Ludzka Inteligencja cz.4
Aromatyczny zapach kawy unosił się w powietrzu, nie wiedziała jakim cudem. Zauważyła, że każda ściana jest szklana i wypełniona jej ziarnami. Jacy architekci to projektowali? Wystarczyło zbić szkło i miało się wypadek gwarantowany. Chociaż, kawa była za darmo. Nie, nie o tym powinna myśleć. Zastanawiała się, czy mogłaby zrobić sobie jedną, małą herbatę. Tak, miała ochotę na herbatę w kawiarni, była inna. Nie lubiła pić kawy, nigdy jej nie smakowała.
Poszła za ladę, do małej kuchni i głośno westchnęła. Znów brud. Zaczęła łączyć fakty i w jej głowie powstał mały scenariusz. Ludzie musieli w popłochu przed czymś uciekać, nie mogli zabrać niczego ze sobą. Gdyby mieli taką możliwość, to nie miałaby teraz na sobie tej kurtki, a w plecaku tych słoików z jedzeniem. A przede wszystkim – kawiarnia i cukiernia nie byłyby wypełnione ‘’świeżo przygotowanym’’ jedzeniem po brzegi, a półki sklepowe nie uginałyby się od nadmiaru przedmiotów. Musieli porzucić całe swoje dotychczasowe życie i gdzieś uciec. W lepsze miejsce? Gorsze? Na razie mogła się tylko zastanawiać.
Przypomniała sobie o herbacie, którą chciała zrobić. Otworzyła szafki zawieszone na wysokości jej oczu i znalazła tam otwarte pudełka, z kilkunastoma tutkami w środku. Powąchała je, lecz nie poczuła kompletnie niczego. Musiała iść po nowe opakowanie.
Weszła z powrotem do sklepu spożywczego i skierowała się w stronę herbat i kaw. Znalazła najzwyklejszą, czarną i wzięła jedno pudełko.
Stojąc z powrotem w kuchni, otworzyła je i do jej nozdrzy dostał się cudowny zapach. Uwielbiała wąchać herbatę, przed i po zaparzeniu, czuła się wtedy całkowicie oderwana od rzeczywistości i na chwilę zapominała o bożym świecie. Znalazła filtr i przelała z niego wodę do czajnika elektrycznego. Usłyszała kliknięcie i zapaliła się pomarańczowa dioda. Czajnik zaczął, coraz głośniej, wydawać z siebie charakterystyczny dźwięk podobny do szurania, aż zmienił się w bulgotanie. Gwen szybko wyjęła kubek z szafki obok, przepłukała i włożyła do niego jedną tutkę. Zalała wrzątkiem i czekała. Podniosła kubek do twarzy i para wodna dostała się do jej nosa, ogrzewając całe zatoki i dając przyjemne uczucie ocieplenia organizmu. Po krótkiej chwili wyjęła tutkę i wrzuciła do zlewu. Usłyszała plaśnięcie mokrej torebki o dno zlewu i przypomniało jej się, jak matka codziennie wieczorem robiła jej herbatę, na poprawę humoru. Dziewczyna zawsze czuła, że kobieta wkłada w nią całe swoje serce – dzięki temu smakowała jeszcze lepiej.
Podmuchała trochę po wierzchu i przyłożyła kubek do ust. Lekko się poparzyła, ale dała radę wypić mały łyk. Smakowała wybornie. Do jej wnętrza dostała się porcja ciepła, której teraz bardzo potrzebowała. Ruszyła z kubkiem do cukierni.
Poczuła jak jej żołądek zaczyna się kurczyć, gdy tylko do jej nosa dostał się słodki zapach wypieków. Tak właściwie to nie miała tu czego szukać – wszystko, co było zrobione, ma już zapewne kilka, jak nie kilkanaście lub kilkadziesiąt. Jeśli zje cokolwiek – może mieć poważne problemy. Wolała nie ryzykować i więcej nie dać się kusić, więc szybko opuściła cukiernię i poszła siąść z powrotem do kawiarni. Tam, przy stoliku, wyjęła z plecaka słoik z fasolką po bretońsku i łyżkę. Otworzyła danie i zabrała się do jedzenia. Zimny posiłek nie przeszkadzał jej tak bardzo, kiedy miała pod ręką gorącą herbatę.
Gdy skończyła, ruszyła w stronę kwiaciarni. Niestety, zastała tam tylko zwiędnięte kwiaty. Popatrzyła na nie smutno i wyszła. Kilkanaście kroków dalej stała biblioteka – udała się do niej jak najprędzej.
Stanęła przed wielkim gmachem i nie potrafiła się nadziwić temu, jak pięknie wygląda. Przypominał jej budowlę z dawnych czasów - ozdobioną płaskorzeźbami, filarami, które ją podtrzymywały i wielkimi, starymi drzwiami ze złotą kołatką pośrodku. Jej kolor, co prawda, lekko zblakł ale nadal dało się zauważyć, jak pięknie prezentował się kiedyś.
Podeszła do drzwi i mocno pchnęła. Musiała się nieźle wysilić, ponieważ nie chciały otworzyć się łatwo. Gdy udało jej się trochę je przesunąć – okropnie skrzypnęły. Zamarła. Miała wrażenie, jakby echo tego hałasu poniosło się kilkadziesiąt kilometrów dalej. Pewnie zdawało jej się tak przez to, że wokół panowała grobowa cisza i każdy najmniejszy szmer był głośny. Mimo wszystko i tak bała się wykonać kolejny ruch. Odczekała chwilę, rozejrzała się dookoła, po czym weszła do środka.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania