - powiedział szybko. Tata bez namysłu nakazał nam biec za nim. Gdy biegliśmy w stronę samolotu, tłum za nami krzyczał i przeklinał. Nie rozumiałam dlaczego mówią tak brzydko o tacie. Gdy dobiegliśmy na pokład samolotu, pomógł nam zostawić walizki i przypiąć moje pasy. Wszystko robił bardzo szybko. Pocałował mamę w czoło, po czym uklęknął przed moim siedzeniem i powiedział:

-Bądź dzielna Joyce. Musisz być - przytulił mnie bardzo mocno, ale chyba nie aż tak jak ja jego.

-Kocham cię, tato. Przyjedź do nas prędko

-Córeczko ...

-Kapitanie Summers, prosimy już tutaj - przerwał mu głos tego samego żołnierza. Tata uśmiechnął się tylko lekko i wyszedł pospiesznie. Mama ścisnęła mnie mocno za rękę.

 

Po czasie do samolotu zaczęli schodzić się kolejni ludzie. Siadali szybko w fotelach i zapinali pasy. Oddychali bardzo niespokojnie, tak jak ja. Bałam się po tym incydencie ze strzelaniem.

 

Samolot powoli startował. Nie widziałam już taty przez okno. Bardzo żałowałam.

 

Nie zdążyliśmy nawet odlecieć wystarczająco daleko i wysoko ... z kabiny pilotów usłyszałam ten sam odgłos jaki wydawał mężczyzna, którego zastrzelono. Po tym warczeniu, nastąpił krzyk zdrowego mężczyzny. Odgłosy walki, rozbite szkło i wreszcie ... samolot zaczął spadać. Każdy potwornie krzyczał, ściskałam mocno mamę za rękę ...

/

15 lat później

 

Przeżyłam. Moja matka nie miała tego szczęścia. Oprócz mnie, uratowało się jeszcze pięć osób. Uznałam to za cud. Cud w tym piekle, które wtedy się rozpętało.

.

.

.

Postać Joyce, inspirowana jest postacią Ellie z serii "The last of us"

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Kocwiaczek 14.02.2020
    Dobre. Nawet bardzo. Trochę jak w World war z. Nie wiem tylko czy tak mała dziewczynka użyłaby slowa incydent. Może uda się je zamienić. Ogółem jestem bardzo na tak. Czyta się płynnie. Ciekawe co stało się z ojcem i co będzie dalej z bohaterką. Wypatruję kolejnych udostępnień :)
  • Raven18 14.02.2020
    Dziękuję!
  • Shogun 14.02.2020
    Bardzo dobry prolog. Aż przypomniał mi się "Jestem legendą". Ciekawe jak udało jej się przeżyć te piętnaście lat. Zobaczymy jak to się rozwinie. Czekam na pierwszy rozdział.
    Pozdrawiam :).
  • Raven18 14.02.2020
    Dziękuję za obecność, rozdział 1.jeszcze dziś, choć opis jej życia przez 15 lat dopiero w następnych :D
  • AlaOlaUla 14.02.2020
    Nie wiem, czy taki dobry.
    Raczej zerżnięty.
    Bo ten motyw w filmie już był.

    Ale może kolejne części będą oryginalne...
  • Raven18 14.02.2020
    "Jestem legendą" kojarzę jedynie z tego, że gra tam Will Smith i miły pies, nigdy nie oglądałem, więc nie wiem co się tam działo, wiem, że był o "zombie"
    Z "World war Z" mam podobnie, wiedza o roli Brada Pitta i tyle
    Motyw paniki ludzi w czasie wybuchu epidemii "zombie" (którego to określenia raczej nie użyję w historii), jest już raczej wyeksponowany przez wiele filmów czy gier, i nie zarzuca im się kopiowania od kogoś
    Postawiłem tutaj na klasyczny początek, jeśli już szukać gdzieś inspiracji do w "The last of us" w postaci Joyce co zaznaczyłem na koniec.
    Pozdrawiam!
  • AtamanRozhovorny 14.02.2020
    Super tekst, czyta się świetnie, nawet lepiej niż się spodziewałem :D
  • Raven18 14.02.2020
    Dziękuję, rozdział 1. już dostępny ;)
  • AtamanRozhovorny 14.02.2020
    Raven18 chętnie się zapoznam w wolnej chwili, w międzyczasie czasie również zapraszam do siebie :)
  • Raven18 14.02.2020
    AtamanRozhovorny Na pewno przeczytam!
  • AtamanRozhovorny 14.02.2020
    Raven18 czekam w takim razie na odzew. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, mimo że tematyka zdecydowanie odmienna od tej, w której sam piszesz.
  • Kapelusznik 15.02.2020
    Oki. Fajny start
    Mam nadzieję że te zombiaki będą na odpowiednim poziomie twórczości
  • cos_ci_opowiem 17.02.2020
    Takie na czasie. Zajrzę do dalszych części.
  • Raven18 17.02.2020
    Dalsze części są, że się tak wyrażę nieważne :D
    Sprawdź "ogłoszenie dot. Wirusa"
  • Clariosis 05.08.2020
    No i jestem. :)
    Pierwsza moja myśl: "No, ale tematycznie" ;) Ogółem temat historii dość oklepany i sam prolog oceniam jako przeciętny, ale nie jestem osobą co lubi narzekać. Dam temu jak najbardziej szansę, a bo rusz może mnie zaskoczysz tak, że będę odwoływać swoje słowa z tego komentarza. x) W końcu nigdy nie wiadomo, póki nie damy szansy. Ogółem daję piątkę na zachętę i zobaczę jakie emocje wywoła we mnie historia, wrócę na pewno ze stosownymi komentarzami. :)
    Pozdrawiam.
  • Raven18 05.08.2020
    Dziękuję bardzo ;)
    Nie wiem czy opowi dobrze pokazuje, ale następna część to "epilog część 1." ;) potem już normalnie po kolei
  • Clariosis 05.08.2020
    Raven18 Okej, dziękuję za wskazanie. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania