Poprzednie częściNajszczęśliwszy z kwiatów 1

Najszczęśliwszy z kwiatów 17

– Ja nawet nie wiedziałam, że w mieście jest aż tyle kwiaciarni, ta była piętnasta! – Mówiła Karolina podniesionym głosem idąc z księżką pod pachą – I już piętnaście razy, zrobiłam z siebie idiotkę! – przystanęła, tupnęła nogą, nie bardzo wiadomo czy chciała oczyścić buty ze śniegu, czy dać ujście emocjom i zaglądając do środka poradnika kulinarnego dodała: – A ty nigdzie nie mogłaś znaleźć tego swojego kaktusa! Ten za mały, tamten za duży, jeszcze inny miał nie takie igły...  I żaden z nich nie gadał! Ech! – westchnęła poirytowana – Że ja się ciebie słucham! Dość! Wracamy do domu! 

– Pewnie wracajmy – udała zgodę Czerwona – Zostało ostatnie miejsce, nie musisz się przekonywać, czy mam rację, szkoda zachodu. 

– Nie, no! Nie mogę z tobą! – Terlecka wyczuła sarkazm i zatrzasnęła wolumin, po czym spojrzała na dziwnie przyglądającego się jej przechodnia i fuknęła: – No, co?! Z książką nie można pogadać?! 

– Nie no, ten... – mężczyzna nie dokończył zdania tylko oddalił się pospiesznym krokiem. 

 

***

 

 Stała już od dłuższego czasu i wpatrywała się zauroczona w zabytkową witrynę, ze starymi rzeźbionymi drzwiami. Wszystko tam, mimo że zadbane i schludne, wyglądało jak z odleglej dawno minionej epoki, jak z innego świata, jakby to były wrota do innej rzeczywistości, jednak nie niezauważane przez zabieganych ludzi, przez nikogo poza nią. Po plecach Karoliny przeszedł dreszcz, to musiało być to miejsce. Dodatkowo na wystawie kwiaciarni, stały słoneczniki jak mówiła Czerwona. I jeszcze ta dziwna nazwa... „Najszczęśliwsze z kwiatów”!

– Nie, to niemożliwe... – szepnęła niepewnie do siebie i ruszyła w kierunku wejścia, aby ostatecznie skonfrontować dziwaczne odczucia z rzeczywistością. 

 Dźwięk dzwoneczka w drzwiach utonął zagłuszony przez harmider panujący we wnętrzu kwiaciarni. 

– Jesteś głupią, pąsową szczotą do omiatania pajęczyn i tyle! – usłyszała Karolina jak przez pokrzykiwania wielu cieniutkich głosików przebił się wyrazisty bas. 

– Co?! Szczotą... I do czego?! – właścicielka cieniutkiego głosiku najwidoczniej została dotknięta do żywego. – Ty... ty fioletowy, z rozlazłymi cebulami, gburze! 

– Nie dawaj się Hianol! – dopingował ktoś z drugiego końca pomieszczenia. – Róże zawsze myślą, że będą rządzić!  

 Terlecka rozglądała się wszędzie przez chwilę słuchając kłótni, ale nigdzie nie mogła dostrzec wypowiadających słowa osób. Podeszła niepewnie do sprzedawczyni, która nawet jej nie zauważyła, zaaferowana rozwiązywaniem krzyżówki w gazecie. 

– Hghm – chrząknęła delikatnie aby zwrócić na siebie uwagę starszej kobiety za ladą – Przepraszam, czy mogłaby pani przyciszyć radio? Straszny panuje tu hałas. 

– Że co? – Zniesmaczona tym, że ktoś ośmielił się jej przerywać, kwiaciarka, popatrzyła na dziewczynę ponad okularami, które miała nasadzone na czubku nosa. 

– No, hałas. Może pani przyciszyć radio? 

Sprzedawczyni rozejrzała się ze zdziwieniem i ponownie wbiła wzrok w Terlecką.

– Dziecko, a ty widzisz tu gdzieś radio?! – popatrzyła na Karolinę z troską zmieszaną ze zniecierpliwieniem – Toż tu jest cisza jak makiem zasiał. Ja nie mam radia ani żadnych takich tam, dziwnych wynalazków. – Kobieta skrzywiła się na samą myśl, jakby nowoczesne urządzenia były czymś nie do zaakceptowania – Z tobą kochanie wszystko w porządku?

– A ja wam mówię, jakom Hiacynt, w tym roku wbijam gdzieś na Sylwka, choćby skały sra...

– Ale przecież słyszę, jak ktoś tu się kłóci. – Dziewczyna rozejrzała się niepewnie. – Właśnie ktoś powiedział, że chce iść na imprezę?

– Cicho! – padło nim dziewczyna skończyła zdanie – Ona nas słyszy!

– Co mówisz kochana? – Kwiaciarka popatrzyła z politowaniem na podekscytowaną Terlecką. – Przecież tu nawet słychać jak mucha lata… – kobieta zreflektowała się, że nie trafiła z porównaniem i szybko dokończyła: – Byłoby słychać, gdyby nie było zimy. Może dam ci wody albo coś? – Wzrok i ton głosu wskazywały, że sprzedawczyni poważnie obawia się o zdrowie młodej klientki. – To mówisz, że słyszysz jakieś głosy?

Karolina rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym nagle zapanowała zupełna cisza.

– Nie… – powiedziała niepewnie – Nieco zagubiona i zamyślona przycisnęła mocniej książkę, którą dzierżyła pod pachą. – Dziękuję za wodę. – Jeszcze raz się rozejrzała – Musiało mi się wydawać.

– Jak mogę ci pomóc? Jakich szukasz kwiatów?

– Ale… Jakich kwiatów szukam? – powtórzyła dziewczyna jak echo – A skąd pani wie czego szukam? – W umyśle Terleckiej nagle zrodziła się myśl, że starsza pani musiała jednak słyszeć harmider rozbrzmiewający w pomieszczeniu jeszcze chwilę wcześniej.

– Wiesz kochanie – stan w jakim znajdowała się Karolina, powodował, że kwiaciarka traktowała ją niczym wnuczkę – to jest kwiaciarnia, a ja sprzedaję kwiaty… Myślisz, że muszę być jasnowidzem, aby odgadnąć po co tu jesteś?

– No… – Rzeczowa odpowiedź zbiła dziewczynę z tropu – No, tak… Bo ja… przyszłam do kaktusa! – wypaliła w końcu bez namysłu.

Kwiaciarka zdjęła okulary i odłożyła gazetę ze swoją ulubioną krzyżówką. Patrzyła smutno na Karolinę, westchnęła ciężko i w końcu z delikatnością o jaką nikt nie mógłby pewnie podejrzewać, tej surowo wyglądającej starszej kobiety, powiedziała:

– Co się stało kochanie? Chodzi o twoją miłość?

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Justyska 14.04.2019
    Ojej... bede tu dziś :)))
  • Nie ma tu szału, ale zapraszam :)
  • AnonimS 14.04.2019
    jak ktoś tu się kłuci. KŁÓCI.. ciekawy pomysł z tym slyszeniem głosów kwiatów i rozmowa z książką.
  • Dzięki za wyłapanie byka i ocenę:)
  • Justyska 14.04.2019
    "przystanęła, tupnęła o ziemię nogą", - tu sobie myślę, ze jak tupnela to wiadomo, ze noga i ze o ziemię

    "Ale… Jakich kwiatów szukam? – powtórzyła dziewczyna jak echo – A skąd pani czego szukam? " tu w drugiej czesci wypowiedzi slowko ucieklo moze "wie"

    Nie no Maurycy usmialam się, szczegolnie na koncu. Fajna część:
    Pozdrawiam!
  • Hej dzięki Justysia za wyłapanie błędów.
    Szczerze powiem, że troszeczkę po macoszemu traktuję to opowiadanko, i chyba coś poszło nie tak tutaj, bo na końcu powinnaś, według moich założeń, wyć jak bóbr :)
    No dobra jeszcze ze dwie części i zamkniemy ten opak w końcu.
    Do następnej postara się przyłożyć trochę bardziej:)
    Pozdrawiam u dzięki za wszystko!
  • Justyska 14.04.2019
    Maurycy Lesniewski jak mam wyć jak mam przed oczami dziewczyne ktora gada z ksiazka a w kwiaciarni słyszy glosy i mowi, ze przyszla do kaktusa? Przeciez to jest przesympatyczne.:)
  • Justyska a skąd kwiaciarka wiedziała o nieszczęśliwej miłości?
    No mogłem faktycznie to rozkręcić troszkę bardziej :)))
  • Justyska 14.04.2019
    Maurycy Lesniewski oh no widzisz to przez te przerwy
  • Justyska ostrzegam, że jeszcze mnie znienawidzisz w tym opku :)
  • Margerita 14.04.2019
    pięć przeczytałam z przyjemnością
  • Dzięki Marg, jesteście z Justysią najzatwardzialszymi fankami tego opowiadania.
  • MarBe 21.04.2019
    Często program komputerowy zmienia słowa wbrew piszącemu "idąc z księżą pod pachą" . Podobnie się dzieje i w moim przypadku, lecz nie ma się czym przejmować.
    Na ten odcinek niecierpliwie czekałem jak i na kolejne.
    Pozdrawiam i dziękuję za mądre komentarze.
  • Dzięki MarBe za wskazanie błędu i za bardzo ciekawy komentarz.
    Pozdrawiam serdecznie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania