Miłość z przypadku - Rozdział 1
- Patrzyłaś na niego! Widziałem! Już mnie nie kochasz i podobają Ci się inni!
Takie zdanie słyszę średnio kilka razy na dzień. Wypowiada je mój „ukochany” chłopak. Wystarczy, że przez przypadek spojrzę na innego i już zaczyna się kłótnia. Zazwyczaj staram się przemilczeć Jego wybuchy gniewu, ale czasem sama wybucham. Krzyczę i wymachuję rękami, a on robi to samo. Potem się godzimy. Dla niego jest wszystko w porządku. Dla mnie nie. Nie jest i już nie będzie. Przez takie zachowanie coraz bardziej oddalamy się od siebie. Jestem z nim od dwóch lat, od roku mieszkamy ze sobą, a od kilku miesięcy czuję, że chyba już mi na nim nie zależy.. Oczywiście na początku uważałam, że to miłość na całe życie. Że to ten jedyny i tak dalej... Sami wiecie. A teraz myślę, że pomyliłam się i to bardzo. Pytam siebie raz po raz, po co ja zgodziłam się z nim zamieszkać? Po co zostawiłam rodzinę, znajomych i wszystko inne i jak głupia wyjechałam tak daleko? Oczywiście... wielka miłość. Szkoda tylko, że z wielkiej zrobiła się mała, a w zasadzie w ogóle zniknęła.
Często siedzę i myślę o odejściu. Ale nie potrafię... Czy coś do niego czuję? Sama nie wiem. Może to przywiązanie, albo raczej przyzwyczajenie? Bo miłość raczej nie. Moje serce nie przyspiesza na Jego widok. Gdy mnie całuje,wcale nie sprawia mi to przyjemności. Nie dostaję dreszczy pod Jego dotykiem. Nie czuję nic. Nic. Chciałabym być szczęśliwa, ale zwątpiłam w znalezienie faceta, który da mi prawdziwą miłość.
- Seweryn przestań! Ludzie mnie mijają, więc patrzę na nich, ale to nic nie oznacza!
- Podobają Ci się inni! Przecież to widzę, nie rób ze mnie głupka.
Ten koleś kiedyś doprowadzi mnie do takiego szału, że chyba go zabiję. Chociaż szkoda nerwów na kogoś takiego. Kilka głębokich wdechów i jest lepiej. Już jestem spokojna.
- A jak pojedziesz na wesele,to pewnie będziesz tańczyła z innymi i poznasz kogoś, a potem mnie zostawisz!
Serio? Czy ja wspominałam, że jestem spokojna? Już nie! Zaraz naprawdę mu coś zrobię! Ile razy można w kółko omawiać ten sam temat?
Od miesiąca mówię mu o weselu siostry ciotecznej. Chcę żeby poszedł ze mną. Mówi, że nie chce, bo boli go kostka i nie będzie tańczył. Okej rozumiem. Więc po co teraz te sceny? Tylko po to, żeby mnie bardziej dobić. Z dnia na dzień mam coraz mniejszą ochotę na to wesele. Miałam nadzieję na dobrą zabawę, ale przez niego wszystko traci sens. Wszystko.
Najgorsze, tak to chyba odpowiednie słowo, jest to, że są dni, w których jest między nami dobrze. Nie tak jakbym chciała, ale jest dobrze. To chyba przez to jeszcze z nim jestem.
- Ile razy mam Ci powtarzać, ze nie jadę tam, żeby szukać faceta? I nie będę tańczyła, bo nie umiem.
Dalszej rozmowy nie warto słuchać. Puszczam większość Jego słów mimo uszu, bo w przeciwnym razie oszaleję. Podczas gdy on gada sobie swoje, ja myślę o tym weselu.
Generalnie to trzeba zacząć od tego, że miałam tam w ogóle nie iść. Miałam być cały weekend w pracy. Było mi trochę smutno, ale nic nie dało się zrobić. W czwartek okazało się, że jednak mam wolne. Nie potrafiłam opanować swojego szczęścia. Jadę, jednak jadę! Mimo, że tylko na samo wesele, bo o poprawinach nie ma mowy – praca w poniedziałek – to cieszę się strasznie. W końcu wyrwę się stąd, chociaż na chwilę.
O godzinie piętnastej pożegnałam pożal się Boże chłopaka i wsiadłam do pociągu. Czeka mnie jakieś cztery godziny jazdy. Zawsze lubiłam jazdę pociągiem. Nie wiem dlaczego. Po prostu. Możliwe, że powodem jest to, że wtedy mogę o wszystkim spokojnie pomyśleć. Wkładam słuchawki na uszy i zostawiam swoje nieszczęśliwe życie za sobą. Tak, moje życie jest nieszczęśliwe. Zawsze marzyłam o chłopaku, który będzie o mnie dbał, poświęcał mi cały swój czas, będzie delikatny, a zarazem męski. No taki, taki tylko dla mnie. Chce być
dla faceta całym światem, a nie tylko malutką jego częścią.
W takim razie po co tkwię w związku, który nie daje mi szczęścia tylko wręcz przeciwnie, przynosi mi smutek? Dobre pytanie. Sama tego nie wiem.
Wiem tylko tyle, że na tym weselu chcę zapomnieć o Sewerynie i być dawną, wesołą Kornelią, którą byłam wcześniej. Nieważne, że będzie trwało to krotko. Nawet chwila szczęścia jest potrzebna, a czasem nawet niezbędna do tego, żeby przeżyć gorsze jutro.
Komentarze (21)
- Seweryn przestań! Ludzie mnie mijają, więc patrzę na nich, ale to nic nie oznacza!
- Seweryn, przestań! Ludzie mnie mijają, więc patrzę na nich, ale to nic nie oznacza!
Wychwyciłam jeszcze kilka innych niedociągnięć, jak na przykład pomieszane czasy tam, przy pożegnaniu, ale ogólnie podobało mi się. Szkoda tylko, że Kornelia nie kocha tego swojego Seweryna, że nie ma na jego punkcie obsesji, że nie drży na samą myśl, iż mogłaby zrobić coś, co mu się nie spodoba, No cóż, może tylko ja jestem taka nieczuła. :D
Nie czytam komentarzy, więc przepraszam, jeśli ktoś to już powiedział:
Pamiętaj, że słowa twój, jego, wasz, w opowiadaniach piszemy od małej litery ;). 5 :).
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania