Poprzednie częściWirus - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Wirus - Rozdział 7.

Obecnie

 

Nie wiem jak potoczyłaby się ta rozmowa dalej. Dom najwyraźniej chciał coś powiedzieć ale nie zdążył dokończyć. Naprzeciw usiadła Boonie.

-Dzień dobry wam - powiedziała jak zwykle zimnym, oschłym głosem.

Jej obecność automatycznie powodowała, że odechciewało mi się wszystkiego. Mimo to musiałam stwarzać pozory, jak każdy zresztą. Gdyby nie ona... nie wiem co by z nami było.

-Cześć, Bon - odparłam lekko tylko podnosząc wzrok. Ponownie przebijałam widelcem moją porcję na talerzu.

-Hej - rzucił Dom tak samo speszony jak ja. Widocznie Boonie działała tak na każdego.

-Przejdę do rzeczy. Jak na razie nie pada za dużo, więc od razu po śniadaniu ruszymy na polowanie. Musimy w końcu coś znaleźć, nie byliśmy w lesie od dwóch tygodni. Trzeba ruszyć zanim śnieg zatoruje nam drogę. Wezmę was i Lucille.

 

Nie mogliśmy zaprotestować. Nawet gdybyśmy się rzeczywiście nie zgadzali.

-Jak daleko się oddalimy? - spytał przerywając chwilową ciszę Dom.

-Pięć kilometrów za obóz - odparła wtapiając wzrok w posiłek - Jakieś niejasne kwestie? - cisza - Świetnie. Po śniadaniu widzimy się przy bramie. Z ekwipunkiem. Przekażcie Lucille - powiedziała niechętnie po czym wstała i odeszła.

-Zachowuje się kompletnie jak robot - powiedział Dom patrząc, czy Boonie oddaliła się na bezpieczną odległość.

-Taa... Nie boisz się zabrać siostry? - spytałam z troską. Widziałam to w oczach Doma.

-A mam wyjście? Boonie decyduje. A młoda garnie się do wszelkiej roboty. Nie zatrzymam jej, ale to jedno zmartwienie więcej - teraz to Dom grzebał widelcem w talerzu.

-Wszystko będzie z nią w porządku - mówiąc położyłam mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na mnie i westchnął cicho.

-A jeśli natkniemy się na zarażonych? Lucc będzie chciała się popisać i jeszcze...

-Nie idzie tam sama, okej? Jestem ja, ty, no i przede wszystkim Boonie. Zarażeni robią dużo hałasu. Damy sobie radę - starałam się go jakoś podnieść na duchu. Szczerze mówiąc, moim zdaniem Dom nie powinien aż tak się przejmować. Idziemy na polowanie, a nie łowy zarażonych. Lucille będzie w dobrych rękach - No dobra, zbieram się - powiedziałam wstając - Widzimy się za chwilę, co?

-Tak... damy radę - powiedział wreszcie. Odpowiedziałam mu tylko uśmiechem i odeszłam.

 

Łuk, który trzymałam sporo już przeszedł. Pamiętam, że dostałam go kiedyś od Hanka. To on uczył mnie strzelać. Zresztą nie tylko mnie - był najstarszym mężczyzną w obozie, najbardziej doświadczonym. Małomówny, tajemniczy typ, który nie lubi ludzi. Ale pomocny.

 

Broń mimo wszystko nadawała się ciągle do użycia. Co prawda cięciwa wymagała lekkiego wzmocnienia, ale nie wpływało to bardzo na celność.

Następnie sprawdziłam noże. Mój ulubiony, oczywiście wypolerowałam i starannie włożyłam w pochwę. Inne naostrzyłam.

Na końcu został mi pistolet. Zawsze był ostatecznością, gdyż nie mogliśmy hałasować. Dodatkowo znikoma liczba amunicji nie pozwalała nam na zbyt częste używanie broni palnej. Na ten moment miałam jedynie osiem nabojów.

-Hej - powiedziała Samantha stojąc w progu. Nie słyszałam jej wcześniej.

-Cześć - powiedziałam podnosząc lekko głowę.

-Nie wiedziałam, że potrafisz zrobić takie maślane oczy. Widocznie Dom był ci potrzebny.

Wbiłam w nią wzrok.

-Czyli jednak nie zniknęłaś. Bo tak mi się wydawało - wyszczerzyłam się fałszywie.

-Byłam u...

-Tak, doskonale wiem, gdzie byłaś. Który raz budzę się sama? - wstałam zdenerwowana z łóżka - No który?

-I dlatego szukałaś u niego pocieszenia?

-Chyba nie mówisz poważnie. Gadaliśmy o polowaniu, idziemy właśnie z Boonie, Domem i Lucille - krzyknęłam już wściekła.

-Jasne - rzekła Sam przechodząc bokiem.

-To nie pierwszy raz, gdy robisz mi aferę o coś takiego - mówiłam odwrócona do Sam - Czy choć trochę mi ufasz? - spytałam wprost.

Przez pewien czas nic nie mówiła. Nie chciała się odezwać, więc podeszłam

-Zrozum, Sam ... Kocham cię. Naprawdę mi na tobie zależy i nie wyobrażam sobie...

-Powinnyśmy... zrobić sobie małą przerwę, okej? - wypaliła.

Nie mogłam w to uwierzyć. Nie chciałam.

Po prostu wyszłam z pokoju zabierając wcześniej ekwipunek.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Kocwiaczek 27.05.2020
    Coś gryzie Sam. A zazdrość połączona z niepewnością i chwiejnym charakterem to nic dobrego...
  • Shogun 30.05.2020
    Hmm, no, takiego zakończenia się nie spodziewałem. Co takiego się wydarzyło, że Sam tak nagle zmieniła nastawienie? Ciekawe, lecę do kolejnego rozdziału :D
  • Kapelusznik 03.06.2020
    Pokręcone sceny
    Nadal dezorientacja
    Wprowadzasz bardzo dużo w relacjach bohaterów, nie dając nam czasu ich zapamiętać - tracą przez to swoją wagę

    Również - czemu Boonie "decyduje" o wszystkim?
    Czemu jest liderką?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania