Poprzednie częściNajszczęśliwszy z kwiatów 1

Najszczęśliwszy z kwiatów 15

Dziewczyny ponownie przymierzały ubrania. Chciały zdecydować co założą wieczorem a co zarezerwują na imprezę noworoczną. Dyskusje nie miały końca.

Siedziały tak w szlafrokach z nakręconymi papilotami na włosach i zielonymi maseczkami na twarzach malując paznokcie.

– Mówiłaś Karola, że jak poleciałam do ubikacji to dostałaś jakąś przesyłkę. Co tam było?

– Nie wiem, nie zaglądałam. Nie ma nadawcy, ale po wielkości to pewnie jakaś bomboniera, może to już na święta ktoś przysłał wczesny prezent? Chociaż... – Dziewczyna zastanowiła się nad czymś i podeszła do regału gdzie odłożyła przesyłkę.

Wzięła paczkę w rękę i zaczęła ją bacznie studiować.

– Znaczek i stempel są z Anglii, a ja nie mam tam żadnej rodziny. Dziwne to, nie uważasz?

– No, to otwieraj natychmiast! – zawołała podekscytowane Aga. – Może to od jakiegoś bogatego wielbiciela, który ci przesłał super kieckę i chce zabrać swoim odrzutowcem wieczorem na kolację do Paryża!

– Naoglądałaś się za dużo Greya, wariatko! – roześmiała się Karolina – Spójrz na opakowanie, zwykły, szary papier, raczej nie pasuje do multimilionera – chichotała mówiąc.

– No otwieraj, nie gadaj! – Mimo zasmarowanej upiększającą mazią twarzy przyjaciółki, nie dało się nie zauważyć na niej śladów mimiki świadczących o ekscytacji.

Karolina sięgnęła po nożyczki. Przecięła sznurek i bezceremonialnie zerwała papier. Aga podeszła bliżej wciskając głowę niemal pod ramię koleżanki, aby jak najszybciej zobaczyć to, co otrzymała przyjaciółka.

– Pfee, stara książka! Ale ktoś ci zrobił głupi kawał.

– To poradnik kulinarny i faktycznie stary. – Pomimo że Karolina niczego wielkiego nie oczekiwała, w przeciwieństwie do wybujałej wyobraźni Agi, taki prezent ją również rozczarował.

– A wyrzuć to w cholerę i idziemy zdejmować maseczki!

– Tak, pewnie masz rację. – Karolina powoli zmierzała w kierunku kosza na śmieci i zaczęła przekładać karty woluminu.

– Ratunku! – nagle z książki rozległ się głośny okrzyk i przestraszona dziewczyna zatrzasnęła i upuściła książkę.

– Co się stało? – zapytała Aga. – Co tak podskoczyłaś?

– Słyszałaś? Ktoś krzyczał „ratunku”.

– Coś ci się przesłyszało, jest cisza jak makiem zasiał.

– Ale tam, z książki... – powiedziała szeptem Karolina i już głośniej dodała: – Ktoś krzyczał, naprawdę nie słyszałaś?

– Karola, co z tobą? Przecież wiesz, że jesteśmy tu tylko we dwie.

– No... No tak. – niepewnie potwierdziła Terlecka. – Muszę natychmiast do łazienki! – powiedziała i, z książką w ręku, wbiegła do toalety zatrzaskując za sobą drzwi.

– Co cię tak nagle wzięło?! – krzyknęła Aga za znikającą Karoliną. – Co się z tą laską dzieje? Jeszcze jej tamten Artur nie wywietrzał z głowy, ale moja w tym rzecz żeby o nim zapomniała – mamrotała do siebie dziewczyna, patrząc na zamkniętą toaletę.

Terlecka siadła na ubikacji i trzymając książkę kucharską na kolanach, przyglądała się jej z ciekawością. Chwilę tak trwała, próbując sobie przypomnieć głos, który była pewna, słyszała już wcześniej, a który wydał jej się tak bardzo znajomy. Nie miała pojęcia co się stało gdy otworzyła poradnik, ale była pewna, że się nie pomyliła i, mimo tego co mówiła Agnieszka, podejrzewała, że coś jest tam w środku i, z tego powodu, obawiała się ponownie ją otworzyć.

– Boże wszystkich kwiatów, jak ty wyglądasz! – usłyszała gdy w końcu odważyła się zajrzeć do wnętrza.

Nie mogła pojąć co się dzieje. Słyszała głos, ale nie widziała osoby. Wpatrywała się w zasuszony kwiat róży, który, jeśli oczywiście nie zwariowała ciągle do niej mówił:

– No strasznie! Muszę ci to powiedzieć, bo pewnie tego sama nie zauważyłaś, ale coś zielonego rozlało ci się na twarzy i masz jeszcze we włosach jakieś śmieci. Może wam ludziom to się podoba, ale ja jestem kwiatem i szczerze muszę ci powiedzieć…

– Poczekaj chwilę! – Z wrażenia aż cofnęła głowę. – Ty gadasz?

– Nie no Karolina! Ty po prostu masz schizofrenię paranoidalną i słyszysz głosy! – odpowiedziała złośliwie róża. – No jasne, że gadam! Cóż za genialne odkrycie! Przecież wszystkie kwiaty potrafią mówić. Co ty, Amerykę odkryłaś? I co ty tak zzieleniałaś?

– To maseczka upiększająca, to co mam na sobie. Ale ja nigdy nie słyszałam żeby rośliny mówiły... – Karolina zamyśliła się się chwilę. – No, może raz kiedyś, rok temu zdawało mi się, że słyszałam jedną... A skąd ty znasz moje imię? My się znamy?

– No to moje gratulacje, strasznie cię ta maseczka upiększyła. Nie no i z pamięcią też masz problemy? Przecież Artur dał mnie tobie jak mieliście iść na bal. – Róża westchnęła, jakby sobie coś sobie coś przypomniała. – I ty wtedy mnie zostawiłaś! A ja tak bardzo chciałam iść z wami...

– Co? Ty jesteś tą różą, którą dał mi Artur? Ale ona była taka krzywa. – Karolina przyglądała się zakrzywionemu kikutowi łodygi. – Tak, ty byłaś wtedy z nami tam w hotelu...

– A ty udawałaś, że mnie nie słyszysz! – dokończył kwiat za dziewczynę.

Nastąpiła niezręczna cisza przerwana stukaniem do drzwi.

– Karola, z kim ty tam gadasz? Wszystko z tobą w porządku? – dopytywała z przedpokoju Agnieszka.

– Wszystko ok Aga, do siebie tylko mówię. Nie denerwuj się.

– Za długo siedziałaś sama w domu, ale to się zmieni – doszedł do Karoliny pomruk odchodzącej od drzwi przyjaciółki.

Terlecka chwilę myślała, nie wiedząc co powiedzieć, w końcu jednak zaczęła:

– Wiesz, bardzo cię przepraszam, że nie zabrałam cię na tamten bal. Tak sobie myślę, że gdyby ten wieczór mógł się powtórzyć, to dziś wszystko zrobiłabym inaczej. – Jakaś myśl najwyraźniej wpadła Karolinie do głowy, gdyż żywiej zapytała: – Ale, powiedz mi co u Artura? Bo wiesz, jakoś urwał nam się kontakt.

– Artur jest ćmą co leci do ognia, żeby go spalił – bez namysłu wyrzucił kwiat.

– Ćmą? Jak to ćmą? Nie rozumiem.

– No, ja właśnie też nie, bo to jakaś tam metafora, czy coś. Ale on pobił się ze Stephanem o ciebie.

– Ze Stephanem o mnie, jak to? Przecież my my nie rozmawialiśmy prawie rok.

– A ty, co, echo? Tamten coś chlapnął i zaczęli się tłuc. Ale nie wiem co, bo Artur nie chciał mi powiedzieć.

– Nie chciał ci powiedzieć?

– Nie no, jak pragnę znowu zakwitnąć, znowu powtarzasz po mnie.

– To znaczy, że on ciągle o mnie myśli, on...

– Co z tobą?! No raczej, że myśli. I to cały czas.

– A powiedz mi dlaczego cię do mnie przysłał?

– Sama nie bardzo wiem, coś strasznie kręcił. Jechał na jakąś górkę i powiedział, że nie wie czy wróci, potem, że nie wie kiedy i, jeszcze powiedział, że ja i tak jestem twoja. A jak mu powiedziałam, że ty mnie nie chcesz...

– Chcę – cicho, ale zdecydowanie powiedziała Karolina.

– Co?

– Chcę. Zawsze chciałam. Tylko byłam głupia i tego nie rozumiałam.

– Ale przecież ja byłam i wciąż jestem garbata. Zapomniałaś?

– Jesteś najpiękniejszym z kwiatów jaki kiedykolwiek dostałam. A myślisz, że Artur by ze mną porozmawiał gdybym do niego zadzwoniła?

– Naprawdę najpiękniejsza? A wiesz, że on mi wymyślił takie bardzo ładne i oryginalne imię? – Kwiat westchnął jakby zachwycił się na samą myśl słowa, które zaraz wypowie: – Czerwona – powiedziała z namaszczeniem róża.

– Czerwona? Tak po prostu, nazwał cię Czerwona?

– Pięknie nie?

– No, naprawdę super. Ale co myślisz żebym zadzwoniła do Artura? Będzie ze mną rozmawiał?

– On mi powiedział, że to ty nie chciałaś go więcej widzieć...

***

 

– Halo? – w słuchawce usłyszała smutny, kobiecy głos. – Przez chwilę pomyślała aby się rozłączyć, lecz w końcu zmieniła zdanie. 

– Jestem Karolina. Przepraszam ale to chyba numer Artura?

– Tak to jego numer... – Głos, nagle się ożywił, jakby kobieta pojęła z kim rozmawia. – Karolinka?! Jak miło cię słyszeć. Jestem jego mamą, on tak wiele mi o tobie opowiadał. 

– Taaak? – Z powodu zaskoczenia, słowo rozciągnęło się do kilku sekund – Opowiadał o mnie? Miło mi bardzo. - Chwila zawahania. - A czy mogę rozmawiać z Arturem?

Nastąpiła długa cisza, w słuchawce słychać było tylko przyspieszony, głęboki oddech. 

– To ty nie wiesz? Artur, on... poszedł w góry... Takie bardzo wysokie góry… – Płacz z drugiej strony zalał telefon. 

Karolina nie rozumiała zachowania kobiety.

– Przepraszam panią, ale ja nic nie wiem… Czy coś się się stało? – dopytywała dziewczyna. – Wiem, że Artur pojechał na wycieczkę. Rozumiem, że zapomniał telefonu, tak? A mogę wiedzieć kiedy wróci? Proszę, bardzo mi zależy, bo ja muszę koniecznie z nim porozmawiać.

Karolina usłyszała kilka głębszych wdechów, jakby ktoś próbował się uspokoić. Postanowiła nie ponaglać Kosińskiej.

– Dziecko, mój Artur pojechał na wyprawę i zginął w górach. W zeszłym tygodniu był jego pogrzeb.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • MarBe 24.09.2018
    Świetny prezent w formie książki kucharskiej, w czasach gdy młode kobiety chwalą się swoim beztalenciem kulinarnym "Przypale nawet wodę na herbatę"
    Takiego zakończenia się nie spodziewałem i mam nadzieję, że nie jest to prawdziwy koniec tej opowieści.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne odcinki.
  • Czy to koniec? No... jeszcze nie:)
    Dziękuje, że śledzisz tak wytrwale MarBe :)
  • Margerita 24.09.2018
    podobało mi się jak zwykle ale numer Artur nie żyje oczywiście pięć
  • Ano numer z tym Arturem :)
    Dzięki, że byłaś :)
  • Justyska 24.09.2018
    No nie... Maurycy! Nie! Takie zakończenie? Serio raczej się nie irytuje w czasie czytania ale pamiętaj że to trochę bajka i ja mam ciągle nadzieje na happy end.. Więc lepiej żebyś miał dobry plan. W czasie czytanie prawie ze śmiechu zakrztusiłam się sokiem a Ty tak kończysz tę część? Mam szczere wątpliwości...

    "Dziewczyny ponownie przymierzały i dyskutowały o kreacjach, które nabyły, aby wybrać właściwe na wieczór, oraz te, które chciały zarezerwować sobie na imprezę noworoczną." tu bym trochę pogrzebała, bo w moim odczuciu trochę za dużo na raz. Moja propozycja:
    Dziewczyny ponownie przymierzały ubrania. Chciały zdecydować co założą wieczorem a co zarezerwują na imprezę noworoczną. Dyskusje nie miały końca. – to oczywiście tylko sugestia.

    " trzymając książkę kucharską na kolanach, przyglądała się się jej " się się :)

    "Przecież Artur dał mi tobie jak mieliście iść na bal."dał mnie

    "Róża westchnęła, jakby sobie coś sobie coś przypomniała" coś... coś
    " Halo? – w słuchawce usłyszała smutny, kobiecy głos. –Przez chwilę pomyślała aby się rozłączyć, " tu spacja przed "Przez"
    "Cwila zawahania. " chwila.

    No nic, pozdrawiam a Ty ratuje Artura!
  • Hej Justysia ponownie ;)

    Jest napisane w piśmie... „Wiara góry przenosi” :) czy jakoś tak :)
    Eaaam, jakbyś chciała sobie rzucić okiem na trzecią część jeszcze raz, to byś mogła mieć pojęcie czego się mniej wiecej spodziewać, ale oczywiście, możesz poczekać na to co się wydarzy :)
    Bardzo mi miło, że jesteś i wskazujesz mi niedoskonałości, jestem niezmiernie Ci wdzięczny.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Ps Sorry za Artura :)
  • Justyska 24.09.2018
    A widzisz, to widocznie coś mi umknęło, za duże przerwy robisz. Teraz muszę lecieć, zerknę sobie wieczorem dla odświeżenia:)
  • Justyska to specjalnie:) watpię aby ktoś na to zwrócił uwagę czytając jako całość :)
  • Margerita 22.02.2019
    Maurycusiu a kiedy będzie następna część Najszczęśliwszego kwiata ja czekam i czekam wypatruje i nic ;(
  • Hej Marg :)
    No skoro ma to opowiadanie taką fankę to będę musiał napisać w końcu kolejną część! W tym miesiącu może jeszcze nie ale w następnym postaram się coś napisać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania