Poprzednie częściLudzka Inteligencja cz.1

Ludzka Inteligencja cz.10

Tam, w jednej z szafek, znalazła mały notesik, a leżący obok niego ołówek wydawał się świeżo naostrzony. Popatrzyła na niego zdziwiona i uniosła wyżej, na wprost oczu. Dotknęła palcem i lekko się ukłuła. Sprawdziła, czy pisze, po czym zaczęła notować:

- biblioteka ( książki, które zostawiłam) + zwiedzić dalszą część budynku

- kilka słoików (na wszelki wypadek)

Postukała nim o brodę i wpatrzyła się w sufit. Tak właściwie, to na razie wszystko. Wyrwała kartkę, zgięła i schowała do kieszeni, razem z ołówkiem.

Opróżniła plecak, położyła rzeczy na stole i wzięła go ze sobą. Ubrała na siebie kurtkę, zapięła pod szyję i wyszła. Planowała wrócić z powrotem do biblioteki po książki i sklepu po jedzenie, lecz tym razem miała jeszcze możliwość zanotowania ważnych rzeczy.

Droga zajęła jej mniej czasu niż wcześniej - bez zbędnego bagażu od razu było lżej. Dotarła do małego…miasteczka - sądziła, że może je tak nazwać - po ponad dwudziestu minutach.

Poszła od razu do biblioteki i włożyła książki do plecaka, by o nich nie zapomnieć. Wykreśliła je z kartki, którą po chwili schowała z powrotem do kieszeni.

Udała się w jej głąb, weszła po schodach prowadzących na wyższe piętro. Znalazła tam jeszcze więcej regałów, co bardzo ją ucieszyło. Jej wzrok przykuł jednak kąt, w którym zauważyła leżący stos kartek. Podeszła do niego i podniosła jedną.

‘’Ratujcie się, póki nie jest za późno’’ głosił wielki napis. Na kolejnym widniało ‘’Uciekajmy stąd, nie dajmy się zniszczyć’’. Znalazła jeszcze: ‘’Po co to wszystko? Na pewno nie dla naszego dobra’’. Przypomniał jej się fragment z książki, w którym uczony opisywał ludzi sprzeciwiających się. Jak bardzo zarzekali się, że nie potrzebują ich pomocy. To na pewno musiały być ich kartki, zapewne chodzili z nimi po ulicach. Kiwnęła głową. Tak, to by się zgadzało. Na wszelki wypadek wzięła je ze sobą, poukładała tak, by zbiły się w jeden kształt i schowała do książki. Mogły się jeszcze przydać, lepiej być ubezpieczonym.

Oparła plecak o regał i zaczęła szukać w nim czegoś przydatnego. Na początku, jednak, zanotowała sobie nazwy książek, które już znalazła. Może one doprowadzą ją do kolejnych. Na kartce z notesu znalazły się, po kolei:

- ‘‘O tym, jak wszystko zaczęło się sypać’’

- ‘’Niewiedza’’

- ‘’Może kiedyś będziemy mądrzy’’

Obok zapisała:

- wypisać najważniejsze informacje, warte zapamiętania, z każdej z nich

Tak, to na pewno jej się przyda. Nie może o tym zapomnieć.

Zaczęła szperać między regałami, lecz po grzbietach znów poznawała tylko gatunki, które mijała wczoraj. Westchnęła. Cóż, chyba nie miała na tym piętrze czego szukać. Założyła plecak i udała się na górę.

Weszła na ostatnie piętro i odruchowo spojrzała w kąt, ujrzała tam kolejną górę kartek. Podeszła do niej i znalazła jeszcze większe napisy niż na tamtych, znajdujących się niżej.

Widziała słowa, takie jak: blok, mieszkanie, biblioteka, sklep spożywczy, piekarnia, cukiernia, kwiaciarnia. Zdała sobie sprawę, że są to same miejsca i budynki. Czyżby ludzie nie chcieli wiedzieć, gdzie się znajdują i znosili tu kartki, które naszykowali im uczeni?

Sama się sobie dziwiła, że potrafi tak szybko wysnuwać wnioski, które mogły okazać się prawdą. Zawsze przypuszczała najmniej prawdopodobne rzeczy, spędzała za dużo czasu w świecie fantastycznym. Być może bolesna prawda i samotność obudziły w niej nowe cechy i sposób myślenia. Teraz była zdana tylko i wyłącznie na siebie, Gwen mogła ufać Gwen, nikomu więcej.

Te kartki również ułożyła w jeden kształt i wsadziła, tym razem do drugiej, książki. Na wszelki wypadek pochodziła jeszcze między regałami, ale nie znalazła niczego więcej, co mogłoby jej powiedzieć o przeszłości.

Zrezygnowana, wyszła z biblioteki i udała się do sklepu. Zgarnęła z półki trzy słoiki: z gulaszem, fasolką po bretońsku i jedną zupę – ogórkową, jej ulubioną. Plecak zrobił się dość ciężki, ale nie miała wyboru – musiała iść z nim do bloku, który znalazła.

Idąc, uświadomiła sobie, że dawno się nie myła. Powąchała się i skrzywiła. Przypomniała jej się historia, którą opowiadała jej mama, o mężczyźnie, który stanął za nią w kolejce w sklepie. Pachniał równie nieprzyjemnie, jak ona. Wszyscy ludzie, którzy do niego wchodzili – udawali się od razu na zewnątrz. Gdy wszystko załatwiła i wyszła – odetchnęła z ulgą i zauważyła, że on wyszedł za nią. Udał się daleko od tego miejsca i dopiero wtedy ludzie wypuścili powietrze, które trzymali przez cały czas w płucach.

Nie chciała znaleźć się w podobnej sytuacji. Nigdy nie wiedziała, kiedy może się kogoś spodziewać

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania