Zawsze będziesz w moim sercu rozdział pierwszy i drugi - TOM II

Rozdział pierwszy.

Od ich ostatniego spotkania minęły trzy miesiące. Po woli wszystko zaczynało budzić się do życia. Na drzewach pojawiały się pierwsze pąki. Ludzie powoli rezygnowali z ciepłych okryć, zamieniając je na lżejsze. Okręciła się na fotelu w stronę okna znajdującego się za jej plecami. Od czasu do czasu zerkała na telefon w nadziei, że za chwilę zadzwoni – ku jej rozczarowaniu za każdym razem milczał jak zaklęty.

Co było z nią nie tak? Czy to przez włosy w kolorze marchewkowym odziedziczone po mamie? Wiele razy próbowała zmieniać ich kolor, jednak zawsze powracała do swojego naturalnego – w głębi duszy lubiła go. Większość kobiet, by uzyskać taki efekt, musiało się sporo natrudzić.

Typ jej urody również był niespotykany. Duże zielone oczy w ciemnej oprawie oraz malinowe pełne usta sprawiały, że znajomi pytali się jej, ile musiała przejść operacji plastycznych, by uzyskać taki efekt. Nigdy z własnej woli nie pójdzie pod nóż. Jej zdaniem był to skrajny masochizm.

Właśnie miała zrobić sobie przerwę i wyjść na lunch, gdy jej służbowy telefon zadzwonił. Westchnęła cicho.

-Majer Malwina, słucham – za każdym razem, gdy odbierała telefon, musiała się przedstawić.

-Malwinko – po drugiej stronie słuchawki odezwała się jej koleżanka z pracy – przywieźli tą nową. Koniecznie musisz ją zobaczyć.

Nie cierpiała określenia „nowa”. W zakładzie psychiatrycznym chorych traktowano jak kolejne numery, a nie jak pełnowartościowych ludzi. Ubolewała nad tym. Chwilami odnosiła wrażenie, że tylko ona dostrzega w nich wartościowe osoby.

Z trudem podniosła się z wygodnego fotela. Za każdym razem, gdy kogoś przywożono, musiała koniecznie zobaczyć, a później koniecznie zająć się jego leczeniem.

Wchodząc do sali przyjęć, od razu zauważyła drobną postać stojącą na stole. Pielęgniarz siłą próbował ściągnąć ją ze stołu. Znów się zaczyna – pomyślała – dlaczego oni nigdy nie starają się najpierw rozmawiać ? Tylko od razu próbują osiągnąć coś siłą?

-Zostaw ją – wydała polecenie rzeczowym tonem.

Pielęgniarz odwrócił się do niej z nieukrywaną ulgą na twarzy. Gdyby to od niej zależało, zwolniłaby go z miejsca. Nie nadawał się do tego, delikatności nie było w nim za grosz. Ile lat już tu pracował? Pięć, sześć?

-Sama widzisz, jaka ona jest. Musisz koniecznie zająć się nią – na te słowa zaczęła się śmiać.

Pielęgniarz stał w osłupieniu i patrzył na nią, kompletnie nie rozumiejąc, dlaczego się śmieje. Po dłuższej chwili jednak wzruszył ramionami, obrzucił wrogim spojrzeniem dziecko stojące w dalszym ciągu na stole i odszedł.

-Chodź do mnie kochanie – powiedziała, powoli wyciągając rękę do dziewczynki – nie zrobię ci krzywdy.

Dziecko w odpowiedzi pokręciło głową, mocno zagryzając zakrwawioną wargę. Zastanawiała się, co jej może być.

Powoli starając się nie stracić kontaktu wzrokowego z dziewczynką, włożyła rękę do kieszeni i wyjęła batonika. Od razu zauważyła jak bardzo urosły jej oczy.

-Jeżeli zejdziesz ze stołu, ten batonik będzie twój – szantaż, często stosowana przez nią forma przemocy za każdym razem zdawała egzamin.

Dziewczyna, tak jak przypuszczała zeszła ze stołu i wyciągając rękę po batonika, pokazała tym samym wszystkie ugryzienia.

-Powiedz mi jeszcze, jak masz na imię. Będzie nam łatwiej się porozumiewać – poprosiła najłagodniej, jak tylko umiała.

-Zosia – cichy szept – a ty?

Obserwowała, z jaką chytrością wzięła się za jedzenie. Jeszcze w życiu nie widziała czegoś takiego. Zdążyła jej się przyjrzeć i nie wyglądała na zabiedzoną, a wręcz przeciwnie. Markowe ubrania i zdrowy wygląd zewnętrzny poza tymi ugryzieniami i krwawiącą wargą świadczyły o pochodzeniu z dobrej rodziny.

-Nie odpowiedziałaś mi – agresja w głosie oderwała ją od rozmyślań – to bardzo nieładnie.

Może lepiej będzie, jeżeli włoży rękę do kieszeni i położy ją na czerwonym przycisku?

Czerwony przycisk przyciskała tylko w skrajnych przypadkach. Od początku pracy tutaj przycisnęła go tylko raz i przyrzekła sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobi.

-Malwina – wolała nie odpowiadać agresją na agresję – lubisz czekoladę?

Zmiana tematu była bardzo dobrym rozwiązaniem.

W odpowiedzi dziewczyna pokręciła głową i wzruszyła ramionami.

-Może być – krótka, zbyt krótka odpowiedź wzmogła jej czujność – a ty lubisz?

-Lubię – starała się na spokój, chociaż w głębi duszy była roztrzęsiona z nieznanych jej przyczyn.

Przez chwilę obie mierzyły się spojrzeniami. Z zupełnie innego punktu widzenia nie wyglądało to zbyt dobrze. Musiała się uspokoić i opanować. Najważniejsze, to nie stracić panowania nad sobą – pomyślała, coraz mocniej zaciskając rękę na czerwonym przycisku.

-Powiesz mi, co się stało, że trafiłaś tutaj? – zanim spojrzy w raport, chciała dowiedzieć się tego od Zosi. Ta dziewczyna ją przerażała. W jej spojrzeniu było tyle nienawiści.

-Bo ja wiem? – wzruszyła ramionami – matka z ojcem stwierdzili, że jestem niebezpieczna. Przestali mnie kochać. Musiałam to zrobić, tobie też to zrobię.

Ostatnie zdanie nią wstrząsnęło. Co musiała im zrobić i co zrobi również jej?

-Co zrobiłaś? – chciała usłyszeć to od niej, chociaż powoli się domyślała.

-Zabiłam ich.

Wypowiedziała to w taki sposób, jak by mówiła o czymś normalnym naturalnym. W swojej karierze nigdy nie bała się tak jak teraz.

-Jesteś pewna tego, co mówisz? – musiała zadawać pytania, na które nie chciała znać odpowiedzi, ponieważ w pomieszczeniu był założony podsłuch. Każda rozmowa była nagrywana – jej zdaniem nie było to potrzebne, innego zdania natomiast byli jej pracodawcy. Swoją decyzję podparli argumentem, którego nie była w stanie zanegować.

-Dzięki temu nikt ci nie zarzuci, że nie jesteś profesjonalna.

Profesjonalna – co to właściwie znaczy? Do jej obowiązków należało pomaganie ludziom i na tym powinna się skupiać.

-Wiem, co mówię – stanowczość w głosie Zosi paraliżowała ją.

Zanim zdążyła w porę zareagować leżała na podłodze duszona przez dziewczynę. Jej ręce stopniowo coraz mocniej zaciskały się na jej szyi. Ostatkiem sił wcisnęła czerwony przycisk. W ciągu kilku sekund czyjeś silne dłonie oderwały Zosię od niej. Z trudem łapała oddech.

Widziała, jak dziewczyna szarpie się z pielęgniarzami, którzy starali się zrobić jej zastrzyk uspokajający.

-To ona mnie zaatakowała, broniłam się – dziewczyna szarpała się, krzycząc i zrzucając na nią winę.

Musiała stąd wyjść jak najszybciej. Jej obecność tutaj nie pomagała w tym momencie wcale. Sami muszą sobie z nią poradzić.

-Malwina – pani Maria krzyczała, biegnąc za nią – zaczekaj.

Przystanęła ciekawa, co mogła chcieć od niej tym razem. Za każdym razem zwiastowała problemy.

-Coś się stało?

Maria pokręciła głową.

-Wspólnie z dyrektorem doszliśmy do wniosku, że powinnaś pójść na urlop.

Pani Maria była prawą ręką dyrektora. Liczył się z nią bardziej niż z własną żoną. Po zakładzie w pewnym momencie zaczęły krążyć plotki odnośnie do ich romansu. Ciekawe ile było w tym prawdy.

Rozdział drugi.

Od tygodnia była na przymusowym urlopie. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że się nie nudzi. Mieszkała sama, nie miała z kim nawet porozmawiać. Z nudów sięgnęła po swój czarny notes i spojrzała na ostatnie zapiski.

Opisywała w nich zachowanie swojego ostatniego pacjenta przyjętego prywatnie w domu – Filipa, mężczyzny, w którym wbrew samej sobie była zakochana. Gdy widziała go ostatni raz, wyglądał jak widmo. Podkrążone oczy, widoczny zarost, zbyt długie włosy nie przemawiały na jego korzyść. Miała ochotę go przytulić.

W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Nie spodziewała się nikogo, kto to mógł być? Jej najlepsza przyjaciółka nigdy nie przychodziła bez zapowiedzi. Dziadkowie nie wrócili jeszcze do Polski – odkąd jej siostra Kamila urodziła Nadię, wszystko kręciło się wokół nich, a dziadkowie zwariowali na punkcie swojej jedynej jak dotąd prawnuczki. Bardziej z ciekawości niż z chęci przyjmowania o tej porze gości poszła sprawdzić kto to. Zerknęła przez judasza i przez moment zastanawiała się, czy powinna otworzyć.

-Cześć – wydukał zaraz po otwarciu drzwi – mogę wejść?

Stał i patrzył na nią wyczekująco. Na jego widok zmiękły jej kolana. Stęskniła się za nim.

Odsuwając się na bok, zrobiła mu przejście i gestem dłoni zaprosiła do środka. Po co przyszedł? Przemyślał sobie wszystko i doszedł do wniosku, że musi dać sobie szansę na normalne życie? Źle wyglądał – był tak niepodobny do siebie.

-Co cię do mnie sprowadza? – rzeczowe pytanie, na które chciała rzeczowej odpowiedzi.

Wiedziała jednak, że w jego przypadku to, czego chciała, a to, co dostawała, miało się do siebie nijak.

Przypomniała sobie jak przyszła do niego i powiedziała, że za pomoc chce, by ją pocałował. Liczyła na namiętny pocałunek, a dostała coś zupełnie innego i nie potrafiła ukryć swojego rozczarowania.

-Brakuje mi ciebie – wybełkotał ze wzrokiem wbitym w podłogę.

Przez chwilę miała ochotę rzucić mu się na szyję – co ją właściwie powstrzymało? Być może zdrowy rozsądek. Wiedziała, że nie może okazywać swoich prawdziwych uczuć, zgubiłoby to ją.

Oczami wyobraźni widziała siebie płaczącą ze złamanym sercem, gdyby okazało się, że jego uczucia względem niej są diametralnie różne od uczuć względem niego. Musi być twarda.

Wzięła głęboki wdech, przymrużając oczy. Światło wydobywające się z jarzeniówki znajdującej się na korytarzu stanowczo było dla niej zbyt mocne. Bolały ją oczy od niego – miała sporą wadę wzroku i tylko dzięki noszonym soczewkom nie musiała narażać się na komentarze typu „denka od słoików”.

-Może przejdźmy do salonu, co? Nie będziemy rozmawiać na korytarzu.

Mężczyzna kiwnął głową, cały czas z uporem wpatrując się w podłogę, jak by czegoś tam szukał. Tylko czego? Posprzątała przecież dzisiaj.

-Usiądź sobie, a ja zrobię herbaty, kawa o tej porze nie jest wskazana – kątem oka dostrzegła zegarek.

Dochodziła godzina dziesiąta w nocy. Skrzywiła się, gdyby nie była na wolnym, pewnie dopiero teraz wychodziłaby z pracy, a zanim by dojechała do domu, mogłoby być już koło jedenastej.

Droga z pracy do domu trwała godzinę. Na stałej trasie przez nią pokonywanej bez względu na godzinę trafiała na znienawidzone korki.

-Malwina – prośba w głosie Filipa kazała jej zatrzymać się w połowie drogi do kuchni – zostań ze mną.

Zostań ze mną — jak miała to rozumieć? Nie rób herbaty, chcę porozmawiać czy zacznijmy od nowa? Żaden mężczyzna do tej pory nie mieszał jej tak w głowie.

Z cichym westchnięciem usiadła obok niego, kompletnie nie wiedząc, co ma myśleć o tym wszystkim. Jego skulona sylwetka wzbudzała w niej pewnego rodzaju litość. Pomimo najszczerszych chęci nie potrafiła wczuć się w jego sytuację.

Cztery miesiące temu pochował swoją dziewczynę, przeżywając załamanie nerwowe i balansując na krawędzi depresji, poznał ją. Małymi kroczkami zaczął wychodzić na prostą i gdy już sądziła, że udało mu się pozbierać nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wrócił do punktu wyjścia – dlatego też musiała odciąć się do niego, czasami to jest najlepsze rozwiązanie. Nie należy rozwiązywać cudzych problemów za kogoś.

Patrzyła na niego w milczeniu i czekała. Tylko właściwie na co? Wszystko w jej odczuciu było bez sensu.

-Domyślam się, że chciałbyś porozmawiać – podjęła próbę rozmowy.

W zamyśleniu pokiwał głową, cały czas będąc nieobecnym.

-Malwina – widziała, jak wiele kosztowało go przyjście do niej – jestem zagubiony.

Zagubiony – to idealne określenie swojego stanu — lepiej trafić nie mógł. W milczeniu czekała na ciąg dalszy wypowiedzi obserwując go uważnie.

-Od śmierci Natalii nic nie miało znaczenia, straciłem chęć życia – otwierał się przed nią powoli, ważąc każde słowo – nagle pojawiłaś się ty. Dosłownie spadłaś mi z nieba, uwierzyłem, że dam radę stanąć na własnych nogach.

To prawda, tak właśnie było.

-To, co się stało? – zapytała na głos, to o czym myślała od dłuższego czasu.

Spojrzał jej prosto w oczy, pierwszy raz od momentu jak tutaj przyszedł. Delikatnie chwycił jej dłoń w swoje.

-Nie wiem, sam się nad tym zastanawiam – w tonie jego głosu było tyle smutku i żalu.

Poczuła łzy pod powiekami. Jeszcze moment i nie wytrzyma. Gwałtownie wstała z kanapy. Bała się, że zrobi jej nadzieję na szczęśliwy związek, a później się wycofa.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • ausek 28.10.2015
    Przeczytałam i baaaardzo mi się podoba. Lubię patrzeć na daną sytuację z perspektywy obu bohaterów. :) 5
  • KarolaKorman 03.11.2015
    Fajnie, że wprowadziłaś historyjkę z pracy Malwiny, dodała smaczku, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania