Miętowe łabędzie. Czerwony tygrys (cz. 2, rozdział 3) ❤️

__________

 

Alex

 

Siedzimy tak z Jo i patrzymy się na siebie zmartwieni.

- Iść jej szukać? - pytam.

- Nie mogła odejść za daleko.

Hm, no właściwie biorąc pod uwagę jej zdolności, to może i być teraz w Afryce. Tylko, że Jo o tym nie wie. Lepiej będzie, jeśli…

- Pójdę. - mówię jedynie.

Wychodzę z kamienicy i kieruję się do pobliskiego parku. Bardzo możliwe, że Alice zaszyła się właśnie tam. Błądzę wzrokiem po drzewach, ale nic nie widzę. Może poszła gdzie indziej… Albo może użyła swojej jakże wspaniałej, nowej umiejętności i stała się niewidzialna…

Szepczę pod nosem słowa potrzebne do przemiany i zmieniam się w nietoperza. Ku mojemu zdziwieniu słyszę…

 

- Alex? To ty? - Alice

- Co…

- Zmieniłam się w zwierze, tak. Teraz masz już stuprocentową pewność, że jestem wampirem, który posiada po prostu dodatkowe zdolności.

- Yhm. Ona ma rację! - Eddy

- Och, czyli nasza hipoteza się sprawdziła. Świetnie. Ale ja… Ja jestem tutaj w innej sprawie. Alice, gdzie jesteś?

- Siedzę sobie na dachu naszej kamienicy. Jako lis. Ładny mam stąd widok. - Alice.

- Dobrze, już tam lecę.

 

Zawracam i lecę na dach kamienicy, w której mieszka Alice. Faktycznie, siedzi tam karmelowy lis o dwukolorowych oczach. Jedno ma jaskrawo-szmaragdowe, a drugie bursztynowo-orzechowe.

 

- Teraz już bez wahania mogę mówić do ciebie ,,braciszku” - Alice

- Tak… Sekunda, Eddie nas słyszy?

- Taaak! - Eddy

- A skoro jesteśmy nową Zgrają, to czy nie powinniśmy słyszeć tylko siebie nawzajem?

- Może, nie wiem. Idę, muszę spytać się o to Arthura. - Eddie.

- Ok. - Alice, ja

 

Czuję, że Eddy odłącza się od rozmowy. Też zmieniam się w lisa i siadam obok Alice. Jestem biały jak śnieg.

 

- No i co teraz?

- Nie pojadę, nawet o tym nie myśl. - Alice

- Gdzie pojedziesz? Wytłumacz mi.

- Pomijając wszystkie ,,twoja najbliższa rodzina”, albo ,,co o tym myślisz, córeczko?” to chcą, żebym przyjechała do nich, do Nowego Jorku. - Alice

- Po co?

- Na przyjęcie wydawane na moją cześć. Chcą mnie tam ściągnąć i do czegoś wykorzystać, bo każą zabrać mi ze sobą Cami i osobę towarzyszącą. - Alice

- Świetnie. Będę twoją osobą towarzyszącą i zabierzemy ze sobą chłopaków. Będziecie miały z Mimi obstawę.

- NIE! - Alice

- Tak, tak. Jedziemy… Kiedy to jest?

- Nie wiem. - Alice.

- Świetnie, w takim razie jedziemy już jutro.

- Nie, nie ma takiej opcji w ogóle. Nigdzie nie jedziemy. Przecież… - Alice

- Alice, jeśli oni coś od ciebie chcą i przez to zapraszają cię na przyjęcie na twoją cześć, to może to być coś poważnego. Jedziemy jutro rano.

 

I staję na nogach. Alice również staje na nogi jako człowiek. Posyła mi spojrzenie pełne obawy i wraca do swojego mieszkania w kamieniczce.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania