Czarownica znad morza-rozdział 12
Rozdział 12
Weszłam szybkim krokiem do domu, usiadłam przy kuchennym stole, otworzyłam list i zaczęłam czytać.
Do następczyni rodu Czarownic znad morza
Cissy Grey
Proszę panią o przybycie dnia 25.11.2015r. W opuszczonym domu panny Catherine Falk na ulicy Big Street o godzinie 18:00. Zostanie pani tam przeniesiona do miejsca naszego ostatniego spotkania.
Genevieve Rolth
Trochę spanikowałam, ponieważ było to dziś za około dwie godziny. Pierwsze o czym zaczęłam myśleć to co na siebie włożyć z jednej strony chciałam ,,naciągnąć'' na siebie coś luźnego, ale z drugiej coś podpowiadało mi abym włożyła sukienkę lub spódniczkę. Postanowiłam pójść do pokoju i odrobić lekcje, a następnie coś wybrać. W końcu zdecydowałam się na czarne leginsy i kremową tunikę ze złotymi dodatkami. Włączyłam w swoim telefonie i ruszyłam w drogę, po trzydziestu minutach byłam na miejscu. Dom był o wiele mniejszy niż mi się wydawało jednak widać było, że jest już stary-swoją prostotą i zaniedbaniem przypominał bunkier. Usiadłam na pobliskiej ławce i czekałam na przybysza dobre dwadzieścia minut. Ubrany był w długi czarny płaszcz, który wydawał się bardzo gruby i ciężki oraz takiego samego koloru buty. Złapał mnie mocno za rękę, wypowiedział niezrozumiałe dla mnie słowa i już nas nie było. Podczas teleportacji czułam się dziwnie, kręciło mi się w głowie, a przez ciało przechodziły nieprzyjemne dreszcze. Na miejscu stanęliśmy znowu przed starą, lecz ładną kamienicą. Tym razem weszliśmy innym wejściem, bardziej ukrytym, myślę, o którym nie powiedziałabym, że to drzwi. Martin otworzył je i wpuścił mnie pierwszą, weszliśmy do ciemnego korytarza, jednak wszystko doskonale widziałam. Chłopak podszedł do jednaj ze ścian, przyłożył rękę, a ona się odchyliła. Martin lekko mnie popchnął i ruszyliśmy ,,windą'' w nieznane mi miejsce.
-To niesamowite jak to zrobiłeś?- zapytałam zszokowana.
-Po protu przywołałem windę, każdy członek Wyspy Czarownic znad Morza tak może. Ty też, ale musisz poczekać, aż się dostaniesz.
-Dostanę? Jak?
-Tak, ale tego dowiesz się później.
Znaleźliśmy się znowu w ciemnym miejscu, ale tym razem nie widziałam tak dobrze. Przed nami widniały trzy ciemne korytarze, skierowaliśmy się do tego po lewej stronie. Z każdym krokiem widziałam coraz mniej, aż w końcu chłopak otworzył jakieś drzwi, a światło które tam było oślepiło mnie na kilka minut. Gdy się przyzwyczaiłam okazało się, że jesteśmy w biurze panie Genevieve, siedziała w szarej garsonce, spódniczce i butach, a włosy miała lekko spięte w kok. Gdy nas zauważyła oderwała się od pracy.
-Witaj Cissy, mamy wiele spraw do omówienia. -uśmiechnęła się przyjaźnie- Usiądź proszę.
-Dzień dobry.
-Martin możesz już wyjść.
-Tak jest pani Genevieve- ukłonił się nisko i już go nie było.
-Więc o co chodzi proszę pani?-zapytałam niepewnie.
-Jak już wiesz będziesz ,,przychodziła'' tutaj co sobotę o osiemnastej na około trzy godziny.
-Zgadza się.
-Dziś chciałabym oprowadzić cię po naszej siedzibie, zapoznać z kilkoma niezbędnymi rzeczami i twoim opiekunem.
-Opiekunem?
-Tak, każda czarownica ma kogoś takiego, a teraz chodź
Wstałyśmy od złotego, wielkiego biurka i ruszyłyśmy do drzwi. Maszerowałyśmy wzdłuż ciemnych korytarzy, wkrótce Genevieve otworzyła drzwi. Jasność dobiegająca z środka pomieszczenia oślepiła mnie, musiała minąć chwila aż się do tego przyzwyczaiłam.
-Tutaj jest sala do czarów- odezwała się w pewnym momencie kobieta. Pokój był bardzo obszerny, z dziwnymi napisami na ścianach, po każdej stronie widniały duże okna balkonowe. Parkiet wykładany był drewnianymi deskami, na środku stał długi stół, z wieloma krzesłami. Wyszłyśmy z pomieszczenia i kierowałyśmy się dalej.
-Tutaj jest sala Oyama Karate.
Ten pokój też był duży, jednak ściany były pomalowane na przyjazny niebieski kolor, podłoga podobna do naszej w sali od wychowania fizycznego jednak bez linii, po prostu pomarańczowa. W następnej sali odbywały się lekcje manier i tańca towarzyskiego. Pomieszczenie było równie ogromne, ściany białe ze złotymi kwiatami na każdej z nich, parkiet w kolorze kremowym idealnie wylakierowany. Ostatnim pokojem jaki odwiedziłyśmy była garderoba, jak wytłumaczyła mi kobieta to tutaj miałam przygotowywać się do bali. W przeciwieństwie do innych pomieszczeń był mały i zagracony stojakami z ubraniami, a w rogu stało małe biurko z taboretem. Ruszyłyśmy z powrotem do biura ciemnymi korytarzami. Usiadłyśmy na pobliskiej kanapie i zaczęłyśmy rozmowę.
-I jak ci się podoba?- zapytała
-Bardzo ładnie.
-Dobrze teraz przejdźmy do konkretów, otóż w sobotę będziesz miała wszystkie zajęcia, czyli czary, Oyama Karate oraz maniery i taniec towarzyski. Nasza krawcowa zdejmie z ciebie miarę. Właściwie to co tydzień będziesz miała wszystkie zajęcia, a niedługo egzamin.
-Jaki egzamin?
-Który pozwoli Ci w pełni przynależeć do kręgu czarownic.
-A co jeżeli nie zdam?
-Wtedy krąg czarownic zamknie się na twojej matce.
-Więc za ile będę go miała.
-Tego jeszcze nie wiemy, najpierw musimy zobaczyć jaką masz moc.
-Moc? Jaką moc?
-Tego dowiesz się już od swojego opiekuna Mick`a.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------W końcu się zebrałam i napisałam kolejny rodział :) Jak myślicie jaki będzie opiekun Cissy i jaką będzie miała moc?
Komentarze (2)
albo to będzie jakaś zgrzybiała babulinka z fobią polegającą na tym, że panicznie boi się latających żab :)
ten rozdział jakoś nie zbyt mi się podobał, dam 4
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania