Poprzednie częściChłopiec z Targu - 1 - Sprzedany

Chłopiec z Targu - 8 - Imię dla demoniątka

Powoli spazmatyczny płacz ustawał. Teraz już tylko łkał, ciszej i ciszej, aż zasnął.

Dokładnie tak, jak to przewidziałem. W dziedzinie płaczu jestem ekspertem. Nikt nie zawalił tylu Prób, co ja.

Chyba i ja przysnąłem, bo gdy obudziłem się, przede mną stała miska z… czymś. Pachniało trochę pieczoną cebulą – to chyba te brązowe paski. A na górze leżały kawałki jakiegoś nieznanego mi warzywa. Posypane było czymś zielonym, o przyjemnym zapachu. Obok w dwóch kubkach stało zsiadłe mleko! Super! Szybko siorbnąłem wielkiego łyka.

Hm… Zepsute nie jest, ale to nie jest kozie mleko, ani owcze. Miejscowi może mieli inne zwierzęta, które dawały mleko, kto wie?

- Co jesz? – zainteresowało się demoniątko.

- Nie wiem – wzruszyłem ramionami. – Coś tutejszego. Nie nam tutejszych warzyw.

Sięgnęło po łyżkę i skosztowało.

- Dobre! – oceniło. – Kto szybciej je, ten zje więcej! – krzyknęło.

Zeżarło trzy czwarte misy potrawy, popijając kubłem kwaśnego mleka.

- Dobre zrobiłeś, Kudłaty.

- To nie ja – zaoponowałem. – To któryś z chłopaków.

Momentalnie zastygło.

- Byle nie Neil! On chciał mnie zabić! – wyszeptało. – Może to otruł? Już czuję, że coś mi ciężko na żołądku! To zielone! To była trucizna! Czułeś, jak pachniało? Umieram! Błagam! Spełnij ostatnie życzenie umierającego!

- Więcej chcesz zjeść?

- Już nie dożyję! Proszę! Tylko jedna rzecz! – spojrzało na mnie błagalnym wzrokiem. – Urodź mi syna!

- Nie przesadzaj. Gdyby było trujące, to bym wiedział.

- Skąd wiesz? – zainteresowało się, zapominając o konaniu.

- Zawsze to wiedziałem – wzruszyłem ramionami. – Chłopaki na Wyspie się śmiali, że mam zadatki na Szamana. Ale ja nie zostanę Szamanem! Ja będę miał żonę i dzieci! Mnóstwo dzieci!

- Oj, tak, Kudłaty, będziemy mieli dzieci, mnóstwo dzieci – demoniątko przytuliło się do mnie.

- Nie z tobą! – odskoczyłem. – Znajdę sobie dziewczynę, która mi urodzi dzieci!

- Oj dobra, masz rację… - pokiwało głową, poważniejąc.

Uff… Może się odczepi.

- W sumie uratowałeś mnie przed tym magiem… i teraz przed Neilem… - oświadczyło poważnie. – Muszę ci to wynagrodzić. Pierwszą trójkę demoniątek ja tobie urodzę! Co ty na to?

- Yy… - ten ciągle o jednym. – Dlaczego się tak rzuciłeś na Neila? – zaryzykowałem zmianę tematu.

- Chciał mnie zabić! Po tym, co dla niego zrobiłem! Uratowałem mu życie! Wykorzystałem Przywołanie, aby wezwać Mamusię na pomoc! A on chciał mnie zabić!

- Tylko się zapytał o imię.

- To to samo! – wrzasnęło demoniątko.

- Słuchaj, może ja nie jestem ekspertem od imion…

- No nie jesteś, Przygłupie – kiwnęło głową demoniątko.

- Ale jeszcze niedawno – ciągnąłem niewzruszony – nawet nie wiedziałem, co to imię. Na Wyspie nie używamy imion.

- No widzisz! – wrzasnęło demoniątko. – Mądrzy ludzie z was. Oczywiście, poza tobą, Przygłupie – dodało złośliwie.

- Ale tutaj, w mieście, każdy nosi jakieś imię… - kontynuowałem.

- Ale nie demony! – wrzasnęło – Poznać imię demona to mieć władzę nad jego życiem!

- A ten uczniak ze Szkoły Magii, z którym mieszkałeś, to jak się nazywał?

- Akademii! To był Siódmy. Wołali na niego Siódmy Fajtłapa, bo ciągle coś przypadkiem rozwalał. A Siódmych w Akademii było wielu, trzeba ich było jakoś rozróżniać.

- No właśnie! Rozumiesz? Musimy jakoś do ciebie mówić. Nie musisz nam zdradzać swego prawdziwego imienia, ale jakoś musimy mówić.

- Dobra, coś wymyślimy – uśmiechnęło się z radością. – Chodźmy do chłopaków.

 

Neil i Trzynasty siedzieli w kuchni. Na widok wchodzącego demoniątka Neil schował się za plecami Trzynastego.

- Przepraszam – szepnęło demoniątko. – To moja wina. Nie zrozumiałem cię.

Neil ani nie myślał wychodzić zza bezpiecznego schronienie.

- No dobrze, skoro muszę… - zaczerwieniło się demoniątko. – PRZEPRASZAM!

Dzwonienie w uszach trwało długą chwilę. Ale Neil wyszedł zza pleców Trzynastego. Demoniątko padło przed nim na kolana i objęło jego nogi.

- …byłem głupi… byłem głupi… - dotarł do mnie monolog demoniątka.

- No byłeś, byłeś, a teraz mnie już puść! – Neil najwyraźniej też odzyskał słuch.

- Byłem głupi… Myślałem, że chcesz poznać moje Prawdziwe Imię, które da ci władzę nad moim życiem!

- Nie, chcę wiedzieć, jak mam się do ciebie zwracać, skoro Los i Bogowie połączyli nas razem.

- To chyba wszystko jedno? – wzruszyło ramionami demoniątko.

- A załóżmy, że gdzieś pójdziemy, i ktoś się o ciebie zapyta. To co mamy powiedzieć? – Trzynasty był doskonale obyty w świecie.

- To wszystko mi jedno – demoniątko nie rozumiało potrzeb chłopaków.

- Mam mówić każdemu: to Zboczeniec, Który Chce Zgwałcić Kudłatego? – zapytał zgryźliwie Trzynasty.

- Nie chcę go zgwałcić! – wrzasnął oburzony. – Kocham go! Kudłaty, wiesz przecież, prawda?

Spojrzał na mnie.

- Ty się mnie boisz? – zdziwił się. – Przecież ja cię kocham!

- Ja niespecjalnie przepadam za chłopakami – wytknąłem mu. – Chcę mieć żonę, dziewczynę!

- No przecież już ustaliliśmy, że pierwsze nasz trzy demoniątka ja urodzę, nie? No, niech będzie i potem też, na zmianę, raz ty, raz ja!

- Może wróćmy do tematu imienia – westchnąłem.

Miałem nadzieję, że gdy już umyliśmy się już z tych wszystkich magicznych napisów, to działanie magii osłabnie i demoniątko znajdzie sobie jakąś fajną demonicę. Choćby i w kształcie rogatej papugi.

- To jak chcecie na mnie mówić? – zapytało demoniątko. – Mój Panie?

Cebula trafiła go w sam nos. Trzynasty miał dobrego cela.

- Imperatorze? Nie, źle się kojarzy! – Demoniątko szybkim unikiem uciekło przed nadlatującą cebulą.

- Książątko? Tak nieco pieszczotliwie i niewinnie? Jak sądzicie?

- Jeśli ktoś usłyszy, że wołamy cię Książątko, to bandy zbirów będą cię porywać dwa razy dziennie – skomentował to Trzynasty.

- To może Wielki Wszechpotężny?

- Jesteś niższy ode mnie – odparł Trzynasty.

- Wiem! Niezwyciężony! – zawołało radośnie demoniątko.

Trzynasty błyskawicznie kopnął go między nogi. Demoniątko z płaczem skuliło się na podłodze.

- To boli! – rzuciło przez łzy.

- To może Zapłakany Dzidzuś? – zasugerował złośliwie Trzynasty. – Albo Kopnij Mnie w Klejnoty?

- Ja szukam imienia na poważnie! – rzuciło demoniątko, ocierając łzy.

- My też – westchnął Trzynasty. – I nie mam zamiaru mówić do ciebie Mój Panie ani Wszechpotężny.

- No dobra, dobra – zrezygnowany tonem zgodziło się demoniątko. – To co mam wybrać?

- Coś, co do ciebie pasuje – zasugerowałem. – Ale bez panów i zapłakanych…

- To ja już nie wiem – westchnęło demoniątko. – A wasze imiona? Przygłup to wiem, bo jesteś przygłupem, Kudłaty też, bo jesteś kudłaty. No, ja też jestem kudłaty – pogłaskał się po głowie – i nawet bardziej jestem kudłaty niż Kudłaty, ale dwóch Kudłatych to będzie mi się mylić… może O Wiele Fajniej Kudłaty Niż Kudłaty?

Gdyby mój wzrok i Trzynastego mógł zabijać, to demoniątko właśnie stałoby się podwójnie martwe.

- Neil to znaczy „mistrz” w języku Kielpie – wyjaśnił spokojnie Neil. – To taka tradycja, życzy się dziecku powodzenia w życiu.

- Mistrz? Jaki mistrz? – nasrożył się Trzynasty.

- Mistrz w Odbijaniu Kaczek o Zachodzie Słońca – uzupełnił Neil. – Dla wygody używamy tylko pierwszego słowa.

- A ja jestem Trzynasty, bo jestem trzynastym synem mego ojca – wyjaśnił Trzynasty.

- Nie wiem, kto jest moim ojcem, tak naprawdę – westchnęło Demoniątko. – Mąż mojej mamusi został zwolniony ze Służby u Imperatora dwa dni przed ucieczką z Pandemonium. A mamusia tydzień wcześniej.

- Jesteś najstarszym synem?

- Nie – zaprzeczył – u mamusi to sześćdziesiątym dziewiątym. Ale wszyscy poprzedni rodzili się na polecenie Imperatora, gdy mamusia była w Służbie u Imperatora i od razu trafiali do Żłobka. Nigdy ich nie widziała.

- Nie możemy nazywać cię Sześćdziesiąty Dziewiąty – zawyrokował Trzynasty.

- Czemu nie? – zapiszczało demoniątko. – Tak fajnie brzmi!

- Bo normalnie nikt nie ma tylu dzieci – wyjaśnił Trzynasty. – Byłoby podejrzane.

- Poza demonami, oczywiście – dodało demoniątko.

- I poza Kielpie – uzupełnił Neil. – U nas to nic dziwnego. I poza Dziwożonami. I Ognikami. I Boginkami. I Borowymi. I Jaroszkami. I Jablonkami. I…

- Dość! – przerwał wyliczankę Trzynasty. – Mówiłem o ludziach, którzy w tej części świata stanowią większość.

- O Dużych Ludziach – sprecyzowałem. – U Małych Ludzi, na Wyspie, zdarza się dość często. Moja matka przede mną miała z dziesięć miotów, każde po siedem czy osiem dzieci… Do czasów Zarazy była przez to bardzo bogata, jej ród miał największe stada kóz i owiec. Prababka rządziła połową Wyspy!

- Tak, o Dużych Ludziach mówię! – wrzasnął Trzynasty. – Takich jak ja! To oni tu żyją! Tutaj rządzą! Tworzą bandy zbirów! To tutaj nie możemy rzucać się w oczy! A brak imienia jest podejrzany! I imię takie jak Sześćdziesiąty Dziewiąty też!

- Wcale nie jesteś duży – skomentowało to demoniątko.

- Ale kiedyś będę! Jak dorosnę! O ile dorosnę – westchnął.

Siadł i zaczął płakać.

- Rodzice mnie sprzedali za długi… - łkał. – Nie wrócę do domu, bo mnie znowu sprzedadzą… A tutaj to tylko do burdelu mnie chcą. Albo na żer dla demona… Nigdy nie dorosnę.

- Nie płacz – niespodziewanie demoniątko przytuliło się do Trzynastego. – Jeszcze będzie dobrze. Zamieszkamy gdzieś z dala od magów i burdelów. My z Kudłatym będziemy wychowywać stadko demoniątek, a ty będziesz nam gotował. A Neil… będzie mistrzem w puszczaniu kaczek na jeziorze o zachodzie słońca. O ile rano będzie je przynosił zjedzenia.

- Czemu mam gotować?

- Bo robisz to doskonale – oceniło demoniątko. – Ta potrawa w misie… palce lizać! Choć Kudłaty zostawił mi tylko nędzne resztki i ciągle głodny jestem…

- Skąd wiesz, że to ja gotowałem?

- Palce pachną ci tym zielonym…

- Koperek.

- Cudowne imię! – zachwyciło się demoniątko. – Koperek! Jak to pięknie brzmi! Koperek! Koperek! KOPEREK!

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Angela 22.11.2021
    Sory, ze mnie pożytku przy szukaniu błędów nie będzie, bo zaczytana zwyczajnie ich nie widzę : )))
    Zrobiłeś mi dzień, wstawiając kolejny fragment. Dziwi mnie tylko, że chłopcy nie mają grama ostrożności,
    przy demonie, który zjadł maga.
  • Domenico Perché 22.11.2021
    Koperek im nic złego nie może zrobić. Ale faktycznie, nie ma tego w fabule dokładnie wyjaśnione.

    Muszę chyba gdzieś wstawić akapit, aby było jasne.
  • Domenico Perché 22.11.2021
    Podwójne dzięki za ten komentarz, bo sobie uświadomiłem, że muszę "odpałerzyć" moje demoniątko. Bohaterów już zabezpieczyłem wcześniej, ale faktycznie byłby byt silny, mogąc zjeść go tylko zechce.
  • Angela 22.11.2021
    Domenico Perché tak czy inaczej Demoniątko jest piekielnie urocze, normalnie bym go
    adoptowała : )))
  • Domenico Perché 22.11.2021
    No i dokonało się.

    W rozdziale 7 wykastrowałem demoniątko. Ale tylko z nadmiernych mocy. Tak łatwo nikogo nie zje.
  • Angela 22.11.2021
    Domenico Perché to idę zerknąć. Biedny demonek : )))
  • AMAIMON 22.11.2021
    - Co jesz? – zainteresowało się demoniątko.

    - Nie wiem – wzruszyłem ramionami. – Coś tutejszego. Nie nam tutejszych warzyw.

    Sięgnął po łyżkę i skosztował.

    - Dobre! – ocenił. – Kto szybciej je, ten zje więcej! – krzyknął.

    Zeżarł trzy czwarte misy potrawy, popijając kubłem kwaśnego mleka.

    - Dobre zrobiłeś, Kudłaty.

    - To nie ja – zaoponowałem. – To któryś z chłopaków.

    Momentalnie zastygł.

    - Byle nie Neil! On chciał mnie zabić! – wyszeptał. – Może to otruł? Już czuję, że coś mi ciężko na żołądku! To zielone! To była trucizna! Czułeś, jak pachniało?

    Jeśli dialog prowadzą jedynie: Autor (pełniący w opowiadaniu rolę bohatera) oraz demoniątko należy (przynajmniej ja tak uważam) być - od początku do końca - konsekwentnym w doborze czasowników dokonanych nijakich w związku z usytowaniem trzeciej osoby osoby liczby pojedyńczej w rodzaju nijakim (patrz. demoniątko). Należałoby więc edytować zapis do postaci jak niżej:

    Sięgnęło po łyżkę i skosztowało.

    - Dobre! - oceniło. - Kto szybciej je, ten zje więcej! - krzyknęło.

    Momentalnie zastygło. itd. itp.

    No gdyby to był chochlik, demonek, wampirek to powyższy zapis byłby jak najbardziej zgodny z tym, co powiedziałem. Nawet wplecenie w fabułę imienia demoniątka (np. Gryzaczek ;) przed ową niefrasobliwą notacją (czytaj. pierwsze zdania rozdziału) ustrzegłoby piszącego przed tym (takie jest moje zdanie) rażącym błędem. Pzdr.
  • Domenico Perché 22.11.2021
    Dziękuję. Masz 100 % racji. Muszę poprawić.
  • AMAIMON 22.11.2021
    usytuowaniem* :)
  • rozwiazanie 22.11.2021
    "W dziedzinie płaczu jestem ekspertem. Nikt nie zawalił tylu Prób, co ja." życiowa dewiza :D
  • rozwiazanie 22.11.2021
    Tekst przypomina powieść Williama Goldinga z 1954 roku „Władca much” opowiadającą historię grupy młodych chłopców, którzy znaleźli się samotnie na bezludnej wyspie. Opracowują zasady i system organizacji, wzorując się na przykładach z cywilizacji, dzieci w końcu stają się brutalne.:(
  • Domenico Perché 22.11.2021
    Czytałem. "Na początku wszyscy byliśmy razem"

    Na taki poziom się nie zapuszczam. To ma być lekkie i wesołe, generalnie.

    Moi w odróżnieniu od "Władcy much" nie pochodzą z tej samej kultury, wręcz przeciwnie, każdy ma zupełnie inne doświadczenia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania